Solid MTB 2017 Śrem
Kategoria Edge 520, Foto, Wyścigowo, Solid MTB
Środa, 3 maja 2017
Komentarze: 10
Vśrednia20.34 km/h
Vmax43.70 km/h
Tętnośr.177
Tętnomax185
Kalorie 1762 kcal
Temp.12.7 °C
Pierwszy raz w Solidzie, w Śremie po raz drugi, bo byłem tu na I Śrem MTB Maratonie w roku 2014. Na miejsce dojeżdżam bardzo wcześnie, więc wszystkie sprawy organizacyjne załatwiam nadzwyczaj sprawnie i w końcu mam sporo czasu na rozgrzewkę, na której mogłem poznać zarówno początek trasy, jak i single i hopki tuż przed metą. W międzyczasie spotykam jeszcze Marcina i Młodzika, ale otworzyli sektory, więc się z nimi pożegnałem i pojechałem do "trójki" przydzielonej mi przez organizatora.
Start w Śremie traktuję czysto treningowo, bo i tak byłem w okolicy. Po niedzielnym Kaczmarku nogi miałem jeszcze trochę zastane, więc na przepalenie wybrałem dystans mini :) Sektor 3 nie zwiastuje nic dobrego, ale warto spróbować. Po starcie byłem pewnie koło 15-20 pozycji w sektorze. Tylko jedna osoba urwała się do przodu, a reszta od razu zaczęła tworzyć grupki. Nie tracąc czasu, szybko zacząłem przesuwać się do przodu. Przy czołowej grupie pytam się, czy gonimy uciekiniera, ale raczej nie kwapili się do pościgu, więc skoczyłem samotnie. Po 2 kilometrach jadę już na czele sektora trzeciego. Fajne uczucie, prawie jakbym prowadził cały wyścig :p Moje liderowanie nie trwa jednak długo bo szybko zaczynają się pojawiać spady z dwójki i jedynki. Na razie jednak jest szeroko, więc wyprzedzanie nie sprawia problemu. Różnica prędkości jest tak duża, że nawet nikt nie próbuje siąść na koło :)
Sielanka trwa do dziesiątego kilometra, gdzie akurat zaczynają się single i zostaję mocno zblokowany przez sporą grupę, pewnie z dwójki. Od tego momentu rozpoczynam ciągłe starania o możliwość wyprzedzenia - pod górę, w dół. Nawet podczas butowania (a to niestety się zdarzało przez maruderów przede mną) wyprzedzam ich biegnąc krzaczorami :) Frajdę miałem z tego ogromną, ale niestety sporo traciłem w porównaniu do jazdy solo. Wizja powalczenia o podium zaczęła się oddalać...
(foto by: Matylda Antoniewicz Fotografia)
Z perspektywy czasu wiem, że najwięcej straciłem na singlu wzdłuż jeziora, gdzie kilkukrotnie próbowałem wyprzedzić dwóch megowców przede mną, ale za każdym razem brakowało mi miejsca. Ostatnią sekcję singli przejeżdżam bardzo sprawnie (kątem ucha słyszę: "patrz, pewnie z dalszego sektora jedzie"), kawałek prostej i meta.
Chwila oczekiwania na wyniki i już wiem - brakło 7 sekund do pudła w M3. Open dojeżdżam na 13 miejscu, z sektora trzeciego jestem oczywiście pierwszy. Gdyby nie ten singiel nad jeziorem, gdzie nie dałem rady wyprzedzić dwóch osób przede mną... Czasem tak bywa, nauczka na przyszłość, żeby zawsze dawać z siebie wszystko, bo na zawodach, gdzie startuje się z dalszych sektorów tak naprawdę ścigamy się nie z przeciwnikami, a z zegarkiem. Brakło niewiele, ale w końcu było to tylko treningowe przepalenie nogi na mini ;) Następny start będzie na dłuższym dystansie, bo koledzy przestali mi kudosy dawać :p (foto by: Robert Dakowski)
Czas: 01:09:36
Check point1: 00:32:48 (50)
MINI Open: 13/298 (7 DNF)
MINI M3: 4/101 (2 DNF)
Strata: 0:03:57 (Wojciech Czeterbok)
DST: 26,39 km
Uphill: 178 m
AVG: 22,41 km/h
Vmax: 43,7 km/h
CADavg: 87 rpm
Garmin Connect
Start w Śremie traktuję czysto treningowo, bo i tak byłem w okolicy. Po niedzielnym Kaczmarku nogi miałem jeszcze trochę zastane, więc na przepalenie wybrałem dystans mini :) Sektor 3 nie zwiastuje nic dobrego, ale warto spróbować. Po starcie byłem pewnie koło 15-20 pozycji w sektorze. Tylko jedna osoba urwała się do przodu, a reszta od razu zaczęła tworzyć grupki. Nie tracąc czasu, szybko zacząłem przesuwać się do przodu. Przy czołowej grupie pytam się, czy gonimy uciekiniera, ale raczej nie kwapili się do pościgu, więc skoczyłem samotnie. Po 2 kilometrach jadę już na czele sektora trzeciego. Fajne uczucie, prawie jakbym prowadził cały wyścig :p Moje liderowanie nie trwa jednak długo bo szybko zaczynają się pojawiać spady z dwójki i jedynki. Na razie jednak jest szeroko, więc wyprzedzanie nie sprawia problemu. Różnica prędkości jest tak duża, że nawet nikt nie próbuje siąść na koło :)
Sielanka trwa do dziesiątego kilometra, gdzie akurat zaczynają się single i zostaję mocno zblokowany przez sporą grupę, pewnie z dwójki. Od tego momentu rozpoczynam ciągłe starania o możliwość wyprzedzenia - pod górę, w dół. Nawet podczas butowania (a to niestety się zdarzało przez maruderów przede mną) wyprzedzam ich biegnąc krzaczorami :) Frajdę miałem z tego ogromną, ale niestety sporo traciłem w porównaniu do jazdy solo. Wizja powalczenia o podium zaczęła się oddalać...
(foto by: Matylda Antoniewicz Fotografia)
Z perspektywy czasu wiem, że najwięcej straciłem na singlu wzdłuż jeziora, gdzie kilkukrotnie próbowałem wyprzedzić dwóch megowców przede mną, ale za każdym razem brakowało mi miejsca. Ostatnią sekcję singli przejeżdżam bardzo sprawnie (kątem ucha słyszę: "patrz, pewnie z dalszego sektora jedzie"), kawałek prostej i meta.
Chwila oczekiwania na wyniki i już wiem - brakło 7 sekund do pudła w M3. Open dojeżdżam na 13 miejscu, z sektora trzeciego jestem oczywiście pierwszy. Gdyby nie ten singiel nad jeziorem, gdzie nie dałem rady wyprzedzić dwóch osób przede mną... Czasem tak bywa, nauczka na przyszłość, żeby zawsze dawać z siebie wszystko, bo na zawodach, gdzie startuje się z dalszych sektorów tak naprawdę ścigamy się nie z przeciwnikami, a z zegarkiem. Brakło niewiele, ale w końcu było to tylko treningowe przepalenie nogi na mini ;) Następny start będzie na dłuższym dystansie, bo koledzy przestali mi kudosy dawać :p (foto by: Robert Dakowski)
Czas: 01:09:36
Check point1: 00:32:48 (50)
MINI Open: 13/298 (7 DNF)
MINI M3: 4/101 (2 DNF)
Strata: 0:03:57 (Wojciech Czeterbok)
DST: 26,39 km
Uphill: 178 m
AVG: 22,41 km/h
Vmax: 43,7 km/h
CADavg: 87 rpm
Garmin Connect