droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyścigowo

Dystans całkowity:5338.15 km (w terenie 4194.00 km; 78.57%)
Czas w ruchu:239:32
Średnia prędkość:22.13 km/h
Maksymalna prędkość:64.17 km/h
Suma podjazdów:36235 m
Maks. tętno maksymalne:207 (108 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:150632 kcal
Liczba aktywności:85
Średnio na aktywność:62.80 km i 2h 51m
Więcej statystyk
Niedziela, 5 września 2010 Komentarze: 7
Dystans81.56 km
Teren50.00 km
Czas03:26
SprzętLawinka
Vśrednia23.76 km/h
Vmax50.40 km/h
Tętnośr.180
Tętnomax202
Kalorie 2530 kcal
Temp.20.0 °C
Więcej danych
HZ: 0% | FZ: 3% | PZ: 97%

Dom - Malta - ZAWODY - Malta - Dom

Wpis na blogu jacgol'a
Wpis na blogu josip'a
Wpis na blogu JPbike'a
Wpis na blogu KeenJow'a
Wpis na blogu Rodmana

Pojechałem, dojechałem, koniec relacji ;p A tak na poważnie to było kiepsko, choć w sumie czego się można spodziewać po sezonie kręcenia po bułki... a może raczej do ortopedy ;) Ale ogólnie nie żałuję. Zapisując się wiedziałem, że świata nie zwojuję, więc nie jestem zaskoczony. Stałem w ostatnim sektorze (czyt. ciemnej du***) więc pierwsze kilka... kilkanaście... no dobra - kilkadziesiąt km'ów ;) to ciągłe wyprzedzanie. Lewa moja, prawa moja, lewa moja i tak w kółko. Przez to dużo szarpania, tętno prawie ciągle w okolicach 185 (!!!) i zmaganie się z lekko wkurzającym wiatrem. Zemściło się to po 40 kilometrze, gdy najzwyczajniej w świecie spuchłem :) Role się odwróciły, teraz mnie wyprzedzali ;p Od tego czasu po prostu sobie jechałem, co chwila myśląc "cholera, pamiętam jak go/ją wyprzedzałem wcześniej" ;) Jeśli chodzi o trasę to nuuuuda. Non stop płasko, czyli maraton to ciągłe deptanie na pedały. Z ciekawszych momentów mogę wymienić spotkanie z JPbike gdzieś na trasie, fotograf i manager Winq mocno mnie dopingujący oraz przejazd przez środek jakiejś WIELKIEJ kałuży (było tak: jadę sobie za jakimś kolesiem, drugi, nieźle rozpędzony, bierze go z lewej, więc się do niego podłączam; okazuje się, że przed nami "wielka woda" (a raczej błoto); ten szybszy w ostatnim momencie odbija w lewo, ten wolniejszy jedzie optymalnym torem, czyli prawą, ale bardzo mocno przed tym zwalnia (pytam się Was: po co?); ja, żeby się w niego nie wpakować, lecę środkiem... maseczka błotna gotowa :) Koniec ciekawszych fragmentów ;)

Wyniki... No wiem, że na nie czekacie... ;)
Czas: 2:39:41,68
Check point1: 00:55:00 / 215
Check point2: 01:39:35 / 208
MEGA Open: 272/613
MEGA M2: 66/136
Strata: 0:39:32,17 (Sławomir Pituch)
DST: 66,66 km (no comment ;)
AVG: 25,08 km/h
Vmax: 50,40 km/h

Jako, że na pudło nie wszedłem (ciągle nie wiem czemu... ;) pozostało mi czekać na tombolę. Oczywiście nic nie wylosowałem, ale przynajmniej spotkałem Piotra oraz poznałem kilku BIKEstatowiczy: Jacka i Konrada.

Zacznijmy od początku... Stoję sobie gdzieś tam w czarnej du***. (foto by: fotka67)


Aaaa!!! Gonią mnie!!! A tak w ogóle to co ja mam za dziury w kolanach?! (foto by: fotka67)


Nie jestem ostatni! :) (foto by: Winq)


No to daleko jeszcze, czy nie? - taki napis na koszulce miał nr 502 ;) (foto by: myzsa2)


Jakiś taki bez humoru jestem ;p (foto by: myzsa2)


Meta tuż, tuż, więc i humor od razu mi się poprawił ;) (foto by: sportograf.com)
Niedziela, 27 września 2009 Komentarze: 9
Dystans69.40 km
Teren60.00 km
Czas02:53
SprzętLawinka
Vśrednia24.07 km/h
Vmax47.50 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
Dom - Kaponiera - ZAWODY - Karolin - Dom

Wpis na blogu u Jarka
Wpis na blogu bikera klosiu
Wpis na blogu bikera Pulse
Wpis na blogu bikera arturraszi
Wpis na blogu bikera tomicki
Wpis na blogu bikera Lobo

Na tym maratonie przeprowadzana jest klasyfikacja w kategorii Medyk, więc już dawno myślałem, aby się tam wybrać i spróbować swoich sił. Namówiłem na wyjazd Jarka, więc przynajmniej mi się nie nudziło :)

Jeśli chodzi o sam wyścig to niestety nie dotarliśmy na miejsce zbyt wcześnie, więc byłem ustawiony w (za przeproszeniem) ciemnej dupie. Stąd pierwsze 2,5 km asfaltu to ciągłe wyprzedzanie, aby wyrwać się na przód najbardziej jak się da. Już pierwsze metry w lesie potwierdziły to, o czym wszyscy mówili: piach, piach i jeszcze raz piach. Ogólnie trasa nie była trudna, ale ta piaskownica nieźle utrudniała życie. Na 15 km osoby, z którymi jechałem, zaczęły jechać jak dla mnie zbyt asekuracyjnie, ciągle rozglądając się za oznakowaniami (a przecież trasa była oznaczona bardzo dobrze), więc im się urwałem. Od tego czasu przez następne 30 km nie miałem na stałe nikogo przede mną. Powoli, ale systematycznie zbliżałem się do czoła stawki. Wokół cały czas to samo: lasy, łąki, pola i... piach. Sił raczej mi nie brakowało, czasami tylko pobolewało lewe kolano, ale nie było tragedii. W końcu zauważyłem większą ilość zawodników przede mną, ale nie chciałem się do nich podczepiać bo wiedziałem, że mogę jechać szybciej, więc znowu im się urwałem. Niestety na szutrze (coś w granicach 55-tego kilometra) mnie dogonili i przez ostatnie kilometry wertepów (i kartofliska...) ciągle czułem ich oddech na plecach. Przez samotną jazdę straciłem pewnie kilka pozycji...
Po przejechaniu mety w zasadzie nie wiedziałem, który jestem i dopiero Jarek powiedział mi, że przyjechałem w czołówce. Nie powiem, jak na moje ostatnie przygotowania (a raczej ich brak), to poszło mi naprawdę dobrze ;)

Czas: 02:26:09,19
Strata: 00:16:11,25
Kat. Medyk Mega Open: 1 miejsce :)
Kat. Mega M2: 11/62
Kat. Mega Open: 23/239
Dystans: 59,29 km
AVS: 24,34 km/h

Jeśli chodzi o resztę ekipy Rybczyńskiego, to trochę się obłowili, m.in Jarek wywalczył (a raczej przegrał ;) 3 miejsce M2 Mini, Mateusz 1 miejsce M2 Mega, pan Rysiek 2 miejsce M4 Mini itd... ;)
Na podsumowanie dodam tylko, że tak powinno się organizować maratony rowerowe. Miła atmosfera, mnóstwo ludzi z obsługi na trasie, wszystko miło, z uśmiechem. Jednym słowem warto było pojechać do Wielenia.

Rowery skręcone, numerki przypięte, można jechać! (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Stoimy sobie uśmiechnięci i niewyspani - nic tylko się ścigać (foto by: Jarekdrogbas)


Tak jak mówiłem zaczynałem z ciemnej dupy... (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Na początek 2,5 km asfaltu, na którym wydostałem się z końca peletonu (foto by: Michał Janowski)


Wpadamy do lasu i zaczyna się kurzawa (foto by: myzsa2)


Miejscami trzeba podejść kawałek z buta, gdyby nie piach leciało by się z blatu ;) (foto by: Carina Chłopkowiak)


Drugi bufet, czyli banan i woda (foto by: Carina Chłopkowiak)


A tutaj ostatnie kilometry, czyli słynne kartoflisko (foto by: Kamilla Kwiatkowska)


Taki makijaż zafundowały mi wieleńskie piaski - nawet możecie kliknąć w zdjęcie i obejrzeć powiększenie ;) (foto by: Jarekdrogbas)


Nie tylko Jarkowi podobał się mój nowy styl, fotografowano mnie też z ukrycia ;) (foto by: Michał Janowski)


Wynagrodzenie za astmę i pylicę za 10 lat (foto by: myzsa2)


Veni, vidi, vici... (foto by: maraton.wielen.pl)


Chwila dla reporterów ;p (foto by: Michał Janowski)


A tu już moje łupy (dostałem jeszcze nogawki ;)
Niedziela, 19 kwietnia 2009 Komentarze: 10
Dystans96.83 km
Teren75.00 km
Czas04:06
SprzętLawinka
Vśrednia23.62 km/h
Vmax44.50 km/h
Temp.12.0 °C
Więcej danych
Dom - PKP Poznań Karolin - (26 km) - PKP Murowana Goślina - ZAWODY - Dom

Wyścig z serii Powerade MTB Maraton 2009
Co nieco o samej trasie: zapisaliśmy się na dystans mega, który wg organizatorów miał mieć 68 km (a miał chyba trochę więcej...) Przewyższenie w sumie 717 m. Najwyższy punkt to Dziewicza Góra (143 m n.p.m.)
Poniżej mapka oraz profil.




Jeśli chodzi o sam wyścig to opiszę go w skrócie podając kolejne kilometry jazdy. Oczywiście liczby w przybliżeniu, nie pamiętam dokładnie, gdzie miałem jaki przebieg.
0 - 20 km - dużo piachu i jeszcze więcej przeciskania się do przodu w celu znalezienia swojego miejsca w stawce. Jedna podbramkowa sytuacja, kiedy prawie leżałem, gdyż zakopałem się w jakiejś piaszczystej koleinie.
25 km - fajny odcinek, krótkie podjazdy/zjazdy, zakręty oraz... piach. Na jednym z zakrętów klasyczne OTB w moim wykonaniu (koło podczas skrętu zakopało się w piachu). Na szczęście tylko zadrapane i obite kolano, więc jadę dalej. Cały czas sporo wyprzedzania...
30 - 40 km - luzik, spokojne kręcenie przed siebie oraz pierwszy posiłek na trasie.
40 km - taki jakby mały kryzys, nikogo przede mną, nikogo za mną - nie chce mi się ;p
45 - 55 km - dogania mnie jakiś "pociąg" ;-) Zmotywowany przyspieszam, robimy zmiany i ogólnie jest fajnie - tak już do Dziewiczej.
60 km - Dziewicza. Tutaj zaskoczenie: czemu wszyscy jadą tak wolno? Spodziewałem się mega zmęczenia z mojej strony, a nawet na najbardziej stromym podjeździe wyprzedzałem innych :D
65 - 73 km - czuć zmęczenie, wkurzające jest to, że trasa powinna już się kończyć a Murowanej ani widu, ani słychu. Do tego dochodzi problem z zatartą linką tylnej przerzutki. Obserwuję również ciekawy objaw: czuję mocne mrowienie w... prawym sutku :D Ciekawe, czy ktoś mi powie co to mogło oznaczać ;-)
Finisz - wjeżdżamy na metę gdzieś tak w pięć osób, jeszcze parę metrów i wziąłbym osobę przede mną - brakło mi 0.217 sekundy ;-) Ogólnie rzecz biorąc jest faaajnie - zmęczony ale szczęśliwy! :-)
Co do roweru na trasie to poza wspomnianymi problemami z tylną przerzutką mam spore luzy na przedniej piaście. Trzeba ją w najbliższym czasie rozkręcić. Innych kłopotów brak.
Podsumowując: super dzień, dobra organizacja, miła atmosfera na mecie.
No i na zakończenie wyniki:
Czas: 02:53:43.846 na dystansie 73.39 km (wg mojego licznika) co daje w sumie średnią około 25.3 km/h. Strata do najlepszego 00:32:18.704. Miejsce open: 69/486 startujących w Mega, w M2 miejsce 35/167 zawodników. Chyba całkiem dobrze :-)

Tutaj jeszcze przed startem. Patrzę w kierunku Dudy zmieniającego dętkę ;-)
Jakby co to widać mnie pod literką "H" (foto by: Bolek0)


Ruszyliśmy, niestety wybrałem złą stronę drogi i musiałem się troszkę wlec... Tym razem jestem czwarty od lewej. (foto by: Kash)


A teraz mała niespodzianka ze startu. Przewińcie na 47 sekundę :D


No i jedyne dobre zdjęcie z trasy - szkoda, że nie widać roweru... (foto by: myzsa58)


A tutaj jako jeden z wagoników pewnego pociągu - niestety na końcu ;-) (foto by: SieTek)
Niedziela, 29 marca 2009 Komentarze: 4
Dystans67.19 km
Teren25.00 km
Czas03:33
SprzętLawinka
Vśrednia18.93 km/h
Vmax42.10 km/h
Temp.12.0 °C
Więcej danych
Dom - Luboń - Puszczykowo - ZAWODY - Puszczykowo - Luboń - Dom

Wpis na blogu u Andrew18
Wpis na blogu u Jarka
Wpis na blogu u Winq'a
Relacja na stronie xcmtb.pl

Wyścig z serii Wielkopolska Liga Masters 2009 (Puchar Wielkopolski 2009)


Na początku spotkanie przy AWF'ie z Jarkiem oraz Winq'iem. Spokojnie dotarliśmy na miejsce, gdzie dołączył do nas Andrew. Zapisaliśmy się na Elitę i zrobiliśmy objazd trasy (typowy wyścig XC). Teraz co nieco o niej: długość rundy: 4700m, przewyższenie na rundzie: ok.95 m, dystans dla elity: 6 rund, przewyższenie dla elity: 570 m. Poniżej mapka oraz profil.




Co do samego wyścigu to powiem krótko: ostatnie dni wcale nie wpłynęły dobrze na moją formę... W połowie wyścigu złapał mnie kryzys, brak sił na podjazdach a co najgorsze brak kontroli na zjazdach i m.in. w trosce o siebie odpuściłem na czwartym okrążeniu. Szkoda, no ale cóż zrobić... nie wszyscy mogą się zmieścić na pudle ;-)
Jeśli chodzi o ostateczne wyniki to na 74 osoby w elicie, tylko 18 ukończyło 6 okrążeń, kolejne 24 osoby przejechały jedno kółko mniej, a pozostali czyli bodajże 32 osoby zakończyli wyścig ze znaczkiem dnf. Jak widać nie byłem sam ;-)

Tutaj jeszcze przed wyścigiem - robimy objazd trasy (foto by: Andrew18)


A to już w trakcie zawodów - jeszcze jakoś daję radę... (foto by: Andrew18)


Natomiast tu już wiem, że świata nie zwojuję, więc staram się czerpać radość z jazdy ;p


Na zakończenie fotka znaleziona na xcmtb.pl
Niedziela, 25 stycznia 2009 Komentarze: 9
Dystans70.33 km
Teren35.00 km
Czas03:10
SprzętLawinka
Vśrednia22.21 km/h
Vmax47.50 km/h
Temp.4.0 °C
Więcej danych
Dom - PKP Poznań Główny - (51 km) - PKP Gniezno - Krzyżówka - ZAWODY (18.89 km) - Krzyżówka - PKP Gniezno - (51 km) - PKP Poznań Główny - Dom

Wpis na blogu u dudy
Wpis na blogu u sebekfiremana
Wpis na blogu u mogilniaka
Relacja Matiego na stronie Gnieźnieńskiego Klubu Kolarstwa Górskiego
Relacja na stronie bikeworld.pl

Wyścig z serii Gniezno Grand Prix MTB


Najpierw spokojny dojazd na miejsce startu. W lasach, w których odbywały się zawody straszna ślizgawica, której efektem były dwie piękne gleby w moim wykonaniu. Pełen nadziei, że już wyczerpałem limit na dzień dzisiejszy, ruszyłem w kierunku startu...
Trasa ze względu na spore oblodzenie została kilka dni temu zmieniona. Nie znaczy to jednak, że lodu nie było... Był - i to miejscami w sporych ilościach. M.in. dzięki niemu udało mi się wyprzedzić kilka osób, które traciły czas na podniesieniu się z ziemi. Ja mimo wielu podbramkowych sytuacji nie leżałem ani razu :-) Oprócz lodu na trasie troszkę błota oraz sporo kałuży z lodowatą wodą... wodą sięgającą piast O_o Ojjj... działo się :D Wyścig był po prostu MEGA dobry właśnie dzięki warunkom, jakie panowały na trasie.

Miałem nawet okres prowadzenia peletonu, goniącego trójkę uciekinierów (foto by: sebekfireman)


Tutaj chłopaki pięknie wykorzystują mój tunel aerodynamiczny ;-)


A propos lodu... (foto by: sebekfireman)


Zwycięzca, Radosław Lonka, gdzieś na trasie.


Tuż przed metą.


Ostatecznie na mecie wylądowałem z czasem 46'10'', co przy dystansie 18.89 km daje średnią 24.55 km/h.
Wynik ten pozwolił zająć 5. miejsce w kategorii Elita (15-tu startujących) oraz również 5. w generalce (28. startujących).
Jak na pierwsze zawody chyba nieźle :D
Na koniec były kiełbaski połączone z suszeniem skarpetek :-) (foto by: sebekfireman)


Gdy już troszkę się ogrzaliśmy trzeba było zmykać na pociąg do Poznania.


Podsumowując: świetna trasa, miła atmosfera, kapitalnie spędzona niedziela! Duda, dzięki za towarzystwo :-)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

94692.43

KILOMETRÓW NA BLOGU

25484.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

180d 01h 04m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460