rowerowe historie

daVe
Wpisy archiwalne w kategorii

Michałki

Dystans całkowity:313.65 km (w terenie 280.00 km; 89.27%)
Czas w ruchu:12:44
Średnia prędkość:24.63 km/h
Maksymalna prędkość:52.97 km/h
Maks. tętno maksymalne:207 (100 %)
Maks. tętno średnie:188 (91 %)
Suma kalorii:7223 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:62.73 km i 2h 32m
Więcej statystyk
Sobota, 19 września 2015 Komentarze: 6
Dystans62.57 km
Teren55.00 km
Czas02:21
Uczestnicy
SprzętLawinka
Vśrednia26.63 km/h
Vmax45.14 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
Kolejny start na Michałkach i kolejne podium medyczne (Michałki 2009, 2011, 2013, 2014). Mimo to, nie do końca zadowolony...

Na starcie niezbyt dobra pozycja, do tego na całej długości asfaltu start honorowy, przez co z przodu wolno i bardzo tłoczno, więc nawet się tam nie pchaliśmy. W lesie zaczynam wyprzedzanie. Duda długo ucieka, ale ostatecznie dochodzę i jego ;) W pewnym momencie robi się luźniej, lecimy we czwórkę, ja na końcu. Colex przede mną mówi, że mamy jechać prosto, dwóch na przodzie poleciało w lewo. I dobrze zrobili, bo my straciliśmy pewnie ze dwie minuty na tej pomyłce.

Gdy zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak, zawróciliśmy i do wyprzedzenia znowu miałem Dudę i Pawła :) Poszło szybko i bezproblemowo. Generalnie cały maraton cisnę, ile się da. Chyba jeszcze nigdy mi się tak dobrze nie jechało. Gdzieś od 10-tego kilometra jadę sam. Owszem, dochodzę jakieś grupki, ale nawet nie zwalniam tylko od razu wyprzedzam. Nikt nawet nie wskakuje na koło. Na około 30-tym kilometrze wyprzedzam w ten sposób silnie wyglądającą "grupkę Merxa". Mam obawy, czy im ucieknę, ale się udaje.

Zaczyna się wyprzedzanie miniowców. Ładnie współpracują, więc jest ok. Przed nawrotką na końcowy szuter dochodzę jeszcze jednego typa, który siada mi na koło. Na wiadukcie widzę, że grupa pościgowa Merxa jest tuż, tuż. Deptam ile się da. Chłopak wiozący się na kole nawet nie próbuje dawać zmian. W pewnym momencie jest kawałek zjazdu i zakręt. Pijawka odpada na 3-4 metry, więc atakuję bo akurat jest pod wiatr. Kolega nie daje rady :) O dziwo grupy Merxa też nie widać. Pewnie zaczęli czarować i o mnie zapomnieli. Jeszcze tylko kartoflisko, stadion, meta i pudło...

No dobra, to skąd ten niedosyt? Na pomyleniu trasy straciłem ze dwie minuty. Właśnie tyle brakło mi do II miejsca w Medykach a niewiele więcej do trzeciego w M2. Jak już pisałem wyżej, czułem siłę pod nogą jak nigdy, więc wbicie się to TOP10 było bardzo realne. Przez mój błąd się nie udało... Taki sport :)

Budujące jest to, że z roku na rok poprawiamy swoje życiówki, więc widać, że ciążką pracą można bardzo dużo osiągnąć. Najlepiej pokazuje to przykład Krzycha, który zmiażdżył nas swoim wynikiem na giga. Chapeau bas Mistrzu!

PS Podziękowania dla ProGoggli za super spędzony dzień! Oby więcej takich!

Czas: 2:11:30
Check point1: 00:53:12
MEGA Open: 17/216 (+? DNF)
MEGA M2: 4/24 (+? DNF)
MEGA MEDYK Open: 3/15
Strata: 0:04:51 (Filip Hasse)
DST: 58,74 km
AVG: 26,80 km/h
Vmax: 45,14 km/h
CADavg: 85 rpm

Goggle Pro Active Eyewear STATS GIGA
krzychuuu86 - 5 (3 M2) - 3:54:16 !!!
JPbike - 26 (12 M3) - 4:26:19

Goggle Pro Active Eyewear STATS MEGA
daVe - 17 (4 M2) - 2:11:30
josip - 45 (21 M3) - 2:15:54 (-0:04:24)
mlodzik - 48 (23 M3) - 2:16:23 (-0:04:53)
blindman - 68 (32 M3) - 2:22:01 (-0:10:31)
duda - 76 (11 M2) - 2:22:17 (-0:10:47)
Marc - 135 (83 M3) - (-0:26:53)

Samotne napieranie (foto by: fotomtb.pl)


Szerokie podium M2 :) (foto by: Mariusz)


Wąskie podium Medyk ;) (foto by: Hanna Forbich)
Sobota, 20 września 2014 Komentarze: 4
Dystans58.41 km
Teren55.00 km
Czas02:14
Uczestnicy
SprzętLawinka
Vśrednia26.15 km/h
Vmax52.97 km/h
Tętnośr.182
Tętnomax199
Kalorie 2241 kcal
Temp.22.0 °C
Więcej danych
CADavg: 85 rpm | HZ: 0% | FZ: 1% | PZ: 99%

Czwarte pudło w mojej medycznej karierze :) A co najważniejsze - czas lepszy o prawie 12 minut! (Michałki 200920112013). Początkowo miałem sporo obaw, czy się uda, ale ostatnie trzy tygodnie mocno przepracowałem na rowerze i udało się choć częściowo powrócić do formy z wiosny.

Start to tradycyjne przebijanie się do przodu. W zasadzie całym teamem mieliśmy sporo do nadrobienia, tylko Rodman ustawił się w czubie i już na starcie miał przewagę ;) Do lasu wpadam za Jackiem, Wojtkiem i Dudą. Mariusza po chwili wyprzedzam i gonię naszych gigowców. W jednym miejscu prawie lecę przez kierownicę przejeżdżając po dziurze wielkości wiadra! W piachu opony radzą sobie całkiem dobrze, więc nadal wyprzedzam, m.in. Wojtka. W pewnym momencie widzę przed sobą Rodmana i już po paru chwilach go wyprzedzam! Jest dobrze! :) Prawie całą część mega-giga jadę tuż za Jackiem. Ostro ciśniemy urywając sporą grupkę i wspólnie pracując na zmianach. Szkoda, że na 25 km Jacek musiał skręcić w lewo... ;( Przez następne 20 km jadę w zasadzie samotnie. Początkowo tasuję się trochę z bodajże Adamem Lutoborskim z Bike Boys, ale po chwili zostaje on w tyle a ja sam cisnę po pudło ;) Na 45 km dochodzę jeszcze Jarosława Paszczyńskiego z Wielenia i parę minut później Piotra Kustonia z GPBT. We trójkę docieramy do mety wyprzedzając po drodze niedobitki z mini. Fajnie, że mogłem z nimi jechać, bo super nam się współpracowało na końcowych kilometrach szutru. Wiedziałem, że 1-2 minuty za nami jest spora grupka m.in. z Janem Dymeckim i tylko mocno pracując na zmianach nie damy się wyprzedzić. To też się udało :)

Okazało się, że na mecie mega zameldowałem się pierwszy z GPAE Teamu. Dziewczyny z mini już były - Asia zgarnęła 3. miejsce w kategorii a Sylwia 2. miejsce w Medykach! Na nie zawsze można liczyć! :) Mi przypadło 2. miejsce w Medykach, bo okazało się, że Oskar Pluciński studiuje stomę. Ehhh... trudno będzie nadrobić do niego 0:09:14, ale będę próbował ;] Przynajmniej mam cel na przyszły rok! Za to tegoroczny cel zrealizowałem - Rodmana pokonałem! ;) Dodatkowo w tomboli zgarnąłem koszulkę od BCM Novatex - miło :)

ProGoggle nie wpychają! (foto by: Anna Olszańska)


ProGoggle stoją na podium!


ProGoggle dobrze się bawią. I świetnie wyglądają :)


(foto by: Anna Olszańska)


Czas: 2:14:45
Check point1: 1:01:53
MEGA Open: 30/217 (+? DNF)
MEGA M2: 10/38 (+? DNF)
MEGA MEDYK Open: 2/13  :)
Strata: 0:13:31 (Michał Górniak)
DST: 58,41 km
AVG: 26,01 km/h
Vmax: 52,97 km/h

Goggle Pro Active Eyewear STATS GIGA
josip - 24 (9 M3) - 4:14:25
JPbike - 29 (12 M3) - 4:19:22
Marc - 40 (18 M3) - 4:52:04

Goggle Pro Active Eyewear STATS MEGA
daVe - 30 (10 M2) - 2:14:45
Rodman - 38 (10 M4) - 2:17:40 (-0:02:55)
mlodzik - 45 (13 M2) - 2:21:49 (-0:07:04)
duda - 46 (14 M2) - 2:21:53 (-0:07:08)
z3waza - 55 (12 M4) - 2:23:00 (-0:08:15)
klosiu - 67 (23 M3) - 2:26:10 (-0:11:25)
blindman - 79 (29 M3) - 2:29:11 (-0:14:26)
jacgol - 116 (77 M3) - 2:36:28 (-0:21:43)
toadi69 - 178 (41 M4) - 3:00:08 (-0:45:23)
Maks - 206 (48 M4) - 3:38:39 (-1:23:54)

Goggle Pro Active Eyewear STATS MINI
JoannaZygmunta - 197 (3 K3) - 1:32:12
santosa - 207 (6 K1) - 1:33:20
Sobota, 14 września 2013 Komentarze: 4
Dystans61.89 km
Teren55.00 km
Czas02:39
SprzętLawinka
Vśrednia23.35 km/h
Vmax44.49 km/h
Tętnośr.180
Tętnomax194
Kalorie 2529 kcal
Temp.18.0 °C
Więcej danych
CADavg: 84 rpm | HZ: 0% | FZ: 1% | PZ: 98%

Kolejny start w Michałkach, dla mnie trzeci. Jak do tej pory dwukrotnie stawałem na najwyższym podium Medyków, ale w tym roku byłem prawie pewien, że się nie uda. No i się nie udało :p Obaw miałem sporo - przede wszystkim startuje Przemek (Rodman), drab (zawsze nieprzewidywalny) i duda, który ostatnio mocno się poprawił. Do tego reszta świata - Michałki są znane chyba w całej Polsce, więc kto wie, kogo może tutaj przynieść... Tegoroczna jubileuszowa X edycja była puszczona "pod prąd" - ciekawy zabieg, ale w jednym miejscu pogubiliśmy trasę, na szczęście dużo nie straciliśmy. Od początku poszło ostro, aż do momentu, kiedy przepuszczaliśmy pociąg do Krzyża - przez ten postój czasy są gdzieś o 3 minuty gorsze, niż powinny. Napieranie po asfalcie to czas na ustawienie się w stawce, dlatego od razu pocisnąłem do przodu. Początkowe kilometry w lesie to nadal sporo przepychania. Aż do 9 km, gdzie giga pojechało w swoją stronę - oj, nie będzie się na kim wieźć ;) Mniej więcej w tym momencie dochodzi mnie Małgorzata Zellner, początkowo trzymam koło, ale w końcu nie daję rady i wlokę się gdzieś tak 10-20 metrów za nią i jeszcze dwoma kolesiami. W pewnym momencie "moc witamin" gubi okulary i musi się cofnąć. Jedzie Małgorzata z jakimś kolesiem, chwila przerwy, ja, większa chwila przerwy, "moc witamin" i za nami nic. W jakiejś wiosce jest skręt w lewo, lekko zasłonięty przez ciągnik. Ja cisnę za dwójką przede mną i (tak jak oni) nie zauważam, że trzeba było skręcić "mocniej w lewo" (my skręciliśmy "lżej" ;) W ten sposób straciliśmy ze dwie minuty wcześniejszej przewagi nad "mocą witamin" i jeszcze kilkoma osobami. Na marginesie - "moc witamin" ma niezłego pecha, jechał dobrze, ale zauważył nas gdzieś z boku i zawrócił za nami :D A wcześniej wpadł w roślinkę z rzepami i tak jechał z całą ręką nimi oblepioną :D Po naszym lekkim pogubieniu znaleźliśmy się w środku pociągu, który jednak dość szybko opuściliśmy - Zellnerowa, NN, "moc witamin" i ja. Po paru kilometrach jednak pani Gosia i NN znowu nie wyrabiają na jednym skręcie w lewo i uciekamy im z "mocą witamin". Od tego momentu zostajemy sami na placu boju. Najpierw on prowadzi, dochodzimy na chwilę Łukasza Kostrzyńskiego z GPAE, ale nie daje rady na długo. Wtedy ja wychodzę na prowadzenie, jednak po parunastu minutach zaczyna mnie boleć kolano i słabnę. "Moc witamin" mi ucieka i wtedy wydaje mi się, że już go nie dojdę. O dziwo udaje mi się to tuż przed kartofliskiem, tam stosuję specjalny manewr taktyczny, czyli boczkiem mijam blokujących drogę miniowców. Trochę się boję, bo jeśli wpadnę do jakiegoś niewidocznego w wysokiej trawie rowu to po mnie, ale czego się nie robi dla zwycięstwa ;) Dzięki temu "moc witamin" zostaje w tyle i na stadionie spokojnie zmierzam do mety :) Tam chwilę przede mną zameldował się Rodman - tak jak podejrzewałem, mistrzem nie będę. Ale udaje się wskoczyć na drugie miejsce :) Duda w sumie niedaleko za nami, drab poległ, reszta medyków również daleko w tyle. Plan minimum został zrealizowany! :)

Czas: 2:28:33
Check point1: 1:03:54
MEGA Open: 36/196 (+? DNF)
MEGA M2: 10/30 (+? DNF)
Strata: 0:23:21 (Michał Górniak)
DST: 58,75 km
AVG: 23,82 km/h
Vmax: 44,49 km/h

Goggle Pro Active Eyewear STATS
Rodman – 30 (5 M4) – 2:24:15 (- 0:04:18)
daVe - 36 (10 M2) - 2:28:33
Kostrzyński Łukasz - 44 (5 M1) - 2:32:18 (+0:03:45)
Weber Paweł ??? - 56 (12 M2) - 2:34:08 (+0:05:25)
duda - 60 (13 M2) - 2:36:48 (+0:08:15)

klosiu - 13 (5 M3) - 4:13:34
JPbike - 20 (7 M3) - 4:28:05
krzychuuu86 - 21 (4 M2) - 4:29:21
Marc – 30 (5 M2) – 4:47:40
z3waza – 31 (9 M4) – 4:48:10
MaciejBrace – 51 (16 M3) – 6:15:58

Co to będzie, co to będzie? Komu puchar wnet przybędzie?


Tak, jak pisałem, przez spory kawałek cisnęliśmy za Gośką Zellner, ma nogę babeczka :) (foto by: strefasportu.pl)


Nawet nie przyszło nam do głowy, aby stawać na bufetach. (foto by: A. Kanzas)


Na stadionie były rozmowy i wspólne zdjęcia.


I hołd dla mistrza nad mistrzami! ;)


A na zakończenie medyczne pudło, po raz kolejny zresztą.


Zasłużone gratulacje! Do pościgania za rok ;) (foto by: JPbike)
Sobota, 17 września 2011 Komentarze: 10
Dystans61.38 km
Teren55.00 km
Czas02:37
SprzętLawinka
Vśrednia23.46 km/h
Vmax48.10 km/h
Tętnośr.188
Tętnomax207
Kalorie 2453 kcal
Temp.17.0 °C
Więcej danych
HZ: 0% | FZ: 0% | PZ: 99% (to jest dopiero MOC!!! :D )

Pierwsze kilometry we wrześniu, ponieważ najpierw byłem w Tatrach, później na kilkudniowym wyjeździe służbowym, który skutecznie obniżył moją kondycję ;) Wczoraj rano kilkaset kilometrów za kółkiem, szalone popołudnie i wieczór, noc bez zmrużenia oka, szybki makaron, kolejne godziny w aucie... nie może być dobrze na zawodach... Nawet licznik pokazał na dzień dobry "LOW" - oj, zły znak ;) Blat mam tak zajechany, że muszę wrzucać go "ręcznie"... Założenia taktyczne są więc proste. Na początku na maksa do przodu i tak już do końca ;) I najważniejsze - nie zasnąć na trasie i nie rozbić się na drzewie :D Przez pierwsze kilometry wykorzystuję posiadanie blatu, asfalt pomaga. Do zjazdu w las wyprzedzam wieeeelu bikerów. W lesie podobnie, ale już wiem, że będą problemy - najbardziej lubianej koronki 15T nie da się używać, łańcuch skacze jak głupi, muszę non-stop przeskakiwać między 14T a 16T, a na nich też nie zawsze jest dobrze. Tym maratonem napęd wydał na siebie wyrok śmierci :] Wracając do jazdy - po 12 km wyprzedzania (no dobra, mnie też parę osób minęło, m.in JPbike) zostaję sam. I tak przez najbliższe 10 km. Trasa jak to w Wieleniu dziury, wertepy, wyboje, korzenie, (tutaj wstawić dowolny synonim). I do tego piach... Kawałek przed rozjazdem dochodzi mnie pociąg, m.in. z klosiem i josipem w składzie. Podczepiam się i razem dojeżdżamy do rozjazdu na GIGA. Wojtek pyta kto jedzie dłuższą pętlę. Decyduje się tylko on i klosiu :p Wraz z pozostałą częścią kilkuosobowej grupki skręcam w prawo. Następne 30 kilometrów to jazda w pociągu, mocne tempo, dochodzimy pojedyncze osoby, raczej nikt nie odpada. Szkoda tylko, że jajecznicy na bufetach nie dają bo robię się głodny, a żelu już nie mam... Jeszcze trochę i zaczynam puchnąć, na ostatnim szutrze przed kartofliskiem razem z p. Zbyszkiem Obiegałą odpadamy od peletonu, który zaczął się dość mocno rwać. Pan Zbyszek jednak odzyskuje siły i jeszcze próbuje dokleić. Chyba mu się udało. Odpadają dwie inne osoby, jedną udaje mi się wyprzedzić tuż przed kartofliskiem, które o dziwo w tym roku jakieś płaskie :) Wjazd na stadion, finisz na stojąco i wpadam na metę. Z czasem o 5 sekund gorszym niż przed dwoma laty. Biorąc pod uwagę zmęczenie, które kumulowało się u mnie przez ostatni tydzień, jestem zadowolony z wyniku :)

Czas: 02:26:14
Strata: 00:20:05 do Oskara Plucińskiego
Medyk Mega Open: 1 miejsce :)
Mega M2: 10/37
Mega Open: 34/189
Dystans: 59,37 km
AVS: 24,36 km/h

Na mecie to, co najbardziej lubię w Wieleniu, czyli rodzinna atmosfera. Jest Jan, duda, marc, JPbike, Rodman, Maks, josip, KeenJow, klosiu, jacgol, mlodzik, toadi69 i jeszcze pewnie klikoro, o których zapomniałem lub nie zauważyłem. Aaaa - no i oczywiście Katioszna! :p
Wielu z nas łapie się na pudło - całe szerokie podium GIGA, Mistrz oraz 3-cie miejsce wśród Medyków Mega Open, Mistrz Medyków Mini Open, 3-cie miejsce wśród lekarzy L2. Ładnie to wygląda :) Między innymi dlatego do Wielenia chce się wracać!

Poniżej krótkie fotostory, czyli udokumentowane parcie na metę :) (foto by: Ola Bońka)


Dopiero w lesie zaczyna się prawdziwe tasowanie stawki. (foto by: Ola Bońka)


Tradycyjnie już w kilku miejscach trzeba podejść. Jan jeszcze przede mną, ale za parę minut walnie piękne OTB i od tamtego czasu już mnie nie wyprzedzi. (foto by: Jolanta Kaczmarek)


Widzicie to?! Widzicie?! Ja cały czas jadę! (foto by: Ola Bońka)


Ostatni finisz, ostatkiem sił. (foto by: Jolanta Kaczmarek)


Lepszego towarzystwa nie mogłem sobie wymarzyć - Andrzej Kozłowski, przed dwoma laty trzeci, oraz Duda :) (foto by: marc)


I na zakończenie lekarska integracja :) (foto by: JPbike)
Niedziela, 27 września 2009 Komentarze: 9
Dystans69.40 km
Teren60.00 km
Czas02:53
SprzętLawinka
Vśrednia24.07 km/h
Vmax47.50 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
Dom - Kaponiera - ZAWODY - Karolin - Dom

Wpis na blogu u Jarka
Wpis na blogu bikera klosiu
Wpis na blogu bikera Pulse
Wpis na blogu bikera arturraszi
Wpis na blogu bikera tomicki
Wpis na blogu bikera Lobo

Na tym maratonie przeprowadzana jest klasyfikacja w kategorii Medyk, więc już dawno myślałem, aby się tam wybrać i spróbować swoich sił. Namówiłem na wyjazd Jarka, więc przynajmniej mi się nie nudziło :)

Jeśli chodzi o sam wyścig to niestety nie dotarliśmy na miejsce zbyt wcześnie, więc byłem ustawiony w (za przeproszeniem) ciemnej dupie. Stąd pierwsze 2,5 km asfaltu to ciągłe wyprzedzanie, aby wyrwać się na przód najbardziej jak się da. Już pierwsze metry w lesie potwierdziły to, o czym wszyscy mówili: piach, piach i jeszcze raz piach. Ogólnie trasa nie była trudna, ale ta piaskownica nieźle utrudniała życie. Na 15 km osoby, z którymi jechałem, zaczęły jechać jak dla mnie zbyt asekuracyjnie, ciągle rozglądając się za oznakowaniami (a przecież trasa była oznaczona bardzo dobrze), więc im się urwałem. Od tego czasu przez następne 30 km nie miałem na stałe nikogo przede mną. Powoli, ale systematycznie zbliżałem się do czoła stawki. Wokół cały czas to samo: lasy, łąki, pola i... piach. Sił raczej mi nie brakowało, czasami tylko pobolewało lewe kolano, ale nie było tragedii. W końcu zauważyłem większą ilość zawodników przede mną, ale nie chciałem się do nich podczepiać bo wiedziałem, że mogę jechać szybciej, więc znowu im się urwałem. Niestety na szutrze (coś w granicach 55-tego kilometra) mnie dogonili i przez ostatnie kilometry wertepów (i kartofliska...) ciągle czułem ich oddech na plecach. Przez samotną jazdę straciłem pewnie kilka pozycji...
Po przejechaniu mety w zasadzie nie wiedziałem, który jestem i dopiero Jarek powiedział mi, że przyjechałem w czołówce. Nie powiem, jak na moje ostatnie przygotowania (a raczej ich brak), to poszło mi naprawdę dobrze ;)

Czas: 02:26:09,19
Strata: 00:16:11,25
Kat. Medyk Mega Open: 1 miejsce :)
Kat. Mega M2: 11/62
Kat. Mega Open: 23/239
Dystans: 59,29 km
AVS: 24,34 km/h

Jeśli chodzi o resztę ekipy Rybczyńskiego, to trochę się obłowili, m.in Jarek wywalczył (a raczej przegrał ;) 3 miejsce M2 Mini, Mateusz 1 miejsce M2 Mega, pan Rysiek 2 miejsce M4 Mini itd... ;)
Na podsumowanie dodam tylko, że tak powinno się organizować maratony rowerowe. Miła atmosfera, mnóstwo ludzi z obsługi na trasie, wszystko miło, z uśmiechem. Jednym słowem warto było pojechać do Wielenia.

Rowery skręcone, numerki przypięte, można jechać! (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Stoimy sobie uśmiechnięci i niewyspani - nic tylko się ścigać (foto by: Jarekdrogbas)


Tak jak mówiłem zaczynałem z ciemnej dupy... (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Na początek 2,5 km asfaltu, na którym wydostałem się z końca peletonu (foto by: Michał Janowski)


Wpadamy do lasu i zaczyna się kurzawa (foto by: myzsa2)


Miejscami trzeba podejść kawałek z buta, gdyby nie piach leciało by się z blatu ;) (foto by: Carina Chłopkowiak)


Drugi bufet, czyli banan i woda (foto by: Carina Chłopkowiak)


A tutaj ostatnie kilometry, czyli słynne kartoflisko (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Taki makijaż zafundowały mi wieleńskie piaski - nawet możecie kliknąć w zdjęcie i obejrzeć powiększenie ;) (foto by: Jarekdrogbas)


Nie tylko Jarkowi podobał się mój nowy styl, fotografowano mnie też z ukrycia ;) (foto by: Michał Janowski)


Wynagrodzenie za astmę i pylicę za 10 lat (foto by: myzsa2)


Veni, vidi, vici... (foto by: maraton.wielen.pl)


Chwila dla reporterów ;p (foto by: Michał Janowski)


A tu już moje łupy (dostałem jeszcze nogawki ;)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo, jednak ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.

85977.13

KILOMETRÓW NA BLOGU

22398.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.23 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

164d 15h 17m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt Deore XT M8000
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Jeszcze zbyt wcześnie, aby wydawać ostateczny werdykt, ale wydaje mi się, że zamiana szosy na szutrówkę to był jednak strzał w dziesiątkę!

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (46/30 + 11/34)
  • Koła DT Swiss Gravel LN

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem. Nawet dziecko w foteliku wozi!

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. W sam raz na moją nadwagę ;) Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460