Dziś spokojnie bo po szczepieniu na żółtą gorączkę. W drodze powrotnej samotna walka z wiatrem, ale przynajmniej cieplej się zrobiło i jechałem w krótkich gaciach (miła odmiana po nadmorskich wiatrach w ostatnich dniach ;)
Parę słów na szybko. Startowałem z ostatniego sektora, dobrze (choć w sumie to głupota) że był start honorowy to trochę przesunąłem się do przodu, ale i tak miałem mnóstwo do zrobienia od samego początku. Duda został za mną już po starcie. Marcina wyprzedziłem kawałek za zjazdem z asfaltu, na którym jasskulainen wkomponował się w barierki :/ (foto by: tourysta.com)
Mniej więcej w tym miejscu uczepiłem się Arka Susia i zaczęliśmy wielkie wyprzedzanie. Z Wojtkiem nie było większych problemów, bo wyrżnął się parenaście metrów przede mną ;) Gdzieś przed nami majaczył Drab i po paru minutach też był nasz. Trochę mnie zdziwiło, że nie załapał się na dłużej do mojego pociągu... No ale tempo mieliśmy bardzo mocne. (foto by: tourysta.com)
Najwięcej pracował Arek, ja więcej ściemniałem niż pracowałem, ale taka była taktyka ;) Systematycznie przesuwając się do przodu, co mocniejsi zostawali z nami. W grupie jechaliśmy w około 10 osób. W pewnym momencie wkręciła mi się gałązka w kasetę i musiałem stanąć, żeby ją wyciągnąć. Trwało to tylko parę sekund, a i tak miałem mega problem wrócić do grupy. Jeszcze trudniej było, gdy po zjeździe z asfaltu (przed najbardziej stromym piaszczystym podjazdem) za ostro ściąłem zakręt i przyrżnąłem pedałem w pieniek. Cudem nie wyglebiłem, ale łańuch się zaklinował na korbie i musiałem cały podjazd butować. Przez to miałem sporą stratę do najmocniejszej części grupy, która się mocno porwała na górce. Kawałek odsapnąłem, złapałem na koło jednego kolesia i dałem taki ogień, że jak już złapaliśmy najmocniejszą grupkę, gratulował mi, że dałem radę :)
Jak się teraz nad tym zastanawiam, to nie pamiętam zbyt wiele z trasy. Oprócz tego oczywiście, że ostro cisnęliśmy do przodu. Na najdłuższym asfalcie prawie cała grupa pięknie pracowała na krótkich, szybkich zmianach. Niestety w tym momencie Arek został w tyle. Jego Santa nie przepada za asfaltem... Było to na mniej więcej 35 kilometrze. Na punkcie widokowym grupa się rozciągnęła a na szczycie ostatecznie porwała. Ja przycisnąłem i zostałem z najmocniejszymi, czyli Jarkiem Płończakiem i Krystianem Michalakiem. Tuż przed drogą nr 434 doszedł nas czub mini i "wzmocnieni" przelecieliśmy przez Dolsk. (foto by: Mirek Sell)
Zachodnia pętla to nadal mocna jazda Jarka i Krystiana - ja tylko próbowałem nie zgubić ich koła. Za każdym razem, gdy dochodziliśmy jakąś grupkę, wiedziałem, że muszę przesunąć się na jej czoło, bo zaraz się porwie i "moje dwa konie pociągowe" odjadą w siną dal samotnie ;) W jednej z takich grupek złapaliśmy Wojtka Radomskiego i jeszcze jednego chłopaka i we czwórkę cisnęliśmy ostatnie 15 km zgarniając już tylko pojedynczych megowców.
Ku mojemu zaskoczeniu, jednym z takich "samotnych jeźdźców" był Jacek! Co jeszcze bardziej zaskakujące, nie utrzymał się w naszej grupie. To najlepiej świadczy o tym, jak mocno deptaliśmy. Ostatnie kilometry przed metą jechaliśmy chyba w szóstkę lub siódemkę. Wiedziałem, (i w sumie nie chciałem za bardzo - byłoby to nie fair) że nie będę się ścigał na kresce z chłopakami, którzy tak mocno mnie pociągnęli, więc zdecydowałem się dać ostatnią zmianę przed połączeniem z mini. Nawet nie wiecie, jak się zdziwiłem, gdy się okazało, że Wojtek Radomski, koleś z Thule, koleś z Budzynia i ktoś tam jeszcze nie pociągnęli za mną i dwoma koniami :) We trójkę przemknęliśmy między mini (akurat trafiliśmy na dzielnie walczącą Sylwię), dałem się wyprzedzić Jarkowi i Krystianowi ;) i niezagrożony przekroczyłem metę, jako wicelider teamu.
Oj, nie spodziewałem się takiego wyniku! Wcześniej zakładałem, że przy dobrej jeździe dojdę Marcina i Draba, może przekmnęło mi przez głowę, że Wojtek będzie miał słabszy dzień i zobaczę go gdzieś na lini horyzontu ;) Ale w to, że wyprzedzę Jacka, nigdy bym nie uwierzył! To był bardzo udany dzień!
Czas: 2:42:29 MEGA Open: 67/200 (15 DNF) MEGA M2: 23/53 (3 DNF) Strata: 0:20:03 (Paweł Górniak) DST: 71,41 km AVG: 26,37 km/h Vmax: 52,97 km/h CADavg: 85 rpm
Sezon bydgoskich wtorkowo-czwartkowych ustawek uważam za otwarty! Dziś pierwszy szosowy czwartek. Momentami było bardzo ciężko się utrzymać - o dziwo trudniej na płaskich ucieczkach niż na "pagórkach". Widać, że chłopaki nie przespali zimy... No nic, trzeba pracować! (foto by: Przemo)
CADavg: 77 rpm | Racula - Park Piastowski - Racula
Rejon Kosowej Góry to chyba najfajniejsze miejsce, w jakim kiedykolwiek jeździłem. Ogromna liczba wąskich ścieżek, strome sztajfy i rewelacyjne zjazdy. Nie zliczę, ile razy pojawiał mi się uśmiech na twarzy. Nie znam drugiego miejsca o takim potencjale!
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Nowy stary Grizl po wymianie gwarancyjnej. Przy okazji wjechał napęd na bateryjki. Może i lekka fanaberia, ale jak to chodzi!
Canyon Grizl AL
Osprzęt Sram Rival XPLR (42T + 10-44T)
Koła BW SuperLite 40
Opony Tufo Thundero HD 40C
CHIŃCZYK
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Niestety, niedawno pękła w okolicach suportu, więc pora pomyśleć nad nowym mieszczuchem...
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosa, kupiona lekko używana. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie była - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)
Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
Koła DT R460
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :) Rama pękła po 20.000 km, bez zająknięcia wymieniona na nową w ramach gwarancji.