Dawno, dawno temu wpadliśmy na pomysł odwiedzenia kolegi z grupy. Dzisiaj zrealizowaliśmy ten plan. O 11.00 byłem u Piotra i razem pojechaliśmy rzucić okiem na kórnickie magnolie oraz zamek. Później trochę szpanerska fotka i dalsza jazda na Orkowo!
O dziwo byliśmy u Pawła wcześniej niż zakładaliśmy. Zjedliśmy małe co nieco i wspólnie pokręciliśmy się po okolicy. Tam dużo lasów, łąk, stawów - normalnie jak na urlopie!
Aaa... zapomniałbym - w pobliżu jest również Warta...
Warta, nad którą mieszka sobie bóbr.
Tzn. chciałem napisać "mieszkają sobie bobry" - jest ich tam troszkę więcej.
Chłopacy męczyli się z piaskownicą na drogach a ja pstrykałem fotki uroczej okolicy.
Co dobre szybko się jednak kończy i dlatego musieliśmy opuścić tę sympatyczną wioskę. Żeby znajomi nam uwierzyli zrobiliśmy nawet zdjęcie przy tablicy.
Powrót zaplanowaliśmy przez Rogalin. Jako, że dęby każdy zna nawet nie robiłem im zdjęć ;p Za to tutaj mi się spodobało. I do tego gdzieś w tej okolicy stuknęło mi 9 kkm na GieTeku :D
Piotr niestety powoli zaczął słabnąć.
Mimo w końcu znalezionych bananów w sklepie (a było z tym ciężko) Piotr nadal opadał z sił ;-)
Ja za to czułem się bardzo dobrze. Jazda wyglądała tak, że co chwilę uciekałem mojemu kompanowi po to, aby kawałek dalej na niego czekać. A jako, że wtedy mi się nudziło wyciągałem aparat i robiłem zdjęcia...
Raz nawet nakręciłem film ;p
Kolejne zdjęcie z nudów - za to miejscówka fajna - drewniano-stalowy most na Starołęce.
Ostatni przystanek przed Szczepankowem.
Podsumowując: wycieczka bardzo udana. Kolejna setka w sezonie, poznane nowe miejsca, opalenizna na rękach i nogach - czego chcieć więcej. Szkoda tylko, że na końcówce Piotr osłabł, gdyż taka jazda była męcząca zarówno dla niego jak i dla mnie (no dobra... dla niego bardziej ;-) Wszystko jest jednak kwestią wprawy - jeszcze kiedyś pokonam z Piotrem dwusetkę ;-)
Wstyd się przyznać, ale w te święta jeździłem tylko MZ-tą 150 oraz Focusem, przez co przytyło mi się prawie 3 kg ;p Ale nie przejmuję się - kilka dni i wrócę do normy (przynajmniej taką mam nadzieję) Dzisiaj od razu po powrocie do domu stwierdziłem, że trzeba by się ruszyć, a że było już późno wybrałem Maltę. Tam dwa kółka asfaltowe oraz dwa terenowe mojego autorstwa. W międzyczasie spotkanie z kolegą.
Od rana miałem chęć na asfalt. Jako, że zmieniły się plany co do dzisiejszego przedpołudnia udało się spełnić poranną zachciankę :-) Tak, więc pomknąłem jednym z moich asfaltowych standardów. To ostatni wypad przed świętami.
Dom - Kiekrz - Żydowo - Pamiątkowo - Szamotuły - Pamiątkowo - Żydowo - Kiekrz - Dom
Spontaniczny wypad z dudą do koleżanki. U niej "posiłek sportowca" (czyli bułka z bananem i takie tam...) i powrót, tym razem z wiatrem w plecy, do domu. Słońce pięknie przygrzewa - aż chce się jeździć. Zwłaszcza, że siły są :D
Spotkanie przy Dzwonie Pokoju na Cytadeli. Cel: zajechać się trochę ;-) Dominik dawał radę, Duda też dawał, no więc ja nie mogłem być gorszy ;p Było sporo sprintów, podjazdy, zabawa w terenie, ale również pogawędki i jazda po mieście... Podsumowując: pozytywny dzień. Oby częściej było nam dane spotykać się w takim gronie.
Dzisiaj umówiliśmy się ze znajomymi na Cytadeli. W planach była krótka wycieczka tlenowym tempem ;-) Wpadłem jednak na Cytę troszkę wcześniej, aby zobaczyć co tam u drogbasa, gdyż z tego co mówił miał startować w zawodach z serii Thule Cup 2009 (będących jednocześnie Otwartymi Mistrzostwami Poznania Cross Country). Nawet się przydałem, gdyż tuż przed startem Jarek złapał gumę i pomogliśmy mu w serwisie ;-) Gdy dotarł duda oraz Kasia pojechaliśmy spokojnym tempem nad Rusałkę i w drodze powrotnej znowu zahaczyliśmy o Cytadelę. Jak widać na poniższym zdjęciu Jarek (numer startowy 452) cały czas dawał radę (tutaj wyprzedza na podjeździe - szacunek!)
Natomiast tutaj zdjęcia moich towarzyszy dzisiejszej wycieczki.
A od jutra zaczynamy bardziej regularną jazdę :D Oby tylko pogoda dopisała...
Dom - Kicin - Janikowo - Wierzenica - Kobylnica - Antoninek - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom
Przeziębienie cały czas mnie trzyma... Mimo to stwierdziłem, że najlepszym lekarstwem będzie... rower :D Miało być bardzo krótko, ale aż żal wracać do domu w taką pogodę. Zwłaszcza, że w końcu można śmigać w letnich ciuszkach - nawet słońce mnie lekko "liznęło" na rękach :-) Niestety mam sporo nauki a do tego cały czas jestem osłabiony, co czułem momentami podczas jazdy. Stąd tylko 40 kilka km'ów. A chętnie by się jakąś setkę strzeliło...
Dom - Coll. Anatomicum - Eskulap - Strzeszynek - Eskulap - Dom
Spotkanie z nową "rowerową" koleżanką Kasią. Może i było troszkę wolno ;p , ale za to sympatycznie. A tak poza tym to przeziębienie mnie łapie... a może inaczej - już mnie złapało :/
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)
Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
Koła DT Swiss Gravel LN
Opony Tufo Thundero HD 40C
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)