droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:8753.07 km (w terenie 1857.00 km; 21.22%)
Czas w ruchu:349:55
Średnia prędkość:25.01 km/h
Maksymalna prędkość:71.24 km/h
Suma podjazdów:40480 m
Maks. tętno maksymalne:193 (107 %)
Maks. tętno średnie:172 (87 %)
Suma kalorii:123217 kcal
Liczba aktywności:74
Średnio na aktywność:118.28 km i 4h 43m
Więcej statystyk
Wtorek, 9 sierpnia 2011 Komentarze: 4
Dystans126.82 km
Teren25.00 km
Czas05:40
SprzętLawinka
Vśrednia22.38 km/h
Vmax48.55 km/h
Tętnośr.141
Tętnomax187
Kalorie 4108 kcal
Temp.21.0 °C
Więcej danych
HZ: 38% | FZ: 46% | PZ: 11%

Leśne - Fordon - Ostromecko - Dąbrowa Chełmińska - Unisław - Bruki Unisławskie - Bruki Kokocka - Płutowo - Starogród - Chełmno - Głogówko Królewskie - Świecie - Głogówko Królewskie - Niedźwiedź - Kosowo - Gruczno - Topolno - Suponin - Włóki - Hutna Wieś - Strzelce Górne - Jarużyn - Zamczysko - Myślęcinek - Leśne

O 8.00 zszedłem ze służby. Wróciłem do domu, pozamulałem trochę przed komputerem i stwierdziłem, że trzeba dzisiaj zrobić coś ciekawego. Aparat, mapa i portfel do plecaka. Na siebie rowerowe ciuszki i heja! Pytanie tylko dokąd by pojechać. Wiatr południowo-zachodni, silny. Biorąc to pod uwagę wybrałem Chełmno, najwyżej wrócę pociągiem, jak mi się nie będzie chciało dymać pod wiatr w drodze powrotnej. Początek drogi znam, Fordon, most, Ostromecko. Ale zaraz. Po drodze coś się jednak zmieniło.


Ktoś ma jakiś dobry przepis na kukurydzę z wody?


Pani z dzieckiem się nie zawahała, więc nie miałem wyjścia. Wody było akurat tyle, żeby zmoczyć buty :D


Jechało się dobrze, wiatr w plecy, >30 km/h na liczniku, ruch znośny. I tylko znajomość okolicy coraz mniejsza.
Coraz więcej czasu tracę na spoglądanie na mapę i liczenie zakrętów ;)


Za Starogrodem decyduję się na jazdę żółtym pieszym przez Górę św. Wawrzyńca. Warto było popchać rower po okolicznych, miejscami bardzo stromych wzniesieniach! Widok na dolinę Wisły jest stamtąd rewelacyjny. Nic tylko kupować działkę i się budować :)


W HDR wygląda to jeszcze lepiej :)


Mimo mało optymistycznych prognoz pogoda, jak na razie, dopisywała. Słońce, ciepło - ok. 21-22 st.C.


Tuż przed Chełmnem jedzie się leśnym wąwozem. Mega! Samo miasto też nie gorsze - mury są zachowane w bardzo dobrym stanie. Ludzie również sympatyczni :)


Początkowo myślałem, że zjem coś w Chełmnie, ale stwierdziłem, że do Świecia wytrzymam. Tam pokręciłem się po centrum. Nic dobrego nie znalazłem i skończyło się na kebabie na rynku. Siedział mi w żołądku już do końca wyjazdu :/
Świecie jest chyba najbardziej znane z Zamku Krzyżackiego (no może z papierni bardziej ;)
Do środka nie wchodziłem, ale pieczątkę mam!


W Świeciu stwierdziłem, że jednak nie wracam pociągiem. Wrócę rowerem. Krajową "piątkę" od razu odpuściłem. Jechałem przez jakieś wioski. Mniejsze i większe. Miejscami na czuja. Na mapie nie wszystkie polne drogi są zaznaczone, GPS tym bardziej nic nie pokazywał. Z pomocą przyszedł wiatr - wystarczyło jechać tak, żeby wiał prosto w twarz :D Średnia prędkość drastycznie zaczęła spadać a na niebie pojawiły się chmury. W Strzelcach Górnych zaczęło padać. Niby nie mocno, ale zacinało tak, że aż mnie bolało (do tego temperatura momentalnie spadła do 12 st.C). Czekając na poprawę pogody na przystanku w Jarużynie zrobiłem przerwę.


Nie wiem, czy to sprawa cukru, czy alkoholu w "Pawełkach" ;) ale dostałem po nich niezłego kopa.
Gdzieś daleko zza chmur wyszło słońce - znowu chce się jechać!


W sumie planowałem na dzisiaj około 60-70 km. Wyszło "trochę" więcej. To był bardzo sympatyczny dzień! Oby więcej takich :)
Czwartek, 7 lipca 2011 Komentarze: 3
Dystans122.42 km
Teren70.00 km
Czas07:25
SprzętLawinka
Vśrednia16.51 km/h
Vmax49.68 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
2011 Bike the Baltic, czyli Szlakiem latarni morskich
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty

Latarnia Morska Jarosławiec (7/15) - Jezierzany - Łącko - Korlino - Królewo - Zaleskie - Starkowo - Pęplino - Wodnica - Latarnia Morska Ustka (8/15) - Wytowno - Objazda - Dębina - Rowy - Latarnia Morska Czołpino (9/15) - Smołdziński Las - Łokciowe - Kluki - Lisia Góra - Izbica - Gać - Żarnowska - Łeba

Kolejny dzień naszej wyprawy zaczęliśmy, a jakże, od latarni morskiej w Jarosławcu. Nie spędziliśmy przy niej dużo czasu, gdyż mieliśmy na dzisiejszy dzień ambitne plany - dotrzeć do Łeby.


Po rozmowie w Informacji Turystycznej w Jarosławcu odpuściliśmy sobie jazdę przez poligon między Wickiem a Ustką. Ponoć nie da się tamtędy przejechać. Skoro tubylcy tak mówią to ok... Trzymaliśmy się więc R-10 prowadzącego głównie asfaltami przez niezwykle spokojne nadmorskie wioski.


Rejon ten nazywany jest Krainą w kratę, ze względu na dominujące budownictwo szkieletowe.


Szlak jest bardzo dobrze oznaczony. Poza jednym małym wyjątkiem – w Pęplinie nie widać skrętu w lewo, przez co nadrobiliśmy kilka kilometrów. Przed samą Ustką szlak zamienia się w kapitalny singiel wzdłuż rzeki Słupia. Baaardzo fajny odcinek :)


Wczorajsze przedzieranie się przez plażę okazało się mieć daleko idące skutki. W przednim kole Marianny zaczęło coś pukać, później przeskakiwać. W Ustce było już bardzo źle - postanowiliśmy rozkręcić piastę.


Piasek przedostał się przez uszczelnienie i nieźle pokiereszował bieżnie.


Nie byliśmy przygotowani na taką okoliczność – nie mieliśmy nawet grama stałego smaru.
Na pobliskich statkach też nikt nie potrafił nam pomóc.


W tym wszystkim piasta nie była jednak najgorsza. Mariusz miał duże problemy z chodzeniem – to efekt wczorajszego naciągnięcia Achillesa. Nie zastanawiając się długo zrezygnował z dalszej jazdy i wrócił pociągiem do Poznania. Dla niego Szlak latarni morskich zakończył się przy latarni w Ustce. Szkoda, ale dzisiaj wiemy, że była to dobra decyzja...


Już tylko we trójkę skierowaliśmy się Szlakiem zwiniętych torów do Rowów. Jadąc nim w okresie wakacyjnym, mniej więcej w połowie, nie możecie ominąć pewnej ważnej atrakcji – przepysznych czereśni!!! W Rowach zjedliśmy po gofrze (a może i dwóch – najlepsze gofry podczas całego wypadu!), Karol kupił upragnione banany i za całe 6 zł wjechaliśmy do Słowińskiego Parku Narodowego (nie możemy przeboleć, że musieliśmy za to płacić ;) Cisza, spokój, śpiew ptaków i urocze jeziora. No dobra... było warto :)


Między jeziorami Gardno i Łebsko znajduje się latarnia morska w Czołpinie. Jak dla nas bezapelacyjnie najładniejsza na polskim wybrzeżu. Szkoda tylko, że byliśmy tam dość późno i nie udało się na nią wejść... Spytacie, co nas w niej urzekło? Pomijam względy architektoniczne – stoi ona dumnie, samotnie na wysokim wzniesieniu. Być może dlatego, że byliśmy przy niej po godzinie 19.00 nie było nikogo w pobliżu. Można było poczuć tą magię, wyczuwało się, że mimo upływu lat cały czas pełni ona swoją rolę – pomaga odnaleźć się na bezmiarze wód Bałtyku. Niesamowite miejsce :)


Mając dość mierzej między jeziorami a morzem, Łebsko postanowiliśmy wziąć od strony lądu. Przez Łokciowe dojechaliśmy do Kluk, w których znajduje się skansen wsi słowińskiej.


Nie chcąc kręcić zbędnych kilometrów, do Izbicy pojechaliśmy krótszą drogą, omijając Główczyce. Czy był to dobry wybór – nie wiem do dzisiaj. Przedzieranie się przez bagna obok wielu niezaprzeczalnych plusów ma również parę wad... ;)


Dzień chylił się ku końcowi, a my nadal mieliśmy "parę" kilometrów do Łeby. Zaczęło robić się chłodno, jednak widoki rekompensowały wszystko!!!


Właśnie dla takich obrazków znosi się wszelkie trudy wyprawy :)


Mgła zaczęła robić się coraz większa. Pewne było, że to nie będzie sucha noc. Ale co to dla nas :) Do Łeby wjechaliśmy w momencie, gdy zaczęło się mocno ściemniać. Szybkie rozbicie namiotów, kąpiel i poszukiwania jedzenia. Pizzy już nigdzie nie szło zamówić – został jedynie kebab. Ale za to u bardzo sympatycznych ludzi :)



2011 Bike the Baltic, czyli Szlakiem latarni morskich
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Sobota, 12 marca 2011 Komentarze: 8
Dystans103.08 km
Teren30.00 km
Czas04:45
Podjazdy217 m
SprzętLawinka
Vśrednia21.70 km/h
Vmax44.26 km/h
Tętnośr.151
Tętnomax175
Kalorie 3464 kcal
Temp.12.0 °C
Więcej danych
HZ: 15% | FZ: 66% | PZ: 18%

Dom - Kicin - Czernice - Bednary - Krześlice - Węglewo - Moraczewo - Lednogóra - Gniezno - Lednogóra - Pobiedziska - Kobylnica - Janikowo - Dom

Pierwszy wolny weekend od dawna. Pogoda idealna na rower. Nie było więc na co czekać! :) W planie miałem pierwszą w tym roku setkę. Kierunek... hmmm... może Gniezno?! A co - niech będzie. Po paru kilometrach tradycyjne zdjęcie rocznicowe - przekroczyłem 17 kkm na Lawince :)


W sumie zakładałem, że pojadę asfaltami, ale Trakt Poznański za Kicinem skusił mnie na Puszczę Zielonkę.


Dopóki przy gruncie był przymrozek jechało się świetnie.


Aż do tego stopnia, że dopiero przy tym pomniku zauważyłem, że przegapiłem drogę do Tuczna i muszę jechać przez Bednary.
Tam już wszystko topniało...


Cały ubłocony dojechałem do Krześlic. Okazało się jednak, że najgorsze dopiero przede mną...


Dalszy fragment R-3 to jakaś masakra. Błoto, błoto i... błoto!


W Węglewie był kawałek asfaltu. I drewniany kościół. Dalej niestety to, co przed chwilą...


Jak dojechałem do Lednogóry to stwierdziłem, że pier*** to i lecę krajową "piątką" ;p


Przy wiatrakach kilka zdjęć. Kiedyś to było życie...




W Lednogórze mały popas a następny przystanek już w Gnieźnie.


Pokręciłem się trochę przy Katedrze...


... pojechałem na rynek...


... i popodglądałęm cudze dzieci ;p


Ostatni rzut oka na Katedrę i w drogę! Miałem ograniczony czas, więc do samego Janikowa leciałem "piątką".


W pewnym momencie coś usłyszałem, spoglądam w górę, i... WIOSNA PRZYLECIAŁA!!! :)


Na zakończenie rzut oka na mapę.
Piątek, 10 lipca 2009 Komentarze: 0
Dystans138.41 km
Teren40.00 km
Czas05:31
SprzętLawinka
Vśrednia25.09 km/h
Vmax44.90 km/h
Temp.17.0 °C
Więcej danych
2009 Jagodowy weekend
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

Dom - Szpital ul. Długa - Stary Rynek - os. Przyjaźni - Kiekrz - Żydowo - Pamiątkowo - Szamotuły - Pęckowo - Nowa Wieś - Wronki - Popowo - Mokrz - Miały - Wieleń - Dzierżążno Wielkie - Człopa - Dzwonowo - Jagoda

Rano oczywiście na praktyki do szpitala. Od razu po nich wyruszyliśmy z Dudą do Szamotuł, gdzie czekał na nas obiad :) Tam też przeczekaliśmy pierwszy konkretny deszcz. Całą trasę znamy już bardzo dobrze, więc nie musieliśmy się niepotrzebnie zatrzymywać. Minęliśmy Wronki i powoli zbliżyliśmy się do naszej kochanej Puszczy Noteckiej. Gdy jechałem przez nią po raz pierwszy przywitała mnie piaskiem i okropnym słońcem (link). Kolejny przejazd przez Puszczę to piękna pogoda i twarde podłoże - nawet mi się podobało (link). Za to tym razem czekała na nas burza... Na szczęście udało się ominąć jej centrum i nie przemoczyło nas zupełnie a po pewnym czasie wyszło nawet słońce.


W Wieleniu ujrzeliśmy piękną tęczę.


Powoli robiło się późno, więc bez zbędnych przystanków jechaliśmy dalej. Było ok, czasami pobolewało mnie kolano, ale nie zapowiadało to tego, co miało mnie spotkać za dwa dni...

Tuż przed Jagodą zaczął gonić nas pies, Duda złapał gumę z tyłu a po chwili z przodu :D Tak więc ostatnie dwa kilometry pokonaliśmy z buta bo już nie chciało nam się łatać.

2009 Jagodowy weekend
Kolejny dzień --->
Czwartek, 11 czerwca 2009 Komentarze: 7
Dystans147.14 km
Czas05:02
SprzętLawinka
Vśrednia29.23 km/h
Vmax53.90 km/h
Temp.21.0 °C
Więcej danych
Dom - Swarzędz - Kostrzyn Wlkp. - Nekla - Września - Słupca - Kleczew - Ślesin - Sompolno - Izbica Kuj. - Józefowo

Wyjazd do rodziny na Kujawach. Początek słaby, gdyż miałem mocno pod wiatr a poza tym po wczorajszych urodzinach kolegi jakoś tak mocy nie było ;p Później się trochę rozkręciłem, ale w międzyczasie zaczęło padać. Zmokłem jak przysłowiowa kura ;-) Na szczęście po deszczu wiatr trochę ucichł (choć jego kierunek cały czas był niesprzyjający), więc szło złapać rytm, kilometrów zaczęło ubywać... W sumie zmoczyło mnie chyba trzy razy, wiatr też znowu zaczął dawać popalić... Ostatecznie jednak dojechałem szybciej niż planowałem :)
Sobota, 23 maja 2009 Komentarze: 2
Dystans148.77 km
Teren45.00 km
Czas05:14
SprzętLawinka
Vśrednia28.43 km/h
Vmax47.00 km/h
Temp.18.0 °C
Więcej danych
2009 Drawieński PN
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty

Jagoda - Szczuczarz - Przesieki - Kuźnica Żelichowska - Huta Szklana - Krzyż Wlkp. - Drawsko - Pęckowo - Piłka - Marylin - L. Dębogóra - Trakt Wartosławski - Tomaszewo - Mokrz - Popowo - Wronki - Nowa Wieś - Pęckowo - Szamotuły - Pamiątkowo - Żydowo - Kiekrz - Dom

Niestety sobota to już ostatni dzień pobytu w Puszczy Drawskiej. Wstałem rano, wychodzę na zewnątrz i co?! Chmury krążące po niebie, zimny, silny wiatr - mało zachęcająca wizja na pokonanie 150 km'ów. Mimo to nie miałem innego wyjścia, szybkie śniadanie, pakowanie plecaka, rzut oka na mapę i ostatnie zdjęcie naszej chaty "Jagoda". Już bym chciał tam wrócić!


Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów to walka z bocznym wiatrem oraz tragicznym asfaltem (zwłaszcza na odcinku Przesieki - Krzyż Wlkp.) Za Krzyżem było już lepiej, zacząłem łapać wiatr w plecy i szło momentami lecieć 40 km/h. Tym sposobem szybko minąłem Drawsko, Pęckowo, w którym akurat odbywały się jakieś zawody w bieganiu oraz Piłkę. Pogoda nieznacznie się poprawiła, choć i tak co chwilę spoglądałem na niebo z nadzieją, że "nic z tego nie będzie".
Za Marylinem ucieczka w środek Puszczy Noteckiej. Pełen obaw o to, czy tym razem też ugrzęznę w piachu, (tak jak w środę) szukałem początku Traktu Wartosławskiego. Mimo dokładnej mapy terenu nie było łatwo odnaleźć Leśniczówki Dębogóra, zwłaszcza, że miejscowi nie wiedzieli wiele na jej temat... Na szczęście się udało.


Pokonanie Puszczy Noteckiej tym traktem było chyba moim najlepszym wyborem tego dnia. Droga kompletnie nie przypominała tej ze środy. Było twardo, szeroko. Moja niechęć do Puszczy Noteckiej minęła momentalnie. Zwłaszcza, że widziałem ją w tak wesołych barwach.


Droga przypominała trochę górskie, leśne szutry - piękny sosnowy las, sporo pagórków i zakrętów. Żyć nie umierać!


A tutaj dla porównania.


Nim się obejrzałem znowu wjechałem na asfalt. Na dodatek cały czas miałem wplecywind, dzięki czemu już po chwili znalazłem się we Wronkach. Tutaj Hotel Olympic tuż przy stadionie.


I oczywiście sam stadion.


Jadąc przez centrum szukałem jakiejś cukierni, jednak nie udało mi się, więc wylądowałem gdzieś na przedmieściach przy sklepie Społem. Tam poznałem małego chłopca - Artura, który przez kilkanaście minut opowiadał mi, że jest człowiekiem-pająkiem :D Przy jego sympatycznym monologu zjadłem małe co nieco, i już przebrany w bluzę (zrobiło się chłodno) ruszyłem dalej.


Odcinek od Wronek do Szamotuł to istne szaleństwo. Prędkość przelotowa ponad 35 km/h. Rzadko kiedy wjeżdżając na teren zabudowany z ograniczeniem do 40 km/h trzeba odpuścić i pedałować wolniej... Nawet manewr wyprzedzania wykonywałem :-) Po kilkunastu minutach takiej jazdy wylądowałem w Szamotułach, gdzie niestety zaczęło lekko padać.


Z tego powodu nie zatrzymywałem się na dłużej i poleciałem dalej do Poznania. Dodatkowo mobilizowało mnie to, że za kilka godzin musiałem być w pracy, a chciałem choć troszkę odpocząć. Już bez większych atrakcji (no, może nie licząc kamienistego zjazdu za Rostworowem) po 40-stu kilku kilometrach zameldowałem się w domu. Trochę zmęczony, ale wiem, że mógłbym więcej :-)

Na koniec kilka słów podsumowania. Wypad do Jagody był super! Dzięki wszystkim, z którymi mogłem tam być. Urocze miejsce w sercu lasu, przyjaciele no i rower - czego chcieć więcej?! Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na sierpień :D


2009 Drawieński PN
<--- Poprzedni dzień
Środa, 20 maja 2009 Komentarze: 0
Dystans141.61 km
Teren60.00 km
Czas05:54
SprzętLawinka
Vśrednia24.00 km/h
Vmax57.00 km/h
Temp.22.0 °C
Więcej danych
2009 Drawieński PN
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty

Dom - Kiekrz - Żydowo - Pamiątkowo - Szamotuły - Pęckowo - Nowa Wieś - Stare Miasto - Wartosław - Mokrz - Rzecin - Mężyk - Miały - Wieleń - Dzierżążno Wielkie - Przelewice - Szczuczarz - Jagoda

Z kilku ważnych i ważniejszych ;-) powodów z Poznania wyruszyliśmy (my, czyli ja i Duda) później niż planowaliśmy. Pogoda dopisywała, humory też - w końcu jedziemy do Jagody!
Pierwszy postój zaplanowaliśmy w Szamotułach, gdzie zjedliśmy śniadanie w pobliżu Zamku Górków.


Jechało nam się bardzo dobrze. Prędkość w sam raz, częste zmiany, dzięki czemu szło odpocząć. I tylko wiatr wiał inaczej niż przewidywałem, ale na szczęście nie było to zbyt uciążliwe. Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów minęło bardzo szybko i wylądowaliśmy nad Wartą wcześniej niż powinniśmy.


Dlaczego wcześniej niż powinniśmy? Dlatego, że prom ma przerwę śniadaniową między 11.00 a 14.00 i musieliśmy na niego poczekać kilkanaście minut. Mieliśmy przynajmniej czas na kilka zdjęć w Wartosławie.


W końcu pojawił się nasz Charon. I to na czym!!!


Żeby nie było: widok na Wartę od południa.


Prom, czyli łajba na linie.


I widok na Wartę od północy. Jak widać prom działa :D


Teraz zaczęło się najgorsze. Tzn. ja jeszcze o tym nie wiedziałem, ale Mariusz miał już okazję wcześniej poznać Pustynię Notecką... ehhhh... chciałem napisać Puszczę Notecką ;-) Tu jeszcze nie jest źle, ale na następnym zdjęciu widać o co mi chodzi...


Piękna piaskownica, nieprawdaż? Żeby było ciekawiej w bidonach również susza... Najbliższy otwarty sklep jest... we Wronkach! No masakra jakaś...


Nawet nie wiecie jak się ucieszyliśmy po ujrzeniu asfaltu...


Nastąpiła mała zmiana planów i odpuściliśmy sobie dalsze "robienie zamków z piasku". Do Wielenia dostaliśmy się szosą. Tam również obraliśmy dłuższą, ale pewniejszą drogę przez Dzierżążno.
Tuż za nim nastąpiło to, na co czekałem od samego Poznania. 10 kkm na GieTeku!


Z tej okazji na przystanku w Przelewicach wypiliśmy po małym piwku i... co niektórych złapała hipoglikemia ;p
Fakt, zapomnieliśmy o tym działaniu alkoholu...


Na szczęście do Jagody nie było już daleko, jechaliśmy jakimś szlakiem pieszym, więc nie trzeba było uważać na samochody itp. i tym sposobem zjawiliśmy się w sercu Puszczy Drawskiej. Rowery się zmęczyły - my również mieliśmy dość na dzisiaj.


Celem podróży była chata studencka "Jagoda". Zupełna dzicz, brak prądu, gazu, bieżącej wody i w wielu miejscach zasięgu ;-) Za to jest las, cisza przerywana śpiewem ptaków i rechotem żab, przepiękne jezioro w pobliżu i najważniejsze: unoszący się duch Jagody. Miejsce zapada w pamięć na zawsze; każdy kto tam był chce do niego wracać. Potwierdzeniem tego są liczne wizyty byłych studentów naszej uczelni - nawet podczas tego 4-dniowego pobytu odwiedził nas były student naszej uczelni, teraz pewnie lekarz lub stomatolog, pokazujący swoim znajomym "naszą Jagodę"...



2009 Drawieński PN
Kolejny dzień --->
Orkowo city! Kategoria >100, Foto, Video
Środa, 15 kwietnia 2009 Komentarze: 7
Dystans116.06 km
Teren30.00 km
Czas05:20
SprzętLawinka
Vśrednia21.76 km/h
Vmax51.00 km/h
Temp.16.0 °C
Więcej danych
Dom - Malta - Szczepankowo - Krzesiny - Koninko - Borówiec - Kórnik - Bnin - Konarskie - Radzewo - Trzykolne Młyny - Czmoniec - Orkowo - Czmoniec - Trzykolne Młyny - Radzewice - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Puszczykówko - Puszczykowo - Luboń - Poznań Dębina - Poznań Starołęka - Szczepankowo - Malta - Dom

Wpis na blogu u Graplera

Dawno, dawno temu wpadliśmy na pomysł odwiedzenia kolegi z grupy. Dzisiaj zrealizowaliśmy ten plan. O 11.00 byłem u Piotra i razem pojechaliśmy rzucić okiem na kórnickie magnolie oraz zamek. Później trochę szpanerska fotka i dalsza jazda na Orkowo!


O dziwo byliśmy u Pawła wcześniej niż zakładaliśmy. Zjedliśmy małe co nieco i wspólnie pokręciliśmy się po okolicy.
Tam dużo lasów, łąk, stawów - normalnie jak na urlopie!


Aaa... zapomniałbym - w pobliżu jest również Warta...


Warta, nad którą mieszka sobie bóbr.


Tzn. chciałem napisać "mieszkają sobie bobry" - jest ich tam troszkę więcej.


Chłopacy męczyli się z piaskownicą na drogach a ja pstrykałem fotki uroczej okolicy.


Co dobre szybko się jednak kończy i dlatego musieliśmy opuścić tę sympatyczną wioskę.
Żeby znajomi nam uwierzyli zrobiliśmy nawet zdjęcie przy tablicy.


Powrót zaplanowaliśmy przez Rogalin. Jako, że dęby każdy zna nawet nie robiłem im zdjęć ;p
Za to tutaj mi się spodobało. I do tego gdzieś w tej okolicy stuknęło mi 9 kkm na GieTeku :D


Piotr niestety powoli zaczął słabnąć.


Mimo w końcu znalezionych bananów w sklepie (a było z tym ciężko) Piotr nadal opadał z sił ;-)


Ja za to czułem się bardzo dobrze. Jazda wyglądała tak, że co chwilę uciekałem mojemu kompanowi po to, aby kawałek dalej na niego czekać. A jako, że wtedy mi się nudziło wyciągałem aparat i robiłem zdjęcia...


Raz nawet nakręciłem film ;p


Kolejne zdjęcie z nudów - za to miejscówka fajna - drewniano-stalowy most na Starołęce.


Ostatni przystanek przed Szczepankowem.


Podsumowując: wycieczka bardzo udana. Kolejna setka w sezonie, poznane nowe miejsca, opalenizna na rękach i nogach - czego chcieć więcej. Szkoda tylko, że na końcówce Piotr osłabł, gdyż taka jazda była męcząca zarówno dla niego jak i dla mnie (no dobra... dla niego bardziej ;-) Wszystko jest jednak kwestią wprawy - jeszcze kiedyś pokonam z Piotrem dwusetkę ;-)
Czwartek, 9 kwietnia 2009 Komentarze: 6
Dystans100.93 km
Teren35.00 km
Czas03:58
SprzętLawinka
Vśrednia25.44 km/h
Vmax45.80 km/h
Temp.17.0 °C
Więcej danych
Dom - Kiekrz - Żydowo - Pamiątkowo - Szamotuły - Pamiątkowo - Żydowo - Kiekrz - Dom

Spontaniczny wypad z dudą do koleżanki. U niej "posiłek sportowca" (czyli bułka z bananem i takie tam...) i powrót, tym razem z wiatrem w plecy, do domu. Słońce pięknie przygrzewa - aż chce się jeździć. Zwłaszcza, że siły są :D
Wtorek, 12 sierpnia 2008 Komentarze: 1
Dystans147.16 km
Teren10.00 km
Czas06:03
SprzętLawinka
Vśrednia24.32 km/h
Vmax48.70 km/h
Więcej danych
Józefowo - Izbica Kujawska - Sompolno - Ślesin - Kleczew - Słupca - Strzałkowo - Września - Nekla - Kostrzyn Wlkp. - Swarzędz - Poznań - Dom

Trasa w zdecydowanej większości asfaltami - typowy dojazd od punktu A do punktu B, bez zbytniego rozglądania się dookoła. Zresztą trasę tę znam na pamięć jeżdżąc nią wiele razy samochodem...
Cały czas miałem silny boczny wiatr, na pewnych odcinkach przechodzący w wmordewind, przez co jechało się bardzo kiepsko, zwłaszcza, że mięśnie jeszcze nie wróciły do siebie po niedzielnym NSR-ze. To i tak, że udało mi się wykręcić taką średnią...

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

101889.50

KILOMETRÓW NA BLOGU

27073.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.33 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

193d 15h 04m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Canyon Grizl 6 z amelinium
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460