Stara, dobra, asfaltowa runda przez Prababkę. Tempo mocne, ale takie miało być. Tętno wysokie już od samego początku, czyli wymuszenia pierwszeństwa przez jakiegoś debila w Corolli. Oczywiście jeszcze mu coś nie pasowało, bo nie dość, że się burzył to robił dziwne akcje z hamowaniem mi przed nosem... Klasyk.
PS Właśnie stuknęło 90 tys. kilometrów z bikestats.pl :)
Czerwony szlak Twierdzy Wrocław. Bunkrów mało, poziom zajebistości niski. Do zapomnienia i skasowania z listy kursów do objechania :) Trasa: w sumie nieważne ;)
Według Garmina temperatura średnia 37 stopni, maksymalna 43. Tak, było ciepło :p W lasach minimalnie lepiej, ale na odkrytych odcinkach jakaś masakra. Nawet koszulka nie była mokra od potu, bo wszystko momentalnie schło. Chyba już wolę zimę...
Jedyny plus to trasa. Można by rzec, że ideał. Piękne szutry, kilka kawałków świetnych asfaltów i parę krótkich ujebów, żeby się nie rozleniwić za bardzo :) W sumie mam jeszcze jeden pozytyw z dnia dzisiejszego - mleko Stan's działa. Zatrzymałem się wyciągnąć zieleninę z kasety, nachylam się nad kołem, a tam coś syczy. Nie zdążyłem namierzyć gdzie, bo nagle przestało. Faktycznie ubyło trochę powietrza, ale gdyby nie postój, nawet bym nie zauważył kiedy. To mi się podoba! :)
Pomysł na dziś - objechać trasę tegorocznego Bike Maratonu w Miękini. Źle zaczynam, bo od najciekawszej części trasy, przez co kręcenie się po lasach za Miękinią trochę mnie znudziło. Do tego doszło kilka dziwnych errorów nawigacyjnych - ja nie wiem, którędy to prowadziło, ale raz miałem taki wypych przez las, że nie ma opcji, żeby tam była trasa... Koniec końców przejeżdżam całość, ale więcej tego nie powtórzę - wolę dwa razy objechać single między Wojnowicami a Brzezinką Średzką :)
Ustawka z ekipą Bikestage. W sumie osiem osób, większość mocno rozjeżdżona. Dwie osoby trochę odstają, więc to do nich dostosowujemy tempo. Większość czasu jadę z przodu, noga kręci o niebo lepiej niż wczoraj. Momentami dociskamy z kolegą na niebieskim RCX'ie, ale od razu słyszymy - wolniej! Dzięki temu wyszedł fajny dystans z ciekawą trasą i to bez zbędnego ujechania się. Też fajnie :p
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".