Sobota, 1 kwietnia 2023
Komentarze: 4
Vśrednia17.72 km/h
Vmax36.71 km/h
Tętnośr.162
Tętnomax176
Kalorie 2017 kcal
Temp.6.0 °C
Ścigam się piętnasty rok, ale w takim syfie jeszcze nie jechałem :) Błotny kisiel był dosłownie wszędzie... Ale od początku! Do Urazu dojeżdżamy z Marianem z niewielkim zapasem czasu - pogoda pod psem, więc nie warto się wychładzać. Mimo to na pierwszy bieg idziemy na krótko - wiadomo, chwilę po starcie na pewno będzie ciepło ;)
Konkurencja jest niewielka, bo na starcie najdłuższego dystansu staje około 30 osób. Deszcz, chłód i pewnie sporo błota. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Bieg zaczynam mocno, ale już po chwili wdrażam wcześniejszy plan, aby się za szybko nie wypalić, czyli nos w garmina i pilnuję tętna. Lekko pada, ale temperatura spoko. Gorzej z podłożem, bo jest wiele miejsc, w których jest ślisko (zjechane asfaltówki wcale nie pomagają). Ostatecznie kończę dwie minuty szybciej niż rok temu, co w tych warunkach jest dużą poprawą.
Przebieranki niestety trwają dłużej, bo chwilę męczę się z bluzą, której nie mogę przecisnąć przez mokre ręce. Patrząc na listę wyników wiele osób miało podobny problem. Trasa rowerowa już po chwili pokazuje, kto (a właściwie co) będzie rozdawało karty tego dnia - BŁOTO!!! Woda w kałużach po piasty, błota tak z 15 cm, do tego mnóstwo kolein. Najlepiej sprawdza się przejazd środkiem kałuż, bo jest tam najtwardsze podłoże. W pozostałych miejscach rower dosłownie wciąga, jak na jakiś bagnach. Oj, chyba szybko ubędzie sił w takich warunkach...
Najlepiej jedzie się drugą pętlę, bo jeszcze nie jest mocno rozjechana, a już są wytyczone tory jazdy. Od trzeciej rundy jest masakra. Czwarta to już tylko marzenie o dojechaniu do mety... Zresztą, spójrzcie sami, w jakim stanie schodziłem z trasy rowerowej... :)
Drugi bieg, tak jak się spodziewałem, to w moim przypadku walka o ukończenie zawodów. Po rowerze mocno przesunąłem się w klasyfikacji generalnej i teraz musiałem to "tylko" utrzymać. A to nie było łatwe. Trasa biegowa również mocno się rozdeptała, ale pierwsza runda 2,5 km jeszcze jakoś poszła. Natomiast na drugiej miałem już dość. W miejscach, gdzie ślizgałem się jak na lodzie, wolałem iść, niż biec. Zresztą nie tylko ja, bo większość osób w zasięgu mojego wzroku tak robiła. Prawdę mówiąc nogi też już na zbyt wiele mi nie pozwalały. Rower wyciągnął ze mnie tyle sił, że chyba po raz pierwszy w życiu nie miałem siły biec, dosłownie. Czułem, że tracę kontakt z nogami, wtedy parę kroków marszu i znowu bieg. W ten sposób dotarłem do upragnionej mety. Naprawdę czułem radość, że to już koniec :)
Jak podsumuję ten start? Walka ze sprzętem, z błotem i przede wszystkim z samym sobą. Świetny trening techniki. Obiektywnie patrząc poprawa na odcinkach biegowych. No i ostatecznie dobre, ósme miejsce open (choć w sumie bardzo długo wisiałem na 7 miejscu). Czy pojechałbym jeszcze raz? Nie wiem. Na pewno szkoda sprzętu (choć straty są mniejsze, niż się spodziewałem). Za to był to świetny sprawdzian własnej psychiki. Czy mi się podobało? Odpowiedzcie sobie sami patrząc na ostatnie zdjęcie z tego dnia :D
RUN 10 km, czas 00:46:16, OPEN 13/28
T1, czas 00:02:21
BIKE 40 km, czas 02:26:17, OPEN 7/28
T2, czas 00:01:59
RUN 5 km, czas 00:29:19, OPEN 17/28
TOTAL, czas 03:46:12, OPEN 8/28
Konkurencja jest niewielka, bo na starcie najdłuższego dystansu staje około 30 osób. Deszcz, chłód i pewnie sporo błota. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Bieg zaczynam mocno, ale już po chwili wdrażam wcześniejszy plan, aby się za szybko nie wypalić, czyli nos w garmina i pilnuję tętna. Lekko pada, ale temperatura spoko. Gorzej z podłożem, bo jest wiele miejsc, w których jest ślisko (zjechane asfaltówki wcale nie pomagają). Ostatecznie kończę dwie minuty szybciej niż rok temu, co w tych warunkach jest dużą poprawą.
Przebieranki niestety trwają dłużej, bo chwilę męczę się z bluzą, której nie mogę przecisnąć przez mokre ręce. Patrząc na listę wyników wiele osób miało podobny problem. Trasa rowerowa już po chwili pokazuje, kto (a właściwie co) będzie rozdawało karty tego dnia - BŁOTO!!! Woda w kałużach po piasty, błota tak z 15 cm, do tego mnóstwo kolein. Najlepiej sprawdza się przejazd środkiem kałuż, bo jest tam najtwardsze podłoże. W pozostałych miejscach rower dosłownie wciąga, jak na jakiś bagnach. Oj, chyba szybko ubędzie sił w takich warunkach...
Najlepiej jedzie się drugą pętlę, bo jeszcze nie jest mocno rozjechana, a już są wytyczone tory jazdy. Od trzeciej rundy jest masakra. Czwarta to już tylko marzenie o dojechaniu do mety... Zresztą, spójrzcie sami, w jakim stanie schodziłem z trasy rowerowej... :)
Drugi bieg, tak jak się spodziewałem, to w moim przypadku walka o ukończenie zawodów. Po rowerze mocno przesunąłem się w klasyfikacji generalnej i teraz musiałem to "tylko" utrzymać. A to nie było łatwe. Trasa biegowa również mocno się rozdeptała, ale pierwsza runda 2,5 km jeszcze jakoś poszła. Natomiast na drugiej miałem już dość. W miejscach, gdzie ślizgałem się jak na lodzie, wolałem iść, niż biec. Zresztą nie tylko ja, bo większość osób w zasięgu mojego wzroku tak robiła. Prawdę mówiąc nogi też już na zbyt wiele mi nie pozwalały. Rower wyciągnął ze mnie tyle sił, że chyba po raz pierwszy w życiu nie miałem siły biec, dosłownie. Czułem, że tracę kontakt z nogami, wtedy parę kroków marszu i znowu bieg. W ten sposób dotarłem do upragnionej mety. Naprawdę czułem radość, że to już koniec :)
Jak podsumuję ten start? Walka ze sprzętem, z błotem i przede wszystkim z samym sobą. Świetny trening techniki. Obiektywnie patrząc poprawa na odcinkach biegowych. No i ostatecznie dobre, ósme miejsce open (choć w sumie bardzo długo wisiałem na 7 miejscu). Czy pojechałbym jeszcze raz? Nie wiem. Na pewno szkoda sprzętu (choć straty są mniejsze, niż się spodziewałem). Za to był to świetny sprawdzian własnej psychiki. Czy mi się podobało? Odpowiedzcie sobie sami patrząc na ostatnie zdjęcie z tego dnia :D
RUN 10 km, czas 00:46:16, OPEN 13/28
T1, czas 00:02:21
BIKE 40 km, czas 02:26:17, OPEN 7/28
T2, czas 00:01:59
RUN 5 km, czas 00:29:19, OPEN 17/28
TOTAL, czas 03:46:12, OPEN 8/28
Komentarze
Gratuluję wyniku, determinacji i widocznych postępów biegowych!
@Trollking, jak już się spróbuje rywalizacji to czasem trudno odmówić :)
Patrząc na fotki widać, że była rzeź. Gratulacje za ukończenie! :)
Ty się zastanawiasz, czy wziąłbyś udział kolejny raz. Ja wiem, że nie podszedłbym do pierwszego :)