Po-kręcenie-po-bujaniu
Kategoria 2013 Cykelveje na Bornholmie, Foto
Poniedziałek, 1 lipca 2013
Komentarze: 2
Vśrednia15.64 km/h
Vmax53.44 km/h
Temp.18.0 °C
2013 Cykelveje na Bornholmie
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy
CADavg: 60 rpm | Kołobrzeg - Nexø - Balka - Snogebæk - Dueodde - Snogebæk - Hullevang - Bodilsker - Sankt Bodils Kirke - Gryet - Klinteby - Nexø
Wyjazd na Bornholm planowaliśmy już od dłuższego czasu. W tym roku w końcu udało się odwiedzić tą duńską wyspę. A może lepiej powinienem napisać "rajską wyspę" :) Podróż zaczynamy w Kołobrzegu, do którego docieramy autami. Tam zostawiamy fury i pakujemy się rowerami na prom. Witaj przygodo!!!
Promem płyniemy 4,5 godziny, które nie należały do najprzyjemniejszych... Już po pół godzinie w toalecie zaczynają pojawiać się stali bywalcy. Nasza czwórka zniosła bujanie dosyć dobrze, ale i tak większość czasu nadrabialiśmy nocną podróż autem.
Bornholm to niewielka wyspa (południkowo 30 km, równoleżnikowo 40 km), obwodnica wokół wyspy ma niewiele ponad sto kilometrów, więc w planach mieliśmy zjechanie w zasadzie całej. Czy nam się to udało? Czytajcie dalej! :)
Na miejscu byliśmy około 11.00. Mieliśmy miejscówkę w Nexø, bardzo blisko portu, więc po szybkim zakwaterowaniu i rozpakowaniu wybraliśmy się na pierwsze zwiedzanie. Zaczęliśmy od "naszego" Nexø, które jest drugim co do wielkości miastem na wyspie (tylko 3700 mieszkańców). Oprócz portu, niewielkiego rynku, czy tradycyjnej wędzarni trzeba tutaj zobaczyć kościół pw. św. Mikołaja (notabene, patrona żeglarzy).
Z Nexø udaliśmy się na południowy kraniec wyspy, do Dueodde z plażą słynącą z białego, bardzo drobnego piasku. Po drodze mijamy niewielkie miejscowości, wszędzie cisza i spokój. Zaczynamy się przyzwyczajać do gościnności duńczyków, świetnie oznaczonych i wykonanych dróg rowerowych a także uczciwości mieszkańców, co widać m.in. po budkach przy drogach, w których sprzedają np. ziemniaki. Bierzesz worek pyrek, pieniądze wrzucasz do kasetki i jedziesz dalej. U nas nie do pomyślenia...
W Dueodde robimy się strasznie głodni i po wskazówkach tubylców odkładamy plażowanie na kiedy indziej i wracamy do Snogebæk do tradycyjnej wędzarni. Ten tydzień minie pod znakiem śledzia :)
Na wyspie jedzenie jest drogie. Ponad dwa razy droższe niż w Polsce. Ale w końcu jest urlop, a żołądki przyrosły nam do krzyża, więc wybieramy rybny szwedzki stół - za 110 DK jemy do woli. To była dopiero uczta! :D
Po posileniu ciała, czas na strawę dla duszy, więc uderzamy do Bodilsker, obejrzeć miejscowy kościół.
Ciekawostką tego kościoła jest legendarna Czapka Diabła. Niewielki kamień przypominający kształtem rycerski hełm niczym przyklejony do kościelnej wieży odbiega kolorem od białegy tynku budowli. Legenda głosi, że jest to czapka diabła i nie może być pomalowana, ponieważ każda farba odpadnie od powierzchni kamienia. Ehhh Ci duńczycy... Nie wiedzą, że to amelinium?!
Oprócz kościołów Bornholm słynie również z zabytków kamiennych. Pionowo ustawione głazy, zwane menhirami, odgrywały ogromną rolę w życiu duchowym mieszkańców i ustawiano je na cześć ważnych wydarzeń. W Gryet ustawiono ich 62 sztuki!
Pierwszy dzień powoli dobiegał końca. Wyspa nas oczarowała. Trudno opisać słowami, jak tu czysto i spokojnie.
Trzeba to zobaczyć na własne oczy!
Domek, w którym mieszkaliśmy, może i nie był największy, ale za to czysty i w pełni wyposażony. Do morza mieliśmy dosłowanie paręnaście metrów. I tylko zapach ryb trochę przeszkadzał... ;)
Pełni wrażeń z pierwszego dnia szybko poszliśmy spać zbierając siły na najbliższy tydzień :)
2013 Cykelveje na Bornholmie
Kolejny dzień --->
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy
CADavg: 60 rpm | Kołobrzeg - Nexø - Balka - Snogebæk - Dueodde - Snogebæk - Hullevang - Bodilsker - Sankt Bodils Kirke - Gryet - Klinteby - Nexø
Wyjazd na Bornholm planowaliśmy już od dłuższego czasu. W tym roku w końcu udało się odwiedzić tą duńską wyspę. A może lepiej powinienem napisać "rajską wyspę" :) Podróż zaczynamy w Kołobrzegu, do którego docieramy autami. Tam zostawiamy fury i pakujemy się rowerami na prom. Witaj przygodo!!!
Promem płyniemy 4,5 godziny, które nie należały do najprzyjemniejszych... Już po pół godzinie w toalecie zaczynają pojawiać się stali bywalcy. Nasza czwórka zniosła bujanie dosyć dobrze, ale i tak większość czasu nadrabialiśmy nocną podróż autem.
Bornholm to niewielka wyspa (południkowo 30 km, równoleżnikowo 40 km), obwodnica wokół wyspy ma niewiele ponad sto kilometrów, więc w planach mieliśmy zjechanie w zasadzie całej. Czy nam się to udało? Czytajcie dalej! :)
Na miejscu byliśmy około 11.00. Mieliśmy miejscówkę w Nexø, bardzo blisko portu, więc po szybkim zakwaterowaniu i rozpakowaniu wybraliśmy się na pierwsze zwiedzanie. Zaczęliśmy od "naszego" Nexø, które jest drugim co do wielkości miastem na wyspie (tylko 3700 mieszkańców). Oprócz portu, niewielkiego rynku, czy tradycyjnej wędzarni trzeba tutaj zobaczyć kościół pw. św. Mikołaja (notabene, patrona żeglarzy).
Z Nexø udaliśmy się na południowy kraniec wyspy, do Dueodde z plażą słynącą z białego, bardzo drobnego piasku. Po drodze mijamy niewielkie miejscowości, wszędzie cisza i spokój. Zaczynamy się przyzwyczajać do gościnności duńczyków, świetnie oznaczonych i wykonanych dróg rowerowych a także uczciwości mieszkańców, co widać m.in. po budkach przy drogach, w których sprzedają np. ziemniaki. Bierzesz worek pyrek, pieniądze wrzucasz do kasetki i jedziesz dalej. U nas nie do pomyślenia...
W Dueodde robimy się strasznie głodni i po wskazówkach tubylców odkładamy plażowanie na kiedy indziej i wracamy do Snogebæk do tradycyjnej wędzarni. Ten tydzień minie pod znakiem śledzia :)
Na wyspie jedzenie jest drogie. Ponad dwa razy droższe niż w Polsce. Ale w końcu jest urlop, a żołądki przyrosły nam do krzyża, więc wybieramy rybny szwedzki stół - za 110 DK jemy do woli. To była dopiero uczta! :D
Po posileniu ciała, czas na strawę dla duszy, więc uderzamy do Bodilsker, obejrzeć miejscowy kościół.
Ciekawostką tego kościoła jest legendarna Czapka Diabła. Niewielki kamień przypominający kształtem rycerski hełm niczym przyklejony do kościelnej wieży odbiega kolorem od białegy tynku budowli. Legenda głosi, że jest to czapka diabła i nie może być pomalowana, ponieważ każda farba odpadnie od powierzchni kamienia. Ehhh Ci duńczycy... Nie wiedzą, że to amelinium?!
Oprócz kościołów Bornholm słynie również z zabytków kamiennych. Pionowo ustawione głazy, zwane menhirami, odgrywały ogromną rolę w życiu duchowym mieszkańców i ustawiano je na cześć ważnych wydarzeń. W Gryet ustawiono ich 62 sztuki!
Pierwszy dzień powoli dobiegał końca. Wyspa nas oczarowała. Trudno opisać słowami, jak tu czysto i spokojnie.
Trzeba to zobaczyć na własne oczy!
Domek, w którym mieszkaliśmy, może i nie był największy, ale za to czysty i w pełni wyposażony. Do morza mieliśmy dosłowanie paręnaście metrów. I tylko zapach ryb trochę przeszkadzał... ;)
Pełni wrażeń z pierwszego dnia szybko poszliśmy spać zbierając siły na najbliższy tydzień :)
2013 Cykelveje na Bornholmie
Kolejny dzień --->
Komentarze