HZ: 25% | FZ: 10% | PZ: 58%
Dom - PKP Poznań Główny - (69 km) - PKP Leszno - Osieczna - ZAWODY - Osieczna - PKP Leszno - (69 km) - Poznań Główny - Dom
Wpis na blogu bloom'aWpis na blogu DunaWpis na blogu josip'aWpis na blogu MaksaWpis na blogu Marc'aWpis na blogu RodmanaGdyby mi to ktoś wczoraj powiedział to bym nie uwierzył... No ale po kolei. Na dworcu w Poznaniu spotkanie z
Janem oraz dwoma chłopakami z Corratec'a. We czwórkę dojechaliśmy do Osiecznej - mróz niesamowity, dosyć, że śnieg nie padał ;) Tam po chwili kręcenia się spotykamy
Maksa,
Marc'a oraz
Zbycha. Razem jedziemy na rozgrzewkę. Po niej ustawiamy się "w sektorach". 10 minut do startu. Zauważam, że tracę powietrze z przodu. Szybka akcja, zakładam nową dętkę. Wyrabiam się idealnie na start. Ujeżdżam góra 200 metrów i po raz kolejny strzela mi dętka z przodu. Lekko podłamany nie wiem co robić, co się dzieje?! Przecież w oponie nic nie ma! Zaczynam łatać tą pierwszą, ale wiadomo jak to jest w pośpiechu i to parę metrów za startem... Ostatecznie, m.in. po przebojach z hamulcami (musiałem ustawiać na szybko klocki bo obcierały o oponę - nie chciała się równo ułożyć..), zakładam drugą nową dętkę. Po raz kolejny przejeżdżam linię startu. Redaktor
Kurek na to: "Z 30 minutowym spóźnieniem zawodnik z numerem 519 rusza w trasę! To chyba student Politechniki Poznańskiej!" (koszulka go zmyliła - mam prawie takie same kolory jak polibuda). Znaczy to, że nie mam już szans na cokolwiek, lekko podłamany jadę jednak dalej. Po paru kilometrach na tętnie ~190 ;) dochodzę maruderów. Nie liczyłem, że tak szybko kogoś dogonię - morale rosną - chyba nawet pojadę "giga", tak jak zadecydowałem rano. Do 13 kilometra jest fajnie - pod górę, na dół - i tak w kółko. Jednak na zjeździe z Jagody kolejny laczek! Nie wierzę w to, co się dzieje... Żeby było ciekawiej rozrywam bok opony... Dalsza jazda nie ma już sensu... Zatrzymuję się przy drodze Leszno - Osieczna. Łatam gumę i powoli, uważając na wystającą z opony dętkę, wracam do biura zawodów... Niestety muszę zrezygnować... Nie pozostaje mi już nic innego, jak czekać na chłopaków. A kilkoro ich jest:
Jan,
Maks,
Marc,
Zbychu, poznaję również
Rodmana,
DunPeal'a,
josip'a,
bloom'a...
Podsumowując: bardzo fajny maraton, ale dzień nie mój ;p Ostatecznie wina spada na opaskę - podejrzewam, że to między nią a obręczą przycinało mi dętki - takie przynajmniej jest najbardziej logiczne rozwiązanie, ale kto to wie do końca... ;)
15 minut przed startem - jeszcze o niczym nie wiem ;)
3... 2... 1... 0... (foto by:
Rafał Rosadziński)
BUM!!! (foto by:
Rafał Paszek)
No cóż... Tym razem się nie udało... (foto by:
Przemysław Papież)