droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Solid MTB

Dystans całkowity:115.42 km (w terenie 104.00 km; 90.11%)
Czas w ruchu:05:21
Średnia prędkość:21.57 km/h
Maksymalna prędkość:50.20 km/h
Suma podjazdów:1000 m
Maks. tętno maksymalne:192 (106 %)
Maks. tętno średnie:181 (100 %)
Suma kalorii:4808 kcal
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:38.47 km i 1h 47m
Więcej statystyk
Sobota, 15 września 2018 Komentarze: 0
Dystans46.21 km
Teren45.00 km
Czas02:11
Podjazdy526 m
Uczestnicy
SprzętChińczyk
Vśrednia21.16 km/h
Vmax49.00 km/h
Tętnośr.173
Tętnomax186
Kalorie 2057 kcal
Temp.16.2 °C
Więcej danych
Pomysł na wyścig w Sławie pojawił się, gdy na fanpage'u organizatora przeczytałem o zaangażowaniu się dowódcy 4. Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego w przeprowadzenie zawodów w kategorii "żołnierz zawodowy". Żeby było mi łatwiej ;) wprowadzono trzy kategorie, w zależności od przynależności do korpusu: szeregowych, podoficerów lub oficerów. To spowodowało, że naszła mnie chęć, aby wskoczyć na pudło :)

Z dojazdem do Sławy było trochę kombinowania, bo w sobotę rano schodziłem ze służby i miałbym problem z dotarciem na czas, ale udało się dogadać z paroma osobami i wyjechałem z Wrocławia z odpowiednim zapasem czasu. Na miejscu szybkie odebranie pakietu, pogadanka ze spotkanym Jackiem oraz Pawłem i krótka rozgrzewka.

Wszystkich wojaków ustawiono w trzecim sektorze, wymiana paru spojrzeń i kilku zdań pozwoliła ocenić siłę przeciwników - z jednym z kolegów z pierwszego sektora u Kaczmarka może być ciężko, więc obieram odpowiednią taktykę i czekam na start. Ruszam mniej więcej z połowy trójki, natomiast kolega jest ustawiony prawie w samym czubie sektora. Już na pierwszych metrach wyprzedzam, gdzie tylko mogę. Na mniej więcej 2-3 kilometrze dochodzę uciekiniera z kategorii i nie czekając długo zostawiam jego grupę i rzucam się w samotną pogoń szóstki jadącej na czele naszego sektora. Najdłuższy odcinek na otwartej przestrzeni cisnę sam, ale to jedyna szansa na powodzenie tego dnia. Zgodnie z przewidywaniami na 8 kilometrze, gdy akurat zaczynają się techniczne single, wpadam na tyły dwójki. Wyprzedzam bokami, ile tylko się da, ale rzut oka do tyłu uświadamia mi, że grupka, której uciekałem, do nas dołączyła...  (foto by: Przemysław Listewnik)


Zabawa zaczyna się od nowa. Plan ucieczki się nie udał, więc trzeba wprowadzić w życie plan B, czyli jak najszybsze przebicie się do przodu i liczenie, że konkurencja zostanie przyblokowana. Generalnie plan działa, z jednym małym wyjątkiem... Kamilem z Sulechowa, oczywiście z mojej kategorii ;) Jedzie jak na holu około 50 metrów za mną. W nogach mam prawie 20 km ciągłej ucieczki a tu dupa. Chyba jednak muszę pożegnać się z pierwszym miejscem :p Po równej godzinie jazdy zostaję wyprzedzony. Początkowo łapię koło, ale po chwili puszczam. Nie mam szans z nim wygrać, a mogę dużo stracić, jeśli dopadnie mnie bomba. Przynajmniej mogę delektować się trasą, a jest czym. (foto by: Rafał Zimniewicz)


Dużo singli, rewelacyjne wąwozy, które pokonywaliśmy przejeżdżając z jednej ściany na drugą. Sztywne podjazdy i szybkie zjazdy, na których wykazuję się dobrą techniką i sporo wyprzedzam. Naprawdę super mi się jedzie, za co zostanę pochwalony na mecie przez osoby z wagonika, który uformowaliśmy. Owszem końcówka zaczyna mnie męczyć i ostatecznie odpadam od grupy, którą sam stworzyłem, ale naprawdę dużo pracowałem na jej czele. Biorąc pod uwagę, że tak naprawdę ścigałem się tylko z kilkoma osobami mogłem mieć gest dla innych uczestników i ich mocno pociągnąć ;) (foto by: Matylda Antoniewicz)


Zgodnie z wyliczeniami na mecie melduję się jako drugi oficer. Później okazuje się, że przed nami był jeszcze jeden szeregowy, ale oni mieli swoją kategorię. Do zwycięzcy kategorii tracę 4 minuty - tego dnia Kamil był po prostu lepszy - gratuluję mu przede wszystkim świetnej kontroli wyścigu - dobra robota!


Jestem bardzo zadowolony z formy w tym dniu. Mimo znikomej ilości treningów w ostatnich miesiącach, zajmuję dobre 36 miejsce open na 184 startujących. Czyżby należało zmienić przysłowie na "Żeby jeździć, nie musisz wcale jeździć"? ;)

Czas: 02:11:18
Check point1: 01:00:44 (58)
MEGA Open: 36/184 (2 DNF)
MEGA M3: 16/69
MON OFICER: 2/5
MON OPEN: 3/23
Strata: 0:17:13 (Mateusz Mróz)
DST: 46,21 km
Uphill: 526 m
AVG: 21,12 km/h
Vmax: 49,0 km/h
CADavg: 82 rpm
Garmin Connect
Niedziela, 23 lipca 2017 Komentarze: 0
Dystans27.17 km
Teren27.00 km
Czas01:06
Podjazdy186 m
SprzętChińczyk
Vśrednia24.70 km/h
Vmax50.20 km/h
Tętnośr.181
Tętnomax192
Kalorie 989 kcal
Temp.21.8 °C
Więcej danych
Nawet mi się pisać nie chce na temat tego wyścigu... Do ok. 10 km jadę w samym czubie złożonym z wszystkich dystansów. Tempo dość żwawe, ale spokojnie się utrzymuję. Raz mnie lekko przytkało na piątym kilometrze, ale jakoś dospawałem.
(foto by: rowerowe-leszno.pl)


Tak sobie jedziemy szerokimi leśnymi drogami aż do około 10 kilometra, gdzie na wąskim singlu ustawiają się losy wyścigu.
Ja zostaję lekko przyblokowany, później próbując nadrobić prawie wciąga mnie do rzeki po czym gonię, ile sił w nogach.
(foto by: DGR Racing Team)


Po rozjeździe robi się luźno i formujemy 5-osobową grupę pościgową. Dowiadujemy się, że przed nami jadą cztery osoby. Na 15 km na wysokości bufetu daję mocniejszą zmianę i widząc, że lekko się urwałem, mocno wjeżdżam pod górkę i zostaję sam na piątej pozycji open. Przede mną 9 km samotnej walki o utrzymanie pozycji... Niestety na trzy kilometry przed metą zgubiona na bufecie czwórka dochodzi mnie i znowu jedziemy razem. Przed nami akurat długa prosta do mety, więc wiadomo, że wszystko rozegra się na finiszu. (foto by: rowerowe-leszno.pl)


Jadę bodajże na drugiej pozycji kontrolując sytuację. W pewnym momencie wyskakuje młody Wojtek Borkowski. Bez problemu łapiemy koło. Młody po chwili słabnie i na czoło wychodzi Grzegorz Podgórski z M3. Robi się naprawdę szybko - prędkość oscyluje w granicach 50 km/h!!! Tętno szybuje w górę i zaczynamy walkę o przetrwanie na kadencji prawie 110 rpm... Więcej widać na poniższym filmiku (akcja od 0:30). Finał jest taki, że nie daję rady i tuż przed metą z mojego koła wyskakuje Jacek Magdziak i to on zajmuje najniższe miejsce na podium M3. Przegrałem o dwie sekundy. Do drugiego Grześka brakło 3 s. Po wszystkim tylko obmycie twarzy z błota i szybki powrót do domu z poczuciem porażki. Ehhhh... dałem dupy. Nawet TOP10 mnie zupełnie nie cieszy, bo było tak blisko do pudła...



Czas: 00:56:44
MINI Open: 9/201 (8 DNF)
MINI M3: 4/75 (3 DNF)
Strata: 0:01:46 (Maciej Połatyński)
DST: 24,71 km
Uphill: 181 m
AVG: 26,13 km/h
Vmax: 50,2 km/h
CADavg: 88 rpm
Garmin Connect
Środa, 3 maja 2017 Komentarze: 10
Dystans42.04 km
Teren32.00 km
Czas02:04
Podjazdy288 m
Uczestnicy
SprzętChińczyk
Vśrednia20.34 km/h
Vmax43.70 km/h
Tętnośr.177
Tętnomax185
Kalorie 1762 kcal
Temp.12.7 °C
Więcej danych
Pierwszy raz w Solidzie, w Śremie po raz drugi, bo byłem tu na I Śrem MTB Maratonie w roku 2014. Na miejsce dojeżdżam bardzo wcześnie, więc wszystkie sprawy organizacyjne załatwiam nadzwyczaj sprawnie i w końcu mam sporo czasu na rozgrzewkę, na której mogłem poznać zarówno początek trasy, jak i single i hopki tuż przed metą. W międzyczasie spotykam jeszcze MarcinaMłodzika, ale otworzyli sektory, więc się z nimi pożegnałem i pojechałem do "trójki" przydzielonej mi przez organizatora.

Start w Śremie traktuję czysto treningowo, bo i tak byłem w okolicy. Po niedzielnym Kaczmarku nogi miałem jeszcze trochę zastane, więc na przepalenie wybrałem dystans mini :) Sektor 3 nie zwiastuje nic dobrego, ale warto spróbować. Po starcie byłem pewnie koło 15-20 pozycji w sektorze. Tylko jedna osoba urwała się do przodu, a reszta od razu zaczęła tworzyć grupki. Nie tracąc czasu, szybko zacząłem przesuwać się do przodu. Przy czołowej grupie pytam się, czy gonimy uciekiniera, ale raczej nie kwapili się do pościgu, więc skoczyłem samotnie. Po 2 kilometrach jadę już na czele sektora trzeciego. Fajne uczucie, prawie jakbym prowadził cały wyścig :p Moje liderowanie nie trwa jednak długo bo szybko zaczynają się pojawiać spady z dwójki i jedynki. Na razie jednak jest szeroko, więc wyprzedzanie nie sprawia problemu. Różnica prędkości jest tak duża, że nawet nikt nie próbuje siąść na koło :)

Sielanka trwa do dziesiątego kilometra, gdzie akurat zaczynają się single i zostaję mocno zblokowany przez sporą grupę, pewnie z dwójki. Od tego momentu rozpoczynam ciągłe starania o możliwość wyprzedzenia - pod górę, w dół. Nawet podczas butowania (a to niestety się zdarzało przez maruderów przede mną) wyprzedzam ich biegnąc krzaczorami :) Frajdę miałem z tego ogromną, ale niestety sporo traciłem w porównaniu do jazdy solo. Wizja powalczenia o podium zaczęła się oddalać...
(foto by: Matylda Antoniewicz Fotografia)


Z perspektywy czasu wiem, że najwięcej straciłem na singlu wzdłuż jeziora, gdzie kilkukrotnie próbowałem wyprzedzić dwóch megowców przede mną, ale za każdym razem brakowało mi miejsca. Ostatnią sekcję singli przejeżdżam bardzo sprawnie (kątem ucha słyszę: "patrz, pewnie z dalszego sektora jedzie"), kawałek prostej i meta.

Chwila oczekiwania na wyniki i już wiem - brakło 7 sekund do pudła w M3. Open dojeżdżam na 13 miejscu, z sektora trzeciego jestem oczywiście pierwszy. Gdyby nie ten singiel nad jeziorem, gdzie nie dałem rady wyprzedzić dwóch osób przede mną... Czasem tak bywa, nauczka na przyszłość, żeby zawsze dawać z siebie wszystko, bo na zawodach, gdzie startuje się z dalszych sektorów tak naprawdę ścigamy się nie z przeciwnikami, a z zegarkiem. Brakło niewiele, ale w końcu było to tylko treningowe przepalenie nogi na mini ;) Następny start będzie na dłuższym dystansie, bo koledzy przestali mi kudosy dawać :p (foto by: Robert Dakowski)


Czas: 01:09:36
Check point1: 00:32:48 (50)
MINI Open: 13/298 (7 DNF)
MINI M3: 4/101 (2 DNF)
Strata: 0:03:57 (Wojciech Czeterbok)
DST: 26,39 km
Uphill: 178 m
AVG: 22,41 km/h
Vmax: 43,7 km/h
CADavg: 87 rpm
Garmin Connect

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

94692.43

KILOMETRÓW NA BLOGU

25484.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

180d 01h 04m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460