Wpisy archiwalne w kategorii

>150

Dystans całkowity:2186.42 km (w terenie 635.00 km; 29.04%)
Czas w ruchu:86:38
Średnia prędkość:25.24 km/h
Maksymalna prędkość:71.10 km/h
Suma podjazdów:11212 m
Maks. tętno maksymalne:176 (97 %)
Maks. tętno średnie:156 (86 %)
Suma kalorii:48075 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:168.19 km i 6h 39m
Więcej statystyk

Tour de Przełęcze

Sobota, 24 czerwca 2017 · Komentarze(8)
CADavg: 86 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - WOMP - Ołtaszyn - Komarowice - Szukalice - Galowice - Wilczków - Jaksonów - Przecławice - ERROR - Tyniec nad Ślężą - Popowice - Jordanów Śląski - Świątniki - Księginice Małe - Będkowice - Sulistrowiczki - Przełęcz Tąpadła (384 m n.p.m.) - Sady - Górka - Sobótka - Strzegomiany - Będkowice - Sulistrowiczki - Przełęcz Tąpadła - Tąpadła - Wiry - Jędrzejowice - Kiełczyn - Tuszyn - Włóki - Dzierżoniów - Pieszyce - Kamionki - Przełęcz Jugowska (801 m n.p.m.) - Sokolec - Przełęcz Sokola (754 m n.p.m.) - Rzeczka - Walim - Przełęcz Walimska (755 m n.p.m.) - Modlęcin - Glinno - Michałkowa - Jezioro Bystrzyckie - Lubachów - Złoty Las - Modliszów - Komorów - Milikowice - Witków - Stary Jaworów - ERROR - Nowy Jaworów - PKP Jaworzyna Śląska - teleportacja :) - PKP Wrocław Główny - Koszarowa

Ponoć obraz jest wart więcej niż tysiąc słów, więc dziś będzie sporo zdjęć :) No to zaczynamy!
W sobotę zmuszony jestem wstać dość wcześnie, bo o 7 rano muszę zameldować się na godzinkę w pracy. W międzyczasie wcinam śniadanie, trochę pogaduszek o rowerach i jazda! Jednak już po paruset metrach wjeżdżam na drogę gruntową między działkami. Tak mi się wydawało, że nie ma tam asfaltu, ale zaufałem nawigacji... Kilka słów o niej. Trasę zaplanowałem na GoogleMaps, ale z włączonym "rowerkiem" i to przez niego zaliczyłem kilka errorów... Link do stworzonej w GoogleMaps trasy wrzucam do  GPSVisualizera, dzięki czemu mam gpx'a, którego następnie wrzucam do plotaroute, gdzie dodaję ewentualne wskazówki o ważnych punktach i ściągam plik tcx, który ostatecznie ląduje w Garminie w folderze NewFiles. Trochę to skomplikowane, ale działa ;)

No dobra - miał być wpis o wycieczce a nie o Garminie ;) Po wyjechaniu z miasta dziwnie zaczęło mnie kuć lewe kolano, a po chwili prawe :( Nie mam pojęcia, czym było to spowodowane, ale ważne że po paru kilometrach przestało. Wiatr trochę przeszkadza, więc jadę spokojnie. Niestety w Przecławicach łapię konkretnego errora. Niby można było nadłożyć trochę km i objechać asfaltem, ale droga początkowo dobrze się zapowiadała, jednak po pewnym czasie zmieniła się w coś takiego. Zdecydowanie nie na szosówkę!


W sumie bawię się w taką orkę prawie 5 kilometrów :) aby za Tyńcem wskoczyć na rewelacyjny asfalt z jeszcze bardziej rewelacyjnym widoczkiem. Ehhhh... mógłbym tamtędy jeździć codziennie!!!


Dojeżdżając do drogi okalającej Ślężę ostatecznie rezygnuję z powrotu do Wrocka rowerem i funduję sobie gratisową pełną pętlę, co daje mi dodatkowe 22 km i pewnie z 300 w pionie. W pakiecie znajdują się pozdrowienia od kolarzy jadących z naprzeciwka :)


Przede mną chyba najnudniejszy odcinek, czyli przelot do Pieszyc. Robi się płasko, a boczno-przedni wiatr nie pomaga.
Nudę zabija piękna panorama Gór Sowich oraz pole golfowe Gorko Golf.


W Kamionkach zaczyna się clou wyjazdu, czyli podjazd na Przełęcz Jugowską. Na odcinku 9,5 kilometra mamy przewyższenia 453 metry a średnio 5%. Na najbardziej nachylonych 100 metrach maksymalnie "tylko" 10%, czyli jest to przyjemny i długi podjazd. A przynajmniej taki pewnie by był, gdybym nie miał już 100 kilometrów w nogach :)


Był podjazd, będzie i zjazd (minął nadzwyczaj szybko ;) W Sokolcu robię dłuższą pauzę pod sklepem i zaczynam podjeżdżać pod kolejną z przełęczy - Sokolą. Jednak, żeby nie było zbyt łatwo, wybieram skrót... 1300 metrów ze średnim nachyleniem 11%. Miejscami 20% - myślałem, że się na plecy przewrócę :p


Po wdrapaniu się na przełęcz mam serdecznie dość. Dobrze, że przede mną długi zjazd do Walimia. Na 4,2 km zjazdu wykręcam średnią 52,6 km/h co daje mi... 160 miejsce na stravie!!! Koleś, który ma KOM'a wykręcił średnio 73,7 km/h z maksem 92,5 km/h. Psychole...

W Walimiu znowu trochę pobłądziłem, bo Garmin chciał mnie poprowadzić jakąś ścianką, ale po przejechaniu przez park, w którym odbywa się akurat impreza, trafiam na właściwą drogę prowadzącą na Przełęcz Walimską.


Widoczki powalają!


Do szczęścia brakuje tylko zimnego browarka i Mariana, który powiedziałby, który z pagórków to Węgielnik ;)


Ciekawe, co jest za zakrętem ;)


Za Przełęczą Walimską skręcam w lewo w super drogę przez Glinno i Michałkową. Równy asfalt na szerokość jednego samochodu, sporo zakrętów przez urokliwe wioski, mega widoczki i co najważniejsze... jadę w dół :) W sumie 8,1 kilometra i średnio 4% zjazdu. Bajka!!!


Widokówka z Wielką Sową w tle :)




Po 15 minutach świetnego zjazdu ląduję nad Jeziorem Bystrzyckim (lub jak kto woli Lubachowskim). Dziwnie duże łabędzie tam mają :)


Zapora na jeziorze ma 44 metry wysokości i  230 metrów długości.




Widoczki po prostu miażdżą :)




W tym miejscu fotorelacja się kończy, bo w Lubachowie zerkam na odjazdy pociągów z Jaworzyny Śląskiej i stwierdzam, że wyrobię się na ten za niecałą godzinę. W końcu zostały mi tylko 22 kilometry... Zapomniałem tylko, że zaplanowałem sobie jeszcze wdrapywanie się do Modliszowa ;) Żeby było ciekawiej, już przed samą Jaworzyną, trasa na Garminie znowu prowadzi jakimś polem, jednak tym razem, nauczony poranną orką, wybieram objazd asfaltami, przez co robi się jeszcze dalej do dworca.  Koniec końców na peron wpadam trzy minuty przed odjazdem. Ufff, udało się :) To był MEGA wypad!!! :)

Rzepak, wszędzie rzepak

Poniedziałek, 9 maja 2016 · Komentarze(3)
Kategoria >150, Edge 520, Foto
CADavg: 92 rpm | Garmin Connect | Leśne - Brzoza - Łabiszyn - Obielewo - Murczyn - Żnin - Cerekwica - Janowiec Wlkp. - Łopienno - Świniary - Charbowo - Kamieniec - Rybno Wielkie - Kiszkowo - Pawłowo Skockie - Rejowiec - Sława Wielkopplska - Łopuchowo - Murowana Goślina - Biedrusko - Morasko - Wawrzyniaka - CityZen - Stary Rynek - Poznań Główny PKP - (152 km) - Bydgoszcz Główna PKP - Leśne

Człowiek chce zrobić Jej niespodziankę, jedzie 140 km przez śmierdzące pola rzepaku, żeby dać kwiatka i co?! Nie ma jej w domu! ;( W końcu wróciła, ale kwiatka nie dostała. Foch! :D Trasa prawie taka sama, jak zawsze. Dopiero za Kiszkowem pojechałem na Sławę, żeby nie jeździć szosą po lasach za Dąbrówką. Wiatr bardzo delikatny, ale w plecy :) Dzięki temu średnia po odliczeniu kręcenia po mieście 32,6 km/h. Ładnie, jak na jazdę bez napinki :) Miejscami uśmiech nie schodził mi z twarzy - zerowy ruch, gładki asfalt i full lampa. Spełnienie marzeń szoszona :)


The Lords of the Ring

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(5)
Kategoria Android GPS, Foto, >150
Uczestnicy
CADavg: 73 rpm | Lusówko - Lusowo - Sady - Kiekrz - Złotniki - Biedrusko - Mściszewo - Murowana Goślina - Rakownia - Huciska - Dąbrówka Kościelna - Stęszewice - Bednary - Wronczyn - Borowo - Promienko - Góra - Tarnowo - Kostrzyn - Trzek - Gowarzewo - Tulce - Dachowa - Robakowo - Borówiec - Mościenica - Kórnik - Bnin - Konarskie - Radzewo - Radzewice - Świątniki - Rogalin - Rogalinek - Mosina - Pożegowo - Górka - Stęszew - Wielka Wieś - Mirosławki - Tomice - Żarnowiec - Podłoziny - Zborowo - Więckowice - Lusówko

Pomysł na przejechanie pierścienia rzuciliśmy kilka dni wcześniej, ale ostatecznie nikt oprócz mnie i Mariusza się nie zdecydował - żałujcie, Wasza strata! Pogodę trafiliśmy idealną, nie wiem, czy jest lepsza pora na przejechanie ringu niż słoneczny październik. Wyjechaliśmy dość wcześnie, bo o 8 rano. Początkowo chłodno, 9,5 st. C, ale gdy tylko słońce zaczęło się wznosić robiło się przyjemnie ciepło. No i te widoki w lasach, rewelacja!


Do Biedruska zleciało bardzo szybko, to samo Zielonka. Dopiero za Kostrzynem zaczyna się ciągnąć. Na szczęście w pewnym momencie z przeciwka leci Rodman, który postanawia nas trochę podciągnąć - dziękujemy! Prędkość była tak duża, że to, co nadrobiliśmy na odcinku do Tulec straciliśmy szukając szlaku w Tulcach bo się trochę zagalopowaliśmy ;)


Do Kórnika jakoś poszło, ale później męczarnia. Długie, proste i wietrzne asfalty, bleeee... Dopiero w Rogalinie robi się ciekawiej, zwłaszcza dla Mariusza, który był tam po raz pierwszy. W Mosinie po raz kolejny gubimy trasę (na szczęście na chwilę) i po wdrapaniu się Pożegowską spotykamy Państwa Horemskich :) Trochę pogaworzyliśmy i chyba nawet wybaczyliśmy im, że nie pojechali z nami ;)


Droga przez WPN mija bardzo szybko i dopiero końcówka dojazdu do źródełka w Żarnowcu zaczyna się lekko dłużyć. Tam kolejny popas i już bez przeszkód dojeżdżamy do domu Mariusza w Lusówku - koniec!

Fajnie było po raz kolejny zmierzyć się z pierścieniem. Dzięki Mariusz za cały dzień w siodle. Miło było spotkać teamowiczów po drodze. Oby częściej trafiały się takie wypady i tak piękne rowerowe niedziele!