Kolejny już wyjazd do Ikei połączony z rundką wokół Ślęży. Wyjazd z domu o 6:00, żeby zdążyć zanim jeszcze się tłoczno zrobi w sklepie, a do tego przynajmniej przy znośnej temperaturze. Dojazd do Tąpadeł znanymi drogami, za to powrót poznając nowe asfalty. Choć tak naprawdę to odcinek między Rogowem Sobóckim a miejscowością Ręków nie powinien zasługiwać na miano asfaltu ;)
Tym razem spotkałem parę osób na szosufkach, kilka nawet wyprzedziłem :p
A wiecie co jest najgorsze? W trakcie tradycyjnych szosowych rozmyślań zdałem sobie sprawę, że już niedługo skończą się upały, skończy się jeżdżenie na krótko... Znowu jesień i zima... Brrrr... :(
Trasa: Tyniec Mały - Żerniki Małe - Krzyżowice - Żurawice - Solna - Ręków - Nasławice - Księginice Małe - Przemiłów - Sulistrowice - Sulistrowiczki - Przełęcz Tąpadła - Sady - Chwałków - Sobótka - Strzegomiany - Sulistrowice - Księginice Małe - Przezdrowice - Kunów - Strachów - Żerzuszyce - Rogów Sobócki - Michałowice - Stary Zamek - Ręków - Solna - Wierzbice - Królikowice - Racławice Wielkie - Żerniki Małe - Tyniec Mały
Urlop zakończony z przytupem, dosłownie. W drodze powrotnej, raptem 100 metrów przed domem, wiatr poderwał reklamową atalowską szmatę wiszącą na płocie (jak się okazało jest zmocowana tylko w kilku miejscach u góry) przez co zaczepiła o kierownicę i zdrowo walnąłem o glebę. Straty w szosie niewielkie, za to ja większość uderzenia przyjąłem na lewy nadgarstek zwichnięty wiele lat temu... Bez uderzenia potrafi mnie pobolewać a co dopiero teraz... Ehhh :|
Od jakiegoś czasu planowałem ten wyjazd i w końcu się udało - zazwyczaj w Kocie jadę szosą, ale tym razem postanowiłem spenetrować je na MTB.
Nie zdążyłem dobrze wyjechać z Wrocławia i zaczęło padać - cóż zrobić, rower się po wszystkim umyje a przynajmniej będzie chłodniej ;)
Niestety powyższe dotyczy nie tylko roweru, ale i napędu. Tuż po wjechaniu do lasu wszystko oblepiło się piachem i błotem. Aż mnie bolało, jak słyszałem jak się wszystko mieli... Wracając do trasy - jak się okazało parę miejsc kojarzyłem z XC Mienice, w którym kiedyś startowałem. Chyba najciekawsza miejscówka to Wielkie Urwisko w Przełomie Lubniówki koło Borkowic. Fajnie się zjeżdżało, gorzej że za bardzo nie było jak wrócić na Dolnośląski Szczyt (choć mapa pokazywała co innego...) i czekało mnie pierwsze tego dnia butowanie, ale naprawdę było warto (pierwsze zdjęcie we wpisie jest właśnie ze szczytu).
Później pokręciłem się trochę asfaltami, które z racji okolicznych widoczków wcale nie są nudne! ;)
Przez jeden z sadów dane mi było się przedzierać, dosłownie... Szlak na Ciemną Górę to lekkie przegięcie... Liczyłem się z trudnościami wybierając tego dnia szlaki piesze, ale tam prawie w ogóle go nie ma! Gdyby nie cel, na pewno bym zawrócił. Zależało mi jednak wdrapać się na najwyższy szczyt Wzgórz Trzebnickich, dlatego nie odpuściłem. Jednak kolejny raz się tam nie wybieram :p
Dalej było już tylko gorzej :p Szlaki na mapie to w zasadzie tylko wskazówki, poruszałem się centralnie przez pola wybierając ślady ciągników. Gdyby było przed żniwami, to chyba jeszcze bym się przez nie przedzierał. Ogólnie klimat i widoczki super, ale kompletny brak ścieżki/drogi/czegokolwiek to lekkie przegięcie ;) Choć trzeba przyznać, że znaczki na drzewach dość ładne, chyba niedawno odnawiane :D
W sumie w planach miałem jeszcze drugą stronę starej DK5, ale nie podejrzewałem, że tyle mi zejdzie przy przebijaniu się przez obornicko-trzebnickie pagóry, więc ostatecznie z Obornik szybko pocisnąłem do domu. Ogólnie to było bardzo fajnie, choć chyba na razie nie planuję powtarzać :p
Trasa: Różanka - Kryniczno - Szymanów - Szewce - Ozorowice - Lesiste Wzgórza - Płaski Szczyt (213 m n.p.m.) - Mienice - Wielkie Urwisko - Dolnośląski Szczyt (226 m n.p.m.) - Węgrzynów - Farna Góra (257 m n.p.m.) - Ciemna Góra (258,3 m n.p.m.) - Dębowy Wierch (248,4 m n.p.m.) - Połaniec (245 m n.p.m.) - Przełęcz Trójniak (242,9 m n.p.m.) - Gnieździec (226 m n.p.m.) - Kuraszków - Oborniki Śląskie - Golędzinów - Pęgów - Ozorowice - Szewce - Szymanów - Kryniczno - Różanka
Ostatni dzień wolnego w pracy, więc było pewne, że choć chwilę spędzę na rowerze. Kierunek - Las Rędziński i okolice. Cień oraz chłód od wszechobecnej tam wody były wyjątkowo przyjemne. Generalnie luźne kręcenie, poza jednym wyjątkiem - atakiem na KOM'a wzdłuż Odry (Ninja vs Poison Grass 4.4km). Do 1 miejsca brakło 9 sekund, co biorąc pod uwagę, że od poprzedniego wyniku poprawiłem się o 59 sekund jest do zrobienia - jeszcze w tym roku będzie mój! :) Reszta trasy to wakacyjny luz, trochę eksploracji nowych ścieżek, przebijanie przez krzaczory oraz elementy krajoznawcze - ostatnie zdjęcie to nieczynna już przepompownia ścieków Rędzin - pompowała miejskie ścieki na pola irygacyjne, na których dochodziło do naturalnego oczyszczania ścieków, po czym "czysta" woda wracała wieloma kanałami do Odry. Hmmmm... ciekawie to było rozwiązane...
Trasa: Różanka - Las Rędziński - Kopalnia Paniowice - Lesica - Rędzin - Las Osobowicki - Różanka
Zazwyczaj kręcę się na północ od Wrocławia, więc tym razem przyszedł czas na coś w zupełnie innym kierunku. Jakim?! Widać na zdjęciach - w góry, czyli na południe! A w zasadzie to w kierunku jednego górującego nad okolicą wzniesienia, czyli Ślęży. Sama Ślęża to wiadomo - zawsze spoko - natomiast ogólne wrażenie mam takie, że kocie drogi na północ od Wrocławia są dużo ciekawsze. Nie żebym narzekał, ale gdyby nie pagór na horyzoncie byłaby to po prostu przejażdżka przez pola kukurydzy :p
Plus, że asfalty raczej dobre. Do tego minimalny ruch samochodów - ciekawe czy jakiekolwiek znaczenie w tym temacie ma poranna pora - w trakcie ostatnich upałów zazwyczaj jeżdżę wcześnie rano. Znak A-4 i jego odbicie w rzeczywistości :)
Po objechaniu Ślęży udałem się w stronę Zalewu Mietkowskiego - tam mnie jeszcze nie było! ;) Nad zalewem całkiem spoko, ale akurat woda "zakwitła", więc nawet przez myśl mi nie przeszło, aby się w niej kąpać. Za to widoczki bardzo spoko. Posiedziałem nad wodą kilkanaście minut i udałem się w podróż powrotną. Początkowo miałem jechać przez Kąty Wrocławskie, ale w międzyczasie zmieniłem zdanie, gdyż sporo samochodów kręciło się na drodze i momentami było nieprzyjemnie. Wybrałem lokalne drogi przez Kamionnę i Zachowice. Jedyny minus był taki, że żeby dostać się do Gniechowic musiałbym jechać kawałek DK 35. Życie mi jednak miłe, więc wolałem cofnąć się wątpliwej jakości asfaltem do Górzyc i dalej jechać drogą, którą przyjechałem. Ostatecznie parę minut przed 11:00 byłem w miejscu startu, czyli pod Dino w Tyńcu Małym. Kolejny fajny trip zaliczony! :)
Jeśli chodzi o MTB to faktycznie we Wrocławiu jest mało ciekawych miejscówek, natomiast pod kątem szosy to najlepsze z dużych miast, w których mieszkałem lub które poznałem. Dzisiejsza trasa to po prostu petarda! Prawie zerowy ruch na większości dróg, wąskie asfaltowe dróżki o bardzo dobrej nawierzchni. Cisza, spokój i piękne widoki. Kwintesencja jazdy na szosówce. Życzę sobie, abym miał czas żeby częściej powtarzać tę rundę :)
Na powyższym zdjęciu widać na przykład rewelacyjną drogę do miejscowości o wdzięcznej nazwie Bagno. Nie wiem kto im ją zafundował, ale chyba naprawdę musieli czymś zasłużyć ;) Oprócz lasów sporo było też ogromnych pól ciągnących się po horyzont.
Ten widoczek pewnie już kojarzycie, ale nadal mi się podoba, więc będę Was nim męczył o różnych porach roku :p
Dolny Śląsk to także kraina zamków i pałacyków, niestety wiele z nich popadło w kompletną ruinę.
Zmieniając temat - golenie klaty też jest obowiązkowe na szosie? ;)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)
Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
Koła DT Swiss Gravel LN
Opony Tufo Thundero HD 40C
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)