droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Foto

Dystans całkowity:65588.46 km (w terenie 21313.00 km; 32.50%)
Czas w ruchu:2975:33
Średnia prędkość:22.16 km/h
Maksymalna prędkość:73.30 km/h
Suma podjazdów:311707 m
Maks. tętno maksymalne:210 (116 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:1424772 kcal
Liczba aktywności:1106
Średnio na aktywność:59.90 km i 2h 41m
Więcej statystyk
Dziewicza sesja Kategoria Foto
Środa, 5 sierpnia 2009 Komentarze: 0
Dystans20.19 km
Teren15.00 km
Czas01:00
SprzętLawinka
Vśrednia20.19 km/h
Vmax62.30 km/h
Temp.28.0 °C
Więcej danych
Dom - Kicin - Dziewicza Góra - Czerwonak - Dom

Tak sobie pojechałem poszaleć na Dziewiczej a przy okazji pstryknąć kilka fotek GieTekowi po zmianie siodła itp. Z ciekawszych przygód to rozbierałem się w pewnym momencie bo coś mi wleciało z koszulkę i zaczęło gryźć... Próbowałem wjechać na "killera" - niestety nie dało się...
Niedziela, 2 sierpnia 2009 Komentarze: 0
Dystans61.00 km
Teren25.00 km
Czas02:39
SprzętLawinka
Vśrednia23.02 km/h
Vmax46.90 km/h
Temp.32.0 °C
Więcej danych
Dom - Rusałka - Strzeszynek - Rusałka - Dom - Szczepankowo - Dom

W zasadzie cały dzień poza domem. Najpierw wylegiwanie się, kąpiel oraz (najważniejsze!!!) hamburgery z grilla na Strzeszynku - razem z Hubertem i ekipą - jak zwykle bardzo sympatycznie :)
Później na chwilę do Graplera w sprawach "naukowych" i powrót już wieczorem do domu. W drodze powrotnej strzeliło 12 kkm na GieTeku. Oczywiście zrobiłem zdjęcie, tandetne bo tandetne, ale tradycje trzeba pielęgnować ;)
Czwartek, 30 lipca 2009 Komentarze: 0
Dystans16.29 km
Czas00:38
SprzętLawinka
Vśrednia25.72 km/h
Vmax38.30 km/h
Temp.18.0 °C
Więcej danych
Dom - Browar Pub - Dom

Jak to mawiają: potrzeba matką wynalazku. Linka zerwana, ale do pracy trzeba jechać. Dlatego tymczasowo zrobiłem sobie singla :) Przełożenie 42x16 w porównaniu do 42x28 to bajka ;) Jak widać po średniej nawet dobrze się tak jeździ ;p
Poniedziałek, 20 lipca 2009 Komentarze: 5
Dystans29.56 km
Czas01:10
SprzętLawinka
Vśrednia25.34 km/h
Vmax57.80 km/h
Temp.18.0 °C
Więcej danych
Dom - Czerwonak - Owińska - Bolechowo - Biedrusko - Bolechowo - Owińska - Czerwonak - Dom

Na spotkanie z Pawłem, który notabene przyjechał na pięknej klasycznej szosówce. Bardzo mi się spodobała :) Jak już będę miał duży dom z trzema garażami też sobie taką kupię ;p
Wyjazd krótszy niż planowaliśmy, nie jest tak dobrze, jak mi się wcześniej wydawało. W drodze powrotnej burzę przeczekałem na przystanku PKS. Gdy skończyło grzmieć wyszła piękna tęcza.


Ja w tym czasie miałem mały nieplanowany postój przy pewnym starym kościółku. Przy okazji - w domu założyłem na próbę siodełko-deskę od dudy. Teraz z GieTeka zrobił się rasowy ścigacz :) Jeśli mój tyłek przez najbliższe dni nie będzie mocno strajkował kupuję SKN-a tyle, że czarno-białego! A teraz zagadka: czy nie wydaje Wam się, że sztyca jest wygięta do tyłu? Stara właśnie tak się zgięła, kupiłem nowego Boplighta i teraz patrzę a tu - cholera! to samo! O dziwo nie! Wyjąłem sztycę w domu i okazało się, że jest idealnie prosta... Złudzenie optyczne?!


Powrót do domu po mokrym asfalcie w świetle zachodzącego słońca.
Kolano czuję, ale nie jest tragicznie - da się jeździć takie krótkie wycieczki :p
Piątek, 10 lipca 2009 Komentarze: 0
Dystans138.41 km
Teren40.00 km
Czas05:31
SprzętLawinka
Vśrednia25.09 km/h
Vmax44.90 km/h
Temp.17.0 °C
Więcej danych
2009 Jagodowy weekend
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

Dom - Szpital ul. Długa - Stary Rynek - os. Przyjaźni - Kiekrz - Żydowo - Pamiątkowo - Szamotuły - Pęckowo - Nowa Wieś - Wronki - Popowo - Mokrz - Miały - Wieleń - Dzierżążno Wielkie - Człopa - Dzwonowo - Jagoda

Rano oczywiście na praktyki do szpitala. Od razu po nich wyruszyliśmy z Dudą do Szamotuł, gdzie czekał na nas obiad :) Tam też przeczekaliśmy pierwszy konkretny deszcz. Całą trasę znamy już bardzo dobrze, więc nie musieliśmy się niepotrzebnie zatrzymywać. Minęliśmy Wronki i powoli zbliżyliśmy się do naszej kochanej Puszczy Noteckiej. Gdy jechałem przez nią po raz pierwszy przywitała mnie piaskiem i okropnym słońcem (link). Kolejny przejazd przez Puszczę to piękna pogoda i twarde podłoże - nawet mi się podobało (link). Za to tym razem czekała na nas burza... Na szczęście udało się ominąć jej centrum i nie przemoczyło nas zupełnie a po pewnym czasie wyszło nawet słońce.


W Wieleniu ujrzeliśmy piękną tęczę.


Powoli robiło się późno, więc bez zbędnych przystanków jechaliśmy dalej. Było ok, czasami pobolewało mnie kolano, ale nie zapowiadało to tego, co miało mnie spotkać za dwa dni...

Tuż przed Jagodą zaczął gonić nas pies, Duda złapał gumę z tyłu a po chwili z przodu :D Tak więc ostatnie dwa kilometry pokonaliśmy z buta bo już nie chciało nam się łatać.

2009 Jagodowy weekend
Kolejny dzień --->
Sobota, 27 czerwca 2009 Komentarze: 1
Dystans86.64 km
Teren35.00 km
Czas03:54
SprzętLawinka
Vśrednia22.22 km/h
Vmax66.00 km/h
Temp.22.0 °C
Więcej danych
Dom - Luboń - Puszczykowo - Jeziory - J. Góreckie - J. Skrzynka - J. Kociołek - J. Budzyńskie - Osowa Góra - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Stary Rynek - Cytadela - Dom

Wpis na blogu u Dudy

Z racji nieobecności naszego WPN-owskiego Przewodnika PikukuRidera to ja miałem dzisiaj przewodzić po Wielkopolskim Parku Narodowym. Zawsze jeździłem tam ze wspomnianym Przewodnikiem, więc był to dla mnie sprawdzian umiejętności... czytania mapy, którą dzięki Bogu wziąłem z domu ;p
Errorów nawigacyjnych było w cholerę, ale i tak było fajnie. W sumie to staraliśmy się cały czas trzymać czerwonego szlaku. I tak zaliczyliśmy grajzerówkę, jeziora: Góreckie, Skrzynka, Kociołek, Budzyńskie (?!), stację PKP Osowa Góra, nawet kawałek linią kolejową nr 361 łaziliśmy ;p Piknik emerytów też udało nam się zaliczyć, jednak zostaliśmy delikatnie wyproszeni ;) Może to i dobrze o nas świadczy ;)

Gdzieś tam w WPN-ie wykulało mi równe 11 kkm na Lawince... Jak to szybko zleciało... :)


A tutaj razem z Dudą na plaży z widokiem na Wyspę Zamkową (a co - trafiliśmy ;p )
Piątek, 26 czerwca 2009 Komentarze: 2
Dystans39.96 km
Teren5.00 km
Czas02:00
SprzętLawinka
Vśrednia19.98 km/h
Vmax51.00 km/h
Temp.22.0 °C
Więcej danych
Dom - Malta - Stary Rynek - [Masa Krytyczna] - Stary Rynek - Cytadela - Dom

Dawno nie byłem na Poznańskiej Masie Krytycznej. Jako, że znalazłem chwilę wolnego czasu wpadłem zobaczyć co się tam będzie dzisiaj działo.


Początek standardowy, baloniki i te sprawy.


Jednak to koniec standardów. Ostatnio czytałem, że jaśnie nam panujący prezydent Grobelny wpadł na pomysł "oczyszczania" ulic, chyba również z rowerzystów (link do artykułu). Tym oto sposobem zgromadzenie o nazwie Poznańska Masa Krytyczna musiało poruszać się pieszo... To się nazywa Masa Rowerowa...


Pospacerowaliśmy sobie po Starym Mieście, kończąc imprezę przy pomniku Starego Marycha. Oficjalnie... Hehehe...
Masa się skończyła a my całą grupą pojechaliśmy na wycieczkę po Poznaniu ;p


Ooo - nawet ja się załapałem na zdjęcie w trakcie tej wycieczki ;)


Nie ma to jak jazda grupą po mieście - prawie jak na masie krytycznej ;)


Jazdę po mieście skończyliśmy na Starym Rynku i już samotnie śmignąłem polatać po Cytadeli. Niestety, straszne błoto tam...

//edit
Jeszcze przed rozpoczęciem pieszej wędrówki po Starym Mieście udzieliłem krótkiego wywiadu pewnej miłej pani.
Rozmawialiśmy o idei Masy, poznańskich kierowcach a przede wszystkich o rowerzystach.
Tutaj link do artykułu autorstwa black.coctail: moje miasto, mmpoznan.pl
A teraz jego treść:


Masa Krytyczna zamiast pojechać... poszła
To nie pomyłka. Poznaniacy, którzy przyszli na spotkanie obywającej się co miesiąc Masy Krytycznej usłyszeli, że na swoich rowerach jechać nie mogą...
Masa Krytyczna to cykliczny przejazd rowerzystów i rowerzystek ulicami Poznania. Celem spotkań, które odbywają się w każdy ostatni piątek miesiąca jest zwrócenie uwagi kierowców i mieszkańców miasta na rowerzystów.
- W Poznaniu Masa Krytyczna toczy się ulicami już od pięciu lat – mówi Kamila Sapikowska, organizatorka Poznańskiej Masy Krytycznej. - Lada chwila będziemy obchodzić urodziny naszej akcji, która odbywa się w całej Polsce, we wszystkich większych miastach ale również na świecie. Cała idea tej akcji wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych, gdzie odbyła się po raz pierwszy w 1992 roku.
Mimo budowania nowych ścieżek rowerowych w mieście i stwarzania rowerzystom nowych miejsc do bezpiecznej jazdy, na drogach wciąż cykliści traktowani są jako mniej ważni członkowie ruchu drogowego. A przecież mają do poruszania się po drogach pełne prawo.
- Tymi spotkaniami chcemy „odczarować ulice”, ale także odczarowywać ludzi, którzy trochę boją się jeździć ulicami. – mówi Kamila Sapikowska. - Wcale się temu nie dziwię - natężenie ruchu w Poznaniu jest dosyć duże, nawet na typowych miejskich ulicach. Oczywiście jest coraz lepiej – powstają nowe drogi rowerowe, ale kierowcom daleko jeszcze do zaakceptowania faktu, że rowerzyści są pełnoprawnymi użytkownikami, użytkowniczkami dróg. Ja określam to hasłem "każda droga jest moją ścieżką" – czyli mam prawo czuć się bezpiecznie wyjeżdżając na ulice Poznania.
Piątkowa Masa Krytyczna była akcją wyjątkową. Dlaczego? Prawnicy Urzędu Miasta uznali, że rowerzyści jadący na rowerach nie mogą brać udział w demonstracji. Dlatego Masa Krytyczna nie jest przez nich traktowana jako demonstracja, ale jako... impreza masowa.
- Jeśli chcemy żeby Masa była traktowana jako zgromadzenie – musimy iść, ponieważ w przepisach prawnych jest mowa o przejściu, a nie przejechaniu takiej demonstracji. Zwróciliśmy się już do jednej z organizacji, która pomoże nam zinterpretować opinię wydaną przez biuro prawne Urzędu Miasta Poznania jest zgodna z prawem. Dlatego dzisiaj... idziemy z rowerami.
Mimo tego dziwnego przebiegu akcji, zebrani na Starym Rynku rowerzyści i rowerzystki nie zniechęcili się do zamanifestowania swojej miejskiej obecności.
- Po raz pierwszy na Masie byłem rok temu – mówi Dawid Brudnicki. – Takie spotkanie jest świetną okazją, aby pokazać mieszkańcom Poznania, że jednak są wśród nas osoby na rowerach i że rowerzyści także chcą korzystać z ulic. Jest to także przeciwstawienie się agresji kierowców, z którą spotykamy się na co dzień. Są wśród nas najzwyklejsi rowerzyści jeżdżący po bułki, czy na zajęcia, kurierzy – dla których rower jest narzędziem pracy oraz zawodnicy. Chyba każdy z nas, jadąc rowerem miał niebezpieczne sytuacje na ulicy. Znam przypadki, kiedy kończyło się to nawet pobytem w szpitalu. Chcemy pokazać, że my też tworzymy siłę.

Zostałem nawet upolowany ;) (foto by: K.Mucha)
Sobota, 23 maja 2009 Komentarze: 2
Dystans148.77 km
Teren45.00 km
Czas05:14
SprzętLawinka
Vśrednia28.43 km/h
Vmax47.00 km/h
Temp.18.0 °C
Więcej danych
2009 Drawieński PN
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty

Jagoda - Szczuczarz - Przesieki - Kuźnica Żelichowska - Huta Szklana - Krzyż Wlkp. - Drawsko - Pęckowo - Piłka - Marylin - L. Dębogóra - Trakt Wartosławski - Tomaszewo - Mokrz - Popowo - Wronki - Nowa Wieś - Pęckowo - Szamotuły - Pamiątkowo - Żydowo - Kiekrz - Dom

Niestety sobota to już ostatni dzień pobytu w Puszczy Drawskiej. Wstałem rano, wychodzę na zewnątrz i co?! Chmury krążące po niebie, zimny, silny wiatr - mało zachęcająca wizja na pokonanie 150 km'ów. Mimo to nie miałem innego wyjścia, szybkie śniadanie, pakowanie plecaka, rzut oka na mapę i ostatnie zdjęcie naszej chaty "Jagoda". Już bym chciał tam wrócić!


Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów to walka z bocznym wiatrem oraz tragicznym asfaltem (zwłaszcza na odcinku Przesieki - Krzyż Wlkp.) Za Krzyżem było już lepiej, zacząłem łapać wiatr w plecy i szło momentami lecieć 40 km/h. Tym sposobem szybko minąłem Drawsko, Pęckowo, w którym akurat odbywały się jakieś zawody w bieganiu oraz Piłkę. Pogoda nieznacznie się poprawiła, choć i tak co chwilę spoglądałem na niebo z nadzieją, że "nic z tego nie będzie".
Za Marylinem ucieczka w środek Puszczy Noteckiej. Pełen obaw o to, czy tym razem też ugrzęznę w piachu, (tak jak w środę) szukałem początku Traktu Wartosławskiego. Mimo dokładnej mapy terenu nie było łatwo odnaleźć Leśniczówki Dębogóra, zwłaszcza, że miejscowi nie wiedzieli wiele na jej temat... Na szczęście się udało.


Pokonanie Puszczy Noteckiej tym traktem było chyba moim najlepszym wyborem tego dnia. Droga kompletnie nie przypominała tej ze środy. Było twardo, szeroko. Moja niechęć do Puszczy Noteckiej minęła momentalnie. Zwłaszcza, że widziałem ją w tak wesołych barwach.


Droga przypominała trochę górskie, leśne szutry - piękny sosnowy las, sporo pagórków i zakrętów. Żyć nie umierać!


A tutaj dla porównania.


Nim się obejrzałem znowu wjechałem na asfalt. Na dodatek cały czas miałem wplecywind, dzięki czemu już po chwili znalazłem się we Wronkach. Tutaj Hotel Olympic tuż przy stadionie.


I oczywiście sam stadion.


Jadąc przez centrum szukałem jakiejś cukierni, jednak nie udało mi się, więc wylądowałem gdzieś na przedmieściach przy sklepie Społem. Tam poznałem małego chłopca - Artura, który przez kilkanaście minut opowiadał mi, że jest człowiekiem-pająkiem :D Przy jego sympatycznym monologu zjadłem małe co nieco, i już przebrany w bluzę (zrobiło się chłodno) ruszyłem dalej.


Odcinek od Wronek do Szamotuł to istne szaleństwo. Prędkość przelotowa ponad 35 km/h. Rzadko kiedy wjeżdżając na teren zabudowany z ograniczeniem do 40 km/h trzeba odpuścić i pedałować wolniej... Nawet manewr wyprzedzania wykonywałem :-) Po kilkunastu minutach takiej jazdy wylądowałem w Szamotułach, gdzie niestety zaczęło lekko padać.


Z tego powodu nie zatrzymywałem się na dłużej i poleciałem dalej do Poznania. Dodatkowo mobilizowało mnie to, że za kilka godzin musiałem być w pracy, a chciałem choć troszkę odpocząć. Już bez większych atrakcji (no, może nie licząc kamienistego zjazdu za Rostworowem) po 40-stu kilku kilometrach zameldowałem się w domu. Trochę zmęczony, ale wiem, że mógłbym więcej :-)

Na koniec kilka słów podsumowania. Wypad do Jagody był super! Dzięki wszystkim, z którymi mogłem tam być. Urocze miejsce w sercu lasu, przyjaciele no i rower - czego chcieć więcej?! Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na sierpień :D


2009 Drawieński PN
<--- Poprzedni dzień
Piątek, 22 maja 2009 Komentarze: 2
Dystans38.88 km
Teren35.00 km
Czas01:55
SprzętLawinka
Vśrednia20.29 km/h
Vmax52.40 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
2009 Drawieński PN
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty

Jagoda - Płociczna - Jez. Ostrowiec - Załom - Człopa - Dzwonowo - Jagoda

Plan na ten dzień był taki: wizyta w Drawieńskim Parku Narodowym. Jako, że chata Jagoda leży w jego otulinie nie trzeba było jechać daleko.


Równie blisko znajduje się rzeka Płociczna.




Znad Płocicznej dostaliśmy się nad największe jezioro w DPN - Jez. Ostrowiec.


Jako, że Mariusz był tam już rok temu wiedział, że można je objechać dookoła. Niestety (a może stety) momentami było bardzo ciężko. Pozostałe odcinki były "tylko" ciężkie. Ehhhh - kapitalny szlak!!!


Już wiem, po co odchudza się rowery ;p


W międzyczasie minęliśmy przepiękną wyspę pełną ptaków.


Uroczych jeziorek było więcej. Duuuużo więcej.




Po kolejnych kilometrach wąskich ścieżek wylądowaliśmy w Człopie, gdzie oczywiście spróbowaliśmy miejscowych lodów.


Aby tradycji stało się zadość, tuż za Człopą w coś wjechałem... Poskutkowało to łataniem dętki i (uwaga!) opony na pobliskim Orlenie. Rozcięcie jest na tyle duże, że pewnie skończy się na kupnie nowej opony na tył...


2009 Drawieński PN
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Czwartek, 21 maja 2009 Komentarze: 0
Dystans12.80 km
Teren12.00 km
Czas00:37
SprzętLawinka
Vśrednia20.76 km/h
Vmax40.10 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
2009 Drawieński PN
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty

Jagoda - Dzwonowo - Jagoda

Co tu dużo mówić. Jazda do sklepu i z powrotem. W takim terenie mógłbym tak jeździć codziennie...


Pod sklepem oczywiście lody :D
Pytanie: kto z nas ma na tym zdjęciu głupszą minę? ;p


To był koniec jazdy na ten dzień. Dzień, który nie miał być rowerowy - zaplanowaliśmy na niego wiele innych atrakcji...
Między innymi rejs po wzburzonym morzu ;-)

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu...


Dzięki za ten dzień, a zwłaszcza wieczór! Zapamiętam go na długo...


2009 Drawieński PN
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

107393.27

KILOMETRÓW NA BLOGU

28409.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

203d 17h 33m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

GREY

Nowy stary Grizl po wymianie gwarancyjnej. Przy okazji wjechał napęd na bateryjki. Może i lekka fanaberia, ale jak to chodzi!

  • Canyon Grizl AL
  • Osprzęt Sram Rival XPLR (42T + 10-44T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Niestety, niedawno pękła w okolicach suportu, więc pora pomyśleć nad nowym mieszczuchem...

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosa, kupiona lekko używana. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie była - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po wielu tysiącach kilometrów szutrów i asfaltów stwierdzam, że zamiana szosy na gravela to był strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :) Rama pękła po 20.000 km, bez zająknięcia wymieniona na nową w ramach gwarancji.

  • Canyon Grizl 6 z amelinium
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła BW SuperLite 40
  • Opony Tufo Thundero HD 40C