Powerade MTB Maraton - Murowana Goślina
Kategoria > 50, Foto, Twarde lądowania, Wyścigowo, Video, Golonko Powerade
Niedziela, 19 kwietnia 2009
Komentarze: 10
Vśrednia23.62 km/h
Vmax44.50 km/h
Temp.12.0 °C
Dom - PKP Poznań Karolin - (26 km) - PKP Murowana Goślina - ZAWODY - Dom
Wyścig z serii Powerade MTB Maraton 2009
Co nieco o samej trasie: zapisaliśmy się na dystans mega, który wg organizatorów miał mieć 68 km (a miał chyba trochę więcej...) Przewyższenie w sumie 717 m. Najwyższy punkt to Dziewicza Góra (143 m n.p.m.)
Poniżej mapka oraz profil.
Jeśli chodzi o sam wyścig to opiszę go w skrócie podając kolejne kilometry jazdy. Oczywiście liczby w przybliżeniu, nie pamiętam dokładnie, gdzie miałem jaki przebieg.
0 - 20 km - dużo piachu i jeszcze więcej przeciskania się do przodu w celu znalezienia swojego miejsca w stawce. Jedna podbramkowa sytuacja, kiedy prawie leżałem, gdyż zakopałem się w jakiejś piaszczystej koleinie.
25 km - fajny odcinek, krótkie podjazdy/zjazdy, zakręty oraz... piach. Na jednym z zakrętów klasyczne OTB w moim wykonaniu (koło podczas skrętu zakopało się w piachu). Na szczęście tylko zadrapane i obite kolano, więc jadę dalej. Cały czas sporo wyprzedzania...
30 - 40 km - luzik, spokojne kręcenie przed siebie oraz pierwszy posiłek na trasie.
40 km - taki jakby mały kryzys, nikogo przede mną, nikogo za mną - nie chce mi się ;p
45 - 55 km - dogania mnie jakiś "pociąg" ;-) Zmotywowany przyspieszam, robimy zmiany i ogólnie jest fajnie - tak już do Dziewiczej.
60 km - Dziewicza. Tutaj zaskoczenie: czemu wszyscy jadą tak wolno? Spodziewałem się mega zmęczenia z mojej strony, a nawet na najbardziej stromym podjeździe wyprzedzałem innych :D
65 - 73 km - czuć zmęczenie, wkurzające jest to, że trasa powinna już się kończyć a Murowanej ani widu, ani słychu. Do tego dochodzi problem z zatartą linką tylnej przerzutki. Obserwuję również ciekawy objaw: czuję mocne mrowienie w... prawym sutku :D Ciekawe, czy ktoś mi powie co to mogło oznaczać ;-)
Finisz - wjeżdżamy na metę gdzieś tak w pięć osób, jeszcze parę metrów i wziąłbym osobę przede mną - brakło mi 0.217 sekundy ;-) Ogólnie rzecz biorąc jest faaajnie - zmęczony ale szczęśliwy! :-)
Co do roweru na trasie to poza wspomnianymi problemami z tylną przerzutką mam spore luzy na przedniej piaście. Trzeba ją w najbliższym czasie rozkręcić. Innych kłopotów brak.
Podsumowując: super dzień, dobra organizacja, miła atmosfera na mecie.
No i na zakończenie wyniki:
Czas: 02:53:43.846 na dystansie 73.39 km (wg mojego licznika) co daje w sumie średnią około 25.3 km/h. Strata do najlepszego 00:32:18.704. Miejsce open: 69/486 startujących w Mega, w M2 miejsce 35/167 zawodników. Chyba całkiem dobrze :-)
Tutaj jeszcze przed startem. Patrzę w kierunku Dudy zmieniającego dętkę ;-)
Jakby co to widać mnie pod literką "H" (foto by: Bolek0)
Ruszyliśmy, niestety wybrałem złą stronę drogi i musiałem się troszkę wlec... Tym razem jestem czwarty od lewej. (foto by: Kash)
A teraz mała niespodzianka ze startu. Przewińcie na 47 sekundę :D
No i jedyne dobre zdjęcie z trasy - szkoda, że nie widać roweru... (foto by: myzsa58)
A tutaj jako jeden z wagoników pewnego pociągu - niestety na końcu ;-) (foto by: SieTek)
Wyścig z serii Powerade MTB Maraton 2009
Co nieco o samej trasie: zapisaliśmy się na dystans mega, który wg organizatorów miał mieć 68 km (a miał chyba trochę więcej...) Przewyższenie w sumie 717 m. Najwyższy punkt to Dziewicza Góra (143 m n.p.m.)
Poniżej mapka oraz profil.
Jeśli chodzi o sam wyścig to opiszę go w skrócie podając kolejne kilometry jazdy. Oczywiście liczby w przybliżeniu, nie pamiętam dokładnie, gdzie miałem jaki przebieg.
0 - 20 km - dużo piachu i jeszcze więcej przeciskania się do przodu w celu znalezienia swojego miejsca w stawce. Jedna podbramkowa sytuacja, kiedy prawie leżałem, gdyż zakopałem się w jakiejś piaszczystej koleinie.
25 km - fajny odcinek, krótkie podjazdy/zjazdy, zakręty oraz... piach. Na jednym z zakrętów klasyczne OTB w moim wykonaniu (koło podczas skrętu zakopało się w piachu). Na szczęście tylko zadrapane i obite kolano, więc jadę dalej. Cały czas sporo wyprzedzania...
30 - 40 km - luzik, spokojne kręcenie przed siebie oraz pierwszy posiłek na trasie.
40 km - taki jakby mały kryzys, nikogo przede mną, nikogo za mną - nie chce mi się ;p
45 - 55 km - dogania mnie jakiś "pociąg" ;-) Zmotywowany przyspieszam, robimy zmiany i ogólnie jest fajnie - tak już do Dziewiczej.
60 km - Dziewicza. Tutaj zaskoczenie: czemu wszyscy jadą tak wolno? Spodziewałem się mega zmęczenia z mojej strony, a nawet na najbardziej stromym podjeździe wyprzedzałem innych :D
65 - 73 km - czuć zmęczenie, wkurzające jest to, że trasa powinna już się kończyć a Murowanej ani widu, ani słychu. Do tego dochodzi problem z zatartą linką tylnej przerzutki. Obserwuję również ciekawy objaw: czuję mocne mrowienie w... prawym sutku :D Ciekawe, czy ktoś mi powie co to mogło oznaczać ;-)
Finisz - wjeżdżamy na metę gdzieś tak w pięć osób, jeszcze parę metrów i wziąłbym osobę przede mną - brakło mi 0.217 sekundy ;-) Ogólnie rzecz biorąc jest faaajnie - zmęczony ale szczęśliwy! :-)
Co do roweru na trasie to poza wspomnianymi problemami z tylną przerzutką mam spore luzy na przedniej piaście. Trzeba ją w najbliższym czasie rozkręcić. Innych kłopotów brak.
Podsumowując: super dzień, dobra organizacja, miła atmosfera na mecie.
No i na zakończenie wyniki:
Czas: 02:53:43.846 na dystansie 73.39 km (wg mojego licznika) co daje w sumie średnią około 25.3 km/h. Strata do najlepszego 00:32:18.704. Miejsce open: 69/486 startujących w Mega, w M2 miejsce 35/167 zawodników. Chyba całkiem dobrze :-)
Tutaj jeszcze przed startem. Patrzę w kierunku Dudy zmieniającego dętkę ;-)
Jakby co to widać mnie pod literką "H" (foto by: Bolek0)
Ruszyliśmy, niestety wybrałem złą stronę drogi i musiałem się troszkę wlec... Tym razem jestem czwarty od lewej. (foto by: Kash)
A teraz mała niespodzianka ze startu. Przewińcie na 47 sekundę :D
No i jedyne dobre zdjęcie z trasy - szkoda, że nie widać roweru... (foto by: myzsa58)
A tutaj jako jeden z wagoników pewnego pociągu - niestety na końcu ;-) (foto by: SieTek)
Komentarze
Pozdrawiam!
trzebaby kiedyś w końcu na rowerek razem wyskoczyć bo aż wstyd:)
Pozdrówka!