Twarde lądowanie...
Kategoria Twarde lądowania
Sobota, 12 stycznia 2008
Komentarze: 0
Dom - Janikowo - Ligowiec - Jez. Swarzędzkie - Antoninek - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom
Od kilku dni czekałem na sobotę. W międzyczasie wyczyściłem rower, tak więc pozbyłem się kilkucentymetrowej warstwy błota na ramie ;) Dzisiaj rano wyglądam za okno, piękna pogoda, słońce, suchy asfalt. To jest to! Jednak już po przejechaniu kilkunastu metrów po wyjechaniu z osiedla zaczęła się jazda. Na drogach gruntowych (a takimi staram się poruszać jak najwięcej) lód, który z wierzchu zaczynał się pokrywać warstewką wody. Tak było do Janikowa. Od Ligowca jeszcze gorzej... Lód, pozamarzane, pękające pode mną kałuże, i okropne koleiny. Taka nawierzchnia czekała mnie przez najbliższe kilka kilometrów. Zabawa na dobre zaczęła się podczas rundki wokół stawów w Antoninku... Ponad dwumetrowy uślizg przedniego koła zakończony w jakichś trzcinach, co jednak pomogło mi opanować sytuację :) Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do tego, że dziś to nie ja narzucam kierunek jazdy, ale koleiny na ścieżkach...
Na 17 kilometrze, zaraz za parkingiem leśnym niedaleko Antoninka (jadąc już w kierunku Malty) chwila rozluźnienia, dekoncentracji. Przy prędkości ponad 25 km/h uślizg tyłu, kontra i niestety uślizg przedniego koła :/ Naprawdę ostro walnąłem o ziemię. Jakie było moje zdziwienie, gdy próbując się podnieść nie mogłem utrzymać się na nogach :| Dawno nie widziałem takiej ślizgawicy. Przez najbliższe 3 kilometry jechałem baaardzo asekuracyjnie. Nad Maltą było już trochę lepiej, co nie oznacza, że nie było ślisko. Na rozluźnienie rundka po mieście, Cytadela i powrót do domu. Rower oczywiście cały w błocie, tak samo kurtka i spodnie. Ale i tak było warto. To była najtrudniejsza pod względem warunków na drogach wycieczka na GT :)
Od kilku dni czekałem na sobotę. W międzyczasie wyczyściłem rower, tak więc pozbyłem się kilkucentymetrowej warstwy błota na ramie ;) Dzisiaj rano wyglądam za okno, piękna pogoda, słońce, suchy asfalt. To jest to! Jednak już po przejechaniu kilkunastu metrów po wyjechaniu z osiedla zaczęła się jazda. Na drogach gruntowych (a takimi staram się poruszać jak najwięcej) lód, który z wierzchu zaczynał się pokrywać warstewką wody. Tak było do Janikowa. Od Ligowca jeszcze gorzej... Lód, pozamarzane, pękające pode mną kałuże, i okropne koleiny. Taka nawierzchnia czekała mnie przez najbliższe kilka kilometrów. Zabawa na dobre zaczęła się podczas rundki wokół stawów w Antoninku... Ponad dwumetrowy uślizg przedniego koła zakończony w jakichś trzcinach, co jednak pomogło mi opanować sytuację :) Powoli zaczynałem się przyzwyczajać do tego, że dziś to nie ja narzucam kierunek jazdy, ale koleiny na ścieżkach...
Na 17 kilometrze, zaraz za parkingiem leśnym niedaleko Antoninka (jadąc już w kierunku Malty) chwila rozluźnienia, dekoncentracji. Przy prędkości ponad 25 km/h uślizg tyłu, kontra i niestety uślizg przedniego koła :/ Naprawdę ostro walnąłem o ziemię. Jakie było moje zdziwienie, gdy próbując się podnieść nie mogłem utrzymać się na nogach :| Dawno nie widziałem takiej ślizgawicy. Przez najbliższe 3 kilometry jechałem baaardzo asekuracyjnie. Nad Maltą było już trochę lepiej, co nie oznacza, że nie było ślisko. Na rozluźnienie rundka po mieście, Cytadela i powrót do domu. Rower oczywiście cały w błocie, tak samo kurtka i spodnie. Ale i tak było warto. To była najtrudniejsza pod względem warunków na drogach wycieczka na GT :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.