Co tu dużo pisać... Kolejny rok na bs.pl minął. Kilometrów jak zawsze mniej, niż by się chciało, ale teraz już nic z tym nie zrobię... Pierwsze kilka miesięcy roku to ciągłe przesiadywanie w labie (tak na marginesie - warto było!!!) Wakacje - oficerka w Łodzi. Koniec sezonu upłynął pod znakiem kiepskiej pogody i ciągłego braku czasu. Żeby nie zamulać to powiem tylko, że były też ciekawsze momenty :) Świetna majówka [Zobacz], kolejne jagodowe wypady [Zobacz1, Zobacz2], nadmorskie wędrówki [Zobacz1, Zobacz2], wycieczki po obcym mieście [Zobacz] oraz niezapomniane maratony ;) [Zobacz]
A jaki będzie sezon 2011? To się okaże za rok ;) Jedno jest pewne - przyniesie wiele zmian, oby tylko na lepsze! I tego sobie i Wam życzę!!!
Podsumowanie roku: Stan licznika: 16737.00 km Wszystkie kilometry: 3216.00 km (w terenie 746.50 km, 23%) Czas na rowerze: 157 godz. i 58 minut Średnia prędkość: 20.36 km/h Dni na rowerze: 114 Średnio na wycieczkę: 19.49 km i 0 godz. i 58 min. Średnio miesięcznie: 268.00 km i 13 godz. i 10 min. Średnio dziennie: 8.81 km i 26 min. Max trip: 84.95 km [Zobacz] Vmax: 68.0 km/h [Zobacz]
Poświąteczne zrzucanie kalorii. Wczoraj dopadało trochę śniegu, więc zrobiło się bardzo ładnie w pobliskich lasach. Miejscami śnieg jest ubity - świetnie się wtedy biega.
Miejscami trochę gorzej, ale też nie ma tragedii.
Pozostałość niedawnej gołoledzi :)
A tu to już była masakra. Zmrożony śnieg, pod naciskiem stopy wpadało się prawie po kolana. Puls ponad 190 ;p
Dom - Pożegnanie... - empik - Stary Rynek - Cytadela - Dom
Do dzisiejszego dnia pasuje kawał, który ostatnio słyszałem.
Rozmawia dwóch kolegów. Jeden mówi do drugiego: - Bo wiesz... W moim związku to do mnie należy ostatnie zdanie. - Jak to robisz? - pyta zaskoczony rozmówca - Co wtedy mówisz żonie? - Tak, kochanie.
Na drogach i ścieżkach tak ślisko, że w żaden sposób nie można narzucić swojego toru jazdy rowerowi. Dzisiaj to on decydował, gdzie jedziemy...
Jednym zdaniem: nie pamiętam ostatniego tak ciężkiego wyjazdu na rowerze. Las, rower, śnieg po piasty a wszystko w świetle księżyca...
Wyjechałem gdy tylko zrobiło się ciemno, śnieg cały czas padał. Nawet na drogach było ciężko, a co dopiero w lesie. W zasadzie cały czas musiałem się przebijać przez zaspy. Przyczepności zero, nie zliczę, ile razy musiałem się podeprzeć nogą. Pierwsza gleba tuż przy rowie przy ulicy Szkolnej. Było miękko, więc się uśmiałem i pojechałem dalej. Gdy dojechałem na parking pod Dziewiczą już wiedziałem, że nie wjadę na szczyt. Zaczął się spacer. I tak przez kilka kilometrów. Ujechać się dało odcinki 5-10 metrów, nie więcej. Dlatego też ucieszyłem się, gdy dojechałem do drogi Tuczno-Poznań. Ona też była biała, ale przynajmniej ubita, więc mogłem jechać ~ 20 km/h. W lesie między Kicinem a Koziegłowami, na prawym zakręcie, nie zauważyłem lodu pod śniegiem. Dobrze, że nic akurat nie jechało... rozłożyłem się na samym środku... Na trzęsących się nogach, już bez większych przygód doturlałem się do domu. Ufff... ciężko dzisiaj było...
Dzisiaj krótki wypad do centrum załatwić pewną sprawę. Przy okazji odkryłem skąd się wziął śnieg w Poznaniu! To wina malta-ski!!! Celowo zaśnieżyli miasto! Do Faktu z tym!!!
Na koniec kolejne makabryczne odkrycie! Zęby, płetwa... Nie wiedziałem, że od kilku lat dosiadam rekina!
Wiadomość dla wszystkich zmartwionych - żyję!!! Od ostatniego wpisu minęły dwie infekcje, pęknięty palec i całkiem sporo zakręconych dni... Najwyższa pora wrócić na rower :) Mimo, że pogoda do bani (odwilż...) wybrałem się na Stary Rynek. Oczywiście zahaczając o Cytadelę. Na asfaltach mokro, na ścieżkach i wszystkich bocznych uliczkach - lodowa masakra... + 10 dla wyczucia równowagi i panowania nad rowerem...
Na Rynku kolejny już Międzynarodowy Festiwal Rzeźby Lodowej. Niektóre skończone...
... przy innych jeszcze rozgrywała się akcja filmu Piła 8.
Ludzi co niemiara. Oczywiście co chwilę ktoś potykał się o rower... Czy to takie dziwne, że w grudniu też można jeździć na rowerze?! Wkurzyłem się i pojechałem nad Maltę. Przy źródełku postój - może kogoś spotkam.
Niestety, nie tym razem... Przy okazji - wiedzieliście, że nad Maltą jest lodowisko? Ale nie mam na myśli tego przy ul. Jana Pawła II. Lodowisko zrobili dookoła jeziora!!! ;)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo. Rywalizacja jest dla mnie ważna, ale ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.