Gorce z prądem
Kategoria MOUNTAINS are calling!, Foto, Edge 1040, > 50
Piątek, 24 maja 2024
Komentarze: 2
Vśrednia15.11 km/h
Vmax57.00 km/h
Tętnośr.116
Tętnomax157
Kalorie 1623 kcal
Temp.15.0 °C
Weekend spędzamy z kumplami na kursie kajakarstwa górskiego, ale czas wykorzystujemy na maksa, więc na popołudnie bierzemy elektryczne fulle enduro BH Atom X o skoku 160 mm i silnikiem o momencie 90 Nm. Nigdy czymś takim nie jeździłem, więc tym bardziej nie mogę się tego doczekać. Trasę wybieramy bardzo ambitną, ale z takim silnikiem, nie jest to problemem ;) Zaczynamy od wspinaczki na Wierchy (609 m n.p.m.). Dalej pokonujemy między innymi Twarogi (839 m n.p.m.), Zdzar (858 m n.p.m.) i Wierch Bystrzaniec (1050 m n.p.m.) by zrobić chwilę przerwy na Gorcu (1228 m n.p.m.).
Wchodzimy na wieżę podelektować się widoczkami, ale mamy jeszcze sporo przed sobą, więc staram się delikatnie poganiać towarzystwo :) Ktoś musi być marudą w grupie ;)
Rowery idą jak dzikie. Ścianki 25% to żaden problem - redukcja przełożenia, wspomaganie na 100% i jedyne nad czym trzeba panować to kierunek jazdy i odrywanie przedniego koła. Wrażenie nieziemskie! Żeby jednak nie było zbyt różowo trafia się również trochę wypychu, tak jest chociażby podczas przebijania się przez drewniane schody na Przysłopie (1187 m n.p.m.) i Średniaku (1190 m n.p.m.). To na tym odcinku mijające nas dziewczyny stwierdzają, że ładnie wyglądamy. Na pewno nie było w tym sarkazmu ;)
Po pokonaniu drewnianych belek kierujemy się na Trzy Kopce (1281 m n.p.m.), skąd Głównym Szlakiem Beskidzkim jest już bardzo blisko do Schroniska na Turbaczu (1283 m n.p.m.).
Tam czas na doładowanie energii, ale tylko naszej. Nie wzięliśmy ładowarek, więc baterie po prostu muszą nam wystarczyć, a nie jest dobrze, bo mimo, że jesteśmy dopiero w połowie trasy, to baterii zostało tylko 20%. Trzeba będzie oszczędzać :P
Zjazd Głównym Szlakiem Beskidzkim do miejscowości Studzionki to czysta poezja! Jak ten rower zjeżdża! Nigdy nie uważałem się za downhillowca, ale teraz wiem, że to nie ja jestem problemem, a rower jaki posiadam :) Głazy i uskoki, które normalnie bym przejeżdżał mocno technicznie z minimalną prędkością i duszą na ramieniu, tu po prostu się przelatuje :) Zawiecha wybiera wszystko, do tego myk myk, tyłek za siodłem i nie ma przeszkód nie do przejechania. Fakt, kilka razy zrobiło się ciepło, ale to głównie z powodu braku przyczepności, bo błota mieliśmy sporo tego dnia. Niestety, to co dobre szybko się kończy i z powodu zbliżającego się zachodu (i prawie rozładowanych baterii) odpuściliśmy wjazd na Lubań i wróciliśmy do Tylmanowej asfaltem przez Ochotnicę Górną i Dolną. Pomimo niezrealizowania wstępnego planu i tak uważam ten dzień za jeden z lepiej spędzonych dni na rowerze ever :)
Garmin Connect
Wchodzimy na wieżę podelektować się widoczkami, ale mamy jeszcze sporo przed sobą, więc staram się delikatnie poganiać towarzystwo :) Ktoś musi być marudą w grupie ;)
Rowery idą jak dzikie. Ścianki 25% to żaden problem - redukcja przełożenia, wspomaganie na 100% i jedyne nad czym trzeba panować to kierunek jazdy i odrywanie przedniego koła. Wrażenie nieziemskie! Żeby jednak nie było zbyt różowo trafia się również trochę wypychu, tak jest chociażby podczas przebijania się przez drewniane schody na Przysłopie (1187 m n.p.m.) i Średniaku (1190 m n.p.m.). To na tym odcinku mijające nas dziewczyny stwierdzają, że ładnie wyglądamy. Na pewno nie było w tym sarkazmu ;)
Po pokonaniu drewnianych belek kierujemy się na Trzy Kopce (1281 m n.p.m.), skąd Głównym Szlakiem Beskidzkim jest już bardzo blisko do Schroniska na Turbaczu (1283 m n.p.m.).
Tam czas na doładowanie energii, ale tylko naszej. Nie wzięliśmy ładowarek, więc baterie po prostu muszą nam wystarczyć, a nie jest dobrze, bo mimo, że jesteśmy dopiero w połowie trasy, to baterii zostało tylko 20%. Trzeba będzie oszczędzać :P
Zjazd Głównym Szlakiem Beskidzkim do miejscowości Studzionki to czysta poezja! Jak ten rower zjeżdża! Nigdy nie uważałem się za downhillowca, ale teraz wiem, że to nie ja jestem problemem, a rower jaki posiadam :) Głazy i uskoki, które normalnie bym przejeżdżał mocno technicznie z minimalną prędkością i duszą na ramieniu, tu po prostu się przelatuje :) Zawiecha wybiera wszystko, do tego myk myk, tyłek za siodłem i nie ma przeszkód nie do przejechania. Fakt, kilka razy zrobiło się ciepło, ale to głównie z powodu braku przyczepności, bo błota mieliśmy sporo tego dnia. Niestety, to co dobre szybko się kończy i z powodu zbliżającego się zachodu (i prawie rozładowanych baterii) odpuściliśmy wjazd na Lubań i wróciliśmy do Tylmanowej asfaltem przez Ochotnicę Górną i Dolną. Pomimo niezrealizowania wstępnego planu i tak uważam ten dzień za jeden z lepiej spędzonych dni na rowerze ever :)
Garmin Connect
Komentarze
- gdzie w górach dopuszcza się ruch rowerów, a gdzie tylko pieszych?
- a może pieszym też ograniczyć, bo zwierzęta?
- wyciągi? jak ktoś "nie ma sił wejść - trudno!"
- sztuczne ułatwienia? nie umiesz się wspinać - zostań na Krupówkach!
- ratować, czy nie? w końcu sam wlazł, niech sobie sam radzi...
Tak samo jest z elektrykami. Jasne, wolałbym tą trasę zrobić bez wspomagania, ale z ekipą, z którą byłem, a przede wszystkim przy ilości czasu, jaką mieliśmy, było to niemożliwe. A z prądem się udało. Turyści i zwierzęta też nie ucierpieli ;)
Jest to spór, którego nigdy nie rozstrzygniemy. Pozostaje sobie życzyć, żebyśmy jak najdłużej mieli siłę wjeżdżać bez prądu!
PS Na razie roweru nie zmieniam! :D
Niemniej jednak widoki i relacja piękne :)