droga jest celem

Wpisy archiwalne w kategorii

> 50

Dystans całkowity:30026.98 km (w terenie 10807.00 km; 35.99%)
Czas w ruchu:1255:07
Średnia prędkość:23.92 km/h
Maksymalna prędkość:74.50 km/h
Suma podjazdów:152890 m
Maks. tętno maksymalne:207 (108 %)
Maks. tętno średnie:188 (102 %)
Suma kalorii:567781 kcal
Liczba aktywności:455
Średnio na aktywność:65.99 km i 2h 45m
Więcej statystyk
Niedziela, 28 maja 2017 Komentarze: 4
Dystans62.32 km
Teren60.00 km
Czas02:49
Podjazdy974 m
Uczestnicy
SprzętChińczyk
Vśrednia22.13 km/h
Vmax48.70 km/h
Tętnośr.176
Tętnomax189
Kalorie 2468 kcal
Temp.24.0 °C
Więcej danych
Kolejny start u Gogola zaliczony. Dojazd przebiega szybko i sympatycznie w towarzystwie Wojtka. W Wyrzysku parkujemy pod samym kościołem, co odbieramy jako dobry znak - będzie nad nami czuwać opatrzność ;) W sumie chyba nawet się sprawdziło :) Najpierw chwila rozgrzewki, spotkania ze znajomymi, pogadanki i takie tam. Ustawiam się w drugim sektorze, ale w jedynce jest tak mało osób, że po starcie w zasadzie jadę w czubie. Na polnej drodze parę osób przed nami minimalnie zwalnia i czołówka formuje grupkę, która odskakuje na kilka metrów. Na asfalcie udaje nam się ich dojść - najpierw pociągnął Wojtas, później ja i jakoś dospawaliśmy. Po wjeździe do lasu, na długim podjeździe do akcji wkroczył Adrian. Oj, momentami ciężko było utrzymać koło - a tak się zarzekał, że nie ma dnia ;)
 
Pierwszy dłuższy zjazd to próba utrzymania się w trasie (chyba każdego z nas wyniosło na którymś z zakrętów :) Kolejny podjazd Adrian znowu mocno ciśnie mijając parę osób, a ja i Wojtek walczymy o przeżycie. Na płaskim krętym odcinku powoli odżywam i wyprzedzam chłopaków - więcej już ich nie widziałem tego dnia :) W międzyczasie dochodzę Jacka, który wlecze za sobą badyla wkręconego w kasetę. Cały czas próbuję na niego najechać, żeby mu go wyszarpnąć, ale w momencie gdy mi się to udaje Jacek akurat staje na poboczu. Jak się później okazuje nie pierwszy raz tego dnia ;)

Kolejny podjazd przed nami, a mi jedzie się coraz lepiej. Przed długim szutrowym zjazdem wyprzedzam m.in. Grześka Hoffmanna oraz dochodzę grupkę z Tomkiem Wachowakiem i Piotrem Przybyłem. Na asflacie formujemy wachlarz i robimy parę krótkich, mocnych zmian. Na skręcie na najdłuższy podjazd akurat jestem na zmianie, więc to na mnie spada obowiązek nadawania tempa. Jadę równo, od czasu do czasu spoglądając na puls, ale z racji upału ten jest o kilka uderzeń wyższy niż zazwyczaj. Na szczycie po raz pierwszy oglądam się za siebie i okazuje się, że ze sporej grupy zostało nas... trzech - ja, Piotr i kolega z plecakiem :D

Po skręcie w lewo w leśny singiel prawie walę OTB na głębokiej kałuży, ale nie zrażając się cisnę dalej. I tak już do samej mety :p
W międzyczasie Piotr lekko słabnie, a plecaczkowi udaje się urwać i złapać grupę przed nami. Kawałek przed rozjazdem na piaszczystym odcinku dochodzę Piotra Zellnera i we dwójkę przejeżdżamy najfajniejszy odcinek, czyli łącznik między pętlami. Piotr jedzie na przełajówce - owszem trochę traci na zjazdach, ale i tak szacun za to, jak sobie radził :) W rejonie rezerwatu przestrzelił jednak jeden zakręt i został za mną. Mniej więcej w tym samym momencie po raz drugi dochodzę Andrzeja Sypniewskiego (już wcześniej go wyprzedzałem bo miał kryzys, ale odżył i mnie dogonił). Sypa na odcinku z ostrymi zakrętami trzyma koło, ale na podjeździe momentalnie zostaje z tyłu (co ciekawe na metę wjeżdża przede mną...).

Znowu cisnę samotnie - asfalt, a później długi podjazd po szutrze. Na szczycie dochodzę Huberta Spławskiego - tego się nie spodziewałem :) Jak się okazuje Hubert miał za mało wody i odcięło go do tego stopnia, że jechał ze mną tylko kilka minut, a po podjeździe po bruku odpadł zupełnie. Po raz kolejny wlokę się samotnie... (foto by: Hubert Orliński)


Podejrzewam, że to właśnie w tym momencie straciłem najwięcej. Po prostu lekko brakło motywacji do kręcenia na 100% możliwości, bo tuż przed rozjazdem doszła mnie bodajże 4-osobowa grupka z Grześkiem. Już wtedy czułem, że mogę nie dać rady z nimi wygrać. Tak też się stało, zwłaszcza, że na piachu między polami konkretnie mnie zarzuciło, a próbując uciec na ścieżkę obok drogi "lekko" zajechałem dziewczynie z mini, przez co oberwałem po uszach ;) Na zdjęciu akurat widać, jak przed nią uciekamy :p
(foto by: Hubert Orliński)


Ostatni dłuższy podjazd pokonuję co chwila oglądając się za siebie i kontrolując odległość od Grześka, ale on też już miał dość, dzięki czemu na stadion wjeżdżam na niezagrożonej pozycji. Na mecie jeszcze tylko autografy, szampan, dziewczyny itp. :p Szkoda mi trzech oczek straconych na ostatnich kilometrach, ale tak czasem bywa - jadąc samotnie trudno dać z siebie wszystko. Cieszy z kolei bardzo równa jazda przez większość dystansu. Po ostrym początku i lekkiej zadyszce złapałem dobre, własne tempo i nie oglądając się na innych zrobiłem swoje. Oby tak dalej!

Drużynowo rewelacja! Krzychu staje na pudle, Wojtas traci do mnie standardowe 1,5 minuty. Jacek robi wszystko co może, ale został pokonany przez śruby od korby ;) Drab jednak faktycznie ma słabszy dzień, ale przecież miejsce 41/150 też jest bardzo dobrym wynikiem. Z kolei na mini po starcie z ostatniego sektora Przemo melduje się na 54 miejscu (na prawie 400 osób - to sobie powyprzedzał ;) To wszystko daje nam drugie miejsce drużynowo i awans na trzecie w generalce!!! Oh yeah!!! :)

Czas: 02:23:27
Check point1: 00:35:22 (17)
Check point2: 01:48:06 (15)
MEGA Open: 17/144 (12 DNF)
MEGA M3: 5/45 (2 DNF)
Strata: 0:14:53 (Hubert Semczuk)
DST: 54,14 km
Uphill: 928 m
AVG: 22,64 km/h
Vmax: 48,7 km/h
CADavg: 88 rpm
Garmin Connect
Prababka Kategoria > 50, Edge 520
Czwartek, 25 maja 2017 Komentarze: 2
Dystans52.87 km
Czas01:40
Podjazdy327 m
SprzętWilma
Vśrednia31.72 km/h
Vmax47.50 km/h
Tętnośr.147
Tętnomax185
Kalorie 1143 kcal
Temp.14.2 °C
Więcej danych
CADavg: 90 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Krzyżanowice - Cienin - Pasikurowice - Skarszyn - Głuchów Górny - Czachowo - Radłów - Skotniki - Boleścin - Krakowiany - Zaprężyn - Bierzyce - Łozina - Domaszczyn - Zakrzów - Koszarowa

Dziś fajnie - nikt nie próbował mnie zabić :) Strasznie nie chciało mi się iść na trening, a że pogoda początkowo nie zachęcała to wykorzystałem to i... zrobiłem sobie popołudniową drzemkę ;) Pod wieczór "niestety" się przejaśniło, więc trzeba było iść coś pokręcić :) Runda standardowa, ale bardzo sympatyczna. W drodze powrotnej kawałek z trójką stożkokołowców, ale wymiękli ;)
Środa, 24 maja 2017 Komentarze: 1
Dystans76.10 km
Czas02:28
Podjazdy507 m
SprzętWilma
Vśrednia30.85 km/h
Vmax61.10 km/h
Tętnośr.144
Tętnomax181
Kalorie 1543 kcal
Temp.10.1 °C
Więcej danych
CADavg: 90 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Obornicka - Świniary - Szewce - Zajączków - Pęgów - Golędzinów - Wilczyn - Kowale - Przecławice - Rzepotowice - Marcinowo - Trzebnica - Cerekwica - Zawonia - Tarnowiec - Cielętniki - Miłonowice - Kopiec - Węgrów - Zaprężyn - Bierzyce -  Łozina - Bąków - Domaszczyn - Zakrzów - Koszarowa

Chyba moja najulubieńsza runda jak do tej pory. Do Obornik z wmordewindem i Kamazem próbującym zepchnąć mnie do rowu. Odcinek przez Przecławice cud, miód, orzeszki. Od Trzebnicy jeszcze lepiej, bo wicher w końcu dmie w plecy, więc pod górki wjeżdżam ośka-blat :) Kilometrowa premia lotna w Cerekwicy ze średnią prędkością 58,1 km/h!!! Do KOM'a jednak brakuje prawie 10 km/h prędkości średniej... Na korbie kompaktowej raczej się nie da ;) Pozytywne wrażenia z treningu psuje tylko idiota w SUV'ie wyprzedzający dostawczaka, przez co tym razem jednak kończę w rowie niedaleko Łoziny... Masakra, wystarczy żebym się zagapił (na widoczki lub garmina ;) a pewnie tego wpisu już bym nie napisał... Carpe diem bo Valar Morghulis!!!
Wtorek, 16 maja 2017 Komentarze: 0
Dystans58.91 km
Czas01:52
Podjazdy399 m
SprzętWilma
Vśrednia31.56 km/h
Vmax50.00 km/h
Tętnośr.148
Tętnomax183
Kalorie 1243 kcal
Temp.17.0 °C
Więcej danych
CADavg: 89 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Krzyżanowice - Cienin - Pasikurowice - Skarszyn - Głuchów Górny - Czachowo - Radłów - Skotniki - Boleścin - Krakowiany - Zaprężyn - Węgrów - Krakowiany - Zaprężyn - Bierzyce - Łozina - Domaszczyn - Zakrzów - Koszarowa

Trza jeździć, łyda się sama nie zrobi :)
Piątek, 12 maja 2017 Komentarze: 0
Dystans57.31 km
Czas01:48
Podjazdy412 m
SprzętWilma
Vśrednia31.84 km/h
Vmax72.10 km/h
Tętnośr.153
Tętnomax184
Kalorie 1329 kcal
Temp.15.2 °C
Więcej danych
CADavg: 88 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Pawłowice - Ramiszów - Pasikurowice - Skarszyn - Głuchów Górny - Czachowo - Radłów - Skotniki - Boleścin - Krakowiany - Węgrów - Łozina - Domaszczyn - Zakrzów - Koszarowa

Wyjazd stricte treningowy w międzyczasie zamienił się w kolarstwo romantyczne ;) Ale po kolei - początek to 10-minutowe odcinki z tętnem w okolicach 165 bpm. Pod górki wjeżdżam ponoć dość mocno, o czym napisała mi Kasia H&M, która akurat będąc w podróży na Langa, rozpoznała mnie podczas jednego z ataków szczytowych ;) Człowiek nawet pod Wrocławiem nie może pozostać anonimowy :p
Na Prababkę wdrapuję się trzy razy. Mój najlepszy czas na tym segmencie to 57 sekund. Żeby zdobyć KOM'a musiałbym mieć 34, czyli średnią 34 km/h na 14% hopce - masakra, jakie cyborgi tutaj jeżdżą...


Z Prababki miałem jechać prosto do domu, ale przypomniało mi się, że kiedyś myślałem o sprawdzeniu drogi na Węgrów. W tym momencie zaczynam kolarstwo romantyczne :p Niby tylko 5 km, ale to świetny odcinek. Kwintesencja jazdy na szosie - bardzo dobry asfalt, wąska dość kręta droga, parę podjazdów. Bajka! Widoczki też nie najgorsze, np. pole sztruksowe ;) Nawet zatwardziałym MTB'owcom by się spodobało ;)


Te kilka nadłożonych kilometrów spowodowało, że musiałem znowu zacząć jechać trochę szybciej, żeby wyrobić się przed zachodem słońca. Brakło mi 2 minut, ale na szczęście nic mnie nie rozjechało "po ciemku" :p
Czwartek, 11 maja 2017 Komentarze: 0
Dystans55.72 km
Teren40.00 km
Czas02:39
Podjazdy127 m
SprzętChińczyk
Vśrednia21.03 km/h
Vmax40.60 km/h
Tętnośr.140
Tętnomax169
Kalorie 1000 kcal
Temp.18.2 °C
Więcej danych
CADavg: 75 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Biskupice Widawskie - Kłokoczyce - Wilczyce - Swojczyce - Koszarowa - Las Zakrzowski - Pruszowice - Bukowina - Pasikurowice - Cienin - Biskupice Widawskie - Koszarowa

Połowa trasy to przejażdżka z Ż. w trakcie której miałem zabójczo wysokie tętno 87 bpm ;) Po odstawieniu małżonki do domu zrobiłem jeszcze jedną rundę, tym razem w rewirach północnych. Trochę poszarpałem, trochę pozwiedzałem m.in. dawny poligon niemiecki, a także trochę pobłądziłem, co widać na zdjęciu ;) I tak mi zleciało całe popołudnie...
Niedziela, 7 maja 2017 Komentarze: 6
Dystans68.64 km
Teren60.00 km
Czas02:52
Podjazdy621 m
Uczestnicy
SprzętChińczyk
Vśrednia23.94 km/h
Vmax47.30 km/h
Tętnośr.173
Tętnomax185
Kalorie 2427 kcal
Temp.6.1 °C
Więcej danych
Szczerze, to wcale nie chciało mi się taplać w błocie, ale skoro już opłacone, drużyna i kibice czekają, a co najważniejsze - Wojtas twierdził, że będę za nim, to nie miałem innego wyjścia, jak zasmakować majowego błota WPN-u. Dojazd na miejsce dość wczesny, więc było sporo czasu na rozgrzewkę i zapoznanie z trasą. Jedno było pewne - trasa pylić nie będzie :p (foto by: RemediuM SE.P)


W Dolsku nie jechałem, ale "po znajomości" dostałem drugi sektor. Po ich połączeniu w zasadzie jestem w pierwszym, więc tragedii nie ma - i tak wszystko rozegra się na podjeździe Pożegowską, więc startuję spokojnie (w przeciwieństwie do niektórych...). Na podjeździe czołówka odpala tak, że Sylwia nie nadąża im zdjęć robić ;) a ja próbuję ugrać tyle, na ile starczy mi sił. Próbuję dojść Wojtasa, ale tego dnia jest mocniejszy (przynajmniej na podjazdach). Przy tętnie 185 wolałem trochę odpuścić na starcie, niż cierpieć na drugiej rundzie. (foto by: RemediuM SE.P)


Nie oznacza to jednak, że jadę wolno. Poniższe zdjęcie dobrze pokazuje, że inni też już mieli dość :D (foto by: Hania Marczak)


Teraz czeka nas kawałek bruku w dół i polna dojazdówka do pierwszych zabiegów SPA. Na tym odcinku wyprzedzam Wojtka i kilkoro innych megowców. Przez błoto i kałuże cudem przejeżdżam bez gleby, tylne koło w ogóle nie ma przyczepności i trzeba uważać jak na lodzie. Na ścieżce wzdłuż Grajzerówki dochodzę trzy Rybki (jak się później okazuje to z nimi przejadę większość trasy). Na podjeździe za nawrotem trochę mną rzuca na boki, ale nie ma tragedii - przynajmniej jadę :) Od tego momentu wychodzę na czoło dużej grupy, która się utworzyła na podjeździe - wolę włożyć więcej sił w jazdę z przodu, ale przynajmniej nie wyglebić z czyjegoś powodu. Początkowo trochę się tasujemy na zmianach, ale po chwili na czole pracuję już tylko ja i Rysiek Żurowski (czasami dołączy się jeszcze Krzysiek i Adam, również od Rybek). Na wyraźne znaki z naszej strony nie ma żadnego odzewu, więc wypruwamy siły we dwoje. Na dojazdówce między tarką a Janosikiem szóstka tuż za nami nagle odżywa i się nam urywają. Równie duże pobudzenie pojawia się przed Janosikiem, gdzie ku mojemu zaskoczeniu na czoło grupy wysunął się Wojtek (wcześniej gdzieś mi tylko migał w tyle grupy). Ostatecznie jednak próbował podjechać, a ja z góry założyłem, że będę wbiegał i chyba lepiej na tym wyszedłem ;) (foto by: Hania Marczak)


Dalej znowu następuje tasowanie w stawce - kolejne zabiegi SPA, ścieżka wzdłuż Grajzerówki i błotnisty podjazd ostatecznie ustalają skład grupki, w której zostaję z Ryśkiem, Piotrem Przybyłem i Mateuszem Nowickim. Mafia kompletnie nie ma z czego jechać, Piotr czasami próbuje, ale raczej krótkie odcinki a ja też akurat łapię słabszy odcinek - ciężar prowadzenia grupy spadł wtedy w większości na Ryśka. Siły zregenerowałem dopiero w połowie rundy i teraz to ja byłem bardziej aktywny. Szkoda, że nie było z nami jeszcze 1-2 osób z niewielkimi zapasami sił, bo była chwila, że mogliśmy dojść grupę uciekinierów sprzed Janosika. No cóż, nie mieliśmy ze sobą nikogo takiego i musieliśmy rzeźbić sami. Mimo końcówki sił i mega pieczenia ud na podjazdach mamy dużo frajdy z wyścigu.
Czasem fajnie się tak upodlić :) (foto by: Hania Marczak)


Pod Janosikiem zauważam, że chyba faktycznie zostało mi więcej sił, więc wykorzystuję to i urywam się kolegom.
Jeszcze tylko podjazd Skrzynecką, ostatnie kilka  mocnych depnięć i upragniona meta. Uffff, było ciężko :) (foto by: RemediuM SE.P)


Na koniec jeszcze raz specjalne podziękowania dla Ryśka - daliśmy dzisiaj czadu! ;) (foto by: RemediuM SE.P)


Mimo początkowej niechęci do dzisiejszego startu świetnie mi się jechało. Cały czas równo, co widać po międzyczasach. Cały czas mocno, co czuję w nogach. No i najważniejsze, że w drużynówce też nam dobrze poszło.  Krzychu to wiadomo - poszedł jak dzik w żołędzie wycinając wielu o wiele bardziej utytułowanych zawodników. Wojtek, tuż za mną. Jacek, też bardzo blisko mnie i Wojtka. Przemo również zaliczył bardzo dobry występ na mini. Oj, rośniemy w siłę! :) (foto by: RemediuM SE.P)


Czas: 02:27:49
Check point1: 00:27:14 (28)
Check point2: 01:14:04 (28)
Check point3: 01:37:41 (31)
MEGA Open: 29/110 (0 DNF)
MEGA M3: 9/45 (0 DNF)
Strata: 0:13:50 (Michał Górniak)
DST: 62,99 km
Uphill: 525 m
AVG: 25,57 km/h
Vmax: 47,3 km/h
CADavg: 89 rpm
Garmin Connect
Niedziela, 30 kwietnia 2017 Komentarze: 7
Dystans77.41 km
Teren75.00 km
Czas03:34
Podjazdy1081 m
Uczestnicy
SprzętChińczyk
Vśrednia21.70 km/h
Vmax49.80 km/h
Tętnośr.169
Tętnomax188
Kalorie 3009 kcal
Temp.6.2 °C
Więcej danych
Kolejny start u Kaczmarka, tym razem pogoda nie dopisała... Na wysokości Milicza termometr pokazywał 4*C... brrrr... Na szczęście mamy super pro ciuszki i koszulka+bluza oraz nogawki dały radę i było ok, jeśli chodzi o temperaturę w trakcie jazdy. Po dojechaniu na miejsce, w trakcie szykowania się, spotkałem Młodzika i razem udaliśmy się na krótką rozgrzewkę (no dobra, bardziej chodziło o siku pod drzewkiem :p ) Po powrocie na linię startu okazało się, że wszyscy stoją już w sektorach i w mojej "dwójce" miejsce zostało już tylko na chodniku :) Ostatecznie udało mi się wepchnąć do środka (cieplej było!!!), ale i tak startowaliśmy z AdrianemWojtkiem z samego końca sektora, a to oznaczało szaleństwo na pierwszych kilometrach. (foto by: Karolina)


Tak też niestety było. Co od razu rzuciło mi się w oczy to to, że dużo osób jechało, jakby dopiero co odkręcili boczne kółka. Ciągłe szarpanie, nagłe zmiany toru jazdy i nieumiejętność jazdy po prostej. W pewnym momencie zakotłowało się przede mną i zauważyłem tylko dziwny zbitek ludzi i rowerów. Po chwili naszła mnie myśl - kurde, a gdzie Drab, przecież jechał przede mną? Czyżby się wyłożył? No ba, oczywiście że tak - był jądrem tego zbitka :D Szczęśliwie nic wielkiego mu się nie stało i doszedł do mnie na wysokości... kolejki. Do teraz nie wiem, za czym stała, ale na odcinku dosłownie 200-300 metrów butowaliśmy bez większego powodu. Tak po prostu. Jak w sektorze rodzinnym na Rajdzie Pieczonej Pyry po Puszczy Zielonce ;( Nie było to jedyne zatwardzenie tego dnia. Na kolejnych singlach znowu utworzył się sznureczek. Ponoć z przodu jakaś "eLka" jechała :D No masakra... Ja chcę z powrotem do pierwszego sektora!!! (foto by:  Renata Tyc)


Po powolnych pierwszych kilometrach coraz bardziej skłaniałem się ku giga, żeby chociaż raz móc w spokoju przejechać całą pętlę. Fajne były rozmowy na temat tego, czy skręcamy na giga. - Jedziesz giga czy mega? - Nie wiem, może giga. - To tak jak ja, też nie wiem. I tak do samego rozjazdu :D Ostatecznie z Pawłem z Bydgoszczy podjęliśmy decyzję o przejechaniu drugiej pętli razem, bo świetnie nam się jechało. To znaczy najpierw jemu się świetnie jechało bo to ja ciągnąłem naszą dwójkę ;) Dobrych kilka kilometrów ostro cisnąłem do przodu, na najsztywniejszym asfaltowym podjeździe wycięliśmy pewnie z 7 osób. Dochodziliśmy do pojedynczych grupek, chwilę odpoczywaliśmy i wychodziliśmy na przód ją zerwać. Tak m.in. zrobiliśmy z grupą, w której jechał Jacek. Zaskoczyło mnie, że się z nami nie utrzymał, ale widocznie to nie był jego dzień. Im bliżej rozjazdu, tym więcej sił miał Paweł, co widać na załączonym obrazku autorstwa mojej cudownej żony.


O, tutaj jeszcze jedno zdjęcie od Sylwii ;)


Mniej więcej na wysokości rozjazdu złapaliśmy Pawła kolegę, również z Callfastu - Artura i teraz to oni zaczęli narzucać tempo. Owszem, coś tam wychodziłem na zmiany, ale były raczej krótkie i raczej w dół :p Fajnie współpracując jechaliśmy sobie po pustych singlach i leśnych duktach. Tym razem nie było już żadnych zawalidróg, więc można było cieszyć się jazdą. Tak mi się zaczęło podobać, że posilony żelami Diamantu (fuj, jaka ohyda - myślałem, że się porzygam...) dałem zmianę na długim piaszczystym podjeździe. Na szczycie oglądam się za siebie i... chłopacy dopiero w połowie :D No dobra, nie będę taki i trochę na nich poczekam, przy okazji sobie odpoczywając. Artur jeszcze mnie dogonił, ale z Pawła za wiele dobrego tego dnia byśmy już nie mieli, więc zostawiliśmy go na pożarcie gigowcom za nami :D Najgorszy (bo pod wiatr) odcinek przez odsłonięte pola przejechaliśmy we dwójkę na krótkich zmianach, a przed lotną premią usłyszałem tylko za plecami - Dawaj dzidę do przodu! No więc pojechałem.

Jechało mi się nadzwyczaj dobrze, kryzys nie nadchodził, nogi kręciły i tylko plecy dokuczały, przez co więcej podjazdów brałem na stojąco. Na odcinku od podjazdu pod wieżę do mety (czyli ostanie 7 km) wyprzedziłem chyba z 5 osób. Tylko kolega z Galibiera siadł mi na koło. Przechodziła mi przez głowę myśl, żeby się z nim pobawić i zwolnić tak, że musiałby dać zmianę, ale stwierdziłem, że lepiej będzie ewentualnie przegrać z nim na kresce, ale mieć lepszy czas i więcej punktów (czego się nie robi dla drużyny :p ). Kilometr przed metą jeszcze raz szarpnąłem, ale nie udało mi się go zerwać. Finisz wyglądał tak, jak podejrzewałem, czyli wyskoczył mi zza pleców tuż przed kreską. Wcale się tym nie przejąłem, bo byłem prawie pewien, że tak się to skończy. Ostatecznie pogratulował mi, bo ponoć "ładnie jechałem" :D Miło z jego strony :) A na zdjęcie załapała się nawet Sylwia, jak biegnie do swojego bohatera :p
(foto by:  Piotr Łabaziewicz)


Kończąc ten przydługi wpis:
- Piotrowi dziękuję za świetną trasę, chyba trochę łatwiejszą niż w Rydzynie, ale na pewno cięższą kondycyjnie
- team liderowi Krzychowi gratuluję kolejnego pudła (ale zwróć uwagę, że dystans między nami się zmniejsza ;)
- kolegom z teamu dziękuję za świetną zabawę i wspólną jazdę
- sam cieszę się, że treningi zaczynają przynosić efekty
- and now, last but not least - Sylwia, fajnie, że byłaś :) (foto by: remediumsep.pl)


Czas: 03:34:11
Check point1: 01:16:27 (42)
Check point2: 01:23:38 (69) ???
Check point3: 02:58:56 (38)
Check point4: 03:06:22 (38)
GIGA Open: 34/73 (0 DNF)
GIGA M3: 11/20 (0 DNF)
Strata: 0:39:36 (Marek Konwa)
DST: 77,41 km
Uphill: 1081 m
AVG: 21,69 km/h
Vmax: 49,8 km/h
CADavg: 87 rpm
Garmin Connect
Czwartek, 27 kwietnia 2017 Komentarze: 0
Dystans60.88 km
Czas02:02
Podjazdy407 m
SprzętWilma
Vśrednia29.94 km/h
Vmax54.20 km/h
Tętnośr.159
Tętnomax189
Kalorie 2131 kcal
Temp.7.2 °C
Więcej danych
CADavg: 89 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Krzyżanowice - Cienin - Pasikurowice - Siedlec - Skarszyn - Głuchów Górny - Trzebnica - Cerekwica - Sędzice - Czachowo - Radłów - Skotniki - Skarszyn - Siedlec - Pasikurowice - Cienin - Krzyżanowice - Koszarowa

Spec ma fajną promocję na opony, a że moje Continentale Ultra Sport były już mega kwadratowe (w jednym miejscu oplot zaczął wyłazić na czole opony...) i do tego tylna zaczęła dziwnie bić na boki w dwóch miejscach to skusiłem się na Specialized Roubaix Pro w cenie 74,50 zł za sztukę :) Conti miałem w rozmiarze 25, Spece wziąłem 25/28. W realu nowe są o 2,5 milimetra szersze (26,5 mm na wąskiej feldze 13 mm) i po około 25 g lżejsze. Różnicy wagi oczywiście nie odczułem, ale w szerokości OGROMNĄ! Teraz jedzie się jak na fullu ze 120 mm skoku :D Naprawdę czuć, że o wiele lepiej pracują na nierównościach. Do tego są całkowicie bezgłośne i patrząc na dzisiejsze pucharki na Stravie o wiele lepiej niosą. No chyba, że to kwestia wyrobienia łydy w ostatnich tygodniach :p
Poniedziałek, 24 kwietnia 2017 Komentarze: 0
Dystans78.55 km
Czas02:30
Podjazdy527 m
SprzętWilma
Vśrednia31.42 km/h
Vmax60.60 km/h
Tętnośr.157
Tętnomax185
Kalorie 1884 kcal
Temp.12.0 °C
Więcej danych
CADavg: 89 rpm | Garmin Connect | Koszarowa - Osobowice - Obornicka - Świniary - Szewce - Zajączków - Pęgów - Golędzinów - Wilczyn - Kowale - Przecławice - Rzepotowice - Marcinowo - Trzebnica - Cerekwica - Zawonia -  Ludgierzowice - Rzędziszowice - Węgrów - Łozina - Bąków - Domaszczyn - Zakrzów - Koszarowa

Bardzo fajna pętla. Najgorszy odcinek to wylot z Wrocławia na Oborniki, zwłaszcza że dzisiaj trafiłem na szczyt powrotów do domu. Dobrze, że akurat łapałem wiatr w plecy to trochę powyprzedzałem... Podwójna ciągła, skrzyżowanie, przejście i jeszcze 45 km/h na czterdziestce... Prawko bym stracił przy jednym manewrze :p Za Szewcami było już dużo spokojniej, a fragment między Golędzinowem a Trzebnicą to już w ogóle rewelacja. Trochę wąsko, asfalt miejscami taki se, ale sporo zmarszczek i super widoczki (jak na zdjęciu). Od Trzebnicy znowu parę hopek wjeżdżanych na pełnym gazie. Z kolei od Ludgierzowic spokojniej ze świetnym asfaltem i super widokiem na Sky Tower oraz Ślężę. Mega dzień!!! No i pucharków na Stravie powpadało ;)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

94076.95

KILOMETRÓW NA BLOGU

25329.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

178d 21h 33m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460