Gleba przy ok. 40 km/h
Kategoria Twarde lądowania, > 50
Sobota, 17 maja 2008
Komentarze: 8
Dom - DS. Aspirynka - Malta - Dom - Cytadela - os. Batorego - Dom
cz.1
W końcu znalazłem chwilę czasu na zmienienie klocków z przodu. W porównaniu z oryginalnymi to jest teraz o niebo lepiej - zwłaszcza jeśli chodzi o modulację. Jestem ciekaw jak szybko się zjadą...
cz.2
Po południu wyskoczyłem na chwilkę na Cytadelę - widzę postępy, od kiedy zacząłem jeździć w rejonie amfiteatru. Później podjechałem do Madzika. W zasadzie to się dokulałem - znowu złapałem gumę! Wk*** mnie już te opony. To był początek mojego pecha. W drodze powrotnej najpierw prawie skosiłem jakieś małolaty, gdy jedna z nich bez żadnego oglądania się wbiegła prosto pod moje koła. Jakimś cudem wyhamowałem, puściłem jej wiązankę i pojechałem dalej. W międzyczasie zaczął padać deszcz, więc aby nie zmoknąć przyspieszyłem. To był błąd. W pewnym miejscu na zeskoku z krawężnika spadł mi łańcuch z blatu na młynek, lekko się zachwiałem i przez to straciłem panowanie na śliskim pozbruku. W efekcie walnąłem glebę... Wszystko działo się przy około 40 km/h... Pamiętam tylko jak przeleciał nade mną rower a ja ostro przytarłem o podłoże. Efekt?! Zdarty prawy bark, lewy pośladek, biodro, łokieć (on ucierpiał najbardziej), zbite i starte lewe podudzie, kostka... Kask cały. Jeśli chodzi o straty materialne to tych nie ma zbyt wiele: podarta koszulka, obtarty pedał oraz siodełko, przytarty telefon (miałem go w kieszeni w koszulce...). Dobrze, że nie stało się nic więcej. Niestety czeka mnie teraz kilka dni bez kręcenia - będę miał czas na przegląd roweru ;-)
Tutaj ładnie widać tor mojego lotu po asfalcie:
A to przyszlifowana Motorola...
Moich zdjęć nie wstawię - zakrawałoby to o masochizm ;p
cz.1
W końcu znalazłem chwilę czasu na zmienienie klocków z przodu. W porównaniu z oryginalnymi to jest teraz o niebo lepiej - zwłaszcza jeśli chodzi o modulację. Jestem ciekaw jak szybko się zjadą...
cz.2
Po południu wyskoczyłem na chwilkę na Cytadelę - widzę postępy, od kiedy zacząłem jeździć w rejonie amfiteatru. Później podjechałem do Madzika. W zasadzie to się dokulałem - znowu złapałem gumę! Wk*** mnie już te opony. To był początek mojego pecha. W drodze powrotnej najpierw prawie skosiłem jakieś małolaty, gdy jedna z nich bez żadnego oglądania się wbiegła prosto pod moje koła. Jakimś cudem wyhamowałem, puściłem jej wiązankę i pojechałem dalej. W międzyczasie zaczął padać deszcz, więc aby nie zmoknąć przyspieszyłem. To był błąd. W pewnym miejscu na zeskoku z krawężnika spadł mi łańcuch z blatu na młynek, lekko się zachwiałem i przez to straciłem panowanie na śliskim pozbruku. W efekcie walnąłem glebę... Wszystko działo się przy około 40 km/h... Pamiętam tylko jak przeleciał nade mną rower a ja ostro przytarłem o podłoże. Efekt?! Zdarty prawy bark, lewy pośladek, biodro, łokieć (on ucierpiał najbardziej), zbite i starte lewe podudzie, kostka... Kask cały. Jeśli chodzi o straty materialne to tych nie ma zbyt wiele: podarta koszulka, obtarty pedał oraz siodełko, przytarty telefon (miałem go w kieszeni w koszulce...). Dobrze, że nie stało się nic więcej. Niestety czeka mnie teraz kilka dni bez kręcenia - będę miał czas na przegląd roweru ;-)
Tutaj ładnie widać tor mojego lotu po asfalcie:
A to przyszlifowana Motorola...
Moich zdjęć nie wstawię - zakrawałoby to o masochizm ;p
Komentarze
Pzdr!
vanhelsing, właśnie dlatego chyba nigdy nie skuszę się na motor... skromne 60-70 km/h mi wystarcza... A Tobie współczuję takiej "przygody". Wiem z autopsji, że potrafi to nieźle rozbić człowieka...
Dziś pierwszy raz sprawdzałem czy wszytko działa na siłowni. Francuskie wyciskanie na triceps i pompki na ławeczkach prawdę powiedzą o nadgarstkach. TEST pozytywny - działają bez bólu, ale po pół roku od złamania :(
Nasze rowerowe szaleństwo może się maksymalnie rozpędzać do 60,70 km/h, a taki motor, to praktycznie ile dała fabryka, często powyżej 200. Dlatego widać skutki - Ty na rowerze przy "niedużej prędkości" tylko poobijany", koleś na motorze, albo w szpitali walczy o życie, albo już leży w kostnicy.
"Deszcz, pozornie niegroźny w istocie stanowi dla kierowcy duże niebezpieczeństwo. Łącząc się z kurzem, tworzy cienką warstwę błota, przez co jezdnia staje się bardzo śliska. Na takiej powierzchni trzeba prowadzić bardzo ostrożnie, każdy bowiem gwałtowny ruch kierownicy lub raptowne przyspieszenie, albo hamowanie może spowodować poślizg"
Ale spoko, jak zaczyna padać ja też zazwyczaj przyspieszam:D