CADavg: 92 rpm | Garmin Connect | W Bydzi od rana deszczowo, więc mimo wiosny wskoczyłem na chomika.
Żeby jednak nie było nudno to powkurzam Was trochę zdjęciami z ubiegłego tygodnia w Tatrach :)
Wyścig tuż za płotem, więc dojeżdżam rowerem. Na miejscu sporo znajomych twarzy - ja już wiem, że warto było przyjechać :) Najpierw robimy parę kółek rozgrzewki. Trasa łatwa, miła i przyjemna do tego stopnia, że na pierwszym kółku Jarek decyduje się na bliskie spotkanie z glebą ;) Ludzi na starcie nie ma zbyt wielu, więc w sumie prawie wszyscy stali w pierwszej lini, tylko Jarek w najpierwszej ;) Koło mnie robi się lekkie zamieszanie przez co nie łapię się do czołówki, ale do drugiej grupy, z której też dość szybko mnie urywają i ląduję w okolicach 8-10 pozycji open.
W sumie to dużo się nie dzieje, dwa fogty udaje się wyprzedzić a Rafała Mermela (również fogt) przez cały ścig mam w zasięgu wzroku. O dziwo mnie też nie wyprzedzają (poza Filipem Boguckim z teamu Bób Ogór Włoszczyzna :D). W międzyczasie, na szóstym kółku przedwcześnie finiszuję i wpadam w taśmę na zjeździe, ale okazało się, że to jeszcze nie koniec wyścigu. Trochę szkoda paru sekund, ale sytuacja wywołuje spory śmiech. Również mój :p
W końcu, po 13 rundach (nie dostałem dubla!) kończymy zabawę. Dwa głębokie wdechy i okazuje, się że za chwilę rusza wyścig memoriałowy open na 5 rund. Oczywiście startuję, ale bardziej w ramach rozjazdu, niż walki. Ot, "zwykłe" nabijanie kilometrów ;) W statystykach, tego wyścigu nie obejmuję (co innego, gdybym wygrał... ;)
W kategorii M30 (w sumie mam jeszcze 29 lat - oszukali mnie!) ląduję na 5 miejscu a w open 9/24. Drogbas goli ścig kończąc go DRUGI open (i zarazem drugi M30). Na podium wskakuje również Marcin. Tylko ja jak zwykle tuż za... ;(
Czas: 00:50:10 Open: 9/24 (1 DNF) M30: 5/10 Strata: 0:02:20 (Radek Lonka) DST: 19,86 km Uphill: 230 m AVG: 23,75 km/h Vmax: 37,8 km/h CADavg: 87 rpm Garmin Connect (nie warto nawet klikać, opaska się rozładowała)
Chwilowy koniec MON'owskich wojaży, więc cza cuś pojeździć ;) Wiosna za pasem, czyli do odhaczenia obowiązkowy wypad do Starczanowa. Warto było! Najpierw trochę zabawy na nadwarciańskich singlach, później podziwianie morza kwiatków, trochę jazdy regeneracyjnej i na koniec ostre przepalenie z dwoma szosowcami. Takie dni lubię!
Niestety nie dałem rady dotrzeć dzisiaj na zawody do Skorzęcina, więc musiałem zadowolić się ostrą jazdą po Zielonce. Najpierw trochę zabawy na Dziewiczej, później standardowe Zielonkowe25 i na koniec znowu jedna rundka wokół Dziewiczej. Organizm wyraźnie odpoczął, fajnie się dzisiaj wkręcał na wysokie obroty :)
Dentystę już mam, teraz tylko muszę znaleźć kogoś od ubezpieczeń i mogę spróbować sił na paru hopkach na Wzgórzach Piastowskich :) Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę to zjechać... Mi narazie wystarczy zabawa w XC. Dziś był ciężki dzień. Początkowo bardzo trudno było mi się rozkręcić po
wczorajszym bruku. Gdy się rozkręciłem zaczęła się zabawa. Jazda bez celu, na zasadzie - o fajnie tam - jadę! Przez to wyszło sporo przewyższenia. Do tego stopnia, że na jednym z ostatnich podjazdów (po płytach) nogi miałem jak z waty.
Fajnie znowu to czuć :p
Jedna runda ma 6,7 km, w tym 2 kilometry o średnim nachyleniu 4,5% po pięknej, brukowanej leśnej drodze. Co roku na wiosnę odbywa się na niej wyścig "Piekło Przytoku". Co ciekawe, jest to wyścig szosowy :) Na samą myśl, żal mi tych rowerów...
Najbliższe kilka dni spędzam w Zielonej Górze, więc pojeżdżę co nieco po okolicznych wioskach. Dzisiejsza runda dobrze mi znana i lubiana. Z domu wyjeżdżałem dość wcześniej, więc w wielu miejscach był jeszcze szron. Całość przejechana bardzo równo i spokojnie. Nie wiem tylko dlaczego Mariuszowi się nie podobało :(
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)
Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
Koła DT Swiss Gravel LN
Opony Tufo Thundero HD 40C
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)