droga jest celem

Kaczmarek 2017 Wolsztyn Kategoria > 50, Edge 520, Foto, Kaczmarek electric, Wyścigowo
Niedziela, 1 października 2017 Komentarze: 3
Dystans74.70 km
Teren74.00 km
Czas03:23
Podjazdy589 m
Uczestnicy
SprzętChińczyk
Vśrednia22.08 km/h
Vmax43.80 km/h
Tętnośr.178
Tętnomax191
Kalorie 3013 kcal
Temp.13.8 °C
Więcej danych
Ostatni start w tym roku, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Dojazd w sympatycznym towarzystwie Sołtysów małych i dużych :) Na miejsce docieramy tak w sam raz, żeby się przebrać, chwilę porozmawiać i udać się do sektorów - rozgrzać się zdążymy na trasie. W sektorze wesoło, na ostatniego Kaczmarka stawił się w zasadzie cały team unitów, zdecydowana większość startuje z jedynki - bez napinki ustawiamy się w ogonie sektora i czekamy na start.

Początek tradycyjnie dość nerwowy i tłoczny - w parku wąsko, obok mnie w górę wzbija się orzeł (zerwany łańcuch od eagle'a) a po chwili... wszyscy stoimy w korku na mostku :( Gdy w końcu udaje się przedostać na drugą stronę "wielkiej" wody zaczyna się szukanie swojego miejsca w stawce. W zasięgu wzroku mam większość unitów - Krzychu jadący mega najbardziej z przodu, Wojtek i Drab tuż przede mną, tylko Jacka nie widziałem, ale ponoć był tuż za mną. Ja wybieram najlepsze z możliwych miejsc, czyli... wiozę się na kole Marty G. ;) Po paru chwilach noga zaczyna jednak swędzieć i powolutku przebijam się do przodu wyprzedzając Adriana z wywaloną połową bezpieczników i siadam na kole Wojtka. No, i to by było na tyle. Koniec relacji :p (foto by: Katarzyna Gasenko)


No dobra, napiszę jeszcze co nieco. Jedzie się fajnie, ale wiem, że to nie będzie mój dzień. Trasa rewelacja, ciekawe i długie single. Bez mega ostrych ścianek i zdradliwych zjazdów. Do tego parę szutrowych łączników - idealne na wciągnięcie sety i śledzia ;) Piach jest, ale w normie. Do tego kilka smaczków, jak na przykład drop, którego nie widzieliśmy, a na którym wygrzmocił jeden z Volkswagena oraz ruchomy mostek! Naprawdę mi się podobało! :) (foto by: Mateusz Kaczmarek)


Pierwszą rundę przejeżdżamy w niedużym pociągu, raczej się wiozę, niż wiozę innych ;) Na przodzie sporo pracuje Wojtek - ewidentnie ma dzisiaj kopyto (możliwe też, że miał coś dosypane do coli w samochodzie). O dziwo tuż przed rozjazdem teamowy kolega słabnie i zaczyna coś tam marudzić za moimi plecami, ale ja jestem twardy ;) i bez wahania skręcam na giga. Odpuściłem nawet lekko korby, aby Wojtek do mnie doszedł. Tak też się stało, gorzej, że mnie od razu wyprzedził i tak dorzucił do pieca, że tym razem to ja zacząłem marudzić :p Koniec końców się pozbierałem i tak sobie jechaliśmy we dwoje (romantycznie, nie?!). Sylwetki majaczące przed nami coraz częściej ginęły z oczu, za nami też nikogo nie było widać. Do czasu, aż dogoniła nas wyprzedzona na pierwszej rundzie Kasia H&M z Jerzym Kaźmierczakiem (rocznik 1952). Z biegiem kilometrów zaczynam słabnąć, podjazdy stają się coraz bardziej strome (przynajmniej takie mam wrażenie) i Wojtek coraz bardziej mi ucieka. Dobrze, że przed startem spuściłem mu powietrza z amortyzatora, to przynajmniej doganiałem go na zjazdach :p Przed najbardziej stromym podjazdem daję się wyprzedzić panu Jurkowi oraz Kasi, ale wstępują we mnie nowe siły i się im odgryzam, by po chwili znowu stracić oczko na rzecz pana z M6. W tym samym czasie Wojtek wystrzelił do przodu, jakby zapomniał w domu żelazka wyłączyć ;) Zostaliśmy we trójkę uciekając przed Gosią Zellner z obstawą kolegów z EuroBike'a. Kasia zastosowała więc zabieg psychologiczny mówiąc coś w stylu: "Dawid, tylko ty możesz mi pomóc" i nie pozostało mi nic innego, jak rzucić się w heroiczny pościg za Wojtkiem, któremu udało się w tym czasie dogonić Piotrka Przybyła. Nie wiem jak, ale udało nam się ich dojść, moje męskie ego zostało uratowane, Kasia przekazana pod skrzydła Piotra, a mi nie pozostało nic innego, jak modlić się o metę ;) W międzyczasie było jeszcze wciągające bagienko oraz Wojtkowa prawie-gleba na drzewie. No i nareszcie ona - upragniona META! Tak się ucieszyłem, że nawet odpuściłem ściganie na kresce z Wojtkiem. A co, niech każdy pobędzie chwilę team leaderem ;) (foto by: Renata Tyc)


Na koniec tradycyjne podsumowanie - świetny maraton, bardzo ładna pogoda (jak na październik), fajna współpraca z Wojtkiem (dużo mocniejszym ode mnie tego dnia) i w ogóle wszystko super. Dzięki jeździe czterech osób na giga punktujemy wysoko (Jacek tylko 3 minuty za nami, Adrian... trochę więcej :p ) i ostatecznie zajmujemy drużynowo DZIEWIĄTE miejsce w generalce, jakby nie patrzeć bardzo mocno obstawionego cyklu. Poza tym z tłumu kibiców dochodzą nas słuchy, że może i nie jesteśmy najszybsi w okolicy, ale na pewno najprzystojniejsi! ;) Jeszcze będzie o nas głośno!

Dzięki Unit Martombike Team za świetną zabawę w tym sezonie!


Czas: 03:23:29
Check point1: 01:00:38 (46)
Check point2: 01:25:01 (45)
Check point3: 02:31:07 (42)
Check point4: 02:57:30 (43)
GIGA Open: 42/69 (2 DNF)
GIGA M3: 12/18 (0 DNF)
Strata: 0:37:08 (Marcin Sapa)
DST: 74,70 km
Uphill: 589 m
AVG: 22,03 km/h
Vmax: 43,8 km/h
CADavg: 86 rpm
Garmin Connect

Komentarze

grigor86 20:59 piątek, 6 października 2017
No i miło :-)
JPbike 16:09 czwartek, 5 października 2017
Ależ fajnie opisałeś te równie fajne przeżycia z giga wyścigu :)
josip 13:19 czwartek, 5 października 2017
Dzięki za wspólną walkę, poczekanie w trudnym momencie i motywację!
Nasz forma w tym sezonie była wyjątkowo wyrównana, można by pomyśleć o jakieś etapówce teamowo. Z drugiej strony, u Ciebie priorytety na przyszły rok troszkę inne:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa razpr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach. To wtedy zaczęła się moja przygoda z kolarstwem. Kiedyś nastawiony na wyniki, teraz częściej wybieram "kolarstwo romantyczne".

94692.43

KILOMETRÓW NA BLOGU

25484.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.35 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

180d 01h 04m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt XT M8000 (32T + 11-46T)
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion
  • Opony Vittoria Barzo 2.25 + Mezcal 2.25

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Po 10 tys. kilometrów szutrów i asfaltów mogę stwierdzić, że zamiana szosy na gravela to był jednak strzał w dziesiątkę! Szybkość, wygoda i wolność. Gdybym miał mieć jeden rower, to na pewno byłby to gravel :)

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (40T + 11-38T)
  • Koła DT Swiss Gravel LN
  • Opony Tufo Thundero HD 40C

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem.

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460