droga jest celem

215.58 km - The Lord of the Ring Kategoria Foto, >200
Piątek, 20 czerwca 2008 Komentarze: 17
Dystans215.58 km
Teren105.00 km
Czas10:52
SprzętLawinka
Vśrednia19.84 km/h
Vmax56.40 km/h
Więcej danych
Pierścień rowerowy dookoła Poznania pokonany!!!

Dom – Kobylnica – Uzarzewo – Biskupice – Kostrzyn – Tulce – Robakowo – Kórnik – Rogalin – Rogalinek – Mosina – Stęszew – Zborowo – Lusówko... – Lusowo – Kiekrz – Złotniki – Biedrusko – Murowana Goślina – Rakownia – Dąbrówka Kościelna – Wronczyn – Biskupice – Uzarzewo – Kobylnica – Dom

Zacznę od tego, że dzisiaj wróciłem z pracy o 3.00, przespałem się trzy godzinki i już o 6.45 wychodziłem z domu. Po około godzince jazdy m.in. Szlakiem łącznikowym „D” (czarny) dotarłem do miejsca startu...


Już po przejechaniu kilkuset metrów czekał na mnie zjazd po śliskich kamieniach w dolinę Cybiny, a następnie podjazd (tak to już w życiu jest... ;-) Komary cięły tam nieziemsko...



Trochę kręcenia i już znalazłem się w Kostrzynie, gdzie na rynku znajduje się pomnik 28 Polaków rozstrzelanych w 1939 r.


Kolejnym wartym sfotografowania miejscem był... wiadukt nad autostradą A2 (między Tulcami a Robakowem), gdzie urządziłem sobie poranny piknik :D


Po śniadaniu czekała mnie dalsza podróż. Obawiałem się trochę następnych kilometrów, gdyż wiem, że na tamtej polnej drodze potrafi być sporo piachu, jednak nie było tak tragicznie. A oto nowa kładka w Robakowie (co niektórzy z Was już ją u kogoś widzieli ;p)


Kolejny postój to Kórnik. Niestety niezbyt długi, gdyż zaczęło kropić a przede mną pozostało jeszcze wiele kilometrów.


Dalej było już tylko gorzej. Najpierw pogubiłem drogę w Bninie, a później zaczęło padać coraz mocniej. Początkowo to mi się podobało, gdyż zrobiło się bardzo „rześko” i całkiem przyjemnie jechało się do Rogalina (na zdjęciu „Lech”, „Czech” i „Rus”).


Kawałek dalej czekała na mnie niesamowita piaskownica oraz deszcz... hmmm... a może lepiej ulewa... (na zdjęciu jeszcze nie zaczęło mocno padać)


Byłem wtedy około 80 kilometra. Przyszedł pierwszy kryzys, na razie tylko psychiczny. Pogoda była do bani, ale zacisnąłem zęby i przemoczony jechałem dalej. Tak oto dotarłem do Mosiny.


Po męczącym podjeździe pod Osową Górę (132 m n.p.m) w końcu dotarłem do mojego ukochanego Wielkopolskiego Parku Narodowego... hmmm... a może było to gdzie indziej ;-)


Kawałek dalej wyjechał mi potowarzyszyć mój kolega Tomek. A to jego podwórko:


Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy do kolejnego wiaduktu nad A2.


Niestety po kilkudziesięciu kilometrach wspólnej, tradycyjnie baaardzo sympatycznej jazdy trzeba było się rozstać.


W tym oto momencie następuje przerwa w fotorelacji... W okolicach 120 km złapał mnie kryzys. Popełniłem duży błąd i nie miałem przy sobie zapasu batonów. Najbliższy sklep był w Lusówku... Niestety dzieliło mnie od niego kilka kilometrów piaskownicy... Gdy dojeżdżałem do celu kręciło mi się w głowie a przed oczami latały jakieś gwiazdki... Naprawdę miałem dosyć... Pod sklepem siedziałem dobrych kilka minut, zjadłem kilka batonów i... prawie zasnąłem. Rozbudziła mnie dopiero rozmowa z czterema „stałymi bywalcami sklepu” (z sympatii nie nazwę ich pijaczkami ;p) Byłem w takim nastroju, że chciałem tylko dotrzeć do Kiekrza i wracać do domu... Na szczęście po pierwszych metrach z powrotem na siodle okazało się, że poziom glukozy wrócił do normy, a jako że w końcu miałem z wiatrem jechało się bardzo szybko. Tym sposobem minąłem Lusowo, Sady, Kiekrz oraz Złotniki. Do domu wracać już nie chciałem :D Za to wjechałem na teren poligonu... „Oczywiście” miałem odpowiednie pozwolenie ;-)


A to moje ulubione znaki:


Po wizycie na poligonie dotarłem do Puszczy Zielonki. Wiele osób mówi, że jest ona nudna... (nie licząc oczywiście Dziewiczej Góry) Ale na tym właśnie polega jej urok (przynajmniej dla mnie) Ma do tego jeden ogromny plus – nigdzie szlaki rowerowe nie są tak dobrze oznakowane! Na skraju puszczy trzeba odwiedzić neobarokowy kościół Wniebowzięcia NMW z lat 1925-39 w Dąbrówce Kościelnej.


Za Dąbrówką czeka na nas kilka(naście) kilometrów jazdy w lesie, aby w końcu dotrzeć do punktu startu!


Mogę szczerze powiedzieć, że ostatnie 20 kilometrów pokonałem chyba siłą woli... Wycieczka jest bardzo wymagająca głównie dlatego, że w prawie 50% poruszamy się drogami gruntowymi, które niejednokrotnie bardziej przypominają piaskownice dla dzieci. Powiem tylko, że w sumie wypiłem 5 (słownie „pięć”) litrów płynów, zjadłem sporo batonów, bułek itp., ale i tak było warto. To co, że na koniec wyglądałem tak:


Cieszę się, że udało mi się pokonać Pierścień. Było mokro, duszno, ślisko, sucho, z górki, pod górkę... O wietrze nie wspomnę... Najważniejsze, że osiągnąłem cel. Nowy rekord został pobity i nie wiem, czy w najbliższym czasie uda mi się go pokonać. A te znaczki to mi się chyba będą śnić po nocach ;-)


PS Dzisiejsza relacja jest bardzo długa, ale chyba na to zasługuje :D

Komentarze

KikapuRider 18:45 czwartek, 3 lipca 2008
planowałem od lipca zacząć, ale na razie nic się nie szykuje;| czekam na sobotę;)
za to jak zacnie będzie wyglądał pierwszy wpis z cyferką 200km;D hehe

dozo za pare minut!:)
daVe 16:19 czwartek, 3 lipca 2008
Jest jedna różnica między Wami... Czama przynajmniej kilometry na BIKEstats'a wpisuje ;p
KikapuRider 02:35 czwartek, 3 lipca 2008
nie za dużo tych komentarzy tu masz?:P

"ooo kogo ja widzę?" Czama nawet zawitał by wspomóc wątek;)
nie wiedziałem że też śmiga;)
czama 12:19 czwartek, 26 czerwca 2008
DaVe, moje gratulacje! Ja wiedziałem, że lubisz sobie pojeździć czasem, ale nie podejrzewałem, że aż tak! :)
daVe 14:15 wtorek, 24 czerwca 2008
Patrzę i oczom nie wierzę!!! o_O Kogo ja tu widzę...
Witam na BIKEstats'ie :D

PS No to teraz się zacznie komentowanie... ;p
KikapuRider 01:13 wtorek, 24 czerwca 2008
..no to D@ve.. jesteś udupiony..;p tak wprost się przyznać...;p lol;)


ja tam miałem cały plik pozwoleń w plecaku;p

Trasę przez poligon wspominam bardzo miło;) dreszczyk emocji pojawiał się dość często, razem z każdym samochodem z przeciwka;) a szczególnie fajnie było jak pod koniec trasy nieopodal drogi biegali jacyś żołnierze;)
już obmyślałem co powiem jak zaraz ktoś do mnie podejdzie i spyta o papiery:)


anonimowy tchórz, KikapuRider vel Tomek
daVe 23:25 poniedziałek, 23 czerwca 2008
Jechałem bez pozwolenia. Rozmawiałem wcześniej m.in. z Tomkiem (kilka komentarzy niżej) i on też kiedyś podczas ataku na pierścień jechał przez poligon. Podczas mojego przejazdu przez poligon mijało mnie łącznie około 15-20 samochodów, rejestracje głównie miejscowe, ale były też np. warszawskie. Nie sądzę, aby ktokolwiek z nich miał pozwolenie... Przypomina mi się również jakiś wątek z forumrowerowe.org, gdzie ktoś opowiadał, że często jeździ po poligonie i nigdy nie miał problemów... Dlatego stwierdziłem, że również tak pojadę - najwyżej bym się ładnie tłumaczył ;-) Jedno jest za to pewne - jedzie się tam bardzo szybko ze względu na dobrą nawierzchnię, nachylenie (z zachodu na wschód jest głównie z górki) oraz pewnie mały stresik... ;-)
Podczas manewrów radziłbym jednak omijać to miejsce ;p

Pozdrawiam i życzę pokonania pierścionka w najbliższym czasie :D
JPbike 21:49 poniedziałek, 23 czerwca 2008
WIELKIE GRATULACJE .... tym bardziej że pokonałeś pierścień za jednym zamachem i to po prawie każdej nawierzchni .... PODZIW !! :-) no jasne że większość miejsc mi jest znanych :-) mam pytanko - jechałeś przez poligon z pozwoleniem ?
A tak poza tym mnie zmotywowałeś do ponownego ataku na pierścień :-)
Pozdrawiam :-)
tatanka 21:11 niedziela, 22 czerwca 2008
i to jest właśnie zdrowe podejscie do sprawy, bardzo mądre slowa Kolego!
kilometry kilometrom nierówne i możliwosci możliwościom. Ja sie ciesze bardzo ze swoich 256 km, ale większą satysfakcję mi sprawiła o wiele krótsza szosa transfogaraska - nieporównanie krótsza, ale wyczerpująca w psy...dużo, duzo bardziej wymagająca niz trasa z wczoraj...
widać ostatnie dni sprzyjają biciu własnych rekordów:D
- a własnie - dzis o mały włos przejezdzałabym przez Koziegłowy:D

daVe 20:25 niedziela, 22 czerwca 2008
tatanka, wiem, że tak nie uważasz :-) Tak mi się tylko napisało u Ciebie ;-) Najważniejsze jest to, że każdy z nas pokonuje jakieś własne słabości, potrafi dotrzeć do zamierzonego celu. Ja np. pokonałem braki glukozy, Ty mapę ;p Dla niektórych pokonanie 100 km jest szczytem marzeń - i dobrze - nie każdy musi robić 450 km tak jak flash kilka dni temu ;-)
Pozdrawiam i być może do zobaczenia gdzieś, kiedyś :-)
tatanka 20:04 niedziela, 22 czerwca 2008
wcale nie uważam, że byłam jakas tam lepsza o jakieś tam kilka km. Owszem kilometrów może wypadlo mi więcej, ale jednak to Ty miałeś więcej terenu, co nie jest bez znaczenia, no i przede wszystkim duzą czesc trasy jechałes sam, a to bardzo, bardzo zmienia postać rzeczy. Jazda w dobrym towarzystwie sprawia, że się wielu kilometrów jakos wcale nie zauważa. I kryzysy pokonać łatwiej.
Bardzo fajna relacja:)
pozdrowienia!
daVe 13:32 niedziela, 22 czerwca 2008
Dziękuję wszystkim za miłe słowa :-)

A z Tobą - anonimowy tchórzu, KikapuRider'ze vel Tomku ;p - chętnie pokonam TTR-N. Jednak na Pierścień x2 chyba się nie piszę - było by to dla mnie około 390 km ;-)

Pozdrawiam wszystkich i życzę samych równie udanych wycieczek!
tatanka 01:08 niedziela, 22 czerwca 2008
dołaczę się do gratulacji:)
Amoninowy tchórz ;p 18:26 sobota, 21 czerwca 2008
Zajebiaszczo! że tak się wyrażę...:)

Gratuluje dystansu, czasu na rowerze i fajnej relacji:)

...teraz nie pozostaje mi nic jak nakręcić ponad 200 w najbliższym czasie:)
Może razem najedziemy Okonek?;)

oglądając sobie wczoraj mapkę powiatu zaświtał mi śmiały, aczkolwiek nadzwyczaj skromny;p plan by tego lata zrobić 2 pierścienie w jedej dobie;) heh;) zobaczymy co z tego wyjdzie:) ...ale co najmniej 250 do końca lata musi stuknąć;)

btw. fajny ten kolega Tomek:) szkoda że nie ma bikestats'ów...;p

pozdro
KikapuRider
vanhelsing 00:26 sobota, 21 czerwca 2008
Dystans robi wrażenie, zwłaszcza, że w terenie ponad 100 km ! Gratulacje ;)
katane 23:52 piątek, 20 czerwca 2008
brak mi słów... (i to wszystko po 3h snu)
gratuluję :)
no i piękna relacja
pozdrawiam :D
memento 23:38 piątek, 20 czerwca 2008
czadowo ;)
fajne fotki.... zdaje mi się że o tym rowerowym pierścieniu czytałem w Rowertour....
całkiem ciekawa trasa, powinszować

PS ja myślałem kiedyś o okrążeniu warszawy rowerem ale istniejący "czerwony szlak" dookoła stolicy ma ok 270km w dużej części po wałach wzdłuż Wisły(-i innych rzek) jakiś miedzach i zapomnianych dziurach.... ponoć jeszcze nikt nie pokonał go w jeden dzień.... hmn..
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zycia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

94692.43

KILOMETRÓW NA BLOGU

25484.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

180d 01h 04m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460