2010 Wałbrzyska majówkaDzień pierwszyDzień drugiDzień trzeciDzień czwartyHZ: 29% | FZ:32% | PZ: 31%
Struga - Szczawno-Zdrój - TRASA XC - Parkowa (528 m n.p.m.) - Ptasia Kopa (590 m n.p.m.) - Stadion Górnika Wałbrzych - Park Miejski - Parkowa (508 m n.p.m.) - Schronisko PTTK "Harcówka" (422 m n.p.m.) - Niedźwiadki (604, 623, 629 m n.p.m.) - Przełęcz Szybka (630 m n.p.m.) - Dłużyna (685 m n.p.m.) - Mały Kozioł (720 m n.p.m.) - Wołowiec (776 m n.p.m.) - Kozioł (774 m n.p.m.) - Przełęcz Kozia (653 m n.p.m.) - Przełęcz Pod Borową (675 m n.p.m.) - Kamionka - Rybnica Leśna - Schronisko PTTK "Andrzejówka" (805 m n.p.m.) - Przełęcz Trzech Dolin (810 m n.p.m.) - Waligóra (936 m n.p.m.) - Schronisko PTTK "Andrzejówka" (805 m n.p.m.) - Rybnica Leśna - Wałbrzych Glinik Stary - Wałbrzych Podgórze - Wałbrzych pl. Grunwaldzki - Wałbrzych Biały Kamień - Szczawno-Zdrój - Struga
Jak na prawdziwych kuracjuszy przystało zaczynamy od
Parku Zdrojowego w
Szczawnie Zdroju.
Nauczeni doświadczeniami nawigacyjnymi dnia poprzedniego kupujemy mapy.
Dwie.
I dobrze, bo jedną udaje się opchnąć pod Wołowcem ;)
Park Zdrojowy to taka ściema. Bo wcale nie przyjechaliśmy tu na szklankę wody, ale na mega wypasioną trasę XC.
Cytadela to nic przy tym co się dzieje tutaj! Mega, mega, mega!!!
Tętno maksymalne 201 ud./min.! Ciągła koncentracja i napieranie do przodu, strach na zjazdach. Po prostu rewelacja! Szczytowałem chyba z 10 razy ;p
Co dobre szybko się kończy. Mamy jeszcze sporo do przejechania, więc niebieskim zjeżdżamy do miasta.
A później podjeżdżamy (kilkoma kolorami... błądzimy...) na
Ptasią Kopę (590 m n.p.m.).
Nie ma to jak odpoczynek na szczycie. Szczytuję po raz 11-ty ;p
Z Ptasiej Kopy znowu zlatujemy do miasta, tym razem na stadion Górnika Wałbrzych.
Dalej na mapie jest Park Miejski ze
Schroniskiem PTTK "Harcówka" (422 m n.p.m.).
Ja dla odmiany łatam dętkę, przynajmniej jest czas na małe piwko. Opony ewidentnie domagają się zmiany.
Po pit-stopie ciśniemy dalej. Gdzieś w okolicy
Niedźwiadków (604, 623, 629 m n.p.m.) zaliczam glebę. Prawy zakręt, na zjeździe. Jest mokro, próbuję zwolnić, zero przyczepności (wspominałem już, że muszę zmienić opony?!). Ląduję w trawie - to i tak lepiej niż na drzewach, które były przede mną. Na szczęście rower cały, ja tylko lekko zarysowany. Jest OK! Można wspinać się dalej (m.in. na tą górkę po mojej lewej, nad Palestyną).
Przed nami kolejne spore podjazdy, nie jest lekko - miejscami trzeba wnosić rowery na plecach. Na Przełęczy Szybkiej (630 m n.p.m.) jest rozwidlenie. Dwa szlaki rowerowe idą na boki, pieszy środkiem. Decydujemy, że rowerówki są dla mięczaków, my ciśniemy pieszym niebieskim. Nie była to mądra decyzja, ale za to w pełni świadoma. Rower uwiera w plecy. Spada glukoza, na
Dłużynie (685 m n.p.m.) pierwsza czekolada.
Tylko miejscami da się przejechać, większość szlaku pokonujemy z rowerami na plecach. Nawet zjazdy...
Zaliczamy
Mały Kozioł (720 m n.p.m.) a następnie
Wołowiec (776 m n.p.m.).
Jest świetnie!!! - w dole widać Wałbrzych Główny oraz całą okolicę (m.in.
Chełmiec (851 m n.p.m.)).
Idealne miejsce na sesję fotograficzną.
Kawałek zjazdu i kolejne podejście z buta. Jest cholernie ciężko, ale w końcu docieramy na
Kozła (774 m n.p.m.).
Tam chwila zadumy...
... i zejście w dół. Nie wierzę, aby dało się tamtędy zjechać... Od
Przełęczy Koziej (653 m n.p.m.) jest dużo lepiej.
Od tej chwili nie schodzimy z rowerów, wszędzie da się podjechać a tym bardziej zjechać.
W tle widać kopalnię melafiru, obok której przejeżdżamy za kilkanaście minut.
Wszystko po to, aby dostać się na najwyższy szczyt w okolicy,
Waligórę (936 m n.p.m.).
Jednak wcześniej ostatnie cukry tego dnia, Schronisko PTTK "Andrzejówka" (805 m n.p.m.).
Jak się okazało podjazd na Waligórę był całkiem lajtowy. Poszło nam szybciej niż myśleliśmy.
Zjazd to czysta poezja. Najpierw chwile grozy na mokrym szutrze (zupełny brak jakiejkolwiek kontroli nad tylną oponą...), później deptanie po asfalcie. Pada tegoroczny rekord prędkości (68,0 km/h), wzrasta mizerna prędkość średnia. Szybko przebijamy się przez Wałbrzych i Szczawno i lądujemy w domu!
PS Do dystansu całkowitego trzeba by pewnie doliczyć kilka kilometrów pokonane na pieszo. I to chyba pomnożone przez dwa bo spacer z rowerem na plecach nie należy do najłatwiejszych... ;)
2010 Wałbrzyska majówka<---
Poprzedni dzień ---
Kolejny dzień --->