W zasadzie cały dzień spędzony z moją ukochaną :) Zmiana opon, dętek, klocków, czyszczenie bike'a, zmiana i smarowanie łańcucha. Bardziej pedantyczne zamocowanie licznika ;p (gumki kiepsko trzymały podstawkę - zipy są lepsze). Później miałem jechać na masę, ale bałem się deszczu ;) Jednak wieczorem nie wytrzymałem - podjechałem na Orlen dopompować opony (przy niskim ciśnieniu nie chciały się ułożyć...). Po nabiciu do 6 atm. wskoczyły na miejsce i było ok - nareszcie czuję się pewnie w zakrętach. Moje poprzednie Karmy po 10 tys. km (sic!) nie dawały rady... Skoro już byłem niedaleko Dziewiczej musiałem na nią wjechać :) Na koniec co nieco o klockach. Od dłuższego czasu jeździłem na czerwonych Clarks'ach. Nawet byłem z nich zadowolony. Tym razem dla odmiany kupiłem jedną parę Merida Green Brake (czy jakoś tak). Mogę powiedzieć, że są duuużo lepsze :) Polecam!
CSWSMed - PKP Łódź Kaliska - (251 km) - PKP Poznań Główny - Dom
Szkolenie dobiega końca, więc już teraz przywiozłem rower do domu, bo z wszystkim bym się nie zabrał za tydzień. W sumie przez te dwa miesiące zrobiłem około 350 km. Niby nie dużo, ale w sumie warto było zabrać GieTeka do Łodzi. Przynajmniej poznaliśmy lepiej miasto. Początkowo miałem o Łodzi bardzo złe zdanie, ale w sumie nie jest w niej tak strasznie (nie licząc Śródmieścia). Tylko dzięki rowerowi je zmieniłem :)
Wielkopolskie ścieżki - witajcie z powrotem! :)
PS Zapomniałbym... Pozdrowienia dla Katioszny i Toudiego! ;p
CSWSMed - Retkinia - ul. Maratońska - Lotnisko - ul. Pabianicka - ul. Rudzka - Stawy Stefańskiego - ul. Chocianowicka - ul. Spartańska - ul. Maratońska - CSWSMed
Zwiedzania ciąg dalszy. Zaczynamy od Parku Piłsudskiego, dalej na lotnisko przez Retkinię. Tam oglądamy jeden odlot i jedziemy nad Stawy Stefańskiego, skąd okrężną drogą wracamy na jednostkę. Pogoda ładna, wiatr męczący...
Tym razem Łagiewniki z Grześkiem. Nadal nie znamy terenu, więc większość to jazda "na pałę". Biedak się tylko o rower martwił, bo trochę nas wytelepało :) Na szczęście się nie rozpadł ;)
CSWSMed - ul. Piotrkowska - ul. Rzgowska - ul. Wróblewskiego - Park Piłsudskiego - CSWSMed
Najpierw na pocztę, później po piwo. Gdy już wszystko załatwiliśmy to pojechaliśmy porobić trochę zdjęć w pewnej ciekawej okolicy - ulica Wróblewskiego - szczegóły na zdjęciach. Wyciągamy aparat i idziemy na "polowanie".
Jeszcze tylko spoglądamy za siebie, na elektrociepłownię - odwrotu nie ma ;)
Relikty przeszłości... Lublin w Łodzi.
Przyjemnie, nie?!
Jakby ktoś nie wierzył, gdzie jesteśmy...
Świat się wali...
Wychodek? A może wejście do piwnicy... W sumie to nieważne...
Przepiękny widok z okna...
Podziwiam ludzi, którzy mieszkają w takim miejscu.
Po sesji fotograficznej stwierdziliśmy, że gdzieś trzeba wypić piwko, które wcześniej kupiliśmy ;) Wybór padł na Park Piłsudskiego.
Dystans orientacyjny bo nadal nie mam licznika. Ale już niedługo... :)
Na Arturówek się wykąpać. Udało się dwa razy bo nas burza dopadła. Najgorszy deszcz przeczekaliśmy przy piwku. Nie dość, że małym to jeszcze pół wylałem ;)
Zacznę od tego, że niedaleko Arturówka żywot zakończył mój licznik. Pourywałem kabel od czujnika... Nasze wspólne 12 lat było pięknym okresem... ;)
Jeśli chodzi o samą jazdę to było kapitalnie. Dużo wąskich ścieżek, pagórki, gałęzie (raz prawie zmieliłem tylną zmieniarkę) i jeziora (z może raczej stawy). Na zdjęciu bajoro nr 1.
Bajoro nr 2.
Bajoro nr 3.
Było ich więcej, ale już mi się zdjęć nie chciało robić ;p Fajne było to, że zupełnie nie znałem okolicy, więc jeździłem na czuja raz w jedną, raz w drugą mańkę. Nawet kilka errorów nawigacyjnych zaliczyłem ;)
Z tego powodu w niektórych miejscach byłem kilka razy, sam nie wiem jakim cudem ;) Na przykład przy Kaplicy Św... No właśnie... Hmmm... Jakiegoś tam świętego ;p
CSWSMed - ul. Żeligowskiego - ul. Piotrkowska - ul. Kilińskiego - ul. Rzgowska - ul. Wróblewskiego - Al. Włókniarzy - CSWSMed
Niedawno moja pompka zakończyła ciężki żywot ze mną i musiałem kupić nową. Tak więc wybraliśmy się z Grześkiem na objazd łódzkich rowerowych. Wymagania: mała, aluminiowa, wszystkie rodzaje wentyli. Nie było łatwo, ale się udało. Wybór padł na Kellys Smart. Zobaczymy, jak długo pociągnie...
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo. Rywalizacja jest dla mnie ważna, ale ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.