Za to dzisiaj kolega duda, miał problemy innej natury niż nawigacyjne ;) Zerwał łańcuch, ja pojechałem po spinkę, okazało się że jest ona jednak niepotrzebna bo pękło ogniwo tuż przy spince :D Później zgubił okulary i musiał się po nie wracać. W tym czasie ja i sergio zażywaliśmy kąpieli w rzece (oczywiście wszystko w Drawieńskim Parku Narodowym ;) Żeby nie było, że tylko duda miał pecha - sergio ćwiczył salta w powietrzu (synchroniczne - razem z rowerem ;) ale akurat tego nie widziałem...
To już kolejny weekend w Puszczy Drawskiej. W planach nie mieliśmy zrobić wiele kilometrów na rowerach, ale skoro już tam jedziemy to nie pozwoliliśmy sobie ich nie zabrać. Kręciliśmy się tylko dwie godzinki, ale errorów mieliśmy tyle co nigdy ;p Wszystko przez druzły aldehydu octowego na mózgu ;)
Najwyższa pora skończyć oblewać emgieera, więc zdecydowaliśmy pobawić się z dudą na Dziewiczej. No i się zabawiliśmy ;) Na jednej ze ścieżek jechałem za szybko, nie wyhamowałem przed zakrętem bo było sporo piachu itp., próbowałem jeszcze ominąć drzewa, ale mi się nie udało... Wylądowałem na jednym z nich ;) Chociaż coś się do mnie przytuliło ;p Bilans?! Lekko przytarta kierownica, pęknięta manetka. Ze mną trochę gorzej, uderzyłem się moim chorym, lewym kolanem, więc znowu mnie boli (ortopeda podczas wizyty w środę na pewno się z tego ucieszy ;) Do tego poobdzierałem się tu i tam... Najgorzej jest na ręce...
Dom - Janikowo - Wierzenica - Kobylnica - Zieliniec - Malta - Stary Rynek - Cytadela - Dom
Jutro jeden z ważniejszych dni w życiu - obrona eM-Gie-eRa, więc stwierdziłem, że muszę się zrelaksować. Na rowerze. Oczywiście się udało, choć nie obyło się bez przygód. Prawie potrąciłem jedną babę na pl. Wiosny Ludów... Święta krowa dosłownie weszła mi pod rower a jechałem około 28-30 km/h. Stanąłem na przednim kole, bokiem przeleciałem przez kierownicę, wylądowałem na nogach i jeszcze utrzymałem jedną ręką rower, żeby się nie przewrócił ;] A później, ku uciesze kilkudziesięciu osób w pobliżu, serdecznie ją opierdoliłem :) I'm lovin' it!
PS Serducho wkręca mi się na obroty lepiej niż Honda S2000 ;p
Dawno nie jeździłem tak szybko po Poznaniu. Nie jest to jednak wytłumaczeniem dla cholernie wysokiego tętna... Formy brak... Choroba oraz zero wolnego czasu na jazdę dały znać o sobie...
Dom - Coll. Wrzoska - Coll. Chemicum - Stary Rynek - Cytadela - Coll. Chemicum - Dom
Dawno mnie tu nie było :) Wszystko przez brak czasu... i zdrowia - przeziębienie jeszcze mnie nie puściło. Oprócz tego zacząłem kuć kolanko kwasem hialuronowym a przez to też się kiepsko jeździ (tak podejrzewam, nie próbowałem ;) Przez najbliższe dni/tygodnie/miesiące pewnie nie będzie lepiej... Termin obrony pracy już wyznaczony. Plany na wakacje, chciał, nie chciał, są... Niestety - rower chwilowo nie jest na pierwszym miejscu... ;(
No ale nie ma co się smucić! Czasami nawet spokojne bujanie się po Cytadeli przynosi mnóstwo adrenaliny - miałem niezłego farta dzisiaj, że nie przeleciałem przez kierownicę na, wydawałoby się, łagodnym zjeździe :)
Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo. Rywalizacja jest dla mnie ważna, ale ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.