CADavg: 84 rpm | Leśne - Rybi Rynek - Balice - ZAWODY - Balice - Rybi Rynek - Leśne
Powoli staje się dla mnie tradycją majowy start w bydgoskiej Metropolii. Jest to dobry sprawdzian, mówiący o wynikach wiosennych treningów. Dwa lata temu miałem czas 2:13, rok temu 1:59, w tym roku... niestety nie poprawiłem wyniku.
Początek poszedł bardzo dobrze, za zasługi (6 M2 rok temu) dostałem sektor vip, więc nie było przebijania się na starcie. W czubie jechało sporo Brzóz i Treków, więc szło bardzo szybko od samego początku, ale starałem się utrzymać jak najdłużej. Czołówka cisnęła tak mocno, bo było o co. Za pobiecie rekordu trasy dawali 1000 zł żywej gotówki, co zresztą Bartek Banach wykorzystał :)
Na szóstym kilometrze mam dość. Po wczorajszych wygłupach na XC nogi bolą tak, że zacząłem kombinować, jak by tu na mini skręcić ;) Jednak start dzień po dniu to nie jest dobry pomysł, gdy chce się dobrze pojechać. Dopiero na dwudziestym kilometrze zaczynam coś tam jechać, ale do tego miejsca wyprzedziło mnie duuuużo osób. W sumie nawet nie mam o czym pisać, dwie ścianki musiałem butować (choć rok temu całość zrobiłem w siodle...), reszta też z wrażeniem, że jadę bardzo słabo. (foto by: D.Danielek)
10 km przed metą promyk nadziei - zostało 25 minut, aby wyrobić się w czasie poniżej dwóch godzin. Akurat dojechał do mnie Grzegorz Orłowicz z ctbike.pl i razem ciśniemy między mini. Raz ja prowadzę, raz on. Fajnie się to wszystko układa, ale akurat ten fragment trasy znowu jest interwałowy i średnia trochę spada. Ostatecznie brakuje niewiele ponad minuty do dwóch godzin, czas gorszy od ubiegłego roku tylko o 2 min. 18 sek. Za to spadek w pozycji open o 32, w M2 aż o 11!
Mimo słabego wrażenia w trakcie jazdy (i większej ilości piachu na trasie) czas wykręciłem w miarę dobry. Za to miejsce już dużo gorsze. Masakra, jak poziom na wszystkich zawodach MTB rośnie...
Czas: 2:01:20 MEGA Open: 54/219 (10 DNF) MEGA M2: 17/46 (3 DNF) Strata: 0:19:32 (Bartosz Banach) DST: 50,02 km AVG: 24,77 km/h Vmax: 48,97 km/h
Ogórek dosłownie za płotem, bo w Szubinie, więc dlaczego by nie pojechać go ogolić? Wygrać się nie udało, ale i tak było fajnie. Zacząłem pechowo, bo od sprawdzenia podłoża jeszcze w trakcie objazu trasy. Na szczęście skończyło się tylko na delikatnym szlifie podudzia i lekko obitym kolanie. Ufff :)
W sumie startowało nas 32 osoby, czyli bardzo kameralnie. Ruszam z czołówką, ale po chwili strzelam, nie mam nogi tego dnia. Podejrzewam, że wpływ na to miał wirusowy szejk przyjęty dzień wcześniej (wścieklizna, kleszcze, błonica, japońskie)... Jednak skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć B i dojechać do końca. Na drugim kółku straciłem chyba najwięcej, później szło już dość dobrze. Trochę zamieszania na mecie szóstego kółka bo ponoć wjechałem razem ze zwycięzcą (czyli łapiąc dubla) i zatrzymali mnie żebym już dalej nie jechał, ale po chwili stwierdzili, że jednak mam jechać ostatnie kółko (notabene jednak mi go nie zaliczyli w wynikach, ale ja je ujmuję, bo przecież je przejechałem :P ). Ostatecznie wynik mocno poniżej oczekiwań, ale bawiłem się przednio :) (foto by: Arek S.)
Trasa - rewelacja! XC w najczystrzej formie. Żadnych udziwnień, rock gardenów i tym podobnych. 3,4 km pięknego singla, w zasadzie wyprzedzanie tylko bokami. Dwie ścianki do butowania, jeden ostry zjazd, reszta do zrobienia na środkowej tarczy. Podłoże bardzo luźne, więc sporo razy rower uciekał w zakrętach. To był dobry trening techniki!
Czas: 1:26:37 (7 okrążeń) Elita: 7/9 Strata: 0:13:37 (Mateusz Lewandowski) DST: 23,72 km AVG: 16,43 km/h Vmax: 46,35 km/h CADavg: 75 rpm
Była noga i siła, był bardzo dobry start, ale niestety szczęścia zabrakło. Dokładnie na 5,75 km kolec w tylnej oponie pogrzebał szanse na sukces ;) Jechałem akurat w samym czubie, pewnie na 10-15 pozycji. Gdy stanąłem wyprzedzili mnie prawie wszyscy - całe mega, karetka i pewnie ze 2/3 mini. Dobrze, że Mariusz rzucił mi dętkę (szkoda, że w krzaki bo ledwo ją znalazłem :p ) to wymiana poszła dość sprawnie, na oko z 10 minut. I wtedy się zaczęło :) Dawno tyle się nie nakrzyczałem - lewa moja, prawa wolna itp. ;) Gdy doszedłem końcówkę mega humor mi się poprawił - nie będę ostatni! :) Gdy wyprzedziłem Marcina i Młodzika już w ogóle byłem wniebowzięty. To mógł być mój dzień... Patrząc na czas z licznika byłbym koło 20 miejsca open, ale przecież całą trasę przejechałem samotnie. Jadąc w grupie mogło być tylko lepiej, obstawiam coś koło 15 open... Życie :)
Trasa bardzo mi się podobała, w zasadzie większość pętli do przejechania na blacie :) Do tego o dziwo brak piachu i w sumie sporo singli. Organizacja ok, pakiet startowy bardzo bogaty. I tylko ten kolec... Za rok na pewno przyjadę się zrewanżować!
Czas: 2:04:20 (licznik 1:56:15) Strata: 0:24:34 (Bartosz Banach) Mega Open: 44/81 Mega M2: 14/22 DST: 53,33 km AVG: 27,52 km/h Vmax: 53,44 km/h CADavg: 84 rpm
Start w Obornikach, mimo, że planowany od dawna, do samego końca stał pod znakiem zapytania. Ostatecznie okazało się, że w 3. Skrzydle Lotnictwa Transportowego w Powidzu muszę być na 14.00, więc wystartować w zawodach mogłem (dobrze, że tym razem wybrałem mini, bo przejechać mega bym nie zdążył). Jedynie musiałem się "trochę" pospieszyć w trakcie jazdy. Takie też było główne założenie, dlatego ze Zbyszkiem zapobiegawczo pożegnałem się już na starcie ;)
Od pierwszych metrów poszedł ogień. W sektorze ustawiony byłem pewnie coś koło 70-80 miejsca, więc było co robić, zwłaszcza, że początek to konkretna piaskownica i nie było łatwo wyprzedzać. No, ale jakoś poszło :) Większość trasy przejechałem z Marcinem z Hunters Teamu. Początkowo, gdzieś na 10 kilometrze, trochę mnie przytkało, ale im dalej, tym lepiej się kręciło.
Czułem się na tyle dobrze, że na ściance z mijanką udało się nam urwać od grupy i ostatnie kilometry jechałem już tylko z Hunters Teamem i Tomaszem Jakubowskim z Volkswagena. Im bliżej mety tym bardziej pusto się robiło. Jechałem równo i mocno, kontrolując sytuację za mną. Niestety, osoby przede mną robiły to samo i nie było szans ich dość.
Start zaliczam do bardzo udanych. Przejechane mądrze i rozważnie. Poza początkową zadyszką, nie miałem żadnych kryzysów. Siły pod nogą nie brakowało. Zjazdy też bez problemu, nawet parę razy wyprzedzałem na tych owykrzyknikowanych. Strata do zwycięzców mniejsza niż rok temu. Piachu duuużo więcej, ale generalnie trasa miła i przyjemna. Cieszę się, że udało się wystartować.
PS Gratulacje dla Sylwii za ogolenie najkrótszego z dystansów, a dla
Darii za bardzo dobrą jazdę na mega. Szkoda tylko łańcucha Zbyszka, bo też mógł mieć dobry wynik. A reszta teamu niech żałuje, że nie jechała razem z nami!
Czas: 1:29:22 Strata: 0:10:47 (M&P Górniakowie) Mini Open: 30/319 Mini M16: 14/86 DST: 37,56 km AVG: 25,22 km/h Vmax: 44,49 km/h CADavg: 82 rpm
Goggle Pro Active Eyewear STATS
daVe - 30 (14 M16) - 1:29:22
zbych741 - 197 (34 M40) - 2:02:16 (+0:32:54)
Kilometrów niewiele, bo cały dzień spacerowaliśmy między kopalniami wapienia, stąd tylko na wieczór lekkie przepalenie na naszej góreczce. Poszło nadzwyczaj dobrze, nie wrzuciłem na więcej niż 24 ząbki z tyłu. Widocznie miałem, jak to Marian zgrabnie ujął - dzień konia :D
Nasi młodzi rodzice postanowili sprawdzić nosidełka w drodze na Czarną Górę, a my postanowiliśmy sprawdzić rowery. Zwłaszcza, że Sylwia była w górach z rowerem po raz pierwszy i nie wiedziała jeszcze, do czego służy młynek ;)
W sumie to trochę pechowo, zaczynać od TAKIEGO podjazdu, no ale co zrobić, trzeba walczyć ;)
Sylwia walczyła bardzo dzielnie. Musiała zejść dosłownie na paredziesiąt metrów, ale było tam pewnie ze 20%, więc wybaczam ;) Gorzej, że jak zaczęliśmy wspinaczkę na Czarną Górę, pojawił się śnieg. Duuużo śniegu :)
Po tym już się nie dało jechać. W zasadzie do samego szczytu leżało ubite szare coś, więc wspinaczkę na 1299 m n.p.m. odpuściliśmy, ale i tak GPS pokazał 1288 metrów. Mój nowy rekord! :)
Na szczęście dalej było już dużo łatwiej (nie dla wszystkich oczywiście ;)
Po szybkim zjeździe, obiedzie w Hoffmannovej i zamianie Sylwii na Mariana ruszyłem pod górę po raz kolejny. Z Pražskiej boudy lecimy do Peca i z powrotem pod górę do Pražskiej, gdzie z trudnościami (bo było już dość późno) udało się dostać jasne pełne. Ehhhh, bajka... :)
CADavg: 71 rpm | Černý Důl - Cihlářská bouda - Pražská bouda - Pec pod Sněžkou - Velká Úpa - Temný důl - Horní Maršov - Svoboda nad Úpou - Janské Lázně - Černý Důl
Pierwszy raz w tym roku w górach z rowerami. I nie tylko :) W sumie było nas pięć par... i cztery słodziaki w wieku siedem i pół, sześć i pół, pięć oraz trzy miesiące! Na rowerach dużo nie pojeździliśmy, ale frajdy mieliśmy wystarczająco dużo. Zosia, Ania, Zuzia i Basia już się o to postarały ;)
Zatrzymaliśmy się w Chacie Purkhybl. POLECAM!!! Jeszcze nigdy nie byłem w takim miejscu! Sauna, jacuzzi, kociołek z gorącą wodą na zewnątrz, kominek, prywatna winiarnia i takie tam :) Żyć nie umierać! A najlepsze, że tuż pod domem podjazd z grubo ponad 500 metrów przewyższenia!
Było po czym łapać oddech... Prawie 6 km ostrej sztajfy. Momentami prawie się na plecach lądowało :)
Widoczki rewelacyjne, cisza, spokój. Nie to co u nas...
Miejscami śnieg nadal zalega. Jednak jeszcze jest za wcześnie na swobodną jazdę po górach, o czym więcej jutro ;)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Nowy stary Grizl po wymianie gwarancyjnej. Przy okazji wjechał napęd na bateryjki. Może i lekka fanaberia, ale jak to chodzi!
Canyon Grizl AL
Osprzęt Sram Rival XPLR (42T + 10-44T)
Koła BW SuperLite 40
Opony Tufo Thundero HD 40C
CHIŃCZYK
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Niestety, niedawno pękła w okolicach suportu, więc pora pomyśleć nad nowym mieszczuchem...
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosa, kupiona lekko używana. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie była - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)
Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
Koła DT R460
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :) Rama pękła po 20.000 km, bez zająknięcia wymieniona na nową w ramach gwarancji.