Na luzie, dla frajdy. Mała gleba, gdy przednie koło uślizgnęło się na zbyt szybko wziętym zakręcie. Do tego cudem uniknięte OTB w innym miejscu. Jednym słowem - fajnie było :)
Ruszamy dość spokojnie w kilkanaście osób, ale tradycyjnie na 20 km idzie pełen gaz. 50 km/h po płaskim a ucieczka i tak odjeżdża. Początkowo ląduję gdzieś z tyłu, ale powoli, systematycznie udaje się odrabiać straty do grupy pościgowej. Mocne zmiany daje między innymi Radek Tecław, dzięki czemu w Niewieścinie dochodzimy grupę, ale wtedy Radek zostaje z tyłu z Olą Wnuczek (Mistrzynią Świata! w parakolarstwie). Nasza grupa pościgowa systematycznie maleje, Gośka odpada, później strzelają jadący z nami Norwegowie. Za Pruszczem zostajemy w piątkę, za Topolnem we czwórkę (m.in. Arek i Mirek). Na zmianach nikt się nie oszczędza, idziemy na maksa. Za Strzelcami udaje się dojść ucieczkę! Ponoć czekali 5 minut w kolejce do ToiToia :p
Teraz najlepsze - w ucieczce, jak zawsze, zabrał się Walek, do tego Rafał i... koleś na 26 calowym MTB!!! No dobra, nie był to byle kto - Piotr Polus, jeszcze w ubiegłym roku
ścigający się zawodowo we Francji. Gdybym nie widział, nie uwierzyłbym, że można tak pocisnąć na MTB... Masakra!
CADavg: 84 rpm | Leśne - Rybi Rynek - Balice - ZAWODY - Balice - Rybi Rynek - Leśne
Powoli staje się dla mnie tradycją majowy start w bydgoskiej Metropolii. Jest to dobry sprawdzian, mówiący o wynikach wiosennych treningów. Dwa lata temu miałem czas 2:13, rok temu 1:59, w tym roku... niestety nie poprawiłem wyniku.
Początek poszedł bardzo dobrze, za zasługi (6 M2 rok temu) dostałem sektor vip, więc nie było przebijania się na starcie. W czubie jechało sporo Brzóz i Treków, więc szło bardzo szybko od samego początku, ale starałem się utrzymać jak najdłużej. Czołówka cisnęła tak mocno, bo było o co. Za pobiecie rekordu trasy dawali 1000 zł żywej gotówki, co zresztą Bartek Banach wykorzystał :)
Na szóstym kilometrze mam dość. Po wczorajszych wygłupach na XC nogi bolą tak, że zacząłem kombinować, jak by tu na mini skręcić ;) Jednak start dzień po dniu to nie jest dobry pomysł, gdy chce się dobrze pojechać. Dopiero na dwudziestym kilometrze zaczynam coś tam jechać, ale do tego miejsca wyprzedziło mnie duuuużo osób. W sumie nawet nie mam o czym pisać, dwie ścianki musiałem butować (choć rok temu całość zrobiłem w siodle...), reszta też z wrażeniem, że jadę bardzo słabo. (foto by: D.Danielek)
10 km przed metą promyk nadziei - zostało 25 minut, aby wyrobić się w czasie poniżej dwóch godzin. Akurat dojechał do mnie Grzegorz Orłowicz z ctbike.pl i razem ciśniemy między mini. Raz ja prowadzę, raz on. Fajnie się to wszystko układa, ale akurat ten fragment trasy znowu jest interwałowy i średnia trochę spada. Ostatecznie brakuje niewiele ponad minuty do dwóch godzin, czas gorszy od ubiegłego roku tylko o 2 min. 18 sek. Za to spadek w pozycji open o 32, w M2 aż o 11!
Mimo słabego wrażenia w trakcie jazdy (i większej ilości piachu na trasie) czas wykręciłem w miarę dobry. Za to miejsce już dużo gorsze. Masakra, jak poziom na wszystkich zawodach MTB rośnie...
Czas: 2:01:20 MEGA Open: 54/219 (10 DNF) MEGA M2: 17/46 (3 DNF) Strata: 0:19:32 (Bartosz Banach) DST: 50,02 km AVG: 24,77 km/h Vmax: 48,97 km/h
Ogórek dosłownie za płotem, bo w Szubinie, więc dlaczego by nie pojechać go ogolić? Wygrać się nie udało, ale i tak było fajnie. Zacząłem pechowo, bo od sprawdzenia podłoża jeszcze w trakcie objazu trasy. Na szczęście skończyło się tylko na delikatnym szlifie podudzia i lekko obitym kolanie. Ufff :)
W sumie startowało nas 32 osoby, czyli bardzo kameralnie. Ruszam z czołówką, ale po chwili strzelam, nie mam nogi tego dnia. Podejrzewam, że wpływ na to miał wirusowy szejk przyjęty dzień wcześniej (wścieklizna, kleszcze, błonica, japońskie)... Jednak skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B i dojechać do końca. Na drugim kółku straciłem chyba najwięcej, później szło już dość dobrze. Trochę zamieszania na mecie szóstego kółka bo ponoć wjechałem razem ze zwycięzcą (czyli łapiąc dubla) i zatrzymali mnie żebym już dalej nie jechał, ale po chwili stwierdzili, że jednak mam jechać ostatnie kółko (notabene jednak mi go nie zaliczyli w wynikach, ale ja je ujmuję, bo przecież je przejechałem :P ). Ostatecznie wynik mocno poniżej oczekiwań, ale bawiłem się przednio :) (foto by: Arek S.)
Trasa - rewelacja! XC w najczystrzej formie. Żadnych udziwnień, rock gardenów i tym podobnych. 3,4 km pięknego singla, w zasadzie wyprzedzanie tylko bokami. Dwie ścianki do butowania, jeden ostry zjazd, reszta do zrobienia na środkowej tarczy. Podłoże bardzo luźne, więc sporo razy rower uciekał w zakrętach. To był dobry trening techniki!
Czas: 1:26:37 (7 okrążeń) Elita: 7/9 Strata: 0:13:37 (Mateusz Lewandowski) DST: 23,72 km AVG: 16,43 km/h Vmax: 46,35 km/h CADavg: 75 rpm
Była noga i siła, był bardzo dobry start, ale niestety szczęścia zabrakło. Dokładnie na 5,75 km kolec w tylnej oponie pogrzebał szanse na sukces ;) Jechałem akurat w samym czubie, pewnie na 10-15 pozycji. Gdy stanąłem wyprzedzili mnie prawie wszyscy - całe mega, karetka i pewnie ze 2/3 mini. Dobrze, że Mariusz rzucił mi dętkę (szkoda, że w krzaki bo ledwo ją znalazłem :p ) to wymiana poszła dość sprawnie, na oko z 10 minut. I wtedy się zaczęło :) Dawno tyle się nie nakrzyczałem - lewa moja, prawa wolna itp. ;) Gdy doszedłem końcówkę mega humor mi się poprawił - nie będę ostatni! :) Gdy wyprzedziłem Marcina i Młodzika już w ogóle byłem wniebowzięty. To mógł być mój dzień... Patrząc na czas z licznika byłbym koło 20 miejsca open, ale przecież całą trasę przejechałem samotnie. Jadąc w grupie mogło być tylko lepiej, obstawiam coś koło 15 open... Życie :)
Trasa bardzo mi się podobała, w zasadzie większość pętli do przejechania na blacie :) Do tego o dziwo brak piachu i w sumie sporo singli. Organizacja ok, pakiet startowy bardzo bogaty. I tylko ten kolec... Za rok na pewno przyjadę się zrewanżować!
Czas: 2:04:20 (licznik 1:56:15) Strata: 0:24:34 (Bartosz Banach) Mega Open: 44/81 Mega M2: 14/22 DST: 53,33 km AVG: 27,52 km/h Vmax: 53,44 km/h CADavg: 84 rpm
Przed wyjściem na rower pokuta za parkowanie, na rowerze laczek z przodu i ogólnie wnerwiający dzień.
Na plus chyba tylko to, że czuję, że treningi przynoszą skutek ;)
Na dwudziestym kilometrze schodzimy z Mirkiem ze zmiany i chłopaki odpalają. Z prędkości 40 km/h robi się 50 i ciągle rośnie :) Zagapiam się lekko z tyłu i zaczynam odpadać, zresztą nie tylko ja bo w czołowej grupie zostaje już tylko szóstka. Następne 10 km cisnę samotnie (tzn. najpierw we dwójkę z Gosią, ale ona ostatkiem sił stara się jak najdłużej utrzymać moje koło, co niestety nie trwa długo). Na 30-tym kilometrze udaje się złapać Mirka, który odpadł z ucieczki. Zmieniamy kierunek jazdy i zaczynamy męczyć się z wiatrem. Prędkość średnia zaczyna spadać... (a było już prawie 38 km/h) We dwójkę jedziemy do samego końca, najpierw więcej na zmianach pracuje Mirek, na górkach jednak to mi idzie lepiej. W drugiej części drogi powrotnej też chyba zostało mi więcej sił, bo częściej dawałem zmiany. Oj, weszło w nogi dzisiaj :)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)
Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
Koła DT Swiss Gravel LN
Opony Tufo Thundero HD 40C
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)