Kaczmarek 2017 Nowa Sól
Kategoria > 50, Edge 520, Foto, Kaczmarek electric, Wyścigowo
Niedziela, 3 września 2017
Komentarze: 0
Vśrednia23.36 km/h
Vmax43.90 km/h
Tętnośr.174
Tętnomax186
Kalorie 2643 kcal
Temp.13.8 °C
Dawno mnie nie było na kaczmarkowych trasach... Najwyższa pora to nadrobić! Do Nowej Soli dojeżdżamy naszym teamowym autem ;) w składzie Wojtek, Jacek i ja. Podróż mija bardzo szybko, jednak na miejscu okazuje się, że większość przyjechała przed nami, bo mieliśmy spory problem ze znalezieniem wolnego miejsca na parkingu. Ostatecznie poznańskie Rybki dały się zastawić i tak w wesołej atmosferze przygotowywaliśmy się do startu. Rozgrzewki w sumie nawet nie robiliśmy - ot, przejechaliśmy kawałek początku trasy, żeby zobaczyć co i jak. Na giga będziemy mieli wystarczająco dużo czasu na rozgrzanie mięśni... :)
Ruszam z końca pierwszego sektora - tym razem mam założenie, aby nie cisnąć mocno na starcie, tylko od razu trzymać tętno w ryzach. Wszystko idzie po mojej myśli, ale... tak mnie głowa napierdziela (zaczęła już na parkingu), że poważnie zaczynam myśleć o skręceniu na mini... Zaciskam jednak zęby i jadę dalej czekając na rozwój wypadków. W sumie boli mnie przez całą trasę, ale nie na tyle, żeby zsiadać z roweru. Do dziś nie wiem, co było przyczyną... (foto by: tygodnikkrag.pl)
Początkowe kilometry to płaska dojazdówka z paroma kałużami i kilkoma kraksami, czyli maratonowy standard... Z kolei pierwsze bardziej strome podjazdy to konieczność butowania. Gdzie się jednak da, próbuję zyskać parę oczek, m.in. jadąc w lewo, gdy wszyscy jadą w prawo ;) (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Oczywiście była to zmyłka z mojej strony i zrobienie sobie miejsca do ataku! (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Po parunastu minutach poszukiwania swojego miejsca w stawce rozpoczyna się dla mnie samotność długodystansowca, czyli samotne ciśnięcie do przodu. Tak mija mi cała pierwsza pętla i kawałek drugiej. Przetasowań jest bardzo niewiele, na dłużej doszli do mnie tylko Mariusz Szustak z Grupy Pościgowej i Andrzej Jackowski z Cellfastu. Co ciekawe odskakuję im na stromych podjazdach i zjazdach (niespotykane dla mnie!). Na niewielkich wzniesieniach oraz po płaskim to oni są silniejsi. Na zdjęciu jeszcze ja prowadzę, ostatecznie Mariusz mnie wyprzedził a Andrzej został niecałą minutę za mną. (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Do Mariusza brakowało mi około 20 sekund. Przez kilkanaście kilometrów próbowałem go dogonić, ale nie dałem rady. Przynajmniej miałem motywację na drugiej pętli, bo podejrzewam, że przejechałem ją szybciej niż pierwszą. Przed metą czekał nas jeszcze do przejechania mostek, na którym postanowiłem nie zsiadać z roweru i podjechać po schodach dzięki czemu jestem piąty overall na Stravie :p Na mecie melduję się na 37 miejscu, przy czym 17 osób startowało w kategorii Elita - nie jest źle! Przyjeżdżam jako pierwszy z teamu z przewagą 6:23 minuty nad Wojtkiem i 7:38 nad Jackiem. Mimo mniejszej ilości treningów w ostatnim czasie poszło mi całkiem spoko, co bardzo mnie cieszy! :) (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Tego dnia wszystko wypaliło - dojazd w doborowym towarzystwie, sporo Unitów na starcie i bardzo fajna, szybka trasa. Najpierw nudna dojazdówka, ale przynajmniej rozładowało to trochę tłok na trasie. Później sporo singli, na których szło złapać rowerowe flow. Podjazdy były, ale nie upierdliwe ścianki tylko takie akurat do podjechania. Zjazdy w sam raz, żeby puścić klamki i po prostu jechać w dół (dwa razy dobijając amortyzator :p ). W skrócie - podobało mi się :) Reszcie drużyny chyba też, co przełożyło się na 7 miejsce na 48 sklasyfikowanych drużyn! :)
Czas: 03:08:38
Check point1: 01:00:09 (35)
Check point2: 01:08:40 (25)
Check point3: 02:07:36 (43)
Check point4: 02:16:44 (37)
GIGA Open: 37/69 (2 DNF)
GIGA M3: 7/12 (0 DNF)
Strata: 0:29:55 (Mariusz Gil)
DST: 73,20 km
Uphill: 710 m
AVG: 23,28 km/h
Vmax: 43,9 km/h
CADavg: 88 rpm
Garmin Connect
Ruszam z końca pierwszego sektora - tym razem mam założenie, aby nie cisnąć mocno na starcie, tylko od razu trzymać tętno w ryzach. Wszystko idzie po mojej myśli, ale... tak mnie głowa napierdziela (zaczęła już na parkingu), że poważnie zaczynam myśleć o skręceniu na mini... Zaciskam jednak zęby i jadę dalej czekając na rozwój wypadków. W sumie boli mnie przez całą trasę, ale nie na tyle, żeby zsiadać z roweru. Do dziś nie wiem, co było przyczyną... (foto by: tygodnikkrag.pl)
Początkowe kilometry to płaska dojazdówka z paroma kałużami i kilkoma kraksami, czyli maratonowy standard... Z kolei pierwsze bardziej strome podjazdy to konieczność butowania. Gdzie się jednak da, próbuję zyskać parę oczek, m.in. jadąc w lewo, gdy wszyscy jadą w prawo ;) (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Oczywiście była to zmyłka z mojej strony i zrobienie sobie miejsca do ataku! (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Po parunastu minutach poszukiwania swojego miejsca w stawce rozpoczyna się dla mnie samotność długodystansowca, czyli samotne ciśnięcie do przodu. Tak mija mi cała pierwsza pętla i kawałek drugiej. Przetasowań jest bardzo niewiele, na dłużej doszli do mnie tylko Mariusz Szustak z Grupy Pościgowej i Andrzej Jackowski z Cellfastu. Co ciekawe odskakuję im na stromych podjazdach i zjazdach (niespotykane dla mnie!). Na niewielkich wzniesieniach oraz po płaskim to oni są silniejsi. Na zdjęciu jeszcze ja prowadzę, ostatecznie Mariusz mnie wyprzedził a Andrzej został niecałą minutę za mną. (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Do Mariusza brakowało mi około 20 sekund. Przez kilkanaście kilometrów próbowałem go dogonić, ale nie dałem rady. Przynajmniej miałem motywację na drugiej pętli, bo podejrzewam, że przejechałem ją szybciej niż pierwszą. Przed metą czekał nas jeszcze do przejechania mostek, na którym postanowiłem nie zsiadać z roweru i podjechać po schodach dzięki czemu jestem piąty overall na Stravie :p Na mecie melduję się na 37 miejscu, przy czym 17 osób startowało w kategorii Elita - nie jest źle! Przyjeżdżam jako pierwszy z teamu z przewagą 6:23 minuty nad Wojtkiem i 7:38 nad Jackiem. Mimo mniejszej ilości treningów w ostatnim czasie poszło mi całkiem spoko, co bardzo mnie cieszy! :) (foto by: Piotr Łabaziewicz)
Tego dnia wszystko wypaliło - dojazd w doborowym towarzystwie, sporo Unitów na starcie i bardzo fajna, szybka trasa. Najpierw nudna dojazdówka, ale przynajmniej rozładowało to trochę tłok na trasie. Później sporo singli, na których szło złapać rowerowe flow. Podjazdy były, ale nie upierdliwe ścianki tylko takie akurat do podjechania. Zjazdy w sam raz, żeby puścić klamki i po prostu jechać w dół (dwa razy dobijając amortyzator :p ). W skrócie - podobało mi się :) Reszcie drużyny chyba też, co przełożyło się na 7 miejsce na 48 sklasyfikowanych drużyn! :)
Czas: 03:08:38
Check point1: 01:00:09 (35)
Check point2: 01:08:40 (25)
Check point3: 02:07:36 (43)
Check point4: 02:16:44 (37)
GIGA Open: 37/69 (2 DNF)
GIGA M3: 7/12 (0 DNF)
Strata: 0:29:55 (Mariusz Gil)
DST: 73,20 km
Uphill: 710 m
AVG: 23,28 km/h
Vmax: 43,9 km/h
CADavg: 88 rpm
Garmin Connect
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.