droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:65588.46 km (w terenie 21313.00 km; 32.50%)
Czas w ruchu:2975:33
Średnia prędkość:22.16 km/h
Maksymalna prędkość:73.30 km/h
Suma podjazdów:311707 m
Maks. tętno maksymalne:210 (116 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:1424772 kcal
Liczba aktywności:1106
Średnio na aktywność:59.90 km i 2h 41m
Więcej statystyk
Sobota, 5 lipca 2008 Komentarze: 16
Dystans237.17 km
Teren60.00 km
Czas10:39
SprzętLawinka
Vśrednia22.27 km/h
Vmax58.00 km/h
Więcej danych
Dom - PKP Poznań Główny - (146 km) - PKP Okonek - Chwalimie – elektrownia Podgaje – Osówka – Tarnówka – Plecemin – Skórka - Płotki - Piła - Kotuń – Stobno – Kępa – Łomnica – Kochanówka - Trzcianka - Teresin – Radolin – Radolinek - Kuźnica Czarnkowska – Czarnków - Sławienko – Prusinowo – Jędrzejewo - Młynkowo – Tarówko - L. Chraplewo – Zielonagóra – Obrzycko - L. Daniele – Brączewo – Jaryszewo – Sycyn Dolny – Grabówiec – Szczuczyn – Szamotuły - Kępa – Baborówko – Baborowo - Pamiątkowo – Przecław – Żydowo – Roztworowo – Sobota – Pawłowice – Kiekrz - Park Sołacki w Poznaniu - Dom

Relacja na stronie KKUMP

Transwielkopolska Trasa Rowerowa - Odcinek Północny zdobyty!

Pobudka koło 4.00. Po kilkunastu minutach byłem już w drodze na Dworzec Główny w Poznaniu, gdzie czekał na mnie KikapuRider.
O 5:22 ruszył pociąg, którym udaliśmy się do Okonka. Na miejscu byliśmy o 8:01. Naszą wycieczkę zacząłem bardzo spektakularnie wywracając się na środku peronu - to była pierwsza gleba w SPD ;-)


Po zrobieniu zapasów w sklepie mogliśmy zacząć!!! Jest godzina 8:20 a przed nami kawał drogi.


Po kilkunastu kilometrach w lesie przekroczyliśmy rzekę Gwdę - w tle wysadzony most.


Kilometrów powoli ubywało, dlatego zrobiliśmy się głodni. Miejsce na śniadanie wybraliśmy dość nietypowe...
Cmentarz w Tarnówce...


Pełni sił pojechaliśmy w stronę Piły. Na drogach asfaltowych zaczęły się "zmiany" osoby jadącej z przodu. Wiatr dawał się trochę we znaki... W południe dotarliśmy do Piły, gdzie czekał na nas kolejny lekki posiłek. Po kilkunastu minutach trzeba było jechać dalej. Od tego momentu zaczął się najgorszy chyba odcinek. Nadszedł pierwszy kryzys (mieliśmy około 80-90 km na licznikach). Droga do Trzcianki wiodła wąskimi asfaltami z wiatrem w twarz i do tego sporo długich podjazdów... Na szczęście w końcu dotarliśmy mniej więcej do połowy TTR-N.


A tutaj poprawiam nitki w moich carbonach ;-)


Od Trzcianki było już trochę lepiej. W miarę spokojnie dotarliśmy do Czarnkowa (zdjęcie specjalnie dla mgr Kasi ;p)


Za Czarnkowem czekał nas długi kamienisty podjazd (nie spodziewałem się czegoś takiego w tych rejonach...), po którym trzeba było znowu coś zjeść. Miejscówkę tradycyjnie już wybraliśmy niebanalną... ;-)


W drodze do Obrzycka zatrzymaliśmy się na chwilkę na poboczu... Co mi się wtedy przydarzyło?! To chyba normalne... Guma... Pewien siebie wyciągnąłem nowego Maxxisa z pod siodełka i założyłem na koło... Pompuję, pompuję i nic... Okazało się, że przetarł się o pręty od siodełka :/ Na szczęście miałem łatki :-) Gdy ja bawiłem się w wulkanizację Tomka użądlił jakiś owad... Nie mieliśmy przy sobie wapna, ale na szczęście obyło się bez niego.


Ostatni większy postój przypadł na Szamotuły, gdzie w sąsiedztwie pałacu zjedliśmy resztę jedzenia ;-)


Do Poznania dotarliśmy już po zmroku. Pechowy postój przed Obrzyskiem zrobił swoje... Mimo to szczęśliwie jesteśmy na drugim końcu TTR-N. Jest godzina 22.20. Za nami 17 godzin oraz około 220 km wspólnej przygody. Warto było!!!


Na koniec dodam tylko, że udało mi się pobić rekord sprzed kilku dni o 21.59 km. To chyba max na ten rok...

Podsumowując: świetnie spędzony dzień, niezapomniana przygoda, piękne typowo wielkopolskie widoki, niestety szlak miejscami kiepsko oznakowany a na długich, prostych asfaltach szło zasnąć...
Samemu chyba by mi się nie chciało... Na szczęście był ze mną KikapuRider.
W tym miejscu chciałbym mu serdecznie podziękować za ten wyjazd - będziemy mieli co wnukom opowiadać ;-)

Korzystając z możliwości nowego BS'a wstawiam dwa filmiki: Okonek <--> Park Sołacki.
Dzieli je "skromne" 200 km wspaniałej przygody!



SPeDalony... Kategoria Foto
Piątek, 4 lipca 2008 Komentarze: 13
Dystans9.31 km
Teren6.00 km
Czas00:28
SprzętLawinka
Vśrednia19.95 km/h
Vmax38.00 km/h
Więcej danych
Dom - Janikowo - Dom

Jako, że w SKI Teamie mają niezwykłą promocję na SPD zakup planowany na zimę sfinalizowałem dzisiaj. Wybór padł na buty Specialized Comp Carbon MTB oraz pedały PD-M520. Po powrocie z apteki szybko je założyłem i w drogę. Różnica jest ogromna. To przyspieszenie, podjazdy pokonywane z łatwością... Cud, miód i orzeszki.
Na koniec cena... Za buty warte 700 zł dałem 200 zł :D :D :D
Oto zdjęcie - moje mają żółte zamiast czerwonego.
Czwartek, 3 lipca 2008 Komentarze: 0
Dystans87.02 km
Czas04:21
SprzętLawinka
Vśrednia20.00 km/h
Vmax47.40 km/h
Więcej danych
Dom - Apteka - Dom - Puszczykówko - Dom

cz.1
Jadąc na praktyki jakiś koleś w czerwonej Maździe podczas wymijania mnie coś na mnie marudził. Jako, że przed nami na skrzyżowaniu było czerwone podjechałem do niego i zapytałem, czy ma jakiś problem. Ten wyskoczył na mnie z ryjem, że przepisów nie znam itp. No więc ja spokojnym, ale stanowczym tonem (jak zawsze w podobnych sytuacjach...) wyjaśniłem mu, że to on chyba ich nie zna, gdyż rowerzysta jest takim samym użytkownikiem drogi jak on itp. Koleś wkurzył się do tego stopnia, że zaczął mi ubliżać i straszyć, że wyjdzie z samochodu i mnie pobije (terefere ;p ) Nadal zachowując spokój stwierdziłem, że to byłaby już napaść :-) Nic więcej nie powiedział, tylko spalił chyba połowę i tak łysych już opon bo akurat mu się zielone zapaliło. Burak!!! :D

cz.2
Pod wieczór skoczyłem z Dudą do kolegi do Puszczykówka na ognisko i takie tam ;-) Jako, że następnego dnia musieliśmy być rano w Poznaniu trzeba było wracać w nocy. Wybraliśmy szlak przez Zalewy Nadwarciańskie, czyli jechaliśmy wąskimi leśnymi ścieżkami. Na szczęście Tomek pożyczył mi swojego CubeLight'a :-)
A teraz tradycyjnie już zdjęcie przy pełnym tysiącu. W ciągu roku (bez 5 dni) nakręciłem Lawinką 5 kkm :-)
To po lewej to moja diodówka, to po prawej to halogenik Tomka. Jest różnica... ;p
Wtorek, 24 czerwca 2008 Komentarze: 6
Dystans19.58 km
Czas00:47
SprzętLawinka
Vśrednia25.00 km/h
Vmax44.90 km/h
Więcej danych
Dom - Browar Pub - Malta - Dom

No nie... To przegięcie! Żeby coś takiego przebiło mi dętkę?! Rozumiem kolec, gwóźdź, żyletka ;-) Ale taki okruszek?!
Na szczęście już niedługo dotrze do mnie paczka z nowymi oponkami :-)
Jeśli chodzi o dzisiejszą jazdę to do pracy - tam rozmowa z szefową ;-) - łatanie dętki i... powrót do domu przez Maltę.
Wspólnie stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak się pouczę w domu ;p
Piątek, 20 czerwca 2008 Komentarze: 17
Dystans215.58 km
Teren105.00 km
Czas10:52
SprzętLawinka
Vśrednia19.84 km/h
Vmax56.40 km/h
Więcej danych
Pierścień rowerowy dookoła Poznania pokonany!!!

Dom – Kobylnica – Uzarzewo – Biskupice – Kostrzyn – Tulce – Robakowo – Kórnik – Rogalin – Rogalinek – Mosina – Stęszew – Zborowo – Lusówko... – Lusowo – Kiekrz – Złotniki – Biedrusko – Murowana Goślina – Rakownia – Dąbrówka Kościelna – Wronczyn – Biskupice – Uzarzewo – Kobylnica – Dom

Zacznę od tego, że dzisiaj wróciłem z pracy o 3.00, przespałem się trzy godzinki i już o 6.45 wychodziłem z domu. Po około godzince jazdy m.in. Szlakiem łącznikowym „D” (czarny) dotarłem do miejsca startu...


Już po przejechaniu kilkuset metrów czekał na mnie zjazd po śliskich kamieniach w dolinę Cybiny, a następnie podjazd (tak to już w życiu jest... ;-) Komary cięły tam nieziemsko...



Trochę kręcenia i już znalazłem się w Kostrzynie, gdzie na rynku znajduje się pomnik 28 Polaków rozstrzelanych w 1939 r.


Kolejnym wartym sfotografowania miejscem był... wiadukt nad autostradą A2 (między Tulcami a Robakowem), gdzie urządziłem sobie poranny piknik :D


Po śniadaniu czekała mnie dalsza podróż. Obawiałem się trochę następnych kilometrów, gdyż wiem, że na tamtej polnej drodze potrafi być sporo piachu, jednak nie było tak tragicznie. A oto nowa kładka w Robakowie (co niektórzy z Was już ją u kogoś widzieli ;p)


Kolejny postój to Kórnik. Niestety niezbyt długi, gdyż zaczęło kropić a przede mną pozostało jeszcze wiele kilometrów.


Dalej było już tylko gorzej. Najpierw pogubiłem drogę w Bninie, a później zaczęło padać coraz mocniej. Początkowo to mi się podobało, gdyż zrobiło się bardzo „rześko” i całkiem przyjemnie jechało się do Rogalina (na zdjęciu „Lech”, „Czech” i „Rus”).


Kawałek dalej czekała na mnie niesamowita piaskownica oraz deszcz... hmmm... a może lepiej ulewa... (na zdjęciu jeszcze nie zaczęło mocno padać)


Byłem wtedy około 80 kilometra. Przyszedł pierwszy kryzys, na razie tylko psychiczny. Pogoda była do bani, ale zacisnąłem zęby i przemoczony jechałem dalej. Tak oto dotarłem do Mosiny.


Po męczącym podjeździe pod Osową Górę (132 m n.p.m) w końcu dotarłem do mojego ukochanego Wielkopolskiego Parku Narodowego... hmmm... a może było to gdzie indziej ;-)


Kawałek dalej wyjechał mi potowarzyszyć mój kolega Tomek. A to jego podwórko:


Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy do kolejnego wiaduktu nad A2.


Niestety po kilkudziesięciu kilometrach wspólnej, tradycyjnie baaardzo sympatycznej jazdy trzeba było się rozstać.


W tym oto momencie następuje przerwa w fotorelacji... W okolicach 120 km złapał mnie kryzys. Popełniłem duży błąd i nie miałem przy sobie zapasu batonów. Najbliższy sklep był w Lusówku... Niestety dzieliło mnie od niego kilka kilometrów piaskownicy... Gdy dojeżdżałem do celu kręciło mi się w głowie a przed oczami latały jakieś gwiazdki... Naprawdę miałem dosyć... Pod sklepem siedziałem dobrych kilka minut, zjadłem kilka batonów i... prawie zasnąłem. Rozbudziła mnie dopiero rozmowa z czterema „stałymi bywalcami sklepu” (z sympatii nie nazwę ich pijaczkami ;p) Byłem w takim nastroju, że chciałem tylko dotrzeć do Kiekrza i wracać do domu... Na szczęście po pierwszych metrach z powrotem na siodle okazało się, że poziom glukozy wrócił do normy, a jako że w końcu miałem z wiatrem jechało się bardzo szybko. Tym sposobem minąłem Lusowo, Sady, Kiekrz oraz Złotniki. Do domu wracać już nie chciałem :D Za to wjechałem na teren poligonu... „Oczywiście” miałem odpowiednie pozwolenie ;-)


A to moje ulubione znaki:


Po wizycie na poligonie dotarłem do Puszczy Zielonki. Wiele osób mówi, że jest ona nudna... (nie licząc oczywiście Dziewiczej Góry) Ale na tym właśnie polega jej urok (przynajmniej dla mnie) Ma do tego jeden ogromny plus – nigdzie szlaki rowerowe nie są tak dobrze oznakowane! Na skraju puszczy trzeba odwiedzić neobarokowy kościół Wniebowzięcia NMW z lat 1925-39 w Dąbrówce Kościelnej.


Za Dąbrówką czeka na nas kilka(naście) kilometrów jazdy w lesie, aby w końcu dotrzeć do punktu startu!


Mogę szczerze powiedzieć, że ostatnie 20 kilometrów pokonałem chyba siłą woli... Wycieczka jest bardzo wymagająca głównie dlatego, że w prawie 50% poruszamy się drogami gruntowymi, które niejednokrotnie bardziej przypominają piaskownice dla dzieci. Powiem tylko, że w sumie wypiłem 5 (słownie „pięć”) litrów płynów, zjadłem sporo batonów, bułek itp., ale i tak było warto. To co, że na koniec wyglądałem tak:


Cieszę się, że udało mi się pokonać Pierścień. Było mokro, duszno, ślisko, sucho, z górki, pod górkę... O wietrze nie wspomnę... Najważniejsze, że osiągnąłem cel. Nowy rekord został pobity i nie wiem, czy w najbliższym czasie uda mi się go pokonać. A te znaczki to mi się chyba będą śnić po nocach ;-)


PS Dzisiejsza relacja jest bardzo długa, ale chyba na to zasługuje :D
Czwartek, 19 czerwca 2008 Komentarze: 6
Dystans21.45 km
Teren20.00 km
Czas01:26
SprzętLawinka
Vśrednia14.97 km/h
Vmax44.70 km/h
Więcej danych
Dom - Dziewicza Góra - Dom

Kolejny dzień kręcenia z dudą. Dzisiaj jako cel obraliśmy sobie Dziewiczą Górę. Dla Mariusza to pierwszy wypad w tamte rejony. Ale co tam - człowiek z gór musi sobie poradzić w takim terenie ;-) Powiedzmy, że dał radę ;p
Dla odmiany dzisiaj więcej zdjęć. Na pierwszym widać mojego współtowarzysza podczas podjazdu. Widać, że jechał tak szybko, że aż mu kask zwiało z głowy ;p


Następnie była krótka sesja zdjęciowa na szczycie a dalej znowu w dół.



Na temat tego zdjęcia nic nie powiem... :D


I znowu na dół...


Na zakończenie zdjęcia na mojej ulubionej "piwnej górce". W tle Poznań, oraz Puszcza Zielonka.



Wyjazd oczywiście bardzo sympatyczny itp., ale to już chyba normalka.
Teraz idę do pracy a jutro... Hmmm... Wolę nie zapeszać ;-)
Poniedziałek, 16 czerwca 2008 Komentarze: 4
Dystans22.11 km
Teren21.00 km
Czas01:21
SprzętLawinka
Vśrednia16.38 km/h
Temp.0.0 °C
Więcej danych
Dom - Dziewicza Góra - Dom

Dość już tej rowerowej abstynencji!!! W ostatnich dniach nie miałem czasu na bike'a, więc dzisiaj choć na chwilę odłożyłem farmakognozję, aby wyskoczyć na Dziewiczą. Wychodzę z domu i... zaczęło padać. Myślę sobie: "a co mi - jadę!" W pewnym momencie kolejne zwątpienie (już nie pada - leje) Stwierdziłem jednak, że nie po to używam klocków oraz smaru na mokre warunki, żeby teraz uciekać do domu ;-) Zresztą i tak w planach była tylko jazda po lasach, więc nie zmoknę zbytnio, co najwyżej się ubrudzę ;p Będąc już na miejscu nie żałowałem decyzji. Na ścieżkach, błoto, kałuże, ale również sypki piach przykryty warstewką mokrego. Po kilkunastu minutach znaczna poprawa pogody, wyszło słońce, z drzew spadają krople deszczu, robi się duszno, w powietrzu zapach wilgotnej ziemi, ptaki, wiewiórki i ja ;] Warunki jak w tropikach. Poniżej dwa zdjęcia, niestety bardzo słabej jakości... (gdy je robiłem padało oraz świeciło słońce)





Średnia dzisiaj niska, jednak mimo to był to jeden z ciekawszych wyjazdów w ciągu ostatnich miesięcy. Na podjazdach ciężko z powodu błota, ale także głębokiego sypkiego piachu, na zjazdach bardzo asekuracyjnie z tego samego powodu. Po przyjeździe do domu błoto dosłownie wszędzie ;-)
Na koniec ciekawostka - spójrzcie na dzisiejszego Vmax'a! Jedyne racjonalne wytłumaczenie jest takie, że kilkakrotnie "udało mi się" zablokować przednie koło i widocznie miałem szczęście zatrzymać je w momencie, gdy magnes był przy czujniku... Innych pomysłów nie mam... A na pewno nie jechałem tak szybko ;p
0 Rh - Kategoria Foto
Wtorek, 10 czerwca 2008 Komentarze: 3
Dystans27.19 km
Czas01:27
SprzętLawinka
Vśrednia18.75 km/h
Vmax40.90 km/h
Więcej danych
Dom - Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa - Colex - Coll. Chmiela - Dom

Rano pojechałem do RCKiK się wykrwawić. Z moim zdrowiem wszystko jak najbardziej ok, dlatego pozbyłem się 450 ml krwi :-) Na koncie mam już 4.5 litra, a przy okazji dorobiłem się dzisiaj KrewKarty. Po wszystkim pojechałem (tak tak, rowerem - jak widać da się jeździć po donacji) na umówione miejsce spotkania z dudą. Razem udaliśmy się do Colex'u po nowy nabytek - wybór padł na Cannondale'a F6. Miejmy nadzieję, że będzie się dobrze sprawował... Rower wygląda tak, z tym, że nie na ramie czerwonej tylko tej białej.




W drodze powrotnej do domu jechałem kawałek z pewnym panem, niestety jestem jednak troszkę osłabiony i musiałem odpuścić ;-) Poniżej moje ulubione zdjęcie z donacji sprzed kilku miesięcy ;-)
Sobota, 7 czerwca 2008 Komentarze: 1
Dystans33.71 km
Teren10.00 km
Czas01:40
SprzętLawinka
Vśrednia20.23 km/h
Vmax46.20 km/h
Więcej danych
Dom - Cytadela - Plac Wolności - Stary Rynek - Malta - Dom

Na początek dwa kółka na Cytadeli. Coś mi dzisiaj nie szło, czułem, że jestem słaby (czyżby po wczorajszej imprezce?... ;-), dlatego nie kusząc losu pojechałem pobujać się po centrum. Na placu Wolności w Strefie Kibica obejrzałem końcówkę meczu inauguracyjnego Szwajcaria - Czechy (0:1) a następnie udałem się przez Stary Rynek nad Maltę. Na rynku trafiłem akurat na Jarmark Świętojański, przez co z trudem przebiłem się przez ludzi ;p
Środa, 21 maja 2008 Komentarze: 0
Dystans19.46 km
Czas00:52
SprzętLawinka
Vśrednia22.45 km/h
Vmax43.30 km/h
Więcej danych
Dom - Coll. Anatomicum - Dom

ICM kłamie! Miało nie padać, więc rano wziąłem się za czyszczenie roweru, gdyż ostatnio miałem czas tylko na napęd, a rama aż się prosiła o wodę z płynem... Jako, że za oknem pogoda była całkiem całkiem wybrałem się na zajęcia rowerem - była to pierwsza przejażdżka od sobotniej gleby. Po skończonej farmakologii idę po rower i co?! Leje jak z cebra... Poranne mycie poszło na marne. Jest za to jeden plus ulewy, która mnie złapała - sprawdziłem nowe klocki w deszczu - nie myślałem, że V-ki mogą tak dobrze hamować w takich warunkach! Od teraz jeżdżę tylko na Clark'sach.
W międzyczasie stuknęło mi okrągłe 4 kkm na GieTeku, więc tradycyjnie uwieczniłem tę chwilę na fotce ;p

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

107393.27

KILOMETRÓW NA BLOGU

28409.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

203d 17h 33m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

GREY

Nowy stary Grizl po wymianie gwarancyjnej. Przy okazji wjechał napęd na bateryjki. Może i lekka fanaberia, ale jak to chodzi!

  • Canyon Grizl AL
  • Osprzęt Sram Rival XPLR (42T + 10-44T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Niestety, niedawno pękła w okolicach suportu, więc pora pomyśleć nad nowym mieszczuchem...

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosa, kupiona lekko używana. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie była - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :) Rama pękła po 20.000 km, bez zająknięcia wymieniona na nową w ramach gwarancji.

  • Canyon Grizl 6 z amelinium
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C