Powerade Volvo MTB Marathon 2013 - Karpacz
Kategoria > 50, Foto, MOUNTAINS are calling!, PC-15, Twarde lądowania, Wyścigowo, Android GPS, Golonko Powerade
Sobota, 15 czerwca 2013
Komentarze: 13
Vśrednia11.32 km/h
Vmax48.06 km/h
Tętnośr.168
Tętnomax194
Kalorie 5867 kcal
Temp.25.0 °C
CADavg: 72 rpm | HZ: 2% | FZ: 22% | PZ: 76%
Totalne, górskie upodlenie...
Kolejna wizyta w Karkonoszach za nami. Pierwsze górskie giga zaliczone. Może nie w najlepszym stylu, ale o tym za chwilę.
Karpacz przywitał nas piękną pogodą. Czasu przed startem nie mieliśmy zbyt wiele, ale ze wszystkim się wyrobiliśmy. Podjazd pod Wang solidnie rozciągnął stawkę i chyba każdy jechał tam, gdzie powinien (no może poza Zbyszkiem, który już wtedy sapał jak lokomotywa gdzieś w połowie peletonu ;)
Pierwszy wjazd w teren i zaczyna się frajda. Początkowo jest lajtowo, ale to nie znaczy, że nie ma co robić - już wtedy klocki się pięknie podsmażyły. Gdy zaczęły się konkretniejsze zjazdy wyszło na jaw, że na nich nie poszaleję... Jeszcze nigdy nie miałem takiej blokady jak tym razem. Zero czucia roweru, strach przed każdym większym uskokiem. Przyznaję się bez bicia - sprowadzałem. Dużo za dużo. Czasowo wcale na tym tak bardzo nie traciłem, ale niesmak pozostał.
Do rozjazdu na giga dojeżdżam ze sporym zapasem. Pod górkę kręci mi się całkiem przyzwoicie. Gorzej w dół... Zjazd z Dwóch Mostów - jak dla mnie kompletna masakra. A wiem, że jest możliwy do zrobienia, bo większość trasy tasowałem się z Rafałem Ignaczakiem z miejsowego MKS 11 i on zjeżdżał wszystko. Dosłownie!!! Na podjazdach zawsze go doganiałem, ale to co robił jadąc w dół... nie do pomyślenia!
Gdzieś na 40 km przełączam się z trybu "jeszcze próbuję się ścigać" na tryb "próbuję dojechać do mety". Nie mam klasycznej bomby, ale sił zaczyna brakować, a do tego dochodzi niezadowolenie z braku techniki. Bufet na giga to dla nas ratunek po wspinaczce pod nasłonecznioną łąkę. Dochodzi mnie tam znajomy z Bydgoszczy, Maciej Ochendal z Bydzia Power i staram się go gonić, dzięki czemu nawet parę osób wyprzedziłem.
Powrót na pętlę mega to znowu konkretny popas na bufecie i systematyczne łykanie ogona mega, co lekko podbudowywuje. Na nowym asfalcie nad Chomontową wrzucamy nawet na chwilę twardsze przełożenie, stajemy na pedałach i pokazujemy, jak się jeździ na giga :p
O dziwo nie osłabłem, a nawet się trochę pobudziłem :) Do tego na zjazdach zaczyna być już lepiej, zjeżdżam zdecydowanie więcej, czasami tylko blokowany przez megowców. Chyba jednak większość siedzi w głowie... Zjazd korzeniami na żółtym oczywiście początkowo sprowadzam, mijam Krzycha męczącego się z nadgarstkiem, a gdzieś od połowy zaczynam nieśmiało próbować swoich sił i nawet jakoś to idzie. Wkurzam się tylko, jak ja rzeźbię między kamieniami a bokiem wyprzedza mnie koleś zbiegający z rowerem pod pachą :D To było nie fair :p
Końcówka to znany fragment z agrafkami, które tradycyjnie odpuszczam. Może na świeżo bym spróbował, ale nie po prawie 70 km męczarni... Jeszcze tylko łączka na hamulcu, uskok "!!! !!!" z buta i upragniona meta, a tam wesoła gromadka Goggli wygrzewająca się na trawce :)
Czas: 6:23:53.2
Check point1: 2:32:30 / 106
Check point2: 5:01:45 / 113
GIGA Open: 109/131 (+13 DNF)
GIGA M2: 37/40 (+3 DNF)
Strata: 02:23:50 (Bartosz Janowski)
DST: 70,91 km
AVG: 11,08 km/h
Vmax: 48,06 km/h
Goggle Pro Active Eyewear STATS
klosiu – 68 (28 M3) – 5:23:20.5
JPbike – 89 (35 M3) – 5:42:58.7
Marc – 100 (36 M2) – 6:04:49.2
daVe - 109 (37 M2) - 6:23:53.2
duda - 129 (40 M2) - 7:37:40.1
toadi69 - 130 (22 M4) - 7:47:52.7
W przeciwieństwie do pozostałych, jak dla mnie było trudniej niż rok temu. Pewnie to kwestia pogorszenia techniki i przez to takie wrażenie. Na dzień dzisiejszy mam dość tej trasy, ale pewnie za tydzień mi przejdzie ;) Wynik jest jaki jest. Jakby się tak zastanowić to nawet nie jest tragicznie. W końcu udało się zapunktować do drużynówki!!! Po tegorocznym Karpaczu wiem jedno - więcej ciężkiego terenu, mniej śmigania po asfaltach i leśnych duktach!
Na pierwszych odcinkach byłem całkiem rześki i czysty ;)
Na zjazdach robiłem różne dziwne rzeczy, których do teraz nie rozumiem... Jak tutaj na przykład... Jadę.
Szukam grzybów.
Jadę dalej... (I co Wy na to powiecie?! Wstyd i hańba... Jeszcze się sfotografować dałem... ;)
Żeby nie było, coś tam zjechałem.
Nie ma co narzekać. Trza jeździć! A maraton był super. Trasa po prostu mega, świetnie przygotowana (choć na około 25'tym km brakowało strzałek, na pewno ktoś je zawinął...), rewelacyjna pogoda i super atmosfera. Chyba przesiadam się na giga na stałe, jest o wiele spokojniej, bez niepotrzebnej napinki. Nawet pogadać sobie można :) 6,5 godziny w siodle dało wycisk, były momenty zwątpienia, co ja tam robię (ale kto takich nie ma?), ale nie żałuję świetnej przygody "w świecie agd" :D
PS Przyprowadzić mi tego, co mówił, że nie będzie błota!!!
Totalne, górskie upodlenie...
Kolejna wizyta w Karkonoszach za nami. Pierwsze górskie giga zaliczone. Może nie w najlepszym stylu, ale o tym za chwilę.
Karpacz przywitał nas piękną pogodą. Czasu przed startem nie mieliśmy zbyt wiele, ale ze wszystkim się wyrobiliśmy. Podjazd pod Wang solidnie rozciągnął stawkę i chyba każdy jechał tam, gdzie powinien (no może poza Zbyszkiem, który już wtedy sapał jak lokomotywa gdzieś w połowie peletonu ;)
Pierwszy wjazd w teren i zaczyna się frajda. Początkowo jest lajtowo, ale to nie znaczy, że nie ma co robić - już wtedy klocki się pięknie podsmażyły. Gdy zaczęły się konkretniejsze zjazdy wyszło na jaw, że na nich nie poszaleję... Jeszcze nigdy nie miałem takiej blokady jak tym razem. Zero czucia roweru, strach przed każdym większym uskokiem. Przyznaję się bez bicia - sprowadzałem. Dużo za dużo. Czasowo wcale na tym tak bardzo nie traciłem, ale niesmak pozostał.
Do rozjazdu na giga dojeżdżam ze sporym zapasem. Pod górkę kręci mi się całkiem przyzwoicie. Gorzej w dół... Zjazd z Dwóch Mostów - jak dla mnie kompletna masakra. A wiem, że jest możliwy do zrobienia, bo większość trasy tasowałem się z Rafałem Ignaczakiem z miejsowego MKS 11 i on zjeżdżał wszystko. Dosłownie!!! Na podjazdach zawsze go doganiałem, ale to co robił jadąc w dół... nie do pomyślenia!
Gdzieś na 40 km przełączam się z trybu "jeszcze próbuję się ścigać" na tryb "próbuję dojechać do mety". Nie mam klasycznej bomby, ale sił zaczyna brakować, a do tego dochodzi niezadowolenie z braku techniki. Bufet na giga to dla nas ratunek po wspinaczce pod nasłonecznioną łąkę. Dochodzi mnie tam znajomy z Bydgoszczy, Maciej Ochendal z Bydzia Power i staram się go gonić, dzięki czemu nawet parę osób wyprzedziłem.
Powrót na pętlę mega to znowu konkretny popas na bufecie i systematyczne łykanie ogona mega, co lekko podbudowywuje. Na nowym asfalcie nad Chomontową wrzucamy nawet na chwilę twardsze przełożenie, stajemy na pedałach i pokazujemy, jak się jeździ na giga :p
O dziwo nie osłabłem, a nawet się trochę pobudziłem :) Do tego na zjazdach zaczyna być już lepiej, zjeżdżam zdecydowanie więcej, czasami tylko blokowany przez megowców. Chyba jednak większość siedzi w głowie... Zjazd korzeniami na żółtym oczywiście początkowo sprowadzam, mijam Krzycha męczącego się z nadgarstkiem, a gdzieś od połowy zaczynam nieśmiało próbować swoich sił i nawet jakoś to idzie. Wkurzam się tylko, jak ja rzeźbię między kamieniami a bokiem wyprzedza mnie koleś zbiegający z rowerem pod pachą :D To było nie fair :p
Końcówka to znany fragment z agrafkami, które tradycyjnie odpuszczam. Może na świeżo bym spróbował, ale nie po prawie 70 km męczarni... Jeszcze tylko łączka na hamulcu, uskok "!!! !!!" z buta i upragniona meta, a tam wesoła gromadka Goggli wygrzewająca się na trawce :)
Czas: 6:23:53.2
Check point1: 2:32:30 / 106
Check point2: 5:01:45 / 113
GIGA Open: 109/131 (+13 DNF)
GIGA M2: 37/40 (+3 DNF)
Strata: 02:23:50 (Bartosz Janowski)
DST: 70,91 km
AVG: 11,08 km/h
Vmax: 48,06 km/h
Goggle Pro Active Eyewear STATS
klosiu – 68 (28 M3) – 5:23:20.5
JPbike – 89 (35 M3) – 5:42:58.7
Marc – 100 (36 M2) – 6:04:49.2
daVe - 109 (37 M2) - 6:23:53.2
duda - 129 (40 M2) - 7:37:40.1
toadi69 - 130 (22 M4) - 7:47:52.7
W przeciwieństwie do pozostałych, jak dla mnie było trudniej niż rok temu. Pewnie to kwestia pogorszenia techniki i przez to takie wrażenie. Na dzień dzisiejszy mam dość tej trasy, ale pewnie za tydzień mi przejdzie ;) Wynik jest jaki jest. Jakby się tak zastanowić to nawet nie jest tragicznie. W końcu udało się zapunktować do drużynówki!!! Po tegorocznym Karpaczu wiem jedno - więcej ciężkiego terenu, mniej śmigania po asfaltach i leśnych duktach!
Na pierwszych odcinkach byłem całkiem rześki i czysty ;)
Na zjazdach robiłem różne dziwne rzeczy, których do teraz nie rozumiem... Jak tutaj na przykład... Jadę.
Szukam grzybów.
Jadę dalej... (I co Wy na to powiecie?! Wstyd i hańba... Jeszcze się sfotografować dałem... ;)
Żeby nie było, coś tam zjechałem.
Nie ma co narzekać. Trza jeździć! A maraton był super. Trasa po prostu mega, świetnie przygotowana (choć na około 25'tym km brakowało strzałek, na pewno ktoś je zawinął...), rewelacyjna pogoda i super atmosfera. Chyba przesiadam się na giga na stałe, jest o wiele spokojniej, bez niepotrzebnej napinki. Nawet pogadać sobie można :) 6,5 godziny w siodle dało wycisk, były momenty zwątpienia, co ja tam robię (ale kto takich nie ma?), ale nie żałuję świetnej przygody "w świecie agd" :D
PS Przyprowadzić mi tego, co mówił, że nie będzie błota!!!
Komentarze
może bym się zabił może nie, ale jak to mówią "gdzie drwa rąbią tam wióry lecą" :)
w Bukowcu wylądowało ponad 20 osób ;) Jeśli chodzi o Maryjana to dojechał cały i zdrowy, ale kompletnie usyfiony błotem :D Miał w sumie trzy gleby, z czego jedna skończyła się rozłupaniem łupinki na głowie ;) Grunt, że był zadowolony :) Szczegóły niech Ci sam opowie.
@Jacek, czekam na okazję :)
ps. a co się stało z Mariuszem D. ???
Pompkę do amorka wezmę, jak nie zapomnę oczywiście ;)
Pozdro i do zobaczenia wkrótce!!!
@drogbas, a kto mnie zatrzyma (pochowa) na dole? :p
a tak btw to mógłbyś zabrać w służbową podróż pompkę do amorka?;)
no i gratulacje za łyknięcie takiej trasy!;)
@klosiu, właśnie dropów mi potrzeba, jak najwięcej! Jadę zaraz szukać czegoś w okolicy :)
@Marc, kto by się tam przejmował, jak się ten asfalt nazywał ;) A tak wogóle to wcale nie byłem tak daleko za Tobą!! Bój się następnym razem!! :p
Wyprzedzanie megowców - już tak sobie nie wlewajcie my też trenujemy ;)
Wyprzedzanie megowców też mnie niesamowicie motywuje :).
A ten asfalt to nie była Chomontowa. Z resztą w trakcie maratonu sam tak myślałem i dopiero po wyścigu Klosiu mnie uświadomił :)