rowerowe historie

daVe
Seaside road train Kategoria > 50, 2011 Bike the Baltic, Foto
Wtorek, 5 lipca 2011 Komentarze: 4
Dystans78.09 km
Teren40.00 km
Czas04:44
SprzętLawinka
Vśrednia16.50 km/h
Vmax34.50 km/h
Temp.25.5 °C
Więcej danych
2011 Bike the Baltic, czyli Szlakiem latarni morskich
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty

Łukęcin - Pobierowo - Pustkowo - Trzęsacz - Rewal - Latarnia Morska Niechorze (3/15) - Pogorzelica - Mrzeżyno - Rogowo - Dźwirzyno - Latarnia Morska Kołobrzeg (4/15) - Solne Bagno - Sianożęty - Ustronie Morskie

W nocy „sysunie” nieźle dały nam popalić, więc ranek nie należał do najprzyjemniejszych... Szybka kawka, zwinięcie obozowiska, zabawa w wymianę szprychy (nieźle się wyjazd zaczyna...) i w drogę.
W tym miejscu należą się podziękowania dla nowej ekipy ratowników, za to że pozwolili nam przenocować na bazie. Dzięki!


Śniadanie zjedliśmy w Pobierowie, do którego dojechaliśmy oczywiście lasem (podczas całego wyjazdu jednym z głównych założeń było to, aby jak najmniej jeździć asfaltami – asfalt brzydal :P ) Dlaczego akurat tam a nie na bazie w Łukęcinie? Ponieważ spotkaliśmy się tam z naszymi znajomymi, m.in. z Jackiem spędzającym "rehabilitacyjny" urlop nad morzem :) Wracaj do zdrowia!


Nadzieja polskiego kolarstwa górskiego - mały Igorek :)


Po szybkim śniadaniu i jeszcze szybszym piwku udaliśmy się wąskimi ścieżkami wzdłuż klifu w stronę Trzęsacza.
Poniższy obrazek znają już chyba wszyscy - ruiny kościółka z przełomu XIV/XV wieku.


So sweeeet!


Nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęliśmy Rewal. Dopiero przy latarni morskiej w Niechorzu zrobiliśmy sobie dłuższy postój. Podczas wycofywania się Niemców w czasie drugiej wojny światowej, omal nie zniszczono jej całkowicie. Latarnicy znaleźli podłożonych 8 ładunków wybuchowych, nie zdążono ich zdetonować.


Wchodzenie w SPD’ach na górę nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń...


Ale warto było!


W internecie sporo naczytaliśmy się na temat przejazdu przez poligon między Pogorzelicą a Mrzeżynem. Stwierdziliśmy, że zaryzykujemy. Droga to stare betonowe płyty, czyli katorga dla nadgarstków.


Tradycyjnie już zjadamy wszystko co znajdziemy przy drodze.


Karimata musi być!


Po około 7 kilometrach na drodze pojawia się znak z groźnie brzmiącym napisem - teren wojskowy, ble ble ble.


Chwilę pomyśleliśmy, skoczyliśmy na plażę wykąpać się w morzu i... wróciliśmy na drogę, na drugą stronę szlabanu.
Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda...


Droga wygląda tak, jak przed chwilą. Betonowe płyty, las. I tylko opuszczonych powojskowych budynków więcej.


Widać, że niektórzy lubią się tu pobawić w wojnę.


Daliśmy chwilę prywatności naszym dziewczynom ;)


Wiecie co było najpiękniejszego na poligonie?
Morze, plaża. Zupełnie bezludne, dzikie. To chyba jedno z niewielu takich miejsc nad Bałtykiem :/




Marianna i Michalina znowu jedzą. A co z dietą i liczeniem kalorii?!


Za to Karolina tradycyjnie już z telefonem ;)


Poligonowy spokój okazał się być złudny - tutaj cały czas coś się dzieje. W pewnym momencie dojechaliśmy do bramy jednostki. Nawet as wyciągnięty z rękawa nie pomógł przejechać paruset metrów, aby znaleźć się po drugiej stronie JW. Na szczęście jednostkę da się objechać wąską leśną ścieżką prowadzącą w pobliżu jej północnej ściany. Tym oto sposobem dojechaliśmy do Mrzeżyna nie jadąc asfaltowym „objazdem” przez Trzebiatów :) Z tej okazji w porcie skusiliśmy się na świeżą flądrę. Pycha :)


Jadąc przez poligon zmarnowaliśmy trochę czasu. Udało się go nadrobić na ścieżce prowadzącej do samego Kołobrzegu.
Dobre oznakowanie, gładki asfalt – tak to można nabijać kilometry!


Z ciekawszych zdarzeń w Kołobrzegu trzeba wspomnieć o błądzeniu po porcie, gofrach i ręcznikach wkręconych w koło - moje i Dudy. No i oczywiście latarnia morska wybudowana na pozostałościach wojennych fortyfikacji.


Wyjeżdżając z miasta znowu mogliśmy uformować mały peleton. Ale najpierw zdjęcie – to już 18 kkm na Lawince :)


Jazda w „pociągu” jest dużo łatwiejsza. Płynne zmiany, stała prędkość i rewelacyjne widoki podczas przejazdu przez Solne Bagno. Re-we-la-cja!


Jako miejsce noclegowe tym razem obraliśmy pole namiotowe poznańskiego AWF’u w Ustroniu Morskim. Szczerze polecamy!
Nawet za psa nie musieliśmy płacić! ;)



2011 Bike the Baltic, czyli Szlakiem latarni morskich
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->

Komentarze

Gaweł 07:29 środa, 6 czerwca 2012
swietna relacja szczególnie z trasy Pogorzelica- Mrzezyno,byłem tam na "wczasach" w tamtejszej jednostce wojskowej więc szczególnie uważnie obejrzałem te fotki tym bardziej ze mineło ok 20 lat od czazsu mego pobytu tam,jesli to mozliwe prosze o nastepne.
JPbike 16:19 poniedziałek, 25 lipca 2011
Miło było Was spotkać, pogadać i wspólnie zabrowarkować w tłocznym Pobierowie :)
Rzeczywiście dzikie zakątki wybrzeża zrowerowaliście - długo czekałem by dostrzec jakąś fotkę tamtej drogi i plaży poligonowej :)
KikapuRider 21:43 środa, 20 lipca 2011
fajna relacja! czekam na kolejne dni z fotami:)

"18 kkm na Lawince" taaa... z tej Lawinki to już chyba tylko rama została:P hehe:)
btw kiedy zmieniasz na jakiś porządny model?? w sensie - full'a ;p
kamilzeswaja 17:48 środa, 20 lipca 2011
Plaża na poligonie 1 klasa :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa losie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

90706.06

KILOMETRÓW NA BLOGU

24258.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.31 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

172d 22h 09m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po prawie 10 tys. kilometrów szutrów i tragicznych asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na szutrówkę to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460