droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

> 50

Dystans całkowity:34009.87 km (w terenie 11946.00 km; 35.13%)
Czas w ruchu:1414:13
Średnia prędkość:24.05 km/h
Maksymalna prędkość:74.50 km/h
Suma podjazdów:177055 m
Maks. tętno maksymalne:210 (116 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:685266 kcal
Liczba aktywności:511
Średnio na aktywność:66.56 km i 2h 46m
Więcej statystyk
Sobota, 26 lipca 2008 Komentarze: 2
Dystans74.76 km
Teren40.00 km
Czas05:01
SprzętLawinka
Vśrednia14.90 km/h
Vmax65.80 km/h
Więcej danych
2008 Odrodzenie w Szklarskiej
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

"U Rumcajsa" - Wysoki Kamień (1058 m n.p.m.) - Zwalisko (1047 m n.p.m.) - Izerskie Garby (1084 m n.p.m.) - Wysoka Kopa (1126 m n.p.m.) - Sine Skałki (1122 m n.p.m.) - Przełęcz pod Wielką Młaką - Mokra Przełęcz (940 m n.p.m.) - Świeradowiec (1002 m n.p.m.) - Schronisko PTTK "Na Stogu Izerskim" - Stóg Izerski (1108 m n.p.m.) - Łącznik (1066 m n.p.m.) - Smrek (1124 m n.p.m.) - Jizerka - Schronisko PTTK "Chatka Górzystów" - Konna ścieżka - Rozdroże pod Cichą Równią (943 m n.p.m.) - Szklarska Droga - Kopalnia Kwarcu "Stanisław" - Szklarska Poręba - "U Rumcajsa"

Nadszedł kolejny dzień, tym razem z pięknym słońcem na niebie. Szybkie śniadanie i jesteśmy gotowi do drogi.


Na początku rozgrzewka, czyli podjazd z wysokości około 650 m n.p.m. na Wysoki Kamień (1058 m n.p.m.). Końcówka była na tyle stroma i do tego pokryta kamieniami, że trzeba było pokonać ją z buta. To chyba jedyny podjazd, którego nie podjechaliśmy (nie liczę schodów itp.). Na szczycie spotkanie z grupką turystów aus Deutschland ;-)


Następna sesja fotograficzna przypadła na terenie Kopalni Kwarcu „Stanisław”.


Wielki Kanion w Kolorado?!




Gdzieś tam sobie jedziemy…


No i dojechaliśmy, za nami Wysoka Kopa (1126 m n.p.m.), przed nami piękny widok na Stóg Izerski z Sinych Skałek (1122 m n.p.m.) (bendus, dzięki za zwrócenie uwagi, na wcześniejszy błąd ;).


Skoro jesteśmy na górze to wypadałoby zjechać… Na początku Tomek, prędkość około 60 km/h :-)


Jan tradycyjnie trochę wolniej… (swoją siłę pokazuje za to na podjazdach ;-)


Na zakończenie ja. Niestety byłem tak szybki, że aparat nie zdążył mnie złapać ;p


Jak się okazało Tomek po drodze rozjechał jednego „węża” ;-)


Gdy „ukąszenia węża” zostały załatane ruszyliśmy w kierunku Stogu Izerskiego. Po drodze udało nam się m.in. potaplać w błocie kawałek za Mokrą Przełęczą (chyba już wiem, skąd ta nazwa…) oraz spotkać znajomych z Poznania.


To co tygryski kochają najbardziej – trudne techniczne podjazdy :D




Widoczki ze Schroniska Turystycznego "Na Stogu Izerskim".




Dalej czekał na nas podjazd na Smrek (1124 m n.p.m.). Udało się nam wyprzedzić m.in. „czeski peleton” ;-)
Widok na nasze trzy maszyny :-)


Nie przeszkadzać! Podziwiamy…


Ciąża bez alkoholu ;p


Ze Smreka zjazd na stronę czeską. Jak zwykle na zjazdach – działo się! Później kręciliśmy się po czeskich asfaltach, aż dotarliśmy do Jizerki. Następnie wracaliśmy na polską stronę. W międzyczasie udało mi się wykonać „lot boczny” przez mostek i kierownicę, gdzie, jak się później okazało zgubiłem tylną lampkę. Paręnaście metrów dalej mój pierwszy „snejk”. To był dla mnie pechowy, czeski odcinek. Na szczęście widać granicę państwa ;-)




Chwila lansu nad Izerą: Tomek, ja oraz Jan.






Schronisko „Chatka Górzystów” z trochę innej perspektywy.


Co zamówiliśmy? Pytanie… Oczywiście, że naleśniki ;-)


Po posiłku skierowaliśmy się niebieskim szlakiem w stronę Rozdroża pod Cichą Równią. Tzw. konna ścieżka kryła w sobie wiele niespodzianek, m.in. kałuże błota tak głębokie, że ledwo było widać kasetę zębatek :D
Z Rozdroża wspięliśmy się po raz kolejny do kopalni kwarcu, skąd skierowaliśmy się w dół do Szklarskiej Poręby. Na zjeździe złapałem drugiego już tego dnia „snejka”. A wszystko przez to, że wcześniej nie chciało mi się mocno pompować koła…
Na stacji w Szklarskiej musiałem załatać to i owo… Aż mi się łatki skończyły ;-)


Tym oto sposobem zakończyliśmy drugi dzień pobytu w Izerach.
Piękna pogoda, męczące podjazdy, szybkie zjazdy, niespodzianki na szlakach, czego chcieć więcej od życia? ;-)


2008 Odrodzenie w Szklarskiej
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Piątek, 25 lipca 2008 Komentarze: 1
Dystans87.15 km
Teren50.00 km
Czas04:52
SprzętLawinka
Vśrednia17.91 km/h
Vmax71.00 km/h
Więcej danych
2008 Odrodzenie w Szklarskiej
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

Dom - PKP Poznań Główny - (323 km) - PKP Szklarska Poręba - "U Rumcajsa" - Polana Jakuszycka - Rozdroże pod Cichą Równią (943 m n.p.m.) - Szklarska Droga - Schronisko PTTK "Orle" - Schronisko PTTK "Chatka Górzystów" - Świeradowiec (1002 m n.p.m.) - Świeradów Zdrój - Sępia Góra (828 m n.p.m.) - Płókowy Mostek - Górzyniec - Piechowice - Szklarska Poręba - "U Rumcajsa"

Zaczęło się od dojazdu na PKP. Z powodu plecaka turystycznego nie mogłem jechać w kasku - dziwne uczucie ;-)
Po nocy spędzonej w (o dziwo!) całkiem niezłych warunkach dotarliśmy do celu, czyli Szklarskiej Poręby. Nasze świeżo umyte, pachnące oliwką rowery jeszcze nie wiedziały co je czeka...


Już pierwszego dnia, po nieprzespanej nocy wybraliśmy się w góry. Początek miał być lajtowy… Spokojnym tempem dojechaliśmy do Rozdroża pod Cichą Równią, skąd polecieliśmy (dosłownie…) do Schroniska Turystycznego „Orle”. Był to jeden z najszybszych terenowych zjazdów w czasie całego wypadu. W pewnym momencie pomyślałem, że wypadałoby zwolnić. I co zrobiłem? Przyhamowałem do 45 km/h. A zaznaczę, że droga nie była tam równa… W ten sposób w krótkim czasie dotarliśmy na "Orle".


Schronisko w pełnej krasie.


Wzdłuż rzeki Izery pojechaliśmy do następnego schroniska na naszej drodze, „Chatki Górzystów”.


Na miejscu TRZEBA spróbować naleśników z jagodami i serem! Są wyśmienite!


Schronisko również z zewnątrz jest bardzo przytulne.


Szkoda tylko, że pogoda tego dnia nas nie rozpieszczała…


Teraz następuje przerwa w fotorelacji. Najpierw był kawałek podjazdu na Świeradowiec (1002 m n.p.m.) a następnie mega szybki asfaltowy zjazd do Świeradowa-Zdrój. To tam udało mi się wykręcić nowy rekord szybkości, czyli 71.0 km/h. Pod koniec musiałem jednak zwolnić, gdyż poczułem zapach palonej gumy… Chyba troszkę mi się klocki zgrzały ;-) Po kilkunastu minutach kręcenia się po Świeradowie wypadało znowu gdzieś podjechać :D Wybór padł na Sępią Górę (828 m n.p.m.). Muszę powiedzieć, że końcówka podjazdu była chyba najgorszym odcinkiem tego dnia.
A tutaj już na szczycie.


Zamyślony KikapuRider.


Po chwili odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę. Co jakiś czas trzeba było jednak się zatrzymać ;-)


Kolejny przystanek raczej nie był planowany. Na bardzo szybkim zjeździe zielonym szlakiem do Górzyńca, przy prędkości około 50 km/h, pszczoła wpadła mi do kasku i oczywiście mnie upi… użądliła. Dzięki Bogu udało mi się bezpiecznie zatrzymać, Jan wyciągnął żądło, a Tomek poczęstował wodą w celu rozpuszczenia wapna, które miałem przyszykowane właśnie na takie okazje. Z Górzyńca udaliśmy się do Piechowic, a następnie już asfaltem do Szklarskiej Poręby a dokładniej to do ”Rumcajsa”.

Pierwszy dzień upłynął pod znakiem szaleńczych zjazdów, choć wcale nie oznacza to, że w ciągu kolejnych dni rowery sprowadzaliśmy z gór… ;-)


2008 Odrodzenie w Szklarskiej
Kolejny dzień --->
Czwartek, 3 lipca 2008 Komentarze: 0
Dystans87.02 km
Czas04:21
SprzętLawinka
Vśrednia20.00 km/h
Vmax47.40 km/h
Więcej danych
Dom - Apteka - Dom - Puszczykówko - Dom

cz.1
Jadąc na praktyki jakiś koleś w czerwonej Maździe podczas wymijania mnie coś na mnie marudził. Jako, że przed nami na skrzyżowaniu było czerwone podjechałem do niego i zapytałem, czy ma jakiś problem. Ten wyskoczył na mnie z ryjem, że przepisów nie znam itp. No więc ja spokojnym, ale stanowczym tonem (jak zawsze w podobnych sytuacjach...) wyjaśniłem mu, że to on chyba ich nie zna, gdyż rowerzysta jest takim samym użytkownikiem drogi jak on itp. Koleś wkurzył się do tego stopnia, że zaczął mi ubliżać i straszyć, że wyjdzie z samochodu i mnie pobije (terefere ;p ) Nadal zachowując spokój stwierdziłem, że to byłaby już napaść :-) Nic więcej nie powiedział, tylko spalił chyba połowę i tak łysych już opon bo akurat mu się zielone zapaliło. Burak!!! :D

cz.2
Pod wieczór skoczyłem z Dudą do kolegi do Puszczykówka na ognisko i takie tam ;-) Jako, że następnego dnia musieliśmy być rano w Poznaniu trzeba było wracać w nocy. Wybraliśmy szlak przez Zalewy Nadwarciańskie, czyli jechaliśmy wąskimi leśnymi ścieżkami. Na szczęście Tomek pożyczył mi swojego CubeLight'a :-)
A teraz tradycyjnie już zdjęcie przy pełnym tysiącu. W ciągu roku (bez 5 dni) nakręciłem Lawinką 5 kkm :-)
To po lewej to moja diodówka, to po prawej to halogenik Tomka. Jest różnica... ;p
Wtorek, 1 lipca 2008 Komentarze: 0
Dystans53.73 km
Teren25.00 km
Czas02:39
SprzętLawinka
Vśrednia20.28 km/h
Vmax53.10 km/h
Więcej danych
Dom - Cytadela - J. Rusałka - J. Strzeszyńskie - J. Rusałka - Dom

Zakończyłem najgorszą sesję w ciągu studiów :-) Teraz mam już "wakacje", czyli 7 h dziennie w aptece plus niektóre wieczory w pubie. Co ja będę robił z wolnym czasem?! ;-)
Na początek pojechaliśmy na Cytadelę powalczyć trochę w XC. Po dwóch kółkach niektóry mieli już dość ;-) , więc spontanicznie wybraliśmy się nad J. Strzeszyńskie, gdzie podczas męskich rozmów spokojnie wypiliśmy piwko. Tego mi brakowało - pełen luz :D
W drodze powrotnej przyłączył się do nas jeszcze jeden biker oraz bikerka (w sumie było nas pięcioro: ja, Duda, Robert oraz wspomniana nieznana nam dwójka). Nie pozostało mi nic innego jak "pociągnąć" ekipę z prędkością >35 km/h (oczywiście w lesie :D) Niestety bikerka po pewnym czasie odpuściła... a szkoda ;-)
Poniedziałek, 26 maja 2008 Komentarze: 0
Dystans57.69 km
Teren25.00 km
Czas03:15
SprzętLawinka
Vśrednia17.75 km/h
Vmax50.40 km/h
Więcej danych
Dom - Czerwonak - Dziewicza Góra - Kicin - Dom - Janikowo - Ligowiec - Antoninek - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom

Po wczorajszej przekładce opon tył na przód itd. najpierw podjechałem na stację, aby dopompować koła, gdyż wczoraj nie chciało mi się wbijać ręcznie 4 atmosfer... Tak wiem, taki leniwiec ze mnie ;-)
Z Orlenu skoczyłem na Dziewiczą Górę, gdzie pobawiłem się w techniczne zjazdy oraz podjazdy. Po kilkunastu minutach ostrej jazdy wróciłem na osiedle, gdyż tam już czekał na mnie Sergio (i to w kasku :D ).
Z nim już spokojnym tempem wybraliśmy się na mały piknik %) nad Jez. Swarzędzkim i dalej nad Maltę, skąd skierowaliśmy się do centrum (w końcu trzeba się trochę polansować, no nie? ;-)
W sumie to nie liczyłem, że zrobię tyle kilometrów. Teraz niestety muszę powoli brać się za naukę. Dzisiejszy dzień dał mi jednak niezłego kopa - jak widać przejażdżka w świetnym towarzystwie to jest to!
Sobota, 17 maja 2008 Komentarze: 8
Dystans54.25 km
Teren8.00 km
Czas02:29
SprzętLawinka
Vśrednia21.85 km/h
Vmax43.70 km/h
Więcej danych
Dom - DS. Aspirynka - Malta - Dom - Cytadela - os. Batorego - Dom

cz.1
W końcu znalazłem chwilę czasu na zmienienie klocków z przodu. W porównaniu z oryginalnymi to jest teraz o niebo lepiej - zwłaszcza jeśli chodzi o modulację. Jestem ciekaw jak szybko się zjadą...

cz.2
Po południu wyskoczyłem na chwilkę na Cytadelę - widzę postępy, od kiedy zacząłem jeździć w rejonie amfiteatru. Później podjechałem do Madzika. W zasadzie to się dokulałem - znowu złapałem gumę! Wk*** mnie już te opony. To był początek mojego pecha. W drodze powrotnej najpierw prawie skosiłem jakieś małolaty, gdy jedna z nich bez żadnego oglądania się wbiegła prosto pod moje koła. Jakimś cudem wyhamowałem, puściłem jej wiązankę i pojechałem dalej. W międzyczasie zaczął padać deszcz, więc aby nie zmoknąć przyspieszyłem. To był błąd. W pewnym miejscu na zeskoku z krawężnika spadł mi łańcuch z blatu na młynek, lekko się zachwiałem i przez to straciłem panowanie na śliskim pozbruku. W efekcie walnąłem glebę... Wszystko działo się przy około 40 km/h... Pamiętam tylko jak przeleciał nade mną rower a ja ostro przytarłem o podłoże. Efekt?! Zdarty prawy bark, lewy pośladek, biodro, łokieć (on ucierpiał najbardziej), zbite i starte lewe podudzie, kostka... Kask cały. Jeśli chodzi o straty materialne to tych nie ma zbyt wiele: podarta koszulka, obtarty pedał oraz siodełko, przytarty telefon (miałem go w kieszeni w koszulce...). Dobrze, że nie stało się nic więcej. Niestety czeka mnie teraz kilka dni bez kręcenia - będę miał czas na przegląd roweru ;-)
Tutaj ładnie widać tor mojego lotu po asfalcie:


A to przyszlifowana Motorola...


Moich zdjęć nie wstawię - zakrawałoby to o masochizm ;p
Fajowo... ;-) Kategoria Foto, > 50
Środa, 7 maja 2008 Komentarze: 2
Dystans54.11 km
Teren20.00 km
Czas02:36
SprzętLawinka
Vśrednia20.81 km/h
Vmax48.30 km/h
Więcej danych
Dom - Coll. Chmiela - Plac Wolności - Park Sołacki - Jez. Rusałka - Jez. Strzeszyńskie - Jez. Kierskie - Krzyżowniki - Jez. Rusałka - Park Sołacki - Stary Rynek - Malta - Dom

Razem z dwoma kolegami umówiliśmy się, że na zajęcia jedziemy rowerami, a później wspólnie do Kiekrza. Po drodze trzeba było wstąpić do Księgarni św. Wojciecha... ;-) Po kilkunastu minutach spokojnego kręcenia dojechaliśmy do Strzeszynka:


Tam m.in. mogliśmy wykorzystać to, co musieliśmy kupić w księgarni... Relaks... :D


A teraz zdjęcie dla panów policjantów, którzy postali, postali i pojechali (samochód w tle ;p )


Ze Strzeszynka pojechaliśmy do Kiekrza, gdzie również mieliśmy chwile postoju, tym razem nie w celu wypalenia fajki pokoju...
O dziwo miejscami trzeba było przemieszczać się w ten sposób:


Muszę przyznać, że Duda świetnie radzi sobie na swojej szosówce na drogach gruntowych. W końcu jest z Wałbrzycha... ;p
Na koniec wypada również pogratulować JuL'owi za niezłą wycieczkę, jak na początek sezonu.
Oby więcej takich wyjazdów udało się organizować!
Czwartek, 24 kwietnia 2008 Komentarze: 0
Dystans65.53 km
Teren45.00 km
Czas03:14
SprzętLawinka
Vśrednia20.27 km/h
Vmax49.80 km/h
Więcej danych
Dom - Kicin - Dom - Kicin - Dziewicza Góra (x5) - Kicin - Janikowo - Ligowiec - Antoninek - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom

Relacja na stronie KKUMP

cz.1
Przed obiadem szybki wypad do pobliskiego Kicina, w celu załatwienia pewnej sprawy dla mojej mamy. Jako, że miałem później chwilę wolnego czasu wziąłem się za odchudzanie Lawinki (czyt. zmyłem kilka warstw błota ;-)

cz.2
Wypad popołudniowy wbrew wcześniejszym zapewnieniom okazał się jednak wycieczką samotną... Dzisiaj chciałem pomęczyć się trochę na podjazdach, więc wybrałem Dziewiczą Górę. W sumie zrobiłem cztery pełne pętle (4 km każda), co daje prawie 20 km raz w górę, a raz w dół. Teren jest bardzo urozmaicony, więc polecam taką zabawę każdemu. Ja kręcę się tak: Dziewicza Góra - zjazd na parking - kawałek Dużym Pierścieniem Rowerowym i dalej odbicie w lewo na niebieski szlak do Annowa - po zakończeniu zjazdu, na skraju lasu mocno w prawo (tutaj zaczyna się ok. 2 km podjazdu) - ścieżką dydaktyczną do DPR i odbicie w prawo - na następnym skrzyżowaniu za odbiciem czerwonego szlaku w lewo mocno pod górę i dalej już prosto do żółtego szlaku - znów lądujemy na szczycie.
Po kilkunastu kilometrach zabawy poczułem lewe kolano i aby go nie przeciążać stwierdziłem, że jadę gdzie indziej. Wybór padł na Maltę, oczywiście przez Ligowiec i Antoninek - ludzi tutaj co nie miara. Oczywiście nie odpuściłem sobie mojego ulubionego single-tracka niedaleko Nowego ZOO :-)
Na zakończenie "rundka honorowa" po mieście zakończona na Cytadeli i zjazd obok Amfiteatru (pierwszy od ostatniego laczka w tamtym rejonie). Do domu wróciłem moim niedawnym odkryciem, czyli ścieżką wzdłuż Warty - off-road z prędkością 10 km/h ;-)
Dzień zaliczam do bardzo udanych - już dawno nie czułem zmęczenia po wycieczce, a dzisiaj tak fajnie miękko mi się po schodach wchodziło... ;p
Teraz jeszcze muszę nasmarować napęd przed jutrzejszym wypadem do Kórnika. Mam nadzieję, że nie będzie gorszy (a co najważniejsze samotny).
Niedziela, 30 marca 2008 Komentarze: 4
Dystans50.29 km
Teren30.00 km
Czas02:42
SprzętLawinka
Vśrednia18.63 km/h
Vmax50.00 km/h
Więcej danych
Dom - Kicin - Kliny - Mielno - Wierzenica - Kobylnica - Zieliniec - Jez. Swarzędzkie - Antoninek - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom

Z braku czasu dzisiaj razem z Robertem planowaliśmy krótką wycieczkę nad Maltę. Jednak już na samym początku stwierdziliśmy, że pojedziemy obejrzeć jego nowy dom.


Następnie udaliśmy się przez Mielno do Wierzenicy, gdzie chwilę spędziliśmy zastanawiając się z jakiego okresu pochodzi tamtejszy kościółek ;-) Kolejnym problemem było ustalenie dalszej drogi... Jakimś trafem udało nam się dotrzeć do Kobylnicy. Wtedy przyszedł czas na uzupełnienie zapasów glukozy.


Gdy już byliśmy pełni sił skierowaliśmy się w stronę Antoninka i dalej Malty. Tutaj spotkała mnie niezła przygoda... Na wąskiej ścieżce niedaleko Nowego ZOO wybiło mnie na małej muldzie... jak się okazało w powietrzu nie idzie skręcać... no i wpadłem w drzewo i to idealnie w jego środek ;p Na szczęście nikt nie ucierpiał ;-) Przy źródełku tradycyjnie czas na łyk wody oraz fotkę.


Jako, że współtowarzysz ;-) stwierdził, że chce jeszcze zajrzeć nad Wartę, tak też zrobiliśmy. Dalej już tylko Stary Rynek oraz Cytadela, gdzie na "góreczce" przy amfiteatrze udało mi się wykręcić równe 50.0 km/h i to bez zbytniego pedałowania. Do domu wracaliśmy koło strzelnicy nad Wartą na wysokości Wilczego Młyna. Niestety zgubiliśmy ścieżkę i czekał nas mały off-road, podczas którego niektórzy wymiękli ;p


Na koniec pokręciłem się już sam po okolicy, aby dobić do pięćdziesiątki.

PS Gratulacje dla Elsnera - 45 km to niezły dystans jak na rozpoczęcie sezonu :)
Sobota, 15 marca 2008 Komentarze: 2
Dystans77.64 km
Teren50.00 km
Czas04:08
SprzętLawinka
Vśrednia18.78 km/h
Vmax39.90 km/h
Więcej danych
Dom - Poznań Dębina - Luboń - "Zalewy Nadwarciańskie" - Puszczykowo - WPN - Osowa Góra - Puszczykowo - "Zalewy Nadwarciańskie"- Luboń - Poznań Dębina - Stary Rynek - Dom

Relacja na stronie KKUMP

Dzisiaj po raz pierwszy w tym roku udało nam się spotkać w ramach Klubu Kolarskiego UMP. Niestety nie jechało mi się dzisiaj zbyt dobrze, gdyż w nocy byłem w pracy (z tego powodu bardzo mało spałem) i odczuwałem lekkie zmęczenie, a do tego wczoraj byłem oddać krew... Mimo to z samego rana wybrałem się na umówione miejsce spotkania mijając przeróżne przeszkody na drodze.


W końcu dotarłem do dworca PKP w Puszczykowie.


Tam chwilę poczekałem na Tomka i wspólnie ruszyliśmy w głąb Wielkopolskiego Parku Narodowego. W sumie nie mieliśmy zbyt dużo czasu, więc razem zrobiliśmy tylko 25 km, ale i tak było super. Wg mnie w WPN-ie są najlepsze trasy do jazdy na rowerze w okolicach Poznania.

kONA i GieTek


Na zakończenie udaliśmy się do naszej ulubionej cukierni, aby uzupełnić zapasy cukru.


Miejmy nadzieję, że uda nam się rozkręcić nasz klub a jazdy w pojedynkę lub dwie osoby staną się rzadkością.
Tego życzę sobie i Wam ;-)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

106114.79

KILOMETRÓW NA BLOGU

28144.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.36 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

201d 06h 19m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Canyon Grizl 6 z amelinium
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460