Przede mną raptem tydzień urlopu i to w sumie bez żadnych zorganizowanych wyjazdów, ale cieszę się, że trochę odpocznę, bo to co się dzieje w pracy to jakiś ponury żart...
Jak to jest, że jak jadę bułkowozem do pracy to nikt mi nie macha, a jak wsiadam na szosę to nagle wszyscy szoszoni zaczynają pozdrawiać? To samo na MTB - lycra pozdrawia lycrę, nikogo więcej. A myślałem, że rower ma łączyć ludzi...
Weekend w Zielonej, tym razem dla odmiany szosa i poszukiwanie ustawki w okolicy. Szybki search na fejsie i okazuje się, że w soboty jeździ Grupetto Zielona Góra, więc zabrałem się z nimi na "przejażdżkę" po mniej lub bardziej znanych mi drogach. W sumie prawie trzydzieści osób, początkowo tempo spokojne, ale z czasem zaczęło rosnąć, a ilość osób się zmniejszać ;) Na ostatnich kilometrach wcale nie było to grupetto :p Wstyd się przyznać, ale tuż przed rondem, na którym odbijałem do domu, odpuściłem korby... Ogólnie dystans wyszedł całkiem znośny i żeby nie było - nie dokręcałem do setki :)
Poprzedni napęd powoli dobijał do 14 kkm, czego efektem było przeskakiwanie łańcucha przy każdym mocniejszym depnięciu. Nie czekając na wybicie zębów o kierownicę wziąłem dzień urlopu i zabrałem się do pracy. Najpierw gruntowne mycie, odtłuszczanie i smarowanie. O dziwo suport i piasty były w stanie dużo lepszym niż się spodziewałem - naprawdę nie wyglądały jak w rowerze, którym dzień w dzień, miesiąc w miesiąc, jeździ się do pracy. Po wielu przemyśleniach podjąłem decyzję o wypróbowaniu napędu 1x9. Gripy X.0 po prawie 30 kkm były w agonalnym stanie - lewego pozbyłem się całkowicie a w miejsce prawego wjechał nowy trigger X.5. Kaseta to budżetowe Alivio 11-34 a na korbie chiński EKFAN 36T za 20 zł z przesyłką :) Tylna przerzutka SRAM X.9 nadal trzyma się bardzo dobrze i głównie z jej powodu zostałem przy napędzie 9-biegowym. Teoretycznie działałaby z nią 10-biegowa manetka Shimano, ale nie chciałem ryzykować, zwłaszcza, że przejście na 10 sp nie zwiększyłoby rozpiętości kasety. Po pierwszych 60 km stwierdzam, że napęd działa bardzo dobrze i do jeżdżenia po Wrocku spisuje się idealnie (a na wypady w góry mam przecież "prawdziwe" rowery :P )
Oczywiście w foteliku ;) Dziś była mała awaria, bo po 25 minutach stwierdziła, że chce do domu... Cóż było robić - wróciliśmy i poszliśmy na zjeżdżalnię :)
Tym razem bez Prababki, za to z Cielętnikami. Piękna pogoda, puste drogi - bajka!!! Prawie na każdym zjeździe paszcza mi się cieszyła... do czasu, aż dostałem motylem w twarz ;) Jednak maseczki miały też swoje plusy... ;)
Pisałem to już wiele razy, ale się powtórzę - najlepsza kocia runda ever! Owszem, można by ją jeszcze trochę wydłużyć o Zawonię, Cielętniki i Węgrów, ale dzisiejsza wersja jest idealna na trzygodzinną przejażdżkę po Wzgórzach Trzebnickich zwanych Kocimi Górami (od niemieckiego Katz Gebirge). Humoru nie popsuła mi nawet baba szeryf, która o siódmej rano zwolniła, otworzyła okno i kazała mi jechać pieszo-rowerowym gównem ciągnącym się wzdłuż drogi w Pęgowie (nasz polski klasyk "drogi rowerowej", czyli pozbruk, krawężnik przy każdym wjeździe do posesji i co 50 m koniec ciągu, aby po drugiej stronie poprzecznej drogi zaczął się na kolejne 50 m... do tego dziury, studzienki, piach i szkło - droga idealna na jazdę >30 km/h szosówką :) ) Gdyby nie ta sytuacja to byłoby idealnie!
Powalczyłem trochę na KOM'ach, ale się nie udało. Choć w sumie poszło całkiem spoko - na "poison grass" 4/316 a na "giant moskitos" 8/673. Najważniejsze - jest potencjał, żeby poprawić wynik :)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".
Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.
Karbonowa rama Flyxii FR-216
RockShox SID XX World Cup
Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25
GRIZZLY
Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)
Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
Koła DT Swiss Gravel LN
Opony Tufo Thundero HD 40C
LAWINKA
Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.
Rama GT Avalanche 2.0
RockShox Reba SL
Napęd Deore XT M770
Hamulce Formula RX
Koła Deore XT
WILMA
Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)