droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:65481.49 km (w terenie 21273.00 km; 32.49%)
Czas w ruchu:2969:29
Średnia prędkość:22.17 km/h
Maksymalna prędkość:73.30 km/h
Suma podjazdów:311550 m
Maks. tętno maksymalne:210 (116 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:1421710 kcal
Liczba aktywności:1104
Średnio na aktywność:59.91 km i 2h 41m
Więcej statystyk
Sobota, 29 października 2011 Komentarze: 6
Dystans70.79 km
Teren42.00 km
Czas03:11
Podjazdy375 m
SprzętLawinka
Vśrednia22.24 km/h
Vmax46.42 km/h
Temp.11.6 °C
Więcej danych
Leśne - Smukała - Tryszczyn - Gościeradz - Koronowo - Tuszyny - Żołędowo - Niemcz - Myślęcinek - Leśne

To był ważny dzień, ale o tym później ;) Akurat miałem wolną sobotę, więc po śniadaniu wskoczyłem w ciuszki, aparat do plecaka, jakaś czekolada i pojechałem pobujać się po okolicznych lasach. A były przepiękne!


Pieszy niebieski wzdłuż Brdy dosłownie usłany liśćmi :)


Nic tylko się zatrzymywać co parę metrów i pstrykać, aż do padnięcia lustra lub migawki ;)


Jednym z celów wyjazdu był najwyższy w Europie most kolejki wąskotorowej wybudowany w 1895 roku, jako element trasy Bydgoszcz Wąskotorowa - Koronowo Wąskotorowe. Składa się z trzech przęseł opartych na przyczółkach i podpartych na dwóch filarach postawionych na fundamencie ceglano-granitowym. Ma wysokość 18 metrów a długość 120 metrów. Ostatni pociąg przejechał po nim 27 września 1992 roku (za: mmbydgoszcz.pl).


Niestety od początku tego roku jest zamknięty dla turystów z powodu osuwającej się skarpy.


Jak się pewnie domyślacie, "oczywiście" zastosowałem się do tego zakazu... ;)


Szkoda, że od prawie dwudziestu lat nie jeździ nim żadna kolejka, musiał to być piękny widok.


W ten weekend Wszystkich Świętych, czy aby na pewno wszystkich? - cmentarz żydowski w Koronowie.


Pierwszy raz jechałem żółtym szlakiem im. Wyczółkowskiego. Bajka!


Początkowy odcinek prowadzi tuż przy samej wodzie :)


Później odbija w las. Interesuje mnie tylko jedno. Jak to się stało, że w pewnym momencie zacząłem się nim cofać i nawet tego nie zauważyłem?! (spójrzcie na mapę)


Ostatecznie zaufałem tradycyjnym metodom, czyli kompas w rękę i jedziemy na południe :)
W ten sposób szybko trafiłem na leśną autostradę prowadzącą aż do samego Żołędowa.


W drodze powrotnej tradycyjnie rundka po Myślęcinku. Wąż mnie zaatakował. I to przy 19999 km na liczniku ;)


Cel został osiągnięty - 20 000 km na Avalanche'u!!! :) Ciekawe ile jeszcze wspólnych wyjazdów przed nami...


Podsumowując, bardzo udana wycieczka. Jak tylko ktoś mnie odwiedzi z rowerem, to na pewno zabiorę go właśnie taką trasą.
Piątek, 28 października 2011 Komentarze: 2
Dystans34.70 km
Czas02:25
SprzętLawinka
Vśrednia14.36 km/h
Vmax48.10 km/h
Temp.12.7 °C
Więcej danych
Leśne - IWspSZ - WOMP - IWspSZ - Leśne - Szwederowo - MASA - Leśne

Z rana służbowo, a później na moją pierwszą Bydgoską Masę Krytyczną. Oj gdzie my nie byliśmy - dosyć długo się to wszystko ciągnęło. Bardzo sympatycznie, poza glebą którą wyrżnąłem przez zajechane pedały (i ułańską fantazję :p ) Ale cicho, żeby się nie wydało ;) Mam tylko nadzieję, że dojdę do ładu z przednią tarczą, bo coś mi trze...


Na rynku głosowanie na najlepsze przebranie halloweenowe, oczywiście za pomocą rowerów ;)


A tak się szwendaliśmy.
Wtorek, 18 października 2011 Komentarze: 3
Dystans43.26 km
Teren30.00 km
Czas03:10
SprzętLawinka
Vśrednia13.66 km/h
Vmax63.00 km/h
Temp.9.0 °C
Więcej danych
2011 Na Jagody do Zieleńca
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty

Jodła - Ranczo Panderoza - Podgórze - Duszniki-Zdrój - Schronisko PTTK "Pod Muflonem" - Biesiec - Rezerwat "Torfowisko pod Zieleńcem" - Zieleniec - Jodła

Po wczorajszym nudnawym asfalcie przyszła pora na zabawę, czyli jedziemy w prawdziwy teren.
Pogoda trochę gorsza, ale nie ma tragedii. Z biegiem czasu się rozjaśniło.


Dojeżdżamy do punktu widokowego i uciekamy w las. Już na samym początku prawie rozwalam koło po złapaniu kija między szprychy a zacisk hamulca. Wlazł tak mocno, że miałem problem z jego wyrwaniem. O dziwo, jak już się go pozbyłem, szprychy wróciły do początkowego kształtu i koło jest jak nowe :) Na zdjęciu widać, że błota było dość dużo, miejscami nie do zjechania bo się rowery zapadały...


Ogólnie jednak nie przejmowałem się tym zbytnio i cały uwalony pomknąłem w dół na Graniczną.
Tam w Panderozie grzane piwko z miodem, jedno z wielu podczas wyjazdu ;)


Rower uwalony a na aparacie nie znalazłem nawet jednej grudki błota, ma się tą wprawę... :p


Zjazd do Dusznik to po prostu poezja. Miejscami bardzo stromo, stary spękany asfalt, dziury... Rewelacja!


Na zjeździe Bartek łapie laczka. Co więc robimy?
Telefon do Komendy Ośrodka i po parunastu minutach przyjeżdża "samochód techniczny" z... nowym rowerem! :D


Był zjazd, musi być też podjazd. Dotarcie "pod Muflona" co niektórych nieźle wymęczyło... ;)


Sił brakowało, więc zrobiliśmy postój na jedzenie. Po raz kolejny zestawy SRG poszły w ruch.


Kiepsko znałem teren, więc na każde pytanie o drogę odpowiadałem, że "będzie z górki... chyba" :p


Schronisko PTTK "Pod Muflonem" to jedno z sympatyczniejszych, jakie znam. Ma swój klimat!


Dużo obrazów, pamiątek, malowideł... i psiak, który podwędził komendantowi rękawiczki i z 15 minut nie chciał ich oddać ;)


Czas mijał bardzo szybko a my nadal mieliśmy sporo drogi przed sobą. Z górki ;)


A czasami (albo raczej częściej ;) pod górkę.


Na tych kamyczkach zaczęły się narzekania, że tyłki ich bolą ;)


Ważne, że jednak ostatecznie im się podobało. Nawet mimo takich miejsc jak to, czyli wpychania rowerów po stoku narciarskim :D Tak na marginesie, to ktoś miał niezłą fantazję wytyczając tam szlak rowerowy... Trzeba będzie to dokładniej zbadać w przyszłym roku :)


PS Dnia kolejnego nie będzie. Pogoda się skopała, ciągły deszcz ;(
Odpuściłem rower, posiedzieliśmy trochę na siłowni i wcześniej wróciliśmy do domów...


2011 Na Jagody do Zieleńca
<--- Poprzedni dzień
Poniedziałek, 17 października 2011 Komentarze: 0
Dystans54.15 km
Czas02:45
SprzętLawinka
Vśrednia19.69 km/h
Vmax67.36 km/h
Temp.8.0 °C
Więcej danych
2011 Na Jagody do Zieleńca
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty

Jodła - Zieleniec - Lasówka - Mostowice - Rudawa - Mostowice - Lasówka - Zieleniec - Jodła

Obudził mnie przepiękny wschód słońca. Co ja bym dał, żeby codziennie mieć taki widok z okna :)


O 8.00 dojechała pozostała część ekipy i ruszyliśmy na podbój okolicznych tras :)
Generalnie dla większości była to pierwsza okazja jazdy w górach, więc tempo nie było zabójcze.


Na pierwszy dzień wybraliśmy asfalt, cel - Rudawa.


"Współbikerzy" to koledzy i koleżanki po fachu z Wrocławia.


Ja jako jedyny reprezentowałem Bydgoszcz. Chyba nie wypadłem najgorzej skoro oprócz jazdy znalazłem mnóstwo czasu na robienie zdjęć ;) A i tak momentami się nudziłem :p


Zastanawiam się tylko, kiedy mój aparat obrazi się na takie wykorzystywanie... W końcu zjazdy >60 km/h z lustrem przewieszonym przez ramię nie należą do najnormalniejszych zjawisk :p (o błocie z dnia następnego nie wspomnę...)


Ale aż żal byłoby nie uwiecznić takich landszaftów.




Jak się niektórzy przekonali jazda w górach to nie to samo co po parku w mieście. Pod koniec dnia coraz częściej schodzili z rowerów na podjazdach. Dziwne... ;)


Zieleniec o tej porze roku świeci pustkami. Jedna knajpa, jeden sklep. Nawet Schronisko PTTK "Orlica" zamknięte...


Ciekawostką wyjazdu było wyżywienie. Korzystaliśmy z Indywidualnych polowych paczkowanych norm wyżywienia SRG.
Rano jedna taka do plecaka i musi wystarczyć do wieczora. Wystarczało :)


Grupa podzieliła się na dwie części. Jedna wpadła tylko na jeden dzień, ci ze zdjęcia zostali jeszcze na dwa.
Co niektórzy później żałowali... ;)


PS Tytuł wpisu to cytat któregoś z uczestników. Nieźle się umęczyli :)


2011 Na Jagody do Zieleńca
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Niedziela, 16 października 2011 Komentarze: 0
Dystans37.25 km
Teren15.00 km
Czas01:57
SprzętLawinka
Vśrednia19.10 km/h
Vmax63.58 km/h
Temp.2.5 °C
Więcej danych
2011 Na Jagody do Zieleńca
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty

Ośrodek Szkolenia Piechoty Górskiej "Jodła" - Nad Pustym Údolím - Šerlišský důl - Zákoutí - Schronisko "Masarykova chata" - Šerlich (1025 m n.p.m.) - Zielony Garb (1026 m n.p.m.) - Orlica (1084 m n.pm.) - Schronisko PTTK "Orlica" - Jodła

Wstałem po 5 rano (będąc na Jagodzie nie jest to takie proste ;), oskrobałem samochód i ruszyłem na południe kraju, do Ośrodka Szkolenia Piechoty Górskiej "Jodła" w Dusznikach-Zdrój na obóz rowerowo-kondycyjny. Służbowo :) Na miejscu byłem koło 15.00 więc szybkie rozpakowanie, lycra na siebie i w góry! Od początku skierowałem się na stronę czeską. W planach miałem dojechać do Masarykovej chaty, ale przesadziłem na zjeździe i wylądowałem w Zákoutí bo tak dobrze mi się jechało w dół, że nie skręciłem w odpowiednim momencie ;) Robiło się coraz później, a ja zaczynałem "od zera" - po raz drugi musiałem zdobyć wysokość. Następnym razem uważniej będę studiował mapę, zwłaszcza obcego terenu ;) Koniec końców po dość długim podjeździe ukazał mi się taki widok :)


Gdzieś tam w dole znajduje się polski Zieleniec.


Miałem zjeżdżać do Zieleńca niebieskim, ale za namową spotkanego bikera pokusiłem się na jazdę wierzchołkami. I bardzo dobrze. Ciała dałem tylko w jednym miejscu, bo nie zrobiłem sobie pamiątkowej sweet foci na Orlicy (należy do Korony Gór Polski, a tą planuję "zaliczyć") - skąd mogłem wiedzieć, że nazywa się po czesku Vrchmezí?! Ostatecznie po całodziennym delikatnym błądzeniu do ośrodka dojechałem przy ostatnich promieniach słońca i temperaturze 2 st. C*. Tym razem udało się zdążyć przed zmrokiem... brrr...


2011 Na Jagody do Zieleńca
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Sobota, 15 października 2011 Komentarze: 0
Dystans25.48 km
Teren23.00 km
Czas01:39
SprzętLawinka
Vśrednia15.44 km/h
Vmax49.00 km/h
Temp.9.8 °C
Więcej danych
2011 Na Jagody do Zieleńca
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty

Jagoda - Głusko - Jez. Ostrowieckie - Jez. Czarne - Jagoda

W zasadzie to samo co wczoraj, w podobnym składzie, przy takiej samej pogodzie :)


Mój najczęstszy towarzysz rowerowych podróży, czyli Marian (zwany w tej okolicy toudim :P )


Kto ma ochotę na nową tapetę?


Małe urozmaicenie, czyli pchamy się (dosłownie!) żółtym na platformę przy wyspie Lech.


Oto właśnie ona (wyspa ;). Szkoda, że nie da się na nią dojść... ;)


Jesień! :)


Jest jakiś problem? Nie!!! Tym razem nie ;)



2011 Na Jagody do Zieleńca
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Piątek, 14 października 2011 Komentarze: 0
Dystans30.43 km
Teren20.00 km
Czas01:59
SprzętLawinka
Vśrednia15.34 km/h
Vmax49.00 km/h
Temp.9.5 °C
Więcej danych
2011 Na Jagody do Zieleńca
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty

Leśne - WOMP - PTTK - Leśne - Jagoda - Głusko - Jez. Ostrowieckie - Jez. Czarne - Jagoda

Od rana kręcenie po mieście w celu załatwienia kilku spraw. Powrót do domu, pakowanie i jazda! Pierwszy cel - Jagoda :)


Gadu gadu z dziewczynami, pro ciuszki ;) i już mam wyjeżdżać, gdy podjeżdża Hubert z Anią. Z rowerami :)
No więc czekam na nich i wspólnie udajemy się na wycieczkę po Drawieńskim Parku Narodowym.
Tempo spokojne, ale o to przecież chodzi. Kiedy my się ostatnio widzieliśmy...


W zasadzie nie przerywając rozmów odwiedzamy ulubione miejsca: Jez. Ostrowieckie (powyżej) i Jez. Czarne. Cu-do-wnie!!!


Uśmiech Huberta tłumaczy wszystko! :)



2011 Na Jagody do Zieleńca
Kolejny dzień --->
Niedziela, 2 października 2011 Komentarze: 3
Dystans123.03 km
Czas04:46
SprzętLawinka
Vśrednia25.81 km/h
Vmax47.25 km/h
Temp.17.0 °C
Więcej danych
Józefowo - Izbica Kujawska - Topólka - Samszyce - Płowce - Radziejów - Kruszwica - Inowrocław - Złotniki Kujawskie - Brzoza - Leśne

Paręnaście godzin u rodziny i trzeba wracać do Bydgoszczy. Dzisiaj jedzie się gorzej niż wczoraj. Wiatr bardzo słaby, ale prosto w twarz, więc od początku jadę wolniej. Sił też już pewnie trochę mniej... Za to okoliczności przyrody po prostu cudowne :)


Po drodze w zasadzie nic ciekawszego się nie działo. Radziejów - pierwszy postój na czekoladę i banana. W Kruszwicy to samo. Tam miły akcent z moich rodzinnych poznańskich Koziegłów :)


Wjeżdżając do Inowrocławia zaczynam słabnąć - ostatnie 50 km pewnie będę zamulał... Ale nie! :p Podjeżdża do mnie chłopak na szosówce z pytaniem dokąd jadę. Opowiadam co i jak i słyszę, że w sumie to podrzuci mnie do Bydgoszczy i wróci do Inowrocławia sam :) Razem przelecieliśmy przez Inowrocław (dosłownie! patrz na Vmax) i we dwójkę udaliśmy się w stronę "mojego" miasta. Trochę pogawędek, trochę jazdy na kole. Nawet nie zauważyłem kiedy byłem w domu. Mikołaj, dzięki i do zobaczenia następnym razem! :)
Sobota, 1 października 2011 Komentarze: 1
Dystans135.08 km
Teren1.00 km
Czas05:03
SprzętLawinka
Vśrednia26.75 km/h
Vmax42.79 km/h
Temp.24.0 °C
Więcej danych
Leśne - Brzoza - Złotniki Kujawskie - Inowrocław - Kruszwica - Radziejów - Płowce - Samszyce - Topólka - Izbica Kujawska - Józefowo - Skarbanowo - Józefowo

Rano zszedłem ze służby, pogoda zapowiadała się idealnie, dlatego szybki prysznic, śniadanie i zakładam sakwy na rower. Kierunek - jadę do babci (w sumie to do babć, bo do dwóch :) Słońce grzeje, wiatr w plecy, jest pięknie. Pierwszy postój pod Inowrocławiem, niestety wymuszony. Na wąskiej alei dębowej nie mogę ominąć szkła rozbitego na drodze bo ciągle coś mnie wyprzedza. Nieprzebijalne Fossy jednak da się przebić...


Nie ma się co dziwić, szkło miało około 1 cm i prawie całe było wbite w oponę. Pochwalić mogę sposób łatania. Po "holendersku" nawet nie zdjąłem koła :) Wywlokłem tylko dętkę, zapalniczka w rękę, podgrzewam, ściskam i gotowe :) Pracownik komisu, przy którym się rozstawiłem chciał mi pomóc, ale nie było to potrzebne. Dętki w tej technologii są chyba stworzone do szybkiego "łatania" :D


W Inowrocławiu pokręciłem się po rynku, ale nie było nic ciekawego do sfotografowania, wiece wyborcze mnie nie interesują... Dopiero pod mysią wieżą w Kruszwicy wyciągnąłem z sakwy aparat.


Pogadanka u zegarmistrza (licznik od jakiegoś czasu pokazywał LOW), kilka rozmów przez telefon i można jechać dalej, zostawiając za sobą Jezioro Gopło.


Do Radziejowa w zasadzie nie schodziłem poniżej 30 km/h. Dopiero za nim, czyli gdzieś na 90 kilometrze odcięło mi zasilanie i zacząłem zamulać. Ale najpierw Płowce. Tak, te Płowce pod którymi w 1331 roku pod wodzą Łokietka rozbiliśmy Krzyżaków :)


Odcinek do skrzyżowania na Osięciny wspominam najgorzej. Asfalt pełen uskoków, duży ruch, ciężarówki i wiatr przednio-boczny. Dobrze, że do celu zostało już tylko 25 km. W Topólce doładowałem baterie (sezamki, knoppers i pepsi :) i do rodzinki wjechałem "w świetnej formie" ;) Nie wiem tylko, dlaczego co niektórzy stwierdzili, że to nienormalne zostawić auto pod blokiem a przyjechać rowerem ;)
Sobota, 17 września 2011 Komentarze: 10
Dystans61.38 km
Teren55.00 km
Czas02:37
SprzętLawinka
Vśrednia23.46 km/h
Vmax48.10 km/h
Tętnośr.188
Tętnomax207
Kalorie 2453 kcal
Temp.17.0 °C
Więcej danych
HZ: 0% | FZ: 0% | PZ: 99% (to jest dopiero MOC!!! :D )

Pierwsze kilometry we wrześniu, ponieważ najpierw byłem w Tatrach, później na kilkudniowym wyjeździe służbowym, który skutecznie obniżył moją kondycję ;) Wczoraj rano kilkaset kilometrów za kółkiem, szalone popołudnie i wieczór, noc bez zmrużenia oka, szybki makaron, kolejne godziny w aucie... nie może być dobrze na zawodach... Nawet licznik pokazał na dzień dobry "LOW" - oj, zły znak ;) Blat mam tak zajechany, że muszę wrzucać go "ręcznie"... Założenia taktyczne są więc proste. Na początku na maksa do przodu i tak już do końca ;) I najważniejsze - nie zasnąć na trasie i nie rozbić się na drzewie :D Przez pierwsze kilometry wykorzystuję posiadanie blatu, asfalt pomaga. Do zjazdu w las wyprzedzam wieeeelu bikerów. W lesie podobnie, ale już wiem, że będą problemy - najbardziej lubianej koronki 15T nie da się używać, łańcuch skacze jak głupi, muszę non-stop przeskakiwać między 14T a 16T, a na nich też nie zawsze jest dobrze. Tym maratonem napęd wydał na siebie wyrok śmierci :] Wracając do jazdy - po 12 km wyprzedzania (no dobra, mnie też parę osób minęło, m.in JPbike) zostaję sam. I tak przez najbliższe 10 km. Trasa jak to w Wieleniu dziury, wertepy, wyboje, korzenie, (tutaj wstawić dowolny synonim). I do tego piach... Kawałek przed rozjazdem dochodzi mnie pociąg, m.in. z klosiem i josipem w składzie. Podczepiam się i razem dojeżdżamy do rozjazdu na GIGA. Wojtek pyta kto jedzie dłuższą pętlę. Decyduje się tylko on i klosiu :p Wraz z pozostałą częścią kilkuosobowej grupki skręcam w prawo. Następne 30 kilometrów to jazda w pociągu, mocne tempo, dochodzimy pojedyncze osoby, raczej nikt nie odpada. Szkoda tylko, że jajecznicy na bufetach nie dają bo robię się głodny, a żelu już nie mam... Jeszcze trochę i zaczynam puchnąć, na ostatnim szutrze przed kartofliskiem razem z p. Zbyszkiem Obiegałą odpadamy od peletonu, który zaczął się dość mocno rwać. Pan Zbyszek jednak odzyskuje siły i jeszcze próbuje dokleić. Chyba mu się udało. Odpadają dwie inne osoby, jedną udaje mi się wyprzedzić tuż przed kartofliskiem, które o dziwo w tym roku jakieś płaskie :) Wjazd na stadion, finisz na stojąco i wpadam na metę. Z czasem o 5 sekund gorszym niż przed dwoma laty. Biorąc pod uwagę zmęczenie, które kumulowało się u mnie przez ostatni tydzień, jestem zadowolony z wyniku :)

Czas: 02:26:14
Strata: 00:20:05 do Oskara Plucińskiego
Medyk Mega Open: 1 miejsce :)
Mega M2: 10/37
Mega Open: 34/189
Dystans: 59,37 km
AVS: 24,36 km/h

Na mecie to, co najbardziej lubię w Wieleniu, czyli rodzinna atmosfera. Jest Jan, duda, marc, JPbike, Rodman, Maks, josip, KeenJow, klosiu, jacgol, mlodzik, toadi69 i jeszcze pewnie klikoro, o których zapomniałem lub nie zauważyłem. Aaaa - no i oczywiście Katioszna! :p
Wielu z nas łapie się na pudło - całe szerokie podium GIGA, Mistrz oraz 3-cie miejsce wśród Medyków Mega Open, Mistrz Medyków Mini Open, 3-cie miejsce wśród lekarzy L2. Ładnie to wygląda :) Między innymi dlatego do Wielenia chce się wracać!

Poniżej krótkie fotostory, czyli udokumentowane parcie na metę :) (foto by: Ola Bońka)


Dopiero w lesie zaczyna się prawdziwe tasowanie stawki. (foto by: Ola Bońka)


Tradycyjnie już w kilku miejscach trzeba podejść. Jan jeszcze przede mną, ale za parę minut walnie piękne OTB i od tamtego czasu już mnie nie wyprzedzi. (foto by: Jolanta Kaczmarek)


Widzicie to?! Widzicie?! Ja cały czas jadę! (foto by: Ola Bońka)


Ostatni finisz, ostatkiem sił. (foto by: Jolanta Kaczmarek)


Lepszego towarzystwa nie mogłem sobie wymarzyć - Andrzej Kozłowski, przed dwoma laty trzeci, oraz Duda :) (foto by: marc)


I na zakończenie lekarska integracja :) (foto by: JPbike)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

107286.30

KILOMETRÓW NA BLOGU

28369.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

203d 11h 29m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

GREY

Nowy stary Grizl po wymianie gwarancyjnej. Przy okazji wjechał napęd na bateryjki. Może i lekka fanaberia, ale jak to chodzi!

  • Canyon Grizl AL
  • Osprzęt Sram Rival XPLR (42T + 10-44T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Niestety, niedawno pękła w okolicach suportu, więc pora pomyśleć nad nowym mieszczuchem...

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosa, kupiona lekko używana. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie była - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :) Rama pękła po 20.000 km, bez zająknięcia wymieniona na nową w ramach gwarancji.

  • Canyon Grizl 6 z amelinium
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C