droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

>200

Dystans całkowity:2546.45 km (w terenie 655.00 km; 25.72%)
Czas w ruchu:104:54
Średnia prędkość:24.28 km/h
Maksymalna prędkość:63.14 km/h
Suma podjazdów:11386 m
Maks. tętno maksymalne:172 (95 %)
Maks. tętno średnie:147 (81 %)
Suma kalorii:46849 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:231.50 km i 9h 32m
Więcej statystyk
Piątek, 20 czerwca 2008 Komentarze: 17
Dystans215.58 km
Teren105.00 km
Czas10:52
SprzętLawinka
Vśrednia19.84 km/h
Vmax56.40 km/h
Więcej danych
Pierścień rowerowy dookoła Poznania pokonany!!!

Dom – Kobylnica – Uzarzewo – Biskupice – Kostrzyn – Tulce – Robakowo – Kórnik – Rogalin – Rogalinek – Mosina – Stęszew – Zborowo – Lusówko... – Lusowo – Kiekrz – Złotniki – Biedrusko – Murowana Goślina – Rakownia – Dąbrówka Kościelna – Wronczyn – Biskupice – Uzarzewo – Kobylnica – Dom

Zacznę od tego, że dzisiaj wróciłem z pracy o 3.00, przespałem się trzy godzinki i już o 6.45 wychodziłem z domu. Po około godzince jazdy m.in. Szlakiem łącznikowym „D” (czarny) dotarłem do miejsca startu...


Już po przejechaniu kilkuset metrów czekał na mnie zjazd po śliskich kamieniach w dolinę Cybiny, a następnie podjazd (tak to już w życiu jest... ;-) Komary cięły tam nieziemsko...



Trochę kręcenia i już znalazłem się w Kostrzynie, gdzie na rynku znajduje się pomnik 28 Polaków rozstrzelanych w 1939 r.


Kolejnym wartym sfotografowania miejscem był... wiadukt nad autostradą A2 (między Tulcami a Robakowem), gdzie urządziłem sobie poranny piknik :D


Po śniadaniu czekała mnie dalsza podróż. Obawiałem się trochę następnych kilometrów, gdyż wiem, że na tamtej polnej drodze potrafi być sporo piachu, jednak nie było tak tragicznie. A oto nowa kładka w Robakowie (co niektórzy z Was już ją u kogoś widzieli ;p)


Kolejny postój to Kórnik. Niestety niezbyt długi, gdyż zaczęło kropić a przede mną pozostało jeszcze wiele kilometrów.


Dalej było już tylko gorzej. Najpierw pogubiłem drogę w Bninie, a później zaczęło padać coraz mocniej. Początkowo to mi się podobało, gdyż zrobiło się bardzo „rześko” i całkiem przyjemnie jechało się do Rogalina (na zdjęciu „Lech”, „Czech” i „Rus”).


Kawałek dalej czekała na mnie niesamowita piaskownica oraz deszcz... hmmm... a może lepiej ulewa... (na zdjęciu jeszcze nie zaczęło mocno padać)


Byłem wtedy około 80 kilometra. Przyszedł pierwszy kryzys, na razie tylko psychiczny. Pogoda była do bani, ale zacisnąłem zęby i przemoczony jechałem dalej. Tak oto dotarłem do Mosiny.


Po męczącym podjeździe pod Osową Górę (132 m n.p.m) w końcu dotarłem do mojego ukochanego Wielkopolskiego Parku Narodowego... hmmm... a może było to gdzie indziej ;-)


Kawałek dalej wyjechał mi potowarzyszyć mój kolega Tomek. A to jego podwórko:


Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy do kolejnego wiaduktu nad A2.


Niestety po kilkudziesięciu kilometrach wspólnej, tradycyjnie baaardzo sympatycznej jazdy trzeba było się rozstać.


W tym oto momencie następuje przerwa w fotorelacji... W okolicach 120 km złapał mnie kryzys. Popełniłem duży błąd i nie miałem przy sobie zapasu batonów. Najbliższy sklep był w Lusówku... Niestety dzieliło mnie od niego kilka kilometrów piaskownicy... Gdy dojeżdżałem do celu kręciło mi się w głowie a przed oczami latały jakieś gwiazdki... Naprawdę miałem dosyć... Pod sklepem siedziałem dobrych kilka minut, zjadłem kilka batonów i... prawie zasnąłem. Rozbudziła mnie dopiero rozmowa z czterema „stałymi bywalcami sklepu” (z sympatii nie nazwę ich pijaczkami ;p) Byłem w takim nastroju, że chciałem tylko dotrzeć do Kiekrza i wracać do domu... Na szczęście po pierwszych metrach z powrotem na siodle okazało się, że poziom glukozy wrócił do normy, a jako że w końcu miałem z wiatrem jechało się bardzo szybko. Tym sposobem minąłem Lusowo, Sady, Kiekrz oraz Złotniki. Do domu wracać już nie chciałem :D Za to wjechałem na teren poligonu... „Oczywiście” miałem odpowiednie pozwolenie ;-)


A to moje ulubione znaki:


Po wizycie na poligonie dotarłem do Puszczy Zielonki. Wiele osób mówi, że jest ona nudna... (nie licząc oczywiście Dziewiczej Góry) Ale na tym właśnie polega jej urok (przynajmniej dla mnie) Ma do tego jeden ogromny plus – nigdzie szlaki rowerowe nie są tak dobrze oznakowane! Na skraju puszczy trzeba odwiedzić neobarokowy kościół Wniebowzięcia NMW z lat 1925-39 w Dąbrówce Kościelnej.


Za Dąbrówką czeka na nas kilka(naście) kilometrów jazdy w lesie, aby w końcu dotrzeć do punktu startu!


Mogę szczerze powiedzieć, że ostatnie 20 kilometrów pokonałem chyba siłą woli... Wycieczka jest bardzo wymagająca głównie dlatego, że w prawie 50% poruszamy się drogami gruntowymi, które niejednokrotnie bardziej przypominają piaskownice dla dzieci. Powiem tylko, że w sumie wypiłem 5 (słownie „pięć”) litrów płynów, zjadłem sporo batonów, bułek itp., ale i tak było warto. To co, że na koniec wyglądałem tak:


Cieszę się, że udało mi się pokonać Pierścień. Było mokro, duszno, ślisko, sucho, z górki, pod górkę... O wietrze nie wspomnę... Najważniejsze, że osiągnąłem cel. Nowy rekord został pobity i nie wiem, czy w najbliższym czasie uda mi się go pokonać. A te znaczki to mi się chyba będą śnić po nocach ;-)


PS Dzisiejsza relacja jest bardzo długa, ale chyba na to zasługuje :D

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

107941.74

KILOMETRÓW NA BLOGU

28520.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.33 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

204d 21h 37m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

GREY

Nowy stary Grizl po wymianie gwarancyjnej. Przy okazji wjechał napęd na bateryjki.

  • Canyon Grizl AL
  • Osprzęt Sram Rival XPLR (42T + 10-44T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Konwy. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (34T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

FURIOUS

Wół roboczy złożony z części, które pozostały po połamanych Grizzlu i Lawince.

  • Accent Furious Pro
  • Osprzęt GRX RX400 (38T + 11-34T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony CST Overton 40C

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda. Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :) Rama pękła po 20.000 km. Bez zająknięcia została wymieniona na nową w ramach gwarancji, więc plus dla Canyona.

  • Canyon Grizl Al
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

WILMA

Pierwsza szosa, kupiona lekko używana. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie była - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460

LAWINKA

Byliśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, która zaraziła mnie pasją do kolarstwa :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, później katowałem ją na całorocznych dojazdach do pracy. Niestety, pękła w okolicach suportu po ponad 60.000 km, więc trzeba było ją czymś zastąpić...

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT