rowerowe historie

daVe
Wpisy archiwalne w kategorii

Wyścigowo

Dystans całkowity:4565.70 km (w terenie 3648.00 km; 79.90%)
Czas w ruchu:209:09
Średnia prędkość:21.66 km/h
Maksymalna prędkość:64.17 km/h
Suma podjazdów:30974 m
Maks. tętno maksymalne:207 (108 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:131796 kcal
Liczba aktywności:81
Średnio na aktywność:56.37 km i 2h 36m
Więcej statystyk
Sobota, 28 października 2023 Komentarze: 2
Dystans16.73 km
Teren16.00 km
Czas00:45
Podjazdy120 m
SprzętChińczyk
Vśrednia22.31 km/h
Vmax37.62 km/h
Tętnośr.171
Tętnomax185
Kalorie 764 kcal
Temp.8.9 °C
Więcej danych
Mój drugi start w Żarnowcu - rok temu zająłem czwarte miejsce w kategorii, więc skłamałbym mówiąc, że nie chciałem się odegrać :) Od rana okazało się, że w tym roku pierwsze skrzypce będzie grała pogoda - chłodno, deszczowo i mega błotniście. Na szczęście doświadczenie mam, bo ostatnio każda jazda kończy się wielkim czyszczeniem, więc być może błoto będzie moim asem w rękawie. Ostatecznie tak właśnie było :) Wpadło trzecie miejsce, w sumie z niedużą stratą do drugiego (33 sekundy).

Jaka była recepta na sukces? Od początku mocno, a później coraz szybciej :p Faktycznie, ruszam w czubie z tempem 3:30 min/km. Wiem, że jest za szybko, ale im wyżej skończę bieg, tym mniej będzie do wyprzedzania na rowerze. Od samego startu błoto i kałuże, oj, trzeba się pilnować, bo kilka razy nogi uciekły na bok. Będzie jazda na rowerze :) Mimo kiepskich warunków bieg kończę z czasem lepszym od ubiegłorocznego o pół minuty. Przebieranki podobnie, więc czas na rower. Tutaj ostatecznie 7 minut słabiej, ale było to do przewidzenia - z jednej strony błoto, z drugiej pilnuję tętna przed drugim biegiem. Koniec końców jestem bardzo zadowolony z tej konkurencji, bo pojechałem zgodnie z planem - wyprzedziłem pewnie z 15 osób, nie zaliczając żadnej gleby i zostawiając siły na koniec. Mały dramat zaliczyłem na drugiej zmianie, bo buty miałem tak zaklejone błotem, że nie mogłem zluzować żyłek BOA. Ostatecznie siłą ściągałem buty bez poluzowania, ale straciłem pewnie z 20 sekund na mocowaniu się z pokrętłami... Drugi bieg to... hmmm... walka o przetrwanie :) Stromych ścianek nawet nie próbuję podbiegać, tempo wchodzenia jest podobne, a przynajmniej tętno nie szaleje. Kilometr przed metą dochodzi mnie Wojtas, co lekko mnie mobilizuje i ostatecznie wbiegam na metę 13 sekund za nim. Mimo bardzo słabych warunków również notuję postęp w porównaniu z rokiem ubiegłym. Czyli jednak, żeby biegać nie wystarczy jeździć na rowerze ;)

RUN 3 km , czas 00:13:56, 4:29 min/km, OPEN 28
T1, czas 00:01:47, OPEN 62
BIKE 16 km, czas 00:45:09, 22,3 km/h, OPEN 8
T2, czas 00:01:42, OPEN 55
RUN 4,5 km , czas 00:23:26, 5:25 min/km, OPEN 22
TOTAL, czas 01:26:02, OPEN 13/123, M30 3/33

Zdecydowanie za ciepło na pierwszym biegu - do zapamiętania za rok!

Zdążyłem się już przyzwyczaić do wiecznej jazdy na zmianie :)

Widać, że miejscami było szybko.

Koniec, a ja nawet nie wyglądam najgorzej. Czyli jednak coś tam w zapasie pozostało :)

Brudny, zmęczony, ale szczęśliwy :)

PS Autorem powyższych, świetnych zdjęć jest niezastąpiony  Tomasz Szwajkowski.
Niedziela, 1 października 2023 Komentarze: 2
Dystans26.41 km
Teren26.00 km
Czas00:49
Podjazdy 39 m
SprzętGrizzly
Vśrednia32.34 km/h
Vmax39.86 km/h
Tętnośr.171
Tętnomax179
Kalorie 848 kcal
Więcej danych
Kolejna impreza do wpisania na stałe w kalendarz - Duathlon Crossowy Jelcz-Laskowice!

Wiara w siebie najważniejsza, więc ustawiam się w pierwszej linii otoczony czołówką open :)

Zdecydowanie wolę utrzymywać przewagę, niż się o nią starać - to moja taktyka w większości startów. Owszem, widząc na zegarku tempo mocno poniżej 4:00 min/km wiem, że muszę przestać szarżować, ale w końcu, dlaczego by się nie zabawić w "spokojną przebieżkę" z czołówką wyścigu :D

Trasa biegowa typowo przełajowa, najgorsze są dwa, około 100 metrowe, odcinki po plaży. Po ostrym początku lekko zwalniam, ale i tak pierwszy bieg kończę w bardzo dobrym tempie 4:20 min/km (zwłaszcza, że myślałem, że to będzie jakaś lajtowa ścieżka wokół stawu, a nie taka kuweta :)

Przyszedł czas na rower. Wiem, że mogę dużo zyskać (lub stracić, na przykład przez laczka :P )

Dużo wyprzedzam od samego początku, od połowy pierwszej pętli (czyli od około szóstego kilometra) część wyprzedzanych się do mnie podczepia. Nie spoglądając do tyłu i w sumie nawet nie licząc zbytnio na zmiany, robię po prostu swoje, czyli równo i mocno "połykam" kolejnych biegaczy. Formuje się spory peleton, ale zmianę dostaję tylko ze cztery razy (z czego trzy razy na przód wychodzi Michał Hońka, ale dość szybko chowa się z powrotem za moimi plecami). Średnia z roweru to 31,8 km/h, na jakiś czas zgarniam nawet KOM'a na całej pętli - ostatecznie mam 3 czas open na rowerze. Było szybko :)

Drugi bieg to już tradycyjnie u mnie - walka o przetrwanie. Przewaga wykręcona na rowerze powoli topnieje...

Po ostatnim zdjęciu widać, jak ciężko było. Niby krótki i szybki duathlon, ale jak to mówią - wszystko zależy od tempa, jakie sobie narzucimy :) Na drugim biegu utrzymałem 4:38 min/km, co jest sporym sukcesem, biorąc pod uwagę, ile serca oddałem na rowerze. Dużo szybciej by się nie dało, choć cały czas nad tym pracuję :)

Które miejsce udało się wywalczyć?
16 open oraz 5 M3. Jest moc!

RUN 5 km , czas 00:20:48, tempo 4:21 min/km (okrążenia: 4:51; 5:12; 5:21; 5:24)
T1, czas 00:01:50
BIKE 25 km, czas 00:49:28, średnia 31,8 km/h (okrążenia: 24:45; 24:43)
T2, czas 00:01:08
RUN 2,5 km , czas 00:11:08, tempo 4:38 min/km (okrążenia: 5:35; 5:33)
TOTAL , czas netto 01:24:22, OPEN 16/170, M30 5/44

PS Autorami powyższych, świetnych zdjęć są:
Tomasz Pawlicki Fotografia Sportowców
olawa24.pl
tuolawa.pl
zmierzymyczas.pl
Sobota, 1 kwietnia 2023 Komentarze: 4
Dystans42.83 km
Teren40.00 km
Czas02:25
Podjazdy110 m
SprzętChińczyk
Vśrednia17.72 km/h
Vmax36.71 km/h
Tętnośr.162
Tętnomax176
Kalorie 2017 kcal
Temp.6.0 °C
Więcej danych
Ścigam się piętnasty rok, ale w takim syfie jeszcze nie jechałem :) Błotny kisiel był dosłownie wszędzie... Ale od początku! Do Urazu dojeżdżamy z Marianem z niewielkim zapasem czasu - pogoda pod psem, więc nie warto się wychładzać. Mimo to na pierwszy bieg idziemy na krótko - wiadomo, chwilę po starcie na pewno będzie ciepło ;)

Konkurencja jest niewielka, bo na starcie najdłuższego dystansu staje około 30 osób. Deszcz, chłód i pewnie sporo błota. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Bieg zaczynam mocno, ale już po chwili wdrażam wcześniejszy plan, aby się za szybko nie wypalić, czyli nos w garmina i pilnuję tętna. Lekko pada, ale temperatura spoko. Gorzej z podłożem, bo jest wiele miejsc, w których jest ślisko (zjechane asfaltówki wcale nie pomagają). Ostatecznie kończę dwie minuty szybciej niż rok temu, co w tych warunkach jest dużą poprawą.

Przebieranki niestety trwają dłużej, bo chwilę męczę się z bluzą, której nie mogę przecisnąć przez mokre ręce. Patrząc na listę wyników wiele osób miało podobny problem. Trasa rowerowa już po chwili pokazuje, kto (a właściwie co) będzie rozdawało karty tego dnia - BŁOTO!!! Woda w kałużach po piasty, błota tak z 15 cm, do tego mnóstwo kolein. Najlepiej sprawdza się przejazd środkiem kałuż, bo jest tam najtwardsze podłoże. W pozostałych miejscach rower dosłownie wciąga, jak na jakiś bagnach. Oj, chyba szybko ubędzie sił w takich warunkach...

Najlepiej jedzie się drugą pętlę, bo jeszcze nie jest mocno rozjechana, a już są wytyczone tory jazdy. Od trzeciej rundy jest masakra. Czwarta to już tylko marzenie o dojechaniu do mety... Zresztą, spójrzcie sami, w jakim stanie schodziłem z trasy rowerowej... :)

Drugi bieg, tak jak się spodziewałem, to w moim przypadku walka o ukończenie zawodów. Po rowerze mocno przesunąłem się w klasyfikacji generalnej i teraz musiałem to "tylko" utrzymać. A to nie było łatwe. Trasa biegowa również mocno się rozdeptała, ale pierwsza runda 2,5 km jeszcze jakoś poszła. Natomiast na drugiej miałem już dość. W miejscach, gdzie ślizgałem się jak na lodzie, wolałem iść, niż biec. Zresztą nie tylko ja, bo większość osób w zasięgu mojego wzroku tak robiła. Prawdę mówiąc nogi też już na zbyt wiele mi nie pozwalały. Rower wyciągnął ze mnie tyle sił, że chyba po raz pierwszy w życiu nie miałem siły biec, dosłownie. Czułem, że tracę kontakt z nogami, wtedy parę kroków marszu i znowu bieg. W ten sposób dotarłem do upragnionej mety. Naprawdę czułem radość, że to już koniec :)

Jak podsumuję ten start? Walka ze sprzętem, z błotem i przede wszystkim z samym sobą. Świetny trening techniki. Obiektywnie patrząc poprawa na odcinkach biegowych. No i ostatecznie dobre, ósme miejsce open (choć w sumie bardzo długo wisiałem na 7 miejscu). Czy pojechałbym jeszcze raz? Nie wiem. Na pewno szkoda sprzętu (choć straty są mniejsze, niż się spodziewałem). Za to był to świetny sprawdzian własnej psychiki. Czy mi się podobało? Odpowiedzcie sobie sami patrząc na ostatnie zdjęcie z tego dnia :D

Run 10 km , czas 00:46:16, OPEN 13/28
T1, czas 00:02:21
Bike 40 km, czas 02:26:17, OPEN 7/28
T2, czas 00:01:59
Run 5 km , czas 00:29:19, OPEN 17/28
TOTAL, czas 03:46:12, OPEN 8/28
Sobota, 29 października 2022 Komentarze: 3
Dystans16.35 km
Teren16.00 km
Czas00:37
Podjazdy108 m
SprzętChińczyk
Vśrednia26.51 km/h
Vmax38.88 km/h
Tętnośr.173
Tętnomax186
Kalorie 622 kcal
Temp.15.0 °C
Więcej danych
Pierwszy i na pewno nie ostatni start na tej imprezie - Cross Duathlon w Żarnowcu już na stałe zagości w moim kalendarzu. Super impreza z bardzo ciekawą trasą, zwłaszcza drugą biegową ;) Od razu przejdę do wyników, bo jest się czym chwalić :D Parę słów komentarza będzie poniżej :)

Run 3 km , czas 00:14:22, OPEN 40
T1, czas 00:01:47, OPEN 82
Bike 16 km, czas 00:38:13, OPEN 15
T2, czas 00:01:30, OPEN 51
Run 4,5 km , czas 00:23:36, OPEN 25
TOTAL, czas 01:19:29, OPEN 19/131, M30 4/47

Bieg 3 km - jeszcze przed startem, u Mariusza w domu, rzucam, że pierwszy bieg biegnę spokojnie, tak 4:30 min/km :P , ostatecznie wyszło trochę wolniej bo 4:43 min/km, ale faktycznie musiałem się cały czas pilnować, aby nie przeszarżować, a to znaczy, że siły były.

Rower 16 km - nie jestem w stanie zliczyć, ile osób wyprzedziłem, naprawdę! trasa bardzo ciekawa, ale jak dla mnie trochę krótka :p


Bieg 4,5 km - najgorsza, a zarazem najlepsza część imprezy :D od samego początku mocno przełajowo, a bodajże pięć (w tym jeden po schodach) bardzo stromych podbiegów dały popalić, jak nigdy; przyznaję się - nie wbiegłem wszystkiego, bo na część ścianek wspinałem się na piechotę - do poprawienia za rok ;) mimo to tempo 5:40 min/km i tak uważam za dobre, jak na tą trasę.

Zmiany - drugi start w duathlonie i drugi raz uważam, że za wolno się rozbieram :P

Całość kończę tuż za podium, bo na 4 miejscu (Drab zgarnął wszystko, więc nie liczą go w klasyfikacji wiekowej) na prawie 50 zawodników w mojej kategorii, co jest świetnym wynikiem, o jakim nawet nie próbowałem myśleć przed startem. To, że rower pójdzie mi dobrze, wiedziałem, ale utrzymania wyniku podczas biegu nawet mój kołcz Greg się nie spodziewał ;) Oprócz rywalizacji sportowej udało się spotkać z przyjaciółmi, pogoda, jak na październik, była aż za dobra. O trasie już pisałem, że była bardzo ciekawa, organizacyjnie również bez najmniejszych uwag. Czy można taką imprezę pominąć w kalendarzu startów na 2023? Nieeee.... :)

Niedziela, 9 października 2022 Komentarze: 0
Dystans1.00 km
Czas00:01
SprzętINNY
Vśrednia60.00 km/h
Więcej danych
Laura ścigała się w zawodach dla dzieci, a ja spróbowałem swoich sił na ostrym kole na trenażerze. Do przejechania był kilometr - pierwsze 500 metrów trzymałem dobrze ponad 750 W, dalej było już trudno utrzymać powyżej 500 W, co dobrze widać na zdjęciu :p

Później okazało się, że wyniki są zapisywane i trzy najlepsze osoby wygrywają. Tym sposobem, trochę z zaskoczenia, z czasem 1 minuta 16 sekund zająłem pierwsze miejsce w trakcie zawodów dla dzieci :D
Sobota, 1 października 2022 Komentarze: 1
Dystans29.55 km
Teren29.00 km
Czas01:48
Podjazdy738 m
SprzętChińczyk
Vśrednia16.42 km/h
Vmax47.63 km/h
Tętnośr.170
Tętnomax185
Kalorie 1769 kcal
Temp.11.0 °C
Więcej danych
Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle ;) Nie żebym liczył na zwycięstwo, ale to, co odstawiałem na pierwszej pętli to jakiś dramat. Na starcie zostałem mocno zblokowany i z automatu wylądowałem w drugiej części stawki. Coś tam próbowałem odrabiać, ale jak tylko wjechałem w pierwszą sekcję XC okazało się, że zapomniałem, jak się jeździ rowerem :p Do tego doszło wilgotne podłoże, opony zaklejone błotem i już na pierwszym pniu, który należało przejechać lub przeskoczyć, wyglebiłem na lewy bok. Z czego jestem dumny, to z prędkości, z jaką podniosłem się z ziemi :D Dalej było tylko gorzej. Na drugiej sekcji XC na ostrym zakręcie w lewo-dół zablokowałem koła i pojechałem prosto - kilka metrów w jakąś zarośniętą przepaść :D Dosyć, że drzewa po drodze udało mi się ominąć :D W tym momencie moje morale osiągnęło poziom moich umiejętności technicznych (czyli po prostu sięgnęło dna) i naprawdę miałem dość tego całego Pucharu MTB Kocich Gór... Ochota na ściganie mi przeszła i zacząłem na nowo uczyć się jeździć cross-country.

Totalne odpuszczenie i wyluzowanie zadziałało, bo druga pętla poszła mi zdecydowanie lepiej. Owszem, przejechałem ją minimalnie wolniej, ale za to technicznie o wiele sprawniej. Potwierdziło się to w ostatecznych wynikach, ponieważ na drugiej pętli zyskałem trzy pozycje, gdzie prawie zawsze jest na odwrót (zazwyczaj mocno cisnę od początku, a następnie staram się jak najmniej stracić). Koniec końców melduję się dokładnie w połowie stawki open i dopiero 9 w kategorii (gdy cztery lata temu jechałem w Wysokim Kościele byłem... trzeci). 

Dwa słowa o trasie - dobra robota! Faktycznie najtrudniejszy wyścig z całego pucharu: Mienice to taka rozgrzewka po płaskim, Oborniki trochę przypominały górski maraton, za to Wysoki Kościół to klasyczne XC. Muszę bywać tam częściej, bo przez moje jeżdżenie po szosie widzę, że zaczyna brakować mi skilla w terenie. Noga jest, pod górkę zazwyczaj dochodzę osoby przede mną, za to na krętych ścieżkach to ja zostaję w tyle. Niech poprawa umiejętności będzie moim postanowieniem na nowy sezon!

Czas: 01:48:37
Pierwsza pętla: 00:53:20 (29 open)
Druga pętla: 00:55:17
Open: 26/46 (+ 6 DNF)
M3: 9/11
Strata: 0:26:25 (Jakub Kowalczyk)
Pełne wyniki: KLIK

Co do generalki Pucharu MTB Kocich Gór - ukończyłem ją! Na tym zakończmy! :p
Open: 13/24
M3: 6/7
Pełne wyniki: KLIK

Samotna walka na drugiej pętli.

To niestety koniec pierwszego w historii Pucharu MTB Kocich Gór. Mam nadzieję, że będzie organizowany w przyszłych latach, bo naprawdę fajnie się bawiłem na tych trzech wyścigach. Pierwszorzędna organizacja, bogate pakiety startowe, silna konkurencja oraz ciekawe trasy. Czy potrzeba czegoś więcej? :)

Niedziela, 25 września 2022 Komentarze: 0
Dystans42.45 km
Teren40.00 km
Czas02:07
Podjazdy931 m
SprzętChińczyk
Vśrednia20.06 km/h
Vmax43.49 km/h
Tętnośr.169
Tętnomax184
Kalorie 1953 kcal
Temp.15.0 °C
Więcej danych
Piękna pogoda, temperatura idealna do ścigania i bardzo fajna trasa. Czy można chcieć czegoś więcej?! No... może pudło, by się przydało, ale nie można mieć wszystkiego ;) Start w moim wykonaniu wyjątkowo kiepski. Tak, jak zazwyczaj dobrze sobie radzę z pierwszym skokiem tętna po starcie, tak tym razem mnie przytkało, a trzeba przyznać, że nie było czasu na rozbieg, bo od razu zaczęły się podjazdy. Ustawiony byłem gdzieś koło 20 pozycji i dałem radę się utrzymać, ale co mnie to kosztowało to moje ;)

Dzięki sporej ilości podjazdów od samego startu już na około 5 kilometrze stawka była ustawiona - ja wylądowałem w grupie około 5 osób, m.in. z Karoliną Poroś z Mitutoyo (młodziczka bardzo dobrze radząca sobie na polskiej scenie XCO). Trochę się potasowaliśmy na podjazdach na Kozie Czuby (236 m n.p.m.) oraz Gnieździec (227 m n.p.m.) po czym zostawiłem towarzyszy lekko w tyle, po to, aby doszli mnie na sekcji XC. Pierwszą pętlę kończę jednak przed nimi, bo stanęli na bufecie dosłownie parę metrów przed wjazdem na drugą rundę. Dość szybko dałem się jednak wyprzedzić i zostaliśmy we dwoje - ja i Karolina. Całą drugą rundę jechaliśmy razem - przez większość czasu to ona mi uciekała, a ja ją goniłem, co było dobrą motywacją dla nas obojga (pogadaliśmy trochę na mecie). 

Parę słów o trasie - rewelacja. Duża ilość podjazdów i to nie takich wielkopolskich hopek branych z rozpędu, ale prawdziwych podjazdów, na których można było sprawdzić najlżejsze przełożenia na kasecie. Do tego szybkie zjazdy oraz kilka dość łatwych sekcji XC. Niestety kilka razy butowałem (a to tłok, a to korzeń), ale ogólnie trasa dawała sporo frajdy, i co najważniejsze, zupełnie nie nadawała się do wożenia się na kole. Na koniec kolejny ogromny plus - początek i końcówka to kilka podjazdów/zjazdów w okolicy Grzybka (200 m n.p.m.) i Góry Holtei'a (215 m n.p.m.), gdzie super robotę robili kibice! Mimo, że wynik nie powala (konie z Mitutoyo AZS Wratislavia oraz Immotion Specialized Skoda GALL-ICM jeńców nie biorą...) to bawiłem się wyśmienicie! Za tydzień ostatni wyścig należący do Pucharu MTB Kocich Gór - w Wysokim Kościele. Chodzą słuchy, że najtrudniejszy. Zobaczymy! :)

Czas: 02:07:18
Pierwsza pętla: 01:01:36 (21 open)
Druga pętla: 01:05:42
Open: 23/51 (+ 6 DNF)
M3: 7/12 (+ 1 DNF)
Strata: 0:25:07 (Jakub Kowalczyk)
Pełne wyniki: KLIK

Mina nietęga - przede mną jeszcze jedna pętla.

Tego, że zostałem zblokowany przez osoby przede mną oczywiście nie widać... (foto by: Marcin Banasiak)

Sobota, 17 września 2022 Komentarze: 2
Dystans179.80 km
Teren120.00 km
Czas07:00
Podjazdy1479 m
SprzętChińczyk
Vśrednia25.69 km/h
Vmax52.30 km/h
Tętnośr.156
Tętnomax176
Kalorie 4681 kcal
Temp.11.0 °C
Więcej danych
Niedawno Wojtas z Marianem rzucili pomysłem, czy nie pojechałbym z nimi na Kaszuby na Szuter Mastra. Gravela nie mam, ale można lecieć na MTB, więc długo się nie zastanawiałem, bo towarzystwo przednie, piękna okolica i nie ukrywam, chodziło mi po głowie przejechanie czegoś w formule gravelowej. Jaka jest różnica w porównaniu z klasycznymi maratonami MTB: więcej km, mniej strzałek (tak naprawdę to żadnej, bo każdy nawiguje samodzielnie) i dużo więcej luzu w majtach :)

Przed startem robiłem jakieś tam założenia dotyczące tego, jak mocno jechać, ale wiadomo jak to jest po minięciu linii startu... ;) Ruszaliśmy jako jedni z pierwszych (start parami) i dopiero po paru minutach doszła mnie czołówka wyścigu, więc nie słuchając Wojtasa, żeby nie szaleć za bardzo, złapałem ich koło. Powiozłem się parę kilometrów po asfalcie i po wjechaniu w teren odpuściłem, bo wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie ;) Dość szybko uformowaliśmy 4 osobowy pociąg i tuż za Kartuzami doszliśmy Artura, który wcześniej również uczepił się czuba wyścigu. Tak oto w pięć osób utworzyliśmy mocno pracującą grupę pościgową (jadąc bodajże na 5-9 miejscu open). Nie ukrywam - zmian dawałem mało, najwięcej pracował Artur. Tak naprawdę to od początku zdawałem sobie sprawę, że jadę za mocno, ale było to częścią planu - wytrwać w grupie mniej więcej do połowy trasy, aby nie musieć samemu rzeźbić pod wiatr. Od Jeziora Wdzydze zaczynał się powrót w kierunku północno-wschodnim, a wtedy wiatr bardziej pomagał niż przeszkadzał. Gdzieś na wysokości 80 kilometra zaczynałem czuć uda na podjazdach, ale uparcie realizowałem swój plan. Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie - czy nie przeszarżuję i nie złapię bomby na powrocie do mety :)

Na około 100 kilometrze grzecznie puściłem koła towarzyszy jazdy i rozpocząłem samotną walkę z kaszubskimi szutrami. Na drugim bufecie na 110 kilometrze doszedłem chłopaków z mojego pociągu (pierwszego bufetu nawet nie zauważyliśmy...), ale mimo ich zaproszeń do dalszej wspólnej jazdy odmówiłem i z bufetu ruszałem chwilę za nimi. Zacząłem słabnąć.

Gdzieś na 130-140 kilometrze doszedł mnie Wojtas, ale nawet nie próbowałem wspólnej jazdy (ostatecznie dołożył mi 7 minut). W tamtym momencie najważniejsze było dla mnie pilnowanie tętna, żeby w dobrym stanie dotrzeć do mety. Mniej więcej w tym samym czasie zacząłem tasować się z dwójką gravelowców - oni dochodzili mnie na płaskim, ja uciekałem im na piachu i zjazdach. O dziwo, zamiast czuć się coraz gorzej, siły częściowo powróciły, dzięki czemu do mety kontrolowałem sytuację i na ostatnich długich asfaltowych odcinkach dałem się wyprzedzić tylko jednej osobie.

Czy mi się podobało?! Bardzo!!!
- mimo całonocnego deszczu ani razu nie zmokłem na trasie (a przynajmniej nie od deszczu...)
- udało się złapać mocną grupę, ale też w odpowiednim momencie ją opuścić
- prawie wygrałem z Wojtasem ;)
- gdyby ktoś mi powiedział, że będę 12 open na pewno bym w to nie uwierzył
- jak dla mnie trochę za dużo asfaltu, ale w końcu to wyścig gravelowy, a nie MTB, więc nie narzekam
- okoliczności przyrody - BAJKA!!! kto nigdy nie był na Kaszubach obowiązkowo musi to nadrobić
- organizacja spoko, fajrant super - w końcu zawody bez napinki i stroszenia piórek
- rower trochę nie ten, ale przynajmniej nie musiałem uważać na zjazdach, bo wystarczyło puścić klamki :p
- 10% podjazd po prawie 180 kilometrach ścigania to nie było coś, na co czekałem ;)

Czas: 07:06:44
Czas ruchu: 06:59:14
Open: 12/102 (+ 1 DNF)
Strata: 01:02:33 (Łukasz Klimaszewski)
Pełne wyniki: KLIK

Jeszcze jeden ogromny pozytyw - dawno nie widziałem tak dobrych zdjęć z zawodów! HbyM, kaski z głów!

Wyścig gravelowy, a 2/3 osób ze zdjęcia na MTB :p

Na widok 10% ścianki nadal się uśmiecham, więc nie jest źle :)

Ale szczerze - jak tu się nie uśmiechać w takich okolicznościach przyrody?

A na zakończenie ścigania zimne piwko i mega wyżerka na fajrancie - niech się chowają te wszystkie rozgotowane makarony z innych cykli! Czy kogoś jeszcze trzeba zachęcać do udziału w Szuter Master w przyszłym sezonie? :)

Niedziela, 12 czerwca 2022 Komentarze: 0
Dystans30.97 km
Teren30.00 km
Czas01:33
Podjazdy616 m
SprzętChińczyk
Vśrednia19.98 km/h
Vmax47.48 km/h
Tętnośr.169
Tętnomax185
Kalorie 1432 kcal
Temp.25.0 °C
Więcej danych
Powrót do Mienic na Wyścig o Puchar Wójta Gminy Wisznia Mała po 4 latach covida :p Tym razem okoliczne trzy ogórki XC (Mienice, Wysoki Kościół, Oborniki) połączono w Puchar MTB Kocich Gór - super pomysł i spora dawka mobilizacji dla mnie ;)

Jeśli chodzi o zawody to od startu do mety ogień. Pierwszą pętlę kończę ze średnim tętnem 173 ud./min. (w moim wieku to już chyba niebezpieczne :p ) Trasa naprawdę spoko - najpierw kilka interwałowych podjazdów, w drugiej części pętli więcej XC - były nawet wykrzykniki! Poziom trudności na bardzo rozsądnym poziomie, ale przez wysuszone podłoże klika delikatnych gleb widziałem. Mi osobiście udało się bez wywrotek, ale mam po prostu niejeżdżone opony w czarnuchu :D

Końcowy wynik... hmmm... taki sobie. Karty od początku były rozdane, jak tylko zobaczyłem IMMotion oraz Mitutoyo na liście startowej. Po prostu przy obecnej "formie" więcej nie dałbym rady ugrać. Za to bez problemu ogoliłbym mini, bo wszystkie konie pojechały dłuższy dystans i gdybym odpuścił drugą pętlę byłbym pierwszy w kategorii :p

Chwilowo jednak nie zmieniam kategorii na "dla początkujących". Może i pudło jest poza zasięgiem, ale nie przeszkadza to świetnie się bawić. Czy nie o to w tym chodzi? :)

Czas: 01:33:27
Pierwsza pętla: 00:45:41 (23 open)
Druga pętla: 00:47:46
Open: 25/81 (+ 2 DNF)
M3: 10/24 (+ 1 DNF)
Strata: 0:15:43 (Marcin Kawalec)
Pełne wyniki: KLIK

Niedziela, 27 marca 2022 Komentarze: 2
Dystans41.51 km
Teren35.00 km
Czas01:49
Podjazdy250 m
SprzętChińczyk
Vśrednia22.85 km/h
Vmax38.66 km/h
Tętnośr.164
Tętnomax177
Kalorie 1562 kcal
Temp.11.0 °C
Więcej danych
Od zawodów minęły prawie trzy tygodnie, a ja nadal nie wiem, co napisać :) Zacznę od tego, że to mój pierwszy start od 3,5 roku, do tego w formule, w której nigdy nie startowałem, czyli 10 km biegu, 40 km roweru i na dobicie 5 km biegu. O moich ostatnich treningach lepiej nic nie pisać, więc założenie mam jedno - przeżyć :) Próbując obstawiać końcowy czas zakładam, że jeśli będzie poniżej 3:30 to będzie bardzo dobrze. Jak było? Sporo lepiej :) Zresztą sami spójrzcie na cyferki poniżej.

Run 10 km , czas 00:48:13, OPEN 42/55, M30 20/23
T1, czas 00:01:46, OPEN 38/55, M30 17/23
Bike 40 km, czas 01:49:40, OPEN 15/55, M30 7/23 :)
T2, czas 00:01:53, OPEN 45/55, M30 20/23
Run 5 km , czas 00:28:02, OPEN 40/55, M30 18/23
TOTAL, czas 03:09:34, OPEN 28/55, M30 15/23

Teraz kilka słów o poszczególnych konkurencjach:
- bieg 10 km - nadzwyczaj dobrze, bo planowałem trzymać tempo 5:30-6:00, a ostatecznie pocisnąłem 5:08 min/km
- rower 40 km - he he, coś pięknego :) widać, kto jeździ rowerem, a kto biega; wyprzedzałem od początku do końca - spore znaczenie miał wybór roweru - wiele osób wybrało gravele, a trasa jednak faworyzowała MTB, bo było sporo dziur
- bieg 5 km - oj, tu już było dużo ciężej, zwłaszcza na drugiej pętli; cieszę się, że faktycznie odległość była troszkę mniejsza, bo byłem w takim stanie, że nawet 250 metrów mniej do mety cieszyło ;) mimo problemów ze zmuszeniem nóg do biegu i tak utrzymałem tempo 5:57 min/km
- zmiany - hmmm... widać, że zbyt wolno się rozbieram :P

Podsumowując - fajna impreza. Jakbym jeszcze trochę pobiegał i spiął się na zmianach (czyli powiedzmy w sumie 10 minut) spokojnie wylądowałbym w granicach 1/4 stawki open, a to już spoko wynik :)

Za to i tak najlepsze było spotkanie z przyjaciółmi oraz dreszczyk emocji na starcie, bo nawet wiedząc, że nie walczę o żaden wynik, fajnie było poczuć te emocje oraz atmosferę panującą na zawodach. Naprawdę mi tego brakowało! :)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo, jednak ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.

85977.13

KILOMETRÓW NA BLOGU

22398.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.23 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

164d 15h 17m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt Deore XT M8000
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Jeszcze zbyt wcześnie, aby wydawać ostateczny werdykt, ale wydaje mi się, że zamiana szosy na szutrówkę to był jednak strzał w dziesiątkę!

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (46/30 + 11/34)
  • Koła DT Swiss Gravel LN

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem. Nawet dziecko w foteliku wozi!

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. W sam raz na moją nadwagę ;) Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460