Wiecie co... kocham MTB, w terenie przejechałem wiele tysięcy kilometrów, ale to jednak szosa daje prawdziwe poczucie wolności - na wąskich drogach o zerowych ruchu, przy prędkości >40 km/h naprawdę czuć to niesamowite coś. I mimo, że obecnie jeżdżę mało, na szosie prawie wcale i czasem pojawia się z tyłu głowy pomysł o jej sprzedaży to po takich dniach cieszę się, że tego nie zrobiłem. I wiem, że jeszcze długo nie zrobię :)
Zabawa na moraskich ścieżkach razem z Mariuszem. Mimo, że nie znamy dokładnie ich przebiegu, świetnie się bawiliśmy. Nawet deszcz nam nie przeszkadzał. Fajnie było znowu wspólnie wyjść na rower, dzięki!
Mimo kiepskiej pogody musiałem w końcu "coś" pojeździć! Tegoroczna edycja Kaczmarka w Zielonej już się odbyła, a że słyszałem, że trasa była jeszcze lepsza niż
rok temu, postanowiłem sprawdzić to własnonożnie. Faktycznie - trasa cud, miód! Szkoda tylko, że forma nie ta, ale frajdę miałem i tak niezłą. Całość przejezdna w siodle, kilka ładnych widoczków, parę super singli - chyba najfajniejsze to wąwóz, wilkanowo, grzbiet i longer, na którym prawie wyrzuciło mnie z roweru po walnięciu pedałem w pieniek... Generalnie mimo deszczu świetnie się bawiłem. Owszem, na dojazdówce do domu zaczęło brakować mi sił, ale w sumie nie było źle. Pewnie w połowie stawki mega bym dojechał :p
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo. Rywalizacja jest dla mnie ważna, ale ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.