Ostatni tydzień dochodziłem do siebie po przeziębieniu, które dopadło mnie w poprzedni weekend, więc start w Murowanej miał być tylko orientacyjnym sprawdzeniem, gdzie jest moje miejsce w szeregu po tegorocznej zimie. I po kupnie nowego ścigacza :)
Start gdzieś z końca stawki, ale natychmiast przebijam się do przodu i ląduję chyba na 7-8 pozycji open. Idę w trupa, tętno bardzo wysokie, ale daję radę. Czołówka zaczyna powoli uciekać a ja jadę blisko za Zbychem Wiktorem z VW. Gdzieś z przodu miga sylwetka Radka Lonki, który powoli wraca do ścigania po wypadku, którego doznał rok temu. Pierwsze kilometry trasy, znane z większości imprez odbywających się w tych rejonach to fajne, kręte, dość wąskie dróżki. Rower skręca jak szalony. Naprawdę czuję różnicę w stosunku do starego GT. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak jest. Przecież większe koło powinno być mniej zwinne, a ja czuję coś zupełnie odwrotnego. Może po prostu GT miało skopaną geometrię a ja tego nie odczuwałem?! Niestety, idzie zbyt dobrze i na stromym zjeździe i natychmiastowym podjeździe, na samym dole w sporej kałuży błota Zbychu się zatrzymuje i żeby w niego nie walnąć wciskam hamulce i robię OTB. Wylądowałem dość zgrabnie, ale zanim się pozbierałem i wyprostowałem kierownicę (z przekrzywionymi manetkami jechałem do końca przez co miałem utrudnione hamowanie tyłem) minęło parenaście sekund, w trakcie których wyprzedziły mnie 4, czy 5 osób. No nic, trzeba gonić! Pierwsze kółko kończymy właśnie w tej grupie, czołówka zaginęła.
Ostre ciśnięcie na pierwszym kółku kosztowało mnie sporo sił. Owszem, na krętych singlach cały czas prowadziłem naszą 5-osobową grupę bo przynajmniej nie musiałem przed nikim hamować (widać było, że lekko im uciekam :) natomiast, gdy zaczął się największy podjazd na trasie osłabłem i odpadłem od grupy. Na długich prostych nie dałem rady już ich dojść. Spore zdziwienie było, gdy na asfalcie za Starczanowem wyprzedził mnie ostro jadący na zmianach... Zbigniew Wiktor! Okazało się, że kilka osób z czuba pomyliło trasę i niewiele brakło a jednak załapałbym się na podium (po pierwszym kółku byłem 7 open i 3 m2!). Jednym słowem - najwięcej straciłem na odpadnięciu od grupki, z którą jechałem od połowy pierwszej rundy do połowy drugiej i na wyprzedzeniu przez Zbycha i Macieja Dąbrowskiego. Co warte odnotowania - Radek Lonka za mną :D
Patrząc na to, że wróciłem po chorobie to był bardzo dobry wynik. Rower spisuje się znakomicie. Na płaskich odcinkach daję radę, ale straciłem na podjazdach. Technicznie bez zarzutu - gleby nie liczę, bo nic innego nie mogłem zrobić. Trzeba mocno trenować, następny start w Skorzęcinie! :)
CADavg: 92 rpm | Garmin Connect | Próbowałem dziś rozpędzić na maksa szosówkę. Przy 72 km/h miałem kadencję 145. Szybciej się nie da przy kombinacji 50x12. A tak chciałem przekroczyć setkę ;p
W przerwie między jedną pracą a drugą wyskoczyłem na szosę zgarnąć KOM'a na Kolonijnej w Osielsku. W sumie miałem ogolić go już wczoraj, ale pomyliłem skręty, więc zrobiłem to dzisiaj. Łatwizna :)
No i josip wykrakał w komentarzu do Chińczyka - popsułem go ;( Podczas weekendowego latania po zielonogórskich pagórkach w pewnym momencie zaczęło coś stukać przy załączonej blokadzie. Dziś wykręciłem blokadę i dupa ;( Topowy model Sida, super hiper blokada hydrauliczna Xloc i poddał się na paru górkach. Masakra, wszystko jednorazowe... Amorek już jest w drodze na serwis. Ciekawe, ile mnie ta "przyjemność" będzie kosztowała... Przez to wszystko (rozkręcanie i demontaż, telefony, kurier) zmarnowałem dzisiaj szansę na pierwszą tegoroczną setkę i musiałem zadowolić się dwoma godzinami na szosie. Ehhhh :(
Od zawsze planowałem pokręcić po lasach między Raculą a Świdnicą, ale nigdy nie chciało mi się błądzić z mapą. Tym razem się udało, bo dzień wcześniej na czuja wyznaczyłem sobie trasę i odpaliłem jazdę "po kresce" :)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo. Rywalizacja jest dla mnie ważna, ale ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.