rowerowe historie

daVe
Wpisy archiwalne w kategorii

2013 Drawieńska włóczęga

Dystans całkowity:316.58 km (w terenie 51.00 km; 16.11%)
Czas w ruchu:16:22
Średnia prędkość:19.34 km/h
Maksymalna prędkość:48.06 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:105.53 km i 5h 27m
Więcej statystyk
Niedziela, 14 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans117.70 km
Teren10.00 km
Czas06:06
SprzętLawinka
Vśrednia19.30 km/h
Vmax44.49 km/h
Temp.25.0 °C
Więcej danych
2013 Drawieńska włóczęga
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

CADavg: 75 rpm | Borne Sulinowo - Łubowo - Rakowo - Komorze - Chłopowo - Kocury - Brusno - Popielewo - Ogartowo - Połczyn-Zdrój - Toporzyk - Gawroniec - Chlebowo - Cieszyno - Złocieniec - Lubieszewo - Linowno - Gudowo - Mielenko Drawskie - Karwice

Nocka w Bornym minęła bardzo szybko. Początkowo miałem spać na terenie Centralnego Poligonu Wodno-Nurkowego MSWiA, ale ostatecznie wylądowałem wraz z sympatyczną ekipą z Krakowa na opuszczonym polu namiotowym.


Po śniadaniu pokręciłem się jeszcze trochę po mieście i ruszyłem w dalszą podróż bocznymi asfaltami.


Bocznymi to mało powiedziane. Przejeżdżałem przez takie wiochy, że nawet nie wiem co mógłbym o nich napisać... Zaskoczyło mnie Brusno, niewielka wieś ze szlacheckim dworkiem i ogromnymi polami wokół. Sprzęt do ich uprawy znajdował się w ogromnych halach tuż przy głównej drodze. Nawet nie próbuję policzyć, ile mógł być warty...


W zasadzie od samego Bornego było pagórkowato. Miejscami zastanawiałem się, czy ja czasem nie jestem górach!


Na jednym z "pagórków", w miejscowości Toporzyk, znajduje się bardzo ciekawa wieża Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego. Aktualnie nadaje tylko 4 programy radiowe. Ehhh... ta cyfryzacja.


Tuż za Toporzykiem wjechałem na drogę rowerową łączącą Połczyn-Zdrój ze Złocieńcem. Jak widać, w Polsce też ktoś wpadł na to, że można wykorzystać w tym celu stary nasyp kolejowy. A myślałem, że takie rzeczy to tylko na Bornholmie.


W Złocieńcu szybkie lody na rynku i jazda do Lubieszewa.


A tam zasłużona nagroda za świetnie spędzony weekend - pstrąg w maśle czosnkowym. Pycha!!! Szkoda tylko, że po jego zjedzeniu i wypiciu piwka kompletnie nie miałem sił do dalszej jazdy. A zostało mi jeszcze dobrych kilka kilometrów. Pod górę i pod wiatr... Masakra...



2013 Drawieńska włóczęga
<--- Poprzedni dzień
Sobota, 13 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans117.03 km
Teren15.00 km
Czas06:09
SprzętLawinka
Vśrednia19.03 km/h
Vmax48.06 km/h
Temp.26.0 °C
Więcej danych
2013 Drawieńska włóczęga
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

CADavg: 75 rpm | Jagoda - Dzwonowo - Człopa - Tuczno - Strzaliny - Zdbowo - Rutwica - Strączno - Wałcz - Ostrowiec - Szwecja - Sypniewo - Kłomino - Nadarzyce - Borne Sulinowo

Drogi do Tuczna nawet nie zauważam, tak szybko minęła. Nic dziwnego, w końcu jestem u siebie. Na zamku w Tucznie akurat jest zlot optyczne.pl, więc spędzam tam trochę czasu, rozmawiając z paroma osobami. Najciekawszy był teleskop do oglądania słońca, nawet plamy było widać!


Bycie pro wcale nie jest łatwe ;)


Czasami lepiej byłoby usiąść i poczekać. Na cokolwiek. A nie tylko rower i rower ;)


Będąc w okolicach Tuczna trzeba odwiedzić wieś Strzaliny. Na południowy wschód od wsi znajduje się Góra Wisielcza (151 m n.p.m.), a tam pozostałości grupy warownej "Góra Wisielcza", fortyfikacji Wału Pomorskiego. Schron ten był najsilniejszą grupą warowną ze wszystkich umocnień niemieckich okresu drugiej wojny światowej. Podziemne korytarze mają łączną długość 800 metrów i znajdują się 15 metrów pod powierzchnią.


Część z nich jest oświetlona, ale mimo to zalecam zaopatrzenie się w podręczny miotacz fotonów.


W bunkrach można obejrzeć wiele pomieszczeń, w których żyli żołnierze. Korytarze prowadzące do kopuł pancernych są niestety pozasypywane. Oprócz wartości historycznych kompleks ma duże znaczenie dla przyrody - znajduą się tam siedliska nietoperzy.


W Wałczu przystaję na chwilę przy Cmentarzu Wojennym. Pochowano tam 4390 polskich i 1638 radzieckich żołnierzy, wyzwolicieli Pomorza.


Kolejne kilometry to ostre napieranie do przodu. Do czasu zauważenia drogowskazu na Kłomino, czyli poradzieckiego miasta-widma. W czasach, gdy stacjonował tam 82 Gwardyjski Pułk Strzelców Zmotoryzowanych Armii Radzieckiej mieszkało tam nawet 5 tysięcy mieszkańców. Dziś... tylko 12!!!


Pozostałości po armii rosyjskiej są widoczne dosłownie wszędzie!


Niedaleko Kłomina znajduje się Oflag II D Gross-Born - niemiecki obóz jeniecki dla oficerów wziętych do niewoli.


Przepiękne Zalewy Nadarzyckie pozwalają choć na chwilę zapomnieć o przygnębiającej historii okolicznych lasów.


Niedaleko Bornego znajdują się kolejne bunkry. Zresztą, przebiega tędy Wał Pomorski, więc nie są one czymś niezwykłym w okolicznych lasach. Szukając bunkra ze zdjęcia poniżej napotykam sympatyczną parę. Chłopak zerwał łańcuch w rowerze - oczywiście mu pomogłem. Po chwili dołączył do nas kolega na Transalpie (chwaliłem się, że zdałem prawko na motur? :) i przez chwilę było całkiem towarzysko.


Spływ kajakowy Piławą mógłby być bardzo interesujący!


Borne Sulinowo do roku 1992 było wyłączone spod polskiej administracji i nie istniało na żadnej mapie. Znajdowała się tam doskonale strzeżona baza Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej. Po całkowitym opuszczeniu miasta przez Rosjan, w kwietniu 1993 roku, przekazano je polskim władzom cywilnym a 2 października nadano status miasta. Od tego momentu rozpoczął się proces jego zasiedlania, ale nadal można tam ujrzeć opuszczone poniemieckie (a później poradzieckie) budowle.






Dobrze, że moja jeziorna "łazienka" miała dość wysoki standard, nawet drabinki przy pomoście były!



2013 Drawieńska włóczęga
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Piątek, 12 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans81.85 km
Teren26.00 km
Czas04:07
SprzętLawinka
Vśrednia19.88 km/h
Vmax46.35 km/h
Temp.25.0 °C
Więcej danych
2013 Drawieńska włóczęga
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

CADavg: 76 rpm | Karwice - Sienica - St. Studnica - Giżyno - Kalisz Pomorski - Dębsko - Drawno - Chomętowo - Niemieńsko - Konotop - Sitnica - Głusko - J. Ostrowieckie - J. Czarne - Ostrowite - Jagoda

Weekend akurat mam wolny, z dala od cywilizacji, więc postanowiłem powłóczyć się po okolicy. Pierwsze 10 km przebiegało leśną piaszczystą drogą. Mając załadowane sakwy lepiej jednak poruszać się asfaltami, dlatego też nimi przebiegała dalsza wyprawa. Nawet nie wiem, kiedy dotarłem do Drawna. Tam lodzik (nowy Magnum Pink - nie polecam) i pierwszy w ciągu dnia kontakt ze światem (oszczędzam baterie). Po kolejnych kilometrach docieram do Niemieńska, tam rzut okiem na ośrodek szkolno-wychowawczy i decyzja o odbiciu na Konotop, gdzie znajdują się ruiny pałacu z XIX w.


Podziwiam ludzi żyjących w takich miejscach. Wieś liczy około 160 mieszkańców. Wokół tylko lasy i jeziora. Nic więcej...


Dojeżdżając do Konotopu, na niewielkim asfaltowym zjeździe, prawie rozjechałem zaskrońca śpiącego na samym środku drogi :)


Tuż przed Głuskiem zatrzymuję się na starym cmentarzu. Będąc tam zupełnie sam poczułem się trochę nieswojo. Prawie jakbym naruszał prywatność zmarłych.


W Głusku, po rozmowie z tubylcami ostatecznie odrzucam pomysł biwaku nad Czarnym. Nie chciałbym za niego zapłacić tyle, ile za nocleg w Sheratonie... Będąc w zasadzie na swoim terenie udaję się nad Ostrowieckie i stamtąd nad Czarne, gdzie spijam piwko mocząc nogi dosłownie między rybami.


To chyba najpiękniejsze miejsce w całym parku.


Choć trzeba przyznać, że konkurencja jest spora, np. pięknie wyremontowana osada Ostrowite.


No i oczywiście nasza Jagódka. Tym razem spokojna, bo jestem tam sam; nawet kluczy nie brałem. Wystarczy obecność w tym miejscu, aby poczuć się jak w domu :)



2013 Drawieńska włóczęga
Kolejny dzień --->

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo, jednak ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.

86253.74

KILOMETRÓW NA BLOGU

22438.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.24 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

165d 02h 35m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt Deore XT M8000
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Jeszcze zbyt wcześnie, aby wydawać ostateczny werdykt, ale wydaje mi się, że zamiana szosy na szutrówkę to był jednak strzał w dziesiątkę!

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (46/30 + 11/34)
  • Koła DT Swiss Gravel LN

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem. Nawet dziecko w foteliku wozi!

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. W sam raz na moją nadwagę ;) Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460