Niby znana okolica, a wpadło kilka nowych odcinków, w tym między innymi nieznana mi wcześniej ścianka 17% (szkoda, że dalej był odcinek tłucznia wielkości mandarynek :P )
Ale to było dobre! :) Zielonogórski Kaczmarek zawsze miał fajne trasy, kiedyś często je objeżdżałem, ale od kilku lat mnie tam nie było. Co się zmieniło? Sporo nowych singli i większa płynność. Tym razem jest chyba tylko jedna ścianka, na której można się wywrócić na plecy, kiedyś było ich dużo więcej ;) Ogólnie teren ma super potencjał, który jest dobrze wykorzystywany przez localesów. Połowa trasy przejechana w towarzystwie, więc było kogo gonić :)
Kolejna dojazdówka rowerem, podczas gdy rodzina jedzie autem. Wyjazd po pracy, więc zaczynam w Polkowicach, a nie we Wrocławiu, bo wtedy dojechałbym późną nocą. Trasa wyznaczona totalnymi dziurami, więc nie wiem, co mnie czeka. Okazało się, że wyszło nadzwyczaj dużo bruków - no tak, poniemieckie rejony...
Pozostałe drogi tak sobie, ale na MTB nie ma to żadnego znaczenia ;)
Jedzie mi się słabo - po wczorajszym mocnym bieganiu tak mnie ruszyło, że dzisiaj celowo mało jadłem, co zemściło się podczas jazdy. Mimo w sumie niewielkiego dystansu łapie mnie lekka bomba i dopiero postój pod jakimś wiejskim "marketem" ratuje sytuację i daje siły na drugą połowę trasy.
Do celu dojeżdżam po ciemku. Ehhhh... dni są już wyraźnie krótsze... :( Enfitnix daje jednak radę :)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".