Ustawka z Krzychem i jego ekipą. Oni na szosach, ja na MTB bo
Wilma została w Bydgoszczu. Jechałem z nimi do Jerzykowa, bo miałem dziś mało czasu na jazdę. Bałem się, że nie nadążę, ale nie było najmniejszego problemu z jazdą około 40 km/h :) Powrót samemu chowając się w lesie przed wiatrem.
Ustawka z Krzychem, Zbyszkiem i jeszcze czterema osobami. W założeniach miało być lekko, ale chyba nie do końca wyszło bo momentami musiałem się spinać :) Z ciekawostek to Krzychu złapał laczka a ja wpadłem w taką dziurę, że prawie mi okulary zleciały...
Dziś na zdjęciu
to, co wczoraj, tylko z drugiej strony, czyli Dolina Pięciu Stawów Polskich widziana z Koziego a w tle m.in. Szpiglasowa Przełęcz i Mięgusze. A w lewym górnym rogu Ganek i Gerlach :)
Jeden złamany nos, jeden złamany obojczyk i dużo otarć. Sport to zdrowie!
Resztę niech opisze cytat od kolegi:
"Dziś dzięki temu, że miałem kask mogłem po prostu wstać, otrzepać się ogarnąć rower i na nim wrócić do domu. Leżało nas kilku, Witek miał z nas najmniej szczęścia, złamał obojczyk, można powiedzieć tylko obojczyk, bo miał kask i nim szorował po asfalcie a nie głową. Mogło być gorzej bo jechaliśmy jakieś pięć dych i nie specjalnie był czas na hamowanie. Trochę to moralizatorskie, natomiast kask może się nie przydać przez całe życie, ale może też pewnego razu spowodować, to że cało wrócisz do domu. Taki czarny czwartek."
Trochę kręcenia po mieście plus ustawka z Markiem, Krzychem i Zbyszkiem. Dawno nie jeździłem, więc od początku zapowiadałem spokojne tempo. Tak też było, momentami aż za spokojnie ;) Pogoda mocno daje się we znaki, wypiłem prawie 2,5 litra płynów, a i tak w domu gasiłem pragnienie izobronikiem... Zresztą, chyba jak każdy z nas :D
Dzięki za miłą jazdę! Będę częściej wpadał do Poznania z szosufką! :)
Ruszamy dość spokojnie w kilkanaście osób, ale tradycyjnie na 20 km idzie pełen gaz. 50 km/h po płaskim a ucieczka i tak odjeżdża. Początkowo ląduję gdzieś z tyłu, ale powoli, systematycznie udaje się odrabiać straty do grupy pościgowej. Mocne zmiany daje między innymi Radek Tecław, dzięki czemu w Niewieścinie dochodzimy grupę, ale wtedy Radek zostaje z tyłu z Olą Wnuczek (Mistrzynią Świata! w parakolarstwie). Nasza grupa pościgowa systematycznie maleje, Gośka odpada, później strzelają jadący z nami Norwegowie. Za Pruszczem zostajemy w piątkę, za Topolnem we czwórkę (m.in. Arek i Mirek). Na zmianach nikt się nie oszczędza, idziemy na maksa. Za Strzelcami udaje się dojść ucieczkę! Ponoć czekali 5 minut w kolejce do ToiToia :p
Teraz najlepsze - w ucieczce, jak zawsze, zabrał się Walek, do tego Rafał i... koleś na 26 calowym MTB!!! No dobra, nie był to byle kto - Piotr Polus, jeszcze w ubiegłym roku
ścigający się zawodowo we Francji. Gdybym nie widział, nie uwierzyłbym, że można tak pocisnąć na MTB... Masakra!
Na dwudziestym kilometrze schodzimy z Mirkiem ze zmiany i chłopaki odpalają. Z prędkości 40 km/h robi się 50 i ciągle rośnie :) Zagapiam się lekko z tyłu i zaczynam odpadać, zresztą nie tylko ja bo w czołowej grupie zostaje już tylko szóstka. Następne 10 km cisnę samotnie (tzn. najpierw we dwójkę z Gosią, ale ona ostatkiem sił stara się jak najdłużej utrzymać moje koło, co niestety nie trwa długo). Na 30-tym kilometrze udaje się złapać Mirka, który odpadł z ucieczki. Zmieniamy kierunek jazdy i zaczynamy męczyć się z wiatrem. Prędkość średnia zaczyna spadać... (a było już prawie 38 km/h) We dwójkę jedziemy do samego końca, najpierw więcej na zmianach pracuje Mirek, na górkach jednak to mi idzie lepiej. W drugiej części drogi powrotnej też chyba zostało mi więcej sił, bo częściej dawałem zmiany. Oj, weszło w nogi dzisiaj :)
Przez pierwsze 50 km wcale nie było czuć, że jedziemy z tak wysoką średnią. Kozielec najszybciej ever, Strzelce też w połowie grupy. No i od Borówna akcja za akcją. Były ucieczki, pościgi i kasowania. Coś pięknego. I tylko ten deszcz...
Zapomniałem dodać, że dzisiaj mieliśmy wóz techniczny z kamerką :) Akcja na Kozielcu od 1:20.
Od rana trochę kręcenia wokół komina, a po południu ogień. Ubrany jak na wyprawę na Arktykę, ale u mnie nadal wiatr chce głowę urwać (i przy okazji zepchnąć do rowu...). Grupa pokaźna, pewnie z 15 osób, ale nie dali się wszyscy policzyć bo albo ktoś dołączał, albo odpadał. Od "nawrotki" w Topolnie chyba jeszcze ciężej (mimo, że już z wiatrem). Na płaskim grubo powyżej 50 km/h - aż mi ząbków na blacie brakowało ;) Passo dello Kozielec wjechane mniej więcej w połowie stawki, czyli jest postęp ;) W Strzelcach to samo! Później lekka zadyszka na zmianie z Michałem od Jamisa, ale na końcówce starczyło jeszcze sił na parę ucieczek z Arkiem. Łyda rośnie!
Sezon bydgoskich wtorkowo-czwartkowych ustawek uważam za otwarty! Dziś pierwszy szosowy czwartek. Momentami było bardzo ciężko się utrzymać - o dziwo trudniej na płaskich ucieczkach niż na "pagórkach". Widać, że chłopaki nie przespali zimy... No nic, trzeba pracować! (foto by: Przemo)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".