Wpisy archiwalne w kategorii

Wyścigowo

Dystans całkowity:4522.56 km (w terenie 3606.00 km; 79.73%)
Czas w ruchu:207:35
Średnia prędkość:21.61 km/h
Maksymalna prędkość:64.17 km/h
Suma podjazdów:30815 m
Maks. tętno maksymalne:207 (108 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:130184 kcal
Liczba aktywności:79
Średnio na aktywność:57.25 km i 2h 39m
Więcej statystyk

Cross Uraz Duathlon 2023 MUDDY MAX

Sobota, 1 kwietnia 2023 · Komentarze(4)
Ścigam się piętnasty rok, ale w takim syfie jeszcze nie jechałem :) Błotny kisiel był dosłownie wszędzie... Ale od początku! Do Urazu dojeżdżamy z Marianem z niewielkim zapasem czasu - pogoda pod psem, więc nie warto się wychładzać. Mimo to na pierwszy bieg idziemy na krótko - wiadomo, chwilę po starcie na pewno będzie ciepło ;)

Konkurencja jest niewielka, bo na starcie najdłuższego dystansu staje około 30 osób. Deszcz, chłód i pewnie sporo błota. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Bieg zaczynam mocno, ale już po chwili wdrażam wcześniejszy plan, aby się za szybko nie wypalić, czyli nos w garmina i pilnuję tętna. Lekko pada, ale temperatura spoko. Gorzej z podłożem, bo jest wiele miejsc, w których jest ślisko (zjechane asfaltówki wcale nie pomagają). Ostatecznie kończę dwie minuty szybciej niż rok temu, co w tych warunkach jest dużą poprawą.

Przebieranki niestety trwają dłużej, bo chwilę męczę się z bluzą, której nie mogę przecisnąć przez mokre ręce. Patrząc na listę wyników wiele osób miało podobny problem. Trasa rowerowa już po chwili pokazuje, kto (a właściwie co) będzie rozdawało karty tego dnia - BŁOTO!!! Woda w kałużach po piasty, błota tak z 15 cm, do tego mnóstwo kolein. Najlepiej sprawdza się przejazd środkiem kałuż, bo jest tam najtwardsze podłoże. W pozostałych miejscach rower dosłownie wciąga, jak na jakiś bagnach. Oj, chyba szybko ubędzie sił w takich warunkach...

Najlepiej jedzie się drugą pętlę, bo jeszcze nie jest mocno rozjechana, a już są wytyczone tory jazdy. Od trzeciej rundy jest masakra. Czwarta to już tylko marzenie o dojechaniu do mety... Zresztą, spójrzcie sami, w jakim stanie schodziłem z trasy rowerowej... :)

Drugi bieg, tak jak się spodziewałem, to w moim przypadku walka o ukończenie zawodów. Po rowerze mocno przesunąłem się w klasyfikacji generalnej i teraz musiałem to "tylko" utrzymać. A to nie było łatwe. Trasa biegowa również mocno się rozdeptała, ale pierwsza runda 2,5 km jeszcze jakoś poszła. Natomiast na drugiej miałem już dość. W miejscach, gdzie ślizgałem się jak na lodzie, wolałem iść, niż biec. Zresztą nie tylko ja, bo większość osób w zasięgu mojego wzroku tak robiła. Prawdę mówiąc nogi też już na zbyt wiele mi nie pozwalały. Rower wyciągnął ze mnie tyle sił, że chyba po raz pierwszy w życiu nie miałem siły biec, dosłownie. Czułem, że tracę kontakt z nogami, wtedy parę kroków marszu i znowu bieg. W ten sposób dotarłem do upragnionej mety. Naprawdę czułem radość, że to już koniec :)

Jak podsumuję ten start? Walka ze sprzętem, z błotem i przede wszystkim z samym sobą. Świetny trening techniki. Obiektywnie patrząc poprawa na odcinkach biegowych. No i ostatecznie dobre, ósme miejsce open (choć w sumie bardzo długo wisiałem na 7 miejscu). Czy pojechałbym jeszcze raz? Nie wiem. Na pewno szkoda sprzętu (choć straty są mniejsze, niż się spodziewałem). Za to był to świetny sprawdzian własnej psychiki. Czy mi się podobało? Odpowiedzcie sobie sami patrząc na ostatnie zdjęcie z tego dnia :D

Run 10 km , czas 00:46:16, OPEN 13/28
T1, czas 00:02:21
Bike 40 km, czas 02:26:17, OPEN 7/28
T2, czas 00:01:59
Run 5 km , czas 00:29:19, OPEN 17/28
TOTAL, czas 03:46:12, OPEN 8/28

Cross Duathlon Żarnowiec 2022

Sobota, 29 października 2022 · Komentarze(3)
Pierwszy i na pewno nie ostatni start na tej imprezie - Cross Duathlon w Żarnowcu już na stałe zagości w moim kalendarzu. Super impreza z bardzo ciekawą trasą, zwłaszcza drugą biegową ;) Od razu przejdę do wyników, bo jest się czym chwalić :D Parę słów komentarza będzie poniżej :)

Run 3 km , czas 00:14:22, OPEN 40
T1, czas 00:01:47, OPEN 82
Bike 16 km, czas 00:38:13, OPEN 15
T2, czas 00:01:30, OPEN 51
Run 4,5 km , czas 00:23:36, OPEN 25
TOTAL, czas 01:19:29, OPEN 19/131, M30 4/47

Bieg 3 km - jeszcze przed startem, u Mariusza w domu, rzucam, że pierwszy bieg biegnę spokojnie, tak 4:30 min/km :P , ostatecznie wyszło trochę wolniej bo 4:43 min/km, ale faktycznie musiałem się cały czas pilnować, aby nie przeszarżować, a to znaczy, że siły były.

Rower 16 km - nie jestem w stanie zliczyć, ile osób wyprzedziłem, naprawdę! trasa bardzo ciekawa, ale jak dla mnie trochę krótka :p


Bieg 4,5 km - najgorsza, a zarazem najlepsza część imprezy :D od samego początku mocno przełajowo, a bodajże pięć (w tym jeden po schodach) bardzo stromych podbiegów dały popalić, jak nigdy; przyznaję się - nie wbiegłem wszystkiego, bo na część ścianek wspinałem się na piechotę - do poprawienia za rok ;) mimo to tempo 5:40 min/km i tak uważam za dobre, jak na tą trasę.

Zmiany - drugi start w duathlonie i drugi raz uważam, że za wolno się rozbieram :P

Całość kończę tuż za podium, bo na 4 miejscu (Drab zgarnął wszystko, więc nie liczą go w klasyfikacji wiekowej) na prawie 50 zawodników w mojej kategorii, co jest świetnym wynikiem, o jakim nawet nie próbowałem myśleć przed startem. To, że rower pójdzie mi dobrze, wiedziałem, ale utrzymania wyniku podczas biegu nawet mój kołcz Greg się nie spodziewał ;) Oprócz rywalizacji sportowej udało się spotkać z przyjaciółmi, pogoda, jak na październik, była aż za dobra. O trasie już pisałem, że była bardzo ciekawa, organizacyjnie również bez najmniejszych uwag. Czy można taką imprezę pominąć w kalendarzu startów na 2023? Nieeee.... :)

Wrocławski Welodrom

Niedziela, 9 października 2022 · Komentarze(0)
Kategoria Foto, Wyścigowo
Laura ścigała się w zawodach dla dzieci, a ja spróbowałem swoich sił na ostrym kole na trenażerze. Do przejechania był kilometr - pierwsze 500 metrów trzymałem dobrze ponad 750 W, dalej było już trudno utrzymać powyżej 500 W, co dobrze widać na zdjęciu :p

Później okazało się, że wyniki są zapisywane i trzy najlepsze osoby wygrywają. Tym sposobem, trochę z zaskoczenia, z czasem 1 minuta 16 sekund zająłem pierwsze miejsce w trakcie zawodów dla dzieci :D

XC Wysoki Kościół 2022

Sobota, 1 października 2022 · Komentarze(1)
Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle ;) Nie żebym liczył na zwycięstwo, ale to, co odstawiałem na pierwszej pętli to jakiś dramat. Na starcie zostałem mocno zblokowany i z automatu wylądowałem w drugiej części stawki. Coś tam próbowałem odrabiać, ale jak tylko wjechałem w pierwszą sekcję XC okazało się, że zapomniałem, jak się jeździ rowerem :p Do tego doszło wilgotne podłoże, opony zaklejone błotem i już na pierwszym pniu, który należało przejechać lub przeskoczyć, wyglebiłem na lewy bok. Z czego jestem dumny, to z prędkości, z jaką podniosłem się z ziemi :D Dalej było tylko gorzej. Na drugiej sekcji XC na ostrym zakręcie w lewo-dół zablokowałem koła i pojechałem prosto - kilka metrów w jakąś zarośniętą przepaść :D Dosyć, że drzewa po drodze udało mi się ominąć :D W tym momencie moje morale osiągnęło poziom moich umiejętności technicznych (czyli po prostu sięgnęło dna) i naprawdę miałem dość tego całego Pucharu MTB Kocich Gór... Ochota na ściganie mi przeszła i zacząłem na nowo uczyć się jeździć cross-country.

Totalne odpuszczenie i wyluzowanie zadziałało, bo druga pętla poszła mi zdecydowanie lepiej. Owszem, przejechałem ją minimalnie wolniej, ale za to technicznie o wiele sprawniej. Potwierdziło się to w ostatecznych wynikach, ponieważ na drugiej pętli zyskałem trzy pozycje, gdzie prawie zawsze jest na odwrót (zazwyczaj mocno cisnę od początku, a następnie staram się jak najmniej stracić). Koniec końców melduję się dokładnie w połowie stawki open i dopiero 9 w kategorii (gdy cztery lata temu jechałem w Wysokim Kościele byłem... trzeci). 

Dwa słowa o trasie - dobra robota! Faktycznie najtrudniejszy wyścig z całego pucharu: Mienice to taka rozgrzewka po płaskim, Oborniki trochę przypominały górski maraton, za to Wysoki Kościół to klasyczne XC. Muszę bywać tam częściej, bo przez moje jeżdżenie po szosie widzę, że zaczyna brakować mi skilla w terenie. Noga jest, pod górkę zazwyczaj dochodzę osoby przede mną, za to na krętych ścieżkach to ja zostaję w tyle. Niech poprawa umiejętności będzie moim postanowieniem na nowy sezon!

Czas: 01:48:37
Pierwsza pętla: 00:53:20 (29 open)
Druga pętla: 00:55:17
Open: 26/46 (+ 6 DNF)
M3: 9/11
Strata: 0:26:25 (Jakub Kowalczyk)
Pełne wyniki: KLIK

Co do generalki Pucharu MTB Kocich Gór - ukończyłem ją! Na tym zakończmy! :p
Open: 13/24
M3: 6/7
Pełne wyniki: KLIK

Samotna walka na drugiej pętli.

To niestety koniec pierwszego w historii Pucharu MTB Kocich Gór. Mam nadzieję, że będzie organizowany w przyszłych latach, bo naprawdę fajnie się bawiłem na tych trzech wyścigach. Pierwszorzędna organizacja, bogate pakiety startowe, silna konkurencja oraz ciekawe trasy. Czy potrzeba czegoś więcej? :)

VII Wyścig MTB im. Zbyszka Strzałkowskiego

Niedziela, 25 września 2022 · Komentarze(0)
Piękna pogoda, temperatura idealna do ścigania i bardzo fajna trasa. Czy można chcieć czegoś więcej?! No... może pudło, by się przydało, ale nie można mieć wszystkiego ;) Start w moim wykonaniu wyjątkowo kiepski. Tak, jak zazwyczaj dobrze sobie radzę z pierwszym skokiem tętna po starcie, tak tym razem mnie przytkało, a trzeba przyznać, że nie było czasu na rozbieg, bo od razu zaczęły się podjazdy. Ustawiony byłem gdzieś koło 20 pozycji i dałem radę się utrzymać, ale co mnie to kosztowało to moje ;)

Dzięki sporej ilości podjazdów od samego startu już na około 5 kilometrze stawka była ustawiona - ja wylądowałem w grupie około 5 osób, m.in. z Karoliną Poroś z Mitutoyo (młodziczka bardzo dobrze radząca sobie na polskiej scenie XCO). Trochę się potasowaliśmy na podjazdach na Kozie Czuby (236 m n.p.m.) oraz Gnieździec (227 m n.p.m.) po czym zostawiłem towarzyszy lekko w tyle, po to, aby doszli mnie na sekcji XC. Pierwszą pętlę kończę jednak przed nimi, bo stanęli na bufecie dosłownie parę metrów przed wjazdem na drugą rundę. Dość szybko dałem się jednak wyprzedzić i zostaliśmy we dwoje - ja i Karolina. Całą drugą rundę jechaliśmy razem - przez większość czasu to ona mi uciekała, a ja ją goniłem, co było dobrą motywacją dla nas obojga (pogadaliśmy trochę na mecie). 

Parę słów o trasie - rewelacja. Duża ilość podjazdów i to nie takich wielkopolskich hopek branych z rozpędu, ale prawdziwych podjazdów, na których można było sprawdzić najlżejsze przełożenia na kasecie. Do tego szybkie zjazdy oraz kilka dość łatwych sekcji XC. Niestety kilka razy butowałem (a to tłok, a to korzeń), ale ogólnie trasa dawała sporo frajdy, i co najważniejsze, zupełnie nie nadawała się do wożenia się na kole. Na koniec kolejny ogromny plus - początek i końcówka to kilka podjazdów/zjazdów w okolicy Grzybka (200 m n.p.m.) i Góry Holtei'a (215 m n.p.m.), gdzie super robotę robili kibice! Mimo, że wynik nie powala (konie z Mitutoyo AZS Wratislavia oraz Immotion Specialized Skoda GALL-ICM jeńców nie biorą...) to bawiłem się wyśmienicie! Za tydzień ostatni wyścig należący do Pucharu MTB Kocich Gór - w Wysokim Kościele. Chodzą słuchy, że najtrudniejszy. Zobaczymy! :)

Czas: 02:07:18
Pierwsza pętla: 01:01:36 (21 open)
Druga pętla: 01:05:42
Open: 23/51 (+ 6 DNF)
M3: 7/12 (+ 1 DNF)
Strata: 0:25:07 (Jakub Kowalczyk)
Pełne wyniki: KLIK

Mina nietęga - przede mną jeszcze jedna pętla.

Tego, że zostałem zblokowany przez osoby przede mną oczywiście nie widać... (foto by: Marcin Banasiak)

Szuter Master Kaszuby 2022

Sobota, 17 września 2022 · Komentarze(2)
Niedawno Wojtas z Marianem rzucili pomysłem, czy nie pojechałbym z nimi na Kaszuby na Szuter Mastra. Gravela nie mam, ale można lecieć na MTB, więc długo się nie zastanawiałem, bo towarzystwo przednie, piękna okolica i nie ukrywam, chodziło mi po głowie przejechanie czegoś w formule gravelowej. Jaka jest różnica w porównaniu z klasycznymi maratonami MTB: więcej km, mniej strzałek (tak naprawdę to żadnej, bo każdy nawiguje samodzielnie) i dużo więcej luzu w majtach :)

Przed startem robiłem jakieś tam założenia dotyczące tego, jak mocno jechać, ale wiadomo jak to jest po minięciu linii startu... ;) Ruszaliśmy jako jedni z pierwszych (start parami) i dopiero po paru minutach doszła mnie czołówka wyścigu, więc nie słuchając Wojtasa, żeby nie szaleć za bardzo, złapałem ich koło. Powiozłem się parę kilometrów po asfalcie i po wjechaniu w teren odpuściłem, bo wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie ;) Dość szybko uformowaliśmy 4 osobowy pociąg i tuż za Kartuzami doszliśmy Artura, który wcześniej również uczepił się czuba wyścigu. Tak oto w pięć osób utworzyliśmy mocno pracującą grupę pościgową (jadąc bodajże na 5-9 miejscu open). Nie ukrywam - zmian dawałem mało, najwięcej pracował Artur. Tak naprawdę to od początku zdawałem sobie sprawę, że jadę za mocno, ale było to częścią planu - wytrwać w grupie mniej więcej do połowy trasy, aby nie musieć samemu rzeźbić pod wiatr. Od Jeziora Wdzydze zaczynał się powrót w kierunku północno-wschodnim, a wtedy wiatr bardziej pomagał niż przeszkadzał. Gdzieś na wysokości 80 kilometra zaczynałem czuć uda na podjazdach, ale uparcie realizowałem swój plan. Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie - czy nie przeszarżuję i nie złapię bomby na powrocie do mety :)

Na około 100 kilometrze grzecznie puściłem koła towarzyszy jazdy i rozpocząłem samotną walkę z kaszubskimi szutrami. Na drugim bufecie na 110 kilometrze doszedłem chłopaków z mojego pociągu (pierwszego bufetu nawet nie zauważyliśmy...), ale mimo ich zaproszeń do dalszej wspólnej jazdy odmówiłem i z bufetu ruszałem chwilę za nimi. Zacząłem słabnąć.

Gdzieś na 130-140 kilometrze doszedł mnie Wojtas, ale nawet nie próbowałem wspólnej jazdy (ostatecznie dołożył mi 7 minut). W tamtym momencie najważniejsze było dla mnie pilnowanie tętna, żeby w dobrym stanie dotrzeć do mety. Mniej więcej w tym samym czasie zacząłem tasować się z dwójką gravelowców - oni dochodzili mnie na płaskim, ja uciekałem im na piachu i zjazdach. O dziwo, zamiast czuć się coraz gorzej, siły częściowo powróciły, dzięki czemu do mety kontrolowałem sytuację i na ostatnich długich asfaltowych odcinkach dałem się wyprzedzić tylko jednej osobie.

Czy mi się podobało?! Bardzo!!!
- mimo całonocnego deszczu ani razu nie zmokłem na trasie (a przynajmniej nie od deszczu...)
- udało się złapać mocną grupę, ale też w odpowiednim momencie ją opuścić
- prawie wygrałem z Wojtasem ;)
- gdyby ktoś mi powiedział, że będę 12 open na pewno bym w to nie uwierzył
- jak dla mnie trochę za dużo asfaltu, ale w końcu to wyścig gravelowy, a nie MTB, więc nie narzekam
- okoliczności przyrody - BAJKA!!! kto nigdy nie był na Kaszubach obowiązkowo musi to nadrobić
- organizacja spoko, fajrant super - w końcu zawody bez napinki i stroszenia piórek
- rower trochę nie ten, ale przynajmniej nie musiałem uważać na zjazdach, bo wystarczyło puścić klamki :p
- 10% podjazd po prawie 180 kilometrach ścigania to nie było coś, na co czekałem ;)

Czas: 07:06:44
Czas ruchu: 06:59:14
Open: 12/102 (+ 1 DNF)
Strata: 01:02:33 (Łukasz Klimaszewski)
Pełne wyniki: KLIK

Jeszcze jeden ogromny pozytyw - dawno nie widziałem tak dobrych zdjęć z zawodów! HbyM, kaski z głów!

Wyścig gravelowy, a 2/3 osób ze zdjęcia na MTB :p

Na widok 10% ścianki nadal się uśmiecham, więc nie jest źle :)

Ale szczerze - jak tu się nie uśmiechać w takich okolicznościach przyrody?

A na zakończenie ścigania zimne piwko i mega wyżerka na fajrancie - niech się chowają te wszystkie rozgotowane makarony z innych cykli! Czy kogoś jeszcze trzeba zachęcać do udziału w Szuter Master w przyszłym sezonie? :)

XC Mienice 2022

Niedziela, 12 czerwca 2022 · Komentarze(0)
Powrót do Mienic na Wyścig o Puchar Wójta Gminy Wisznia Mała po 4 latach covida :p Tym razem okoliczne trzy ogórki XC (Mienice, Wysoki Kościół, Oborniki) połączono w Puchar MTB Kocich Gór - super pomysł i spora dawka mobilizacji dla mnie ;)

Jeśli chodzi o zawody to od startu do mety ogień. Pierwszą pętlę kończę ze średnim tętnem 173 ud./min. (w moim wieku to już chyba niebezpieczne :p ) Trasa naprawdę spoko - najpierw kilka interwałowych podjazdów, w drugiej części pętli więcej XC - były nawet wykrzykniki! Poziom trudności na bardzo rozsądnym poziomie, ale przez wysuszone podłoże klika delikatnych gleb widziałem. Mi osobiście udało się bez wywrotek, ale mam po prostu niejeżdżone opony w czarnuchu :D

Końcowy wynik... hmmm... taki sobie. Karty od początku były rozdane, jak tylko zobaczyłem IMMotion oraz Mitutoyo na liście startowej. Po prostu przy obecnej "formie" więcej nie dałbym rady ugrać. Za to bez problemu ogoliłbym mini, bo wszystkie konie pojechały dłuższy dystans i gdybym odpuścił drugą pętlę byłbym pierwszy w kategorii :p

Chwilowo jednak nie zmieniam kategorii na "dla początkujących". Może i pudło jest poza zasięgiem, ale nie przeszkadza to świetnie się bawić. Czy nie o to w tym chodzi? :)

Czas: 01:33:27
Pierwsza pętla: 00:45:41 (23 open)
Druga pętla: 00:47:46
Open: 25/81 (+ 2 DNF)
M3: 10/24 (+ 1 DNF)
Strata: 0:15:43 (Marcin Kawalec)
Pełne wyniki: KLIK

Cross Uraz Duathlon 2022 - MAX

Niedziela, 27 marca 2022 · Komentarze(2)
Od zawodów minęły prawie trzy tygodnie, a ja nadal nie wiem, co napisać :) Zacznę od tego, że to mój pierwszy start od 3,5 roku, do tego w formule, w której nigdy nie startowałem, czyli 10 km biegu, 40 km roweru i na dobicie 5 km biegu. O moich ostatnich treningach lepiej nic nie pisać, więc założenie mam jedno - przeżyć :) Próbując obstawiać końcowy czas zakładam, że jeśli będzie poniżej 3:30 to będzie bardzo dobrze. Jak było? Sporo lepiej :) Zresztą sami spójrzcie na cyferki poniżej.

Run 10 km , czas 00:48:13, OPEN 42/55, M30 20/23
T1, czas 00:01:46, OPEN 38/55, M30 17/23
Bike 40 km, czas 01:49:40, OPEN 15/55, M30 7/23 :)
T2, czas 00:01:53, OPEN 45/55, M30 20/23
Run 5 km , czas 00:28:02, OPEN 40/55, M30 18/23
TOTAL, czas 03:09:34, OPEN 28/55, M30 15/23

Teraz kilka słów o poszczególnych konkurencjach:
- bieg 10 km - nadzwyczaj dobrze, bo planowałem trzymać tempo 5:30-6:00, a ostatecznie pocisnąłem 5:08 min/km
- rower 40 km - he he, coś pięknego :) widać, kto jeździ rowerem, a kto biega; wyprzedzałem od początku do końca - spore znaczenie miał wybór roweru - wiele osób wybrało gravele, a trasa jednak faworyzowała MTB, bo było sporo dziur
- bieg 5 km - oj, tu już było dużo ciężej, zwłaszcza na drugiej pętli; cieszę się, że faktycznie odległość była troszkę mniejsza, bo byłem w takim stanie, że nawet 250 metrów mniej do mety cieszyło ;) mimo problemów ze zmuszeniem nóg do biegu i tak utrzymałem tempo 5:57 min/km
- zmiany - hmmm... widać, że zbyt wolno się rozbieram :P

Podsumowując - fajna impreza. Jakbym jeszcze trochę pobiegał i spiął się na zmianach (czyli powiedzmy w sumie 10 minut) spokojnie wylądowałbym w granicach 1/4 stawki open, a to już spoko wynik :)

Za to i tak najlepsze było spotkanie z przyjaciółmi oraz dreszczyk emocji na starcie, bo nawet wiedząc, że nie walczę o żaden wynik, fajnie było poczuć te emocje oraz atmosferę panującą na zawodach. Naprawdę mi tego brakowało! :)

XC Wysoki Kościół 2018

Sobota, 6 października 2018 · Komentarze(1)
Kolejny wyścig XC o Puchar Wójta Gminy Wisznia Mała, tym razem w miejscowości Wysoki Kościół. Impreza kameralna, ale świetnie przygotowana. Start wyjątkowo ostry bo od razu asfaltem pod górę - po 20 sekundach mam tętno 185!!! Jadę bodajże na 8 pozycji, w tym za dziewczyną z K1 - nie ma co, będą z niej ludzie ;) Asfalt szybko się kończy i wjeżdżamy na pierwszą sekcję XC. Trasy nie znam, więc jadę mocno zachowawczo, zwłaszcza, że jest dużo piachu. Zaczynają formować się grupki - w ucieczce 3 osoby, "peleton" liczy 4, a ja przewodzę całej reszcie. Tempo, jak dla mnie, za wysokie, ale nie odpuszczam. Polny łącznik bez zmian w kolejności, ale przed drugą sekcją XC zaczyna mnie przytykać i delikatnie zwalniam dając się wyprzedzić paru osobom. To najsłabszy w moim wykonaniu fragment wyścigu. Pierwszą rundę kończę z dwójką rywali z M3 na kole...
(foto by: OKSiR Wisznia Mała)


Tuż za linią startu/mety daję się nawet wyprzedzić, ale na szczęście szybko się pozbierałem i powoli zaczynam jechać swoje. Wiem już czego się spodziewać po trasie, więc coraz częściej nawet nie kładę rąk na klamkach podczas zjazdów. Trasa jest naprawdę fajna, jest parę technicznych zawijasów na drugiej sekcji XC, szybkie zjazdy, ale też podjazdy, których nie da się wziąć z rozpędu i trzeba wrzucić z tyłu wszystko, co się ma :) Oprócz tego widoczki, polne przeloty wśród pól kukurydzy, a nawet podjazd pod stok narciarski! (foto by: OKSiR Wisznia Mała)


Drugą rundę kończę z 16-sekundową przewagą nad goniącym mnie Henrykiem i prawie minutą straty do jadącego przede mną Piotra z M3. Co zaskakujące, z pierwszej sekcji XC wyjeżdżam tuż za nim, by wyprzedzić go na łączniku między stajnią a lasem. Wiem, że znalazłem się na 12 pozycji open, ale nie mam pojęcia, który w kategorii. Ostatnią rundę przejeżdżam pewnie kontrolując przewagę nad goniącymi mnie rywalami z kategorii i przy okrzykach żony, córki, rodziców i psa ;) przekraczam linię mety :) Po chwili dowiaduję się, że jestem trzeci, fajnie :) Jeszcze tylko zdjęcie z Wójtem i można wracać do domu świętować pół-roczek Laury :)


Czas: 01:49:34
Pierwsza pętla: 00:35:17 (13 open)
Druga pętla: 00:36:45 (13 open)
Trzecia pętla: 00:37:32
Open: 12/41
M3: 3/13
Strata: 0:19:39 (Jakub Kowalczyk)
DST: 36,14 km
Uphill: 707 m
AVG: 19,79 km/h
Vmax: 50,3 km/h
CADavg: 80 rpm
Garmin Connect

Kaczmarek 2018 Wolsztyn

Niedziela, 30 września 2018 · Komentarze(1)
Uczestnicy
Wszystko, co było do napisania o maratonie w Wolsztynie, zostało już napisane przez moich kolegów JackaWojtka, więc ograniczę się do hajlajtsów ;) Zaczęliśmy z końca drugiego sektora i już od startu Adrian zaczął szybko przebijać się do przodu. Nawet bardzo szybko!!! Ledwo trzymałem koło, ale nadzieja, że jak już ich wyprzedzimy to zwolnimy, dawała dodatkowe waty (foto by: Anna Flak)


A jak wiadomo nadzieja matką głupich... Doszedł do nas Wojtas i jeszcze bardziej przyspieszyliśmy - powstał trzyosobowy pociąg Unitów, który rozjeżdżał wszystkich, którzy pojawili się na jego drodze, np. tak jak tego pana z numerem 515 (foto by: Przemysław Listewnik)


Wierzcie lub nie, ale nie było grupki, której nie udałoby nam się porwać. Na płaskim i podjazdach najwięcej pracował Wojtas, ja z Adrianem trochę mniej. Za to na zjazdach to ja krzyczałem do Wojtasa "LEWA WOLNA", co dawało mi sporo frajdy :D Musi chłopak jeszcze popracować nad techniką, choć i tak jest duży progres, w porównaniu do tego, co było kilka lat temu ;) (foto by: Przemysław Listewnik)


Niestety, po parunastu kilometrach tak szaleńczej jazdy zacząłem słabnąć i koledzy odjechali w siną dal... Na krótko jednak, bo pod koniec rundy połączyliśmy się z mini (kiepski pomysł...) i znowu Unity jechały razem. Oprócz nas jeszcze sporo konkurentów bo przez przebijanie się przez mini nasza przewaga zmalała, ale tylko do rozjazdu na giga (foto by: Janusz Zając)


Po zjechaniu na drugą rundę zostaliśmy we trójkę :) Później zostałem sam :p by pod koniec wyścigu dojść spuchniętego Adriana i ostatecznie dołożyć mu 5:41 minuty. Żeby nie było, że jestem taki super, to mi również włożono :( Krzychu aż 21:58 min., Staszek 16:58 min., rewelacyjny tego dnia Jacek 9:54 min. i jak zawsze mocny w Wolsztynie Wojtek 6:28). Ja w tym sezonie może i nie błyszczę, ale drużynowo jesteśmy genialni!!! Zresztą, patrzcie sami :)


Na zakończenie najlepsze zdjęcie, pokazujące jak dużym sukcesem dla naszego teamu jest 5 miejsce w drużynowej generalce. Wokół nas teamy mające po kilkadziesiąt osób, trzy pierwsze z kilkoma zawodnikami elity w składzie. A my?

Raptem dziewięć osób... ale za to z dobrym koksem i świetnie ubrani :p (foto by: Piotr Łabaziewicz)

UNIT MARTOMBIKE TEAM - JEST MOC!!!


Czas:
03:05:24
Check point1: 00:46:16 (47)
Check point2: 01:08:55 (79)
Check point3: 02:05:37 (46)
Check point4: 02:31:16 (46)
GIGA Open: 51/68
GIGA M3: 19/26
Strata: 0:36:08 (Grzegorz Grabarek)
DST: 65,09 km
Uphill: 587 m
AVG: 21,06 km/h
Vmax: 45,1 km/h
CADavg: 81 rpm
Garmin Connect