Niedziela, 3 października 2010
Komentarze: 2
Vśrednia21.60 km/h
Vmax59.61 km/h
Tętnośr.144
Tętnomax191
Kalorie 2876 kcal
Temp.16.0 °C
HZ: 36% | FZ: 37% | PZ: 22%
Dom - Stęszew - Rez. Trzcielińskie Bagno - Dębno - Trzebaw - Jez. Jarosławieckie - Jez. Góreckie - Osowa Góra - Dom
Piękne niedzielne popołudnie, trzeba iść na rower, tylko dokąd?! Do WPN-u z Tomkiem!
Dużo wody upłynęło w Warcie od naszego ostatniego spotkania...
Wykonuję szybki telefon:
- Masz czas popołudniu?
- To zależy na co...
- Na rower!
- Hmmm... MAM!
No więc jedziemy! Przelot przez całe miasto i ląduję w Stęszewie.
Stamtąd, już razem, jedziemy do jakiegoś błotnistego rezerwatu, czas wyciągnąć aparaty :)
Kolega kipitikuku.
Und ich.
Kręcimy się nieznanymi mi wupeenowskimi ścieżkami...
I lądujemy na jakimś polu.
Fotka w ruchu, +10 do lansu ;)
A to znacie?
Oczywiście to Jez. Jarosławieckie! Nad nim robimy popas na gorącą czekoladę z herbatnikami ;)
Spotykam znajomego fotografa, który robi nam sweet fotkę ;)
Chwilę sobie jeszcze gaworzymy, po czym robimy rundkę wokół jeziora bardzo fajnym singlem.
W międzyczasie oczywiście kolejne zdjęcia.
Kolejna większa woda to Jez. Góreckie.
I kolejne pamiątkowe foto ;p
Teraz jedziemy w kierunku Osowej, powoli trzeba się rozstać ;( Na koniec robimy przesiadkę, dosiadam fotela bujanego Tomka. Fajnie, ale wolę mojego sztywniaka ;p Gdy już powróciliśmy do "swoich dziewczyn" rozjechaliśmy się, każdy w swoją stronę.
Znowu musiałem przetelepać się przez cały Poznań...
Wycieczkę zaliczam do jak najbardziej udanych - dzięki mój pierwszy prawdziwie rowerowy kompanie! :)
Miło było powspominać stare dobre czasy... :)
Dom - Stęszew - Rez. Trzcielińskie Bagno - Dębno - Trzebaw - Jez. Jarosławieckie - Jez. Góreckie - Osowa Góra - Dom
Piękne niedzielne popołudnie, trzeba iść na rower, tylko dokąd?! Do WPN-u z Tomkiem!
Dużo wody upłynęło w Warcie od naszego ostatniego spotkania...
Wykonuję szybki telefon:
- Masz czas popołudniu?
- To zależy na co...
- Na rower!
- Hmmm... MAM!
No więc jedziemy! Przelot przez całe miasto i ląduję w Stęszewie.
Stamtąd, już razem, jedziemy do jakiegoś błotnistego rezerwatu, czas wyciągnąć aparaty :)
Kolega kipitikuku.
Und ich.
Kręcimy się nieznanymi mi wupeenowskimi ścieżkami...
I lądujemy na jakimś polu.
Fotka w ruchu, +10 do lansu ;)
A to znacie?
Oczywiście to Jez. Jarosławieckie! Nad nim robimy popas na gorącą czekoladę z herbatnikami ;)
Spotykam znajomego fotografa, który robi nam sweet fotkę ;)
Chwilę sobie jeszcze gaworzymy, po czym robimy rundkę wokół jeziora bardzo fajnym singlem.
W międzyczasie oczywiście kolejne zdjęcia.
Kolejna większa woda to Jez. Góreckie.
I kolejne pamiątkowe foto ;p
Teraz jedziemy w kierunku Osowej, powoli trzeba się rozstać ;( Na koniec robimy przesiadkę, dosiadam fotela bujanego Tomka. Fajnie, ale wolę mojego sztywniaka ;p Gdy już powróciliśmy do "swoich dziewczyn" rozjechaliśmy się, każdy w swoją stronę.
Znowu musiałem przetelepać się przez cały Poznań...
Wycieczkę zaliczam do jak najbardziej udanych - dzięki mój pierwszy prawdziwie rowerowy kompanie! :)
Miło było powspominać stare dobre czasy... :)
Komentarze
Oby częściej teraz!:)
PS. Pożyczyłem sobie na chwilę copywright, jakbyś miał chwilę możesz zerknąć do mnie:P
a uda wole nie dawać,okropnie wygląda!
pozdrowionka