droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:64463.43 km (w terenie 21073.00 km; 32.69%)
Czas w ruchu:2925:08
Średnia prędkość:22.16 km/h
Maksymalna prędkość:73.30 km/h
Suma podjazdów:307909 m
Maks. tętno maksymalne:210 (116 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:1393843 kcal
Liczba aktywności:1091
Średnio na aktywność:59.69 km i 2h 41m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 22 lutego 2010 Komentarze: 8
Dystans21.51 km
Teren5.00 km
Czas01:15
SprzętLawinka
Vśrednia17.21 km/h
Vmax38.90 km/h
Temp.5.0 °C
Więcej danych
Dom - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom

Po ostatnich szaleństwach na nartach miałem niesamowitą ochotę wyskoczyć na rower. Mimo chlapy na drogach po powrocie do domu od razu wskoczyłem w lycrę i ruszyłem nad Maltę. Tam pustka i cisza...


I tylko kaczki robiły małe zamieszanie.


Spokojnie pstrykałem sobie fotki przy szumie strumienia.


A już po chwili kręciłem się po uliczkach Starego Miasta.




Z Rynku udałem się na Cytadelę, gdzie zrobiło się trochę melancholijnie...


Krzyż, czy miecz?


Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co działo się tutaj dokładnie 65 lat temu...


Na pewno niebo nie było takie spokojne...



A na koniec pozdrowienia z Černej Hory! Oj... było szybko :)
Niedziela, 7 lutego 2010 Komentarze: 13
Dystans9.42 km
Teren9.00 km
Czas00:51
SprzętLawinka
Vśrednia11.08 km/h
Vmax34.00 km/h
Temp.-4.0 °C
Więcej danych
Dom - działki - Dom

W końcu, po 2,5 miesiąca, wsiadłem na rower :) W sumie to miałem trochę inaczej zacząć ten sezon (zawodami w przełaju ;) ale stwierdziliśmy, że nam się nie chce... Co do dzisiejszego dnia to... hmmm... więcej chyba było chodzenia z rowerem, niż samej jazdy. Celowo kręciłem się po okolicznych lasach i łąkach, bo nie chciałem brudzić Lawinki ;)


Jak się okazało w klikunastocentymetrowym śniegu nie da się jeździć ;p


Przy okazji natrzaskałem sporo fotek rowerkowi. Jedno z nich znajdziecie w profilu GieTeka.

Jako, że przełamałem się i zacząłem jeździć mam nadzieję, że na moim BIKElogu w końcu regularnie zaczną pojawiać się nowe wpisy :)
Niedziela, 24 stycznia 2010 Komentarze: 13
SprzętLawinka
Więcej danych
Jak tam? Stęskniliście się za mną?

Czas leci a ja nadal nie jeżdżę, więc chociaż pokrótce napiszę co u mnie.
Otóż rower jest w częściach, co widać na załączonym obrazku.


Na zdjęciu brakuje opon i ramy z korbą, ale są one tak brudne, że nie zasłużyły na zdjęcia a zarazem nocleg pod moim łóżkiem (jak to robi reszta rowerowego stuffu ;) W zasadzie rozebrałem już prawie wszystko, piasty dorobiły się nowych konusów bo stare mocno nalegały o wcześniejszą emeryturę... Reszta części powinna jeszcze dać radę w tym sezonie (choć o prawą manetkę oraz obręcze się trochę boję...). Na serwis czeka jeszcze amortyzator, support i rama, która w końcu zasłużyła na poprawki lakiernicze ;) - myślę, że w przeciągu kilkunastu dni powinienem się tym zająć.

A co u mnie? Żyję :D Z kolanem dużo lepiej, ale nie znaczy to, że czasami nie pobolewa. Zamiast roweru regularnie chodzę na basen, mniej regularnie biegam, pompuję i takie tam ;) Aaaaa... łyżwy to zło!!! ;) Niedługo jedziemy na narty, będzie to sprawdzian dla stawów...

Nie mogę się doczekać jak wsiądę na bike'a (o ile uda mi się go złożyć ;p ). Mam nadzieję, że już długo nie będę musiał czekać na tą chwilę :)

Tymczasem trzymajcie się ciepło i uważajcie na siebie - miejscami jest cholernie ślisko ;)
Do usłyszenia!
Niedziela, 22 listopada 2009 Komentarze: 13
Dystans28.00 km
Teren20.00 km
Czas01:16
SprzętLawinka
Vśrednia22.11 km/h
Vmax50.40 km/h
Temp.11.0 °C
Więcej danych
Dom - Janikowo - Kobylnica - Zieliniec - Antoninek - Malta - Dom

Ciągle z uśmiechem na ustach, humoru nie popsuł mi nawet facet, który wyjechał z posesji Jeepem Cherokee wprost pod moje koła (a jechałem po ścieżce rowerowej). Ledwo się zatrzymałem... ale nie, nie zwyzywałem go. Tylko pogadaliśmy, o kierowcach, o rowerzystach... 200 metrów dalej zbliżył się do mnie duży owczarek niemiecki. Zatrzymałem się, obwąchał mnie, poszedł - ja bez stresu i nerwów pojechałem dalej :)


Nawet po lądowaniu na glebie na śliskim asfalcie przykrytym mokrymi liśćmi pierwsze co zrobiłem to się zaśmiałem. Tak samo jak kawałek dalej, gdy wpadłem w jakieś śmierdzące błoto i zmoczyłem całą lewą nogę i stopę ;p
Pod domem z kolei zauważyłem, że tylna opona wymaga natychmiastowej wymiany...


Ale to też nie popsuło mi humoru. A to dlatego, że z założenia miałem maksymalnie wykorzystać ten wyjazd. Teraz kilka tygodni bez roweru. Należy mu się generalny przegląd. Zresztą... ja też się muszę zregenerować... Zobaczymy, czy glukozamina i chondroityna działają...

Dzisiaj przekroczyłem 6 kkm w tym sezonie. Wystarczy... a raczej musi wystarczyć... Teraz czas odpocząć...
Niedziela, 27 września 2009 Komentarze: 9
Dystans69.40 km
Teren60.00 km
Czas02:53
SprzętLawinka
Vśrednia24.07 km/h
Vmax47.50 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
Dom - Kaponiera - ZAWODY - Karolin - Dom

Wpis na blogu u Jarka
Wpis na blogu bikera klosiu
Wpis na blogu bikera Pulse
Wpis na blogu bikera arturraszi
Wpis na blogu bikera tomicki
Wpis na blogu bikera Lobo

Na tym maratonie przeprowadzana jest klasyfikacja w kategorii Medyk, więc już dawno myślałem, aby się tam wybrać i spróbować swoich sił. Namówiłem na wyjazd Jarka, więc przynajmniej mi się nie nudziło :)

Jeśli chodzi o sam wyścig to niestety nie dotarliśmy na miejsce zbyt wcześnie, więc byłem ustawiony w (za przeproszeniem) ciemnej dupie. Stąd pierwsze 2,5 km asfaltu to ciągłe wyprzedzanie, aby wyrwać się na przód najbardziej jak się da. Już pierwsze metry w lesie potwierdziły to, o czym wszyscy mówili: piach, piach i jeszcze raz piach. Ogólnie trasa nie była trudna, ale ta piaskownica nieźle utrudniała życie. Na 15 km osoby, z którymi jechałem, zaczęły jechać jak dla mnie zbyt asekuracyjnie, ciągle rozglądając się za oznakowaniami (a przecież trasa była oznaczona bardzo dobrze), więc im się urwałem. Od tego czasu przez następne 30 km nie miałem na stałe nikogo przede mną. Powoli, ale systematycznie zbliżałem się do czoła stawki. Wokół cały czas to samo: lasy, łąki, pola i... piach. Sił raczej mi nie brakowało, czasami tylko pobolewało lewe kolano, ale nie było tragedii. W końcu zauważyłem większą ilość zawodników przede mną, ale nie chciałem się do nich podczepiać bo wiedziałem, że mogę jechać szybciej, więc znowu im się urwałem. Niestety na szutrze (coś w granicach 55-tego kilometra) mnie dogonili i przez ostatnie kilometry wertepów (i kartofliska...) ciągle czułem ich oddech na plecach. Przez samotną jazdę straciłem pewnie kilka pozycji...
Po przejechaniu mety w zasadzie nie wiedziałem, który jestem i dopiero Jarek powiedział mi, że przyjechałem w czołówce. Nie powiem, jak na moje ostatnie przygotowania (a raczej ich brak), to poszło mi naprawdę dobrze ;)

Czas: 02:26:09,19
Strata: 00:16:11,25
Kat. Medyk Mega Open: 1 miejsce :)
Kat. Mega M2: 11/62
Kat. Mega Open: 23/239
Dystans: 59,29 km
AVS: 24,34 km/h

Jeśli chodzi o resztę ekipy Rybczyńskiego, to trochę się obłowili, m.in Jarek wywalczył (a raczej przegrał ;) 3 miejsce M2 Mini, Mateusz 1 miejsce M2 Mega, pan Rysiek 2 miejsce M4 Mini itd... ;)
Na podsumowanie dodam tylko, że tak powinno się organizować maratony rowerowe. Miła atmosfera, mnóstwo ludzi z obsługi na trasie, wszystko miło, z uśmiechem. Jednym słowem warto było pojechać do Wielenia.

Rowery skręcone, numerki przypięte, można jechać! (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Stoimy sobie uśmiechnięci i niewyspani - nic tylko się ścigać (foto by: Jarekdrogbas)


Tak jak mówiłem zaczynałem z ciemnej dupy... (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Na początek 2,5 km asfaltu, na którym wydostałem się z końca peletonu (foto by: Michał Janowski)


Wpadamy do lasu i zaczyna się kurzawa (foto by: myzsa2)


Miejscami trzeba podejść kawałek z buta, gdyby nie piach leciało by się z blatu ;) (foto by: Carina Chłopkowiak)


Drugi bufet, czyli banan i woda (foto by: Carina Chłopkowiak)


A tutaj ostatnie kilometry, czyli słynne kartoflisko (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Taki makijaż zafundowały mi wieleńskie piaski - nawet możecie kliknąć w zdjęcie i obejrzeć powiększenie ;) (foto by: Jarekdrogbas)


Nie tylko Jarkowi podobał się mój nowy styl, fotografowano mnie też z ukrycia ;) (foto by: Michał Janowski)


Wynagrodzenie za astmę i pylicę za 10 lat (foto by: myzsa2)


Veni, vidi, vici... (foto by: maraton.wielen.pl)


Chwila dla reporterów ;p (foto by: Michał Janowski)


A tu już moje łupy (dostałem jeszcze nogawki ;)
Sobota, 19 września 2009 Komentarze: 3
Dystans51.30 km
Teren20.00 km
Czas02:10
SprzętLawinka
Vśrednia23.68 km/h
Vmax47.50 km/h
Temp.22.0 °C
Więcej danych
Dom - Morasko - Umultowo - Malta - Dom

Po południowym jeżdżeniu (klik) miałem jeszcze ochotę pokręcić się trochę po lesie, więc wybrałem nieznane mi (wiem... wstyd ;) tereny Moraska. Pojeździłem tu i tam, głównie żółtym, ale off-roadu też nie brakowało (m.in. raz przedzierając się przez krzaki przywaliłem kaskiem w gałąź tak mocno, że aż się musiałem położyć ;) - na szczęście lądowanie było bardzo miękkie bo na jakiejś skarpie ;p ), pogadałem z dwoma innymi bikerami, trochę polatałem :D jeszcze więcej błądziłem - podsumowując - fajnie było :D
Powrót to bujanie się po mieście i na chwilę nad Maltę uzupełnić bidon.
Już nad Maltą na liczniku wyskoczyło 13 kkm... Jak to szybko mija...
Do tego dzisiaj przekroczyłem ubiegłoroczny całkowity dystans :)
Niedziela, 6 września 2009 Komentarze: 0
Dystans13.86 km
Teren3.00 km
Czas01:12
SprzętLawinka
Vśrednia11.55 km/h
Vmax38.70 km/h
Temp.17.0 °C
Więcej danych
2009 Parowozy i kajaki
Dzień pierwszy
Dzień drugi

Karpicko - PKP Wolsztyn - (81 km) - PKP Poznań Główny - Dom

Mimo kiepskiej pogody rano zostawiliśmy rowery w domku i przerzuciliśmy się na kajaki.


Czasami trzeba było wykonać zwrot w miejscu ;)


Innym razem zaparkować, aby wyrzucić fotografa na ląd ;)


Niestety czasu nie mieliśmy zbyt wiele... A było tak fajnie...


Szybko wróciliśmy do ośrodka, spakowaliśmy się i żółwim tempem (bo z idącymi pieszo Robertem i Agą) wróciliśmy do Wolsztyna na PKP i później do domu.

2009 Parowozy i kajaki
<--- Poprzedni dzień
Czwartek, 27 sierpnia 2009 Komentarze: 3
Dystans73.29 km
Teren26.00 km
Czas03:31
SprzętLawinka
Vśrednia20.84 km/h
Vmax50.40 km/h
Temp.28.0 °C
Więcej danych
2009 Jagodowy obóz pracy
Dzień pierwszy
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień siódmy
Dzień dziesiąty

Jagoda - Głusko - Jagoda - Dzwonowo - Szczuczarz - Przesieki - Kuźnica Żelichowska - Huta Szklana - PKP Krzyż Wlkp. - (84 km) - PKP Poznań Główny - Dom

Ostatnie dni to raczej obóz stolarski, stąd rowery poszły w odstawkę. Ale za to jakie ładne meble zrobiliśmy :)


Niestety co dobre szybko się kończy... Dlatego na zakończenie grupowe zdjęcie naszych kotków (kadra też się załapała ;) i heja do domu.


W zasadzie przez cały obóz kładłem się spać jako ostatni (ktoś musiał...). W pociągu zmęczenie ze mną wygrało...


Podsumowując: bardzo mile spędzone 10 dni. Sporo pracy, mało kilometrów. Ciągły strach o kolano, ale jest jakby lepiej... Ogniska, ryby, jeziora, łódka. Za rok tam wracam - o ile reszta nie będzie miała nic przeciwko ;)

2009 Jagodowy obóz pracy
<--- Poprzedni dzień
Sobota, 22 sierpnia 2009 Komentarze: 0
Dystans17.12 km
Teren17.00 km
Czas00:55
SprzętLawinka
Vśrednia18.68 km/h
Vmax41.10 km/h
Temp.30.0 °C
Więcej danych
2009 Jagodowy obóz pracy
Dzień pierwszy
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień siódmy
Dzień dziesiąty

Jagoda - Ostrowite - Stara Węgornia - J. Czarne - Jagoda

Dzisiaj opracowywaliśmy trasę wycieczki dla kotów. Będzie się ona zaczynać od Ostrowiecka.
Jest tam pięknie utrzymana leśniczówka.


Oraz stare domy ryglowe. W tym otworzę kiedyś aptekę ;)


Dalej jechaliśmy piękną aleją.


Dojeżdża się nią do ruin kościoła oraz starego cmentarza.


Są na nim "zwykłe" nagrobki.


Ale także istne dzieła sztuki - pnie drzew zrobione z kamienia symbolizujące ścięty pień życia.
/ proponuję oglądać na powiększeniu /


Miejscowy leśniczy również załapał się na dosyć oryginalny nagrobek...


Kolejny punkt planowanej wycieczki to stara węgornia na Płocicznej, czyli pułapka na węgorze.
Po prawej stronie widać również ruiny młyna.


Z węgorni udajemy się nad Jez. Czarne, jedno z trzech jezior meromiktycznych w Polsce. Mega ciekawostka hydrologiczna. Zachęcam wszystkich do jego obejrzenia!!!


Ryby na wyciągnięcie ręki...


I ten piękny odcień wody...


Jez. Czarne to koniec naszej planowanej wycieczki. Kilka dni później przeszedłem tą samą trasą z kotami.
I wcale nie zdziwiło mnie, że nie zachwyciło ich nawet to:


Ani te widłaki...


Czyżby ludzi z dziewiątką na początku PESELa nie ruszały takie rzeczy?!

2009 Jagodowy obóz pracy
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Czwartek, 20 sierpnia 2009 Komentarze: 0
Dystans9.12 km
Teren9.00 km
Czas00:31
SprzętLawinka
Vśrednia17.65 km/h
Vmax35.50 km/h
Temp.25.0 °C
Więcej danych
2009 Jagodowy obóz pracy
Dzień pierwszy
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień siódmy
Dzień dziesiąty

Jagoda - Obóz ZHP - p. Petrycki - Jagoda

W okolicy rozbili się harcerze, więc zrodził się pomysł podprowadzenia im flagi w zamian za okopanie fundamentów. W tym celu ja i duda udaliśmy zagubionych turystów i potajemnie obfotografowaliśmy obóz przeciwnika ;)


Później jeszcze tylko skoczyliśmy do p. Patryckiego ustalić transport drewna, a wróciliśmy z wędkami :D


2009 Jagodowy obóz pracy
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

106170.60

KILOMETRÓW NA BLOGU

28144.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

201d 09h 54m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Canyon Grizl 6 z amelinium
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460