"Nie było nas, był las..."
Kategoria Foto
Sobota, 8 marca 2008
Komentarze: 3
Dom - Janikowo - Wierzenica - Mielno - Maruszka - Dziewicza Góra - Kicin - Dom
Wcale mnie nie zdziwiło, że po ubiegłotygodniowym sprincie (wcale nie mam na myśli jazdy na rowerze...) się przeziębiłem. Na szczęście dzisiaj poczułem się już trochę lepiej i powiedziałem sobie, że muszę się przejechać :)
Na początek musiałem dostać się jakoś do Wierzenicy. Oczywiście zrezygnowałem z asfaltów.
Tam miałem okazję zobaczyć zabytkowy drewniany kościół pw. św. Mikołaja.
Niestety przy jednej z polnych dróg znajduje się również coś takiego...
Kolejnym punktem mojej wycieczki było Mielno. Po drodze spotkałem kilku panów kręcących się po polu z wykrywaczami metalu. Tak mnie to zainteresowało, że postanowiłem chwilę z nimi porozmawiać. Niestety zdjęć nie mam, gdyż ich hobby jest ponoć nielegalne - okradają przecież nasze kochane państwo...
W tle widać było cel prawie każdej mojej wycieczki po Puszczy Zielonce.
W końcu udało mi się dotrzeć do Zielonki.
Tam czekała na mnie m.in. figurka Matki Bożej Leśnej.
Stamtąd było już bardzo blisko do pewnego, owianego legendą miejsca. Wg niej pewien niemiecki oficer oraz polska dziewczyna odebrali sobie życie w obliczu braku akceptacji ich związku. Wydarzenie to przypominają groby oraz drzewo-pomnik znajdujące się przy trakcie wiodącym do Dąbrówki Kościelnej.
Kolejnym interesującym punktem podczas dzisiejszego wyjazdu było głaz upamiętniający pożar Puszczy Zielonki z roku 1992.
W drodze na Dziewiczą Górę mijałem jeszcze kilka drzew będących pomnikami przyrody.
Czym byłby wyjazd bez fotki lawinki ;-)
A to już Dziewicza Góra.
Na koniec pokażę Wam jedyny znak, jaki może mnie zniechęcić do jazdy po lesie... ;-)
Jutro chyba zrobię powtórkę z rozrywki. Najbardziej w Puszczy Zielonce lubię to, że mogę dostać się do jej centrum prawie wyłącznie drogami gruntowymi. Asfalt - brzydal ;p
Wcale mnie nie zdziwiło, że po ubiegłotygodniowym sprincie (wcale nie mam na myśli jazdy na rowerze...) się przeziębiłem. Na szczęście dzisiaj poczułem się już trochę lepiej i powiedziałem sobie, że muszę się przejechać :)
Na początek musiałem dostać się jakoś do Wierzenicy. Oczywiście zrezygnowałem z asfaltów.
Tam miałem okazję zobaczyć zabytkowy drewniany kościół pw. św. Mikołaja.
Niestety przy jednej z polnych dróg znajduje się również coś takiego...
Kolejnym punktem mojej wycieczki było Mielno. Po drodze spotkałem kilku panów kręcących się po polu z wykrywaczami metalu. Tak mnie to zainteresowało, że postanowiłem chwilę z nimi porozmawiać. Niestety zdjęć nie mam, gdyż ich hobby jest ponoć nielegalne - okradają przecież nasze kochane państwo...
W tle widać było cel prawie każdej mojej wycieczki po Puszczy Zielonce.
W końcu udało mi się dotrzeć do Zielonki.
Tam czekała na mnie m.in. figurka Matki Bożej Leśnej.
Stamtąd było już bardzo blisko do pewnego, owianego legendą miejsca. Wg niej pewien niemiecki oficer oraz polska dziewczyna odebrali sobie życie w obliczu braku akceptacji ich związku. Wydarzenie to przypominają groby oraz drzewo-pomnik znajdujące się przy trakcie wiodącym do Dąbrówki Kościelnej.
Kolejnym interesującym punktem podczas dzisiejszego wyjazdu było głaz upamiętniający pożar Puszczy Zielonki z roku 1992.
W drodze na Dziewiczą Górę mijałem jeszcze kilka drzew będących pomnikami przyrody.
Czym byłby wyjazd bez fotki lawinki ;-)
A to już Dziewicza Góra.
Na koniec pokażę Wam jedyny znak, jaki może mnie zniechęcić do jazdy po lesie... ;-)
Jutro chyba zrobię powtórkę z rozrywki. Najbardziej w Puszczy Zielonce lubię to, że mogę dostać się do jej centrum prawie wyłącznie drogami gruntowymi. Asfalt - brzydal ;p