Wtorek, 10 kwietnia 2012
Komentarze: 8
Leśne - Szubin - Kcynia - Wągrowiec - Skoki - Murowana Goślina - ...
Aż mi się pisać nie chce... Jak pech to pech... Najpierw cały czas pod wiatr, ale to przewidziałem i liczyłem się z tym, że tak będzie. Oprócz tego kilkoro debili wyprzedzało na trzeciego tak, że musiałem zjeżdżać do rowu - to jednak też można przewidzieć - idiotów na drogach nie brakuje. Tego jednak, że drugi raz w ciągu roku urwę hak nie przewidziałem. Zabrakło mi kilkunastu kilometrów do Poznania... Zdarzenie to mocno pozmieniało mi plany bo jeszcze tego samego dnia musiałem wrócić do Bydgoszczy. Ostatecznie się udało, ale jestem nieźle wykończony po wczorajszym dniu...
Jak to się stało, nie wiem. Ruszałem spod świateł, spokojnie, bez deptania. Nagle jeb-bum-trach i przerzutka radośnie dynda między szprychami. Ledwo co ruszyłem, więc dużych strat w sprzęcie nie ma. Naprędce zmajstrowałem coś takiego i pojechałem dalej.
Patent okazał się nieskuteczny - na szczęście udało mi się złapać autobus. Doczłapałem się "hulajnogą" do rodziców, znalazłem jakieś cywilne ciuszki i kontynuowałem wycieczkę z buta... Wyrobiłem się dopiero na pociąg o 3:00 w nocy, więc w domu byłem o 5:30. A do pracy na 7:00. Masakra...
Hak już zamówiłem. Jestem ciekaw czy zdążę się ze wszystkim uporać przed Murowaną...
Aż mi się pisać nie chce... Jak pech to pech... Najpierw cały czas pod wiatr, ale to przewidziałem i liczyłem się z tym, że tak będzie. Oprócz tego kilkoro debili wyprzedzało na trzeciego tak, że musiałem zjeżdżać do rowu - to jednak też można przewidzieć - idiotów na drogach nie brakuje. Tego jednak, że drugi raz w ciągu roku urwę hak nie przewidziałem. Zabrakło mi kilkunastu kilometrów do Poznania... Zdarzenie to mocno pozmieniało mi plany bo jeszcze tego samego dnia musiałem wrócić do Bydgoszczy. Ostatecznie się udało, ale jestem nieźle wykończony po wczorajszym dniu...
Jak to się stało, nie wiem. Ruszałem spod świateł, spokojnie, bez deptania. Nagle jeb-bum-trach i przerzutka radośnie dynda między szprychami. Ledwo co ruszyłem, więc dużych strat w sprzęcie nie ma. Naprędce zmajstrowałem coś takiego i pojechałem dalej.
Patent okazał się nieskuteczny - na szczęście udało mi się złapać autobus. Doczłapałem się "hulajnogą" do rodziców, znalazłem jakieś cywilne ciuszki i kontynuowałem wycieczkę z buta... Wyrobiłem się dopiero na pociąg o 3:00 w nocy, więc w domu byłem o 5:30. A do pracy na 7:00. Masakra...
Hak już zamówiłem. Jestem ciekaw czy zdążę się ze wszystkim uporać przed Murowaną...
Komentarze
Teraz inna rama i zero problemów :)
Marian, na nieswoim nie jadę!
pikaczu[/ - tak, tak, będziemy opowiadać Twoim wnukom :D Twoim, bo pewnie będziesz je miał szybciej :p
[b]klosiu, Maks - patent nie działał bo nie szło napiąć łańcucha i skakał sobie jak chciał po kasecie. Tzn. na siłę dało się ustawić 3x9 ale łańcuch był tak mocno naprężony, że po paru km byłby pewnie do wyrzucenia. No i poza tym kto był dał radę jechać na takim przełożeniu ;-)
:)
no to będzie co opowiadać... ;p heh;)