rowerowe historie

daVe
Wpisy archiwalne w kategorii

>100

Dystans całkowity:6842.74 km (w terenie 1145.00 km; 16.73%)
Czas w ruchu:269:42
Średnia prędkość:25.37 km/h
Maksymalna prędkość:71.24 km/h
Suma podjazdów:23461 m
Maks. tętno maksymalne:193 (107 %)
Maks. tętno średnie:172 (87 %)
Suma kalorii:70754 kcal
Liczba aktywności:58
Średnio na aktywność:117.98 km i 4h 39m
Więcej statystyk
Sobota, 8 lutego 2014 Komentarze: 2
Dystans124.28 km
Teren10.00 km
Czas05:23
Podjazdy515 m
SprzętLawinka
Vśrednia23.09 km/h
Vmax47.62 km/h
Temp.9.0 °C
Więcej danych
CADavg: 78 rpm | Wawrzyniaka - Kiekrz - Pawłowice - Rokietnica - Żydowo - Pamiątkowo - Baborówko - Szamotuły - Sycyn - Barczewo - Obrzycko - Szamotuły - Kaźmierz - Góra - Tarnowo Podgórne - Lusówko - Batorowo - Wysogotowo - Wawrzyniaka

Wszyscy wokół trąbili, że będzie piękna pogoda, więc trzeba było to wykorzystać. Duda zaproponował wypad na północny zachód od Poznania, do Barczewa, gdzie znajduje się stary most kolejowy. Zaczęło się od małego spóźnienia, bo Mariusz złapał laczka. Na szczęście sobie szybko poradził i pomknęliśmy :) Większość drogi "tam" było z wiatrem, więc prędkości >30 km/h wcale nas nie dziwiły (dobrze, że nie pojechał z nami Marek, bo coś narzekał dzień wcześniej, że powyżej 30 km/h to nie będzie jeździł :p ). Słonko ładnie przygrzewało, więc asfalty były suche. Gorzej w lasach... lód, śnieg i błoto. Dobrze, że w sumie nie było tego dużo, ale rowery i tak zdążyliśmy upaprać. W Barczewie wszedłem kawałek na rozlatujący się już wiadukt. Mariusz odpuścił ze względu na lęk wysokości... 


W pierwotnych planach z Obrzycka mieliśmy jeszcze pocisnąć na Ostroróg, ale dobrze, że tego nie zrobiliśmy bo zaczął nam się czas kończyć. A czekał nas długi powrót z wmordewindem. Oj, ciężko było - zwłaszcza na odcinku Obrzycko-Szamotuły. Daliśmy w palnik :) Niestety, Duda złapał bombę i rozpoczęliśmy walkę o przetrwanie ;) Za Kaźmierzem za to mnie zaczęło odcinać - brak cukru. No i tak zamulając doturlaliśmy się do Lusówka, gdzie Marian pojechał do domu, a ja świeżo naładowany glukozą pospieszyłem do Sylwii ;) Mimo, że robiłem co mogłem i tak mi się dostało, że tak długo mnie nie było... Wszystko dlatego, że tego dnia czekał nas jeszcze całonocny bal :) Dziś już mogę napisać - dałem radę. Gorzej z Sylwią, ale to już inna historia :p

Środa, 23 października 2013 Komentarze: 3
Dystans109.13 km
Teren15.00 km
Czas04:31
SprzętLawinka
Vśrednia24.16 km/h
Vmax48.97 km/h
Temp.20.0 °C
Więcej danych
CADavg: 79 rpm | Leśne - Fordon - Ostromecko - Wałdowo Królewskie - Bolumin - Skłudzewo - Zarośle Cienkie - Czarne Błoto - Przysiek - Toruń - und zurück the same way ;)

To był piękny dzień! Miałem szczęście, bo po służbie przysługuje mi 24h wolnego i akurat trafiłem na chyba najładniejszy dzień tej jesieni. Długo się nie zastanawiając obrałem kierunek - Toruń. Szlakiem niebieskim, nowo "doznakowanym".


Wiedzie w większości bocznymi asfaltami, dzięki czemu mogłem w pełni podziwiać okoliczności przyrody :)
Miejscami robiło się dość stromo - to zasługa Wisły, która w dawnych czasach wyrzeźbiła niezłą pradolinkę.


Między Ostromeckiem a Wałdowem zrobiono DDR'kę, jak myślicie, gdzie ona jest? :D
Z tymi znakami nieźle ich poniosło, stoją dosłownie co kilkadziesiąt/kilkaset mietrów...


Wjazdu do Torunia strzeże nowo budowana świątynia Rydzyka. Sama kopuła ma kosztować około 4 mln zł, no comments...


Kobieta, czy facet?


Prosto, czy krzywo?


Tak sobie jeździłem po Starówce z zapiętą pięćdziesiątką... (500D + 50:1,8II - mistrz wagi piórkowej)


i dumałem...


Wiadomo, że przy piernikach myśli się łatwiej!


W piernikarni ruch jak w ulu, najlepsze były dzieciaki, które w momencie, gdy już były przy kasie, nagle traciły głos i nie wiedziały, czego chcą. Słodko :) A do tego kolejka się skracała, bo z niej wypadali :D


Po opróżnieniu jednej paczuszki pognałem w drogę powrotną, tym razem z wiatrem w placy :) Jechałem, jechałem i przypomniałem sobie o XIX-wiecznym zespole dworsko-parkowym w Skłudzewie, gdzie znajduje się Fundacja Piękniejszego Świata. Warto było zjechać ze szlaku, aby zrobić kilka zdjęć.


"Fundacja Piękniejszego Świata od 24 lat realizuje Program Edukacji Plastycznej z dziećmi i młodzieżą, którzy uczestniczą w plenerach i warsztatach artystycznych. W pracowniach i galeriach zabytkowego pałacu prowadzący warsztaty artyści-plastycy-pedagodzy wprowadzają w świat sztuki..." I właśnie ze sztuką dane mi było obcować :)


Pozostałymi zdjęciami nie będę Was jednak zamęczał ;) ale uwierzcie mi na słowo, że było pięknie. To był świetny dzień. Krótkie gacie i koszulka, 20 st. C i te kolory (potęgowane przez żółte goggle ;) Ehhh... dlaczego takie dni zdarzają się tak rzadko?!
Niedziela, 8 września 2013 Komentarze: 0
Dystans136.58 km
Teren20.00 km
Czas05:24
Podjazdy776 m
SprzętLawinka
Vśrednia25.29 km/h
Vmax39.03 km/h
Temp.22.0 °C
Więcej danych
CADavg: 81 rpm | Jagoda - Kuźnica Żelichowska - Wieleń - Krucz - Wronki - Ostroróg - Kaźmierz - Lusówko - Stary Rynek - Koziegłowy

Skoro dojechaliśmy na Jagodę rowerami, trzeba było też nimi wrócić. Tym razem było dużo ciężej, bo mieliśmy wmordewind, ale nie znaczy, że było słabiej. Wg mnie nawet mocniej niż w piątek!
Piątek, 6 września 2013 Komentarze: 0
Dystans145.60 km
Teren25.00 km
Czas05:33
Podjazdy800 m
SprzętLawinka
Vśrednia26.23 km/h
Vmax47.19 km/h
Temp.18.0 °C
Więcej danych
CADavg: 80 rpm | Karolin - Szpitalna - Lusówko - Kaźmierz - Ostroróg - Wronki - Krucz - Wieleń - Człopa - Dzwonowo - Jagoda

Są rzeczy ważne i ważniejsze. Jagoda jest dla nas jedną z najważniejszych :) Dlatego zamiast maratonu w Wałbrzychu wybraliśmy weekend z przyjaciółmi w środku lasu. Żeby nie było "nierowerowo" ja i Duda śmignęliśmy bike'ami. Bez zbędnego pisania - świetnie się jechało! Wiatr w plecy, spokój na drogach i mocne tempo :) Dzięki Marian!
Niedziela, 14 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans117.70 km
Teren10.00 km
Czas06:06
SprzętLawinka
Vśrednia19.30 km/h
Vmax44.49 km/h
Temp.25.0 °C
Więcej danych
2013 Drawieńska włóczęga
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

CADavg: 75 rpm | Borne Sulinowo - Łubowo - Rakowo - Komorze - Chłopowo - Kocury - Brusno - Popielewo - Ogartowo - Połczyn-Zdrój - Toporzyk - Gawroniec - Chlebowo - Cieszyno - Złocieniec - Lubieszewo - Linowno - Gudowo - Mielenko Drawskie - Karwice

Nocka w Bornym minęła bardzo szybko. Początkowo miałem spać na terenie Centralnego Poligonu Wodno-Nurkowego MSWiA, ale ostatecznie wylądowałem wraz z sympatyczną ekipą z Krakowa na opuszczonym polu namiotowym.


Po śniadaniu pokręciłem się jeszcze trochę po mieście i ruszyłem w dalszą podróż bocznymi asfaltami.


Bocznymi to mało powiedziane. Przejeżdżałem przez takie wiochy, że nawet nie wiem co mógłbym o nich napisać... Zaskoczyło mnie Brusno, niewielka wieś ze szlacheckim dworkiem i ogromnymi polami wokół. Sprzęt do ich uprawy znajdował się w ogromnych halach tuż przy głównej drodze. Nawet nie próbuję policzyć, ile mógł być warty...


W zasadzie od samego Bornego było pagórkowato. Miejscami zastanawiałem się, czy ja czasem nie jestem górach!


Na jednym z "pagórków", w miejscowości Toporzyk, znajduje się bardzo ciekawa wieża Radiowo-Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego. Aktualnie nadaje tylko 4 programy radiowe. Ehhh... ta cyfryzacja.


Tuż za Toporzykiem wjechałem na drogę rowerową łączącą Połczyn-Zdrój ze Złocieńcem. Jak widać, w Polsce też ktoś wpadł na to, że można wykorzystać w tym celu stary nasyp kolejowy. A myślałem, że takie rzeczy to tylko na Bornholmie.


W Złocieńcu szybkie lody na rynku i jazda do Lubieszewa.


A tam zasłużona nagroda za świetnie spędzony weekend - pstrąg w maśle czosnkowym. Pycha!!! Szkoda tylko, że po jego zjedzeniu i wypiciu piwka kompletnie nie miałem sił do dalszej jazdy. A zostało mi jeszcze dobrych kilka kilometrów. Pod górę i pod wiatr... Masakra...



2013 Drawieńska włóczęga
<--- Poprzedni dzień
Sobota, 13 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans117.03 km
Teren15.00 km
Czas06:09
SprzętLawinka
Vśrednia19.03 km/h
Vmax48.06 km/h
Temp.26.0 °C
Więcej danych
2013 Drawieńska włóczęga
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

CADavg: 75 rpm | Jagoda - Dzwonowo - Człopa - Tuczno - Strzaliny - Zdbowo - Rutwica - Strączno - Wałcz - Ostrowiec - Szwecja - Sypniewo - Kłomino - Nadarzyce - Borne Sulinowo

Drogi do Tuczna nawet nie zauważam, tak szybko minęła. Nic dziwnego, w końcu jestem u siebie. Na zamku w Tucznie akurat jest zlot optyczne.pl, więc spędzam tam trochę czasu, rozmawiając z paroma osobami. Najciekawszy był teleskop do oglądania słońca, nawet plamy było widać!


Bycie pro wcale nie jest łatwe ;)


Czasami lepiej byłoby usiąść i poczekać. Na cokolwiek. A nie tylko rower i rower ;)


Będąc w okolicach Tuczna trzeba odwiedzić wieś Strzaliny. Na południowy wschód od wsi znajduje się Góra Wisielcza (151 m n.p.m.), a tam pozostałości grupy warownej "Góra Wisielcza", fortyfikacji Wału Pomorskiego. Schron ten był najsilniejszą grupą warowną ze wszystkich umocnień niemieckich okresu drugiej wojny światowej. Podziemne korytarze mają łączną długość 800 metrów i znajdują się 15 metrów pod powierzchnią.


Część z nich jest oświetlona, ale mimo to zalecam zaopatrzenie się w podręczny miotacz fotonów.


W bunkrach można obejrzeć wiele pomieszczeń, w których żyli żołnierze. Korytarze prowadzące do kopuł pancernych są niestety pozasypywane. Oprócz wartości historycznych kompleks ma duże znaczenie dla przyrody - znajduą się tam siedliska nietoperzy.


W Wałczu przystaję na chwilę przy Cmentarzu Wojennym. Pochowano tam 4390 polskich i 1638 radzieckich żołnierzy, wyzwolicieli Pomorza.


Kolejne kilometry to ostre napieranie do przodu. Do czasu zauważenia drogowskazu na Kłomino, czyli poradzieckiego miasta-widma. W czasach, gdy stacjonował tam 82 Gwardyjski Pułk Strzelców Zmotoryzowanych Armii Radzieckiej mieszkało tam nawet 5 tysięcy mieszkańców. Dziś... tylko 12!!!


Pozostałości po armii rosyjskiej są widoczne dosłownie wszędzie!


Niedaleko Kłomina znajduje się Oflag II D Gross-Born - niemiecki obóz jeniecki dla oficerów wziętych do niewoli.


Przepiękne Zalewy Nadarzyckie pozwalają choć na chwilę zapomnieć o przygnębiającej historii okolicznych lasów.


Niedaleko Bornego znajdują się kolejne bunkry. Zresztą, przebiega tędy Wał Pomorski, więc nie są one czymś niezwykłym w okolicznych lasach. Szukając bunkra ze zdjęcia poniżej napotykam sympatyczną parę. Chłopak zerwał łańcuch w rowerze - oczywiście mu pomogłem. Po chwili dołączył do nas kolega na Transalpie (chwaliłem się, że zdałem prawko na motur? :) i przez chwilę było całkiem towarzysko.


Spływ kajakowy Piławą mógłby być bardzo interesujący!


Borne Sulinowo do roku 1992 było wyłączone spod polskiej administracji i nie istniało na żadnej mapie. Znajdowała się tam doskonale strzeżona baza Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej. Po całkowitym opuszczeniu miasta przez Rosjan, w kwietniu 1993 roku, przekazano je polskim władzom cywilnym a 2 października nadano status miasta. Od tego momentu rozpoczął się proces jego zasiedlania, ale nadal można tam ujrzeć opuszczone poniemieckie (a później poradzieckie) budowle.






Dobrze, że moja jeziorna "łazienka" miała dość wysoki standard, nawet drabinki przy pomoście były!



2013 Drawieńska włóczęga
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Czwartek, 4 lipca 2013 Komentarze: 0
Dystans122.27 km
Teren15.00 km
Czas05:22
Uczestnicy
SprzętLawinka
Vśrednia22.78 km/h
Vmax45.14 km/h
Tętnośr.145
Tętnomax193
Kalorie 3659 kcal
Temp.22.0 °C
Więcej danych
2013 Cykelveje na Bornholmie
Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy

CADavg: 76 rpm | HZ: 45% | FZ: 31% | PZ: 22%

Nexø - Svaneke - Gudhjem - Helligdomsklipperne - Tejn - Allinge - Sandvig - Hammer Odde - Hammersø - Hammershus Ruin - Vang - Hasle - Sorthat-Muleby - Nyker - Rønne - Pedersker - Dueodde - Nexø

Tym razem dziewczynki wolały jechać na plażę, więc wybraliśmy się z Marianem na konkretniejszą przejażdżkę, czyli kółko wokół wyspy. Obwodnica ma tylko 105 km, co to dla nas ;)


Trzeba było jechać szybciej niż w ciągu ostatnich dni, w efekcie czego miałem mniej czasu na zdjęcia.


Mniej, nie znaczy brak - w Alinge przystanęliśmy na trochę dłużej.
Jednym z powodów pauzy był kościół z 1550 roku, port i tym podobne architektoniczne zabytki.


A drugim mała czarna (szymonbike może być z nas dumny ;)


Zresztą, w takich okolicznościach przyrody aż wstyd nie zatrzymać się na dłużej.


Północne wybrzeże nazywane jest Riwierą Północy. Wcale się temu nie dziwię :)


Ruiny Hammershus to chyba największa atrakcja na wyspie (i nie tylko, jest to największy w Skandynawii kompleks średniowiecznego zamku). Zwiedzanie odłożyliśmy jednak na dzień, w którym przyjedziemy z księżniczkami ;)


Odcinek między Hammershus a Hasle to chyba najfajniejszy fragment na wyspie. Na niektórych ściankach naprawdę było co robić...


A teraz proszę o uwagę! Przed Państwem danie narodowe na Bornholmie: Sol over Gudhjem!


Kto mi powie, która to już rotunda? Nyker kirke.


Spoko, ja też się w nich pogubiłem ;) Dalsza podróż tego dnia przebiegała coraz spokojniej. Zapasy cukru już dawno nam się pokończyły, a w sumie jedliśmy bardzo mało. Do tego mi coś po żołądku jeździło. Pewnie te śledzie ;) W miejscu, które widzicie na zdjęciu, oboje mieliśmy dość jazdy. Na szczęście do domu już nie było daleko i daliśmy radę... Tego dnia przed wyjazdem myśleliśmy, że będzie lajtowo. Okazało się jednak, że cała północna część wyspy jest mocno pofalowana, przez co wyszedł nam konkretny trening - ponad 5 godzin metodą ciągłą ;)



2013 Cykelveje na Bornholmie
<--- Poprzedni dzień --- Kolejny dzień --->
Piątek, 21 czerwca 2013 Komentarze: 1
Dystans101.15 km
Teren50.00 km
Czas04:09
SprzętLawinka
Vśrednia24.37 km/h
Vmax43.20 km/h
Tętnośr.149
Tętnomax177
Kalorie 3319 kcal
Temp.30.0 °C
Więcej danych
CADavg: 78 rpm | HZ: 22% | FZ: 53% | PZ: 22%

Ogrody - Rusałka - Strzeszynek - Kiekrz - Lusowo - Lusówko - Więckowice - Zborowo - Żarnowiec - Tomice - Stęszew - Górka - Góreckie - Puszczykówko - Puszczykowo - Luboń - Malta - Rusałka - Ogrody

Nie lubię uzupełniać wpisów sprzed kilku dni bo nigdy nie pamiętam, co takiego się działo. Tak jest też tym razem. Miałem akurat wolne kilka godzin, więc mimo upału wyskoczyłem przejechać choć część pierścienia. Szkoda, że sam, ale i tak było super. Uwielbiam wracać w te strony :)
Piątek, 7 czerwca 2013 Komentarze: 3
Dystans124.15 km
Teren17.00 km
Czas04:35
Podjazdy652 m
SprzętLawinka
Vśrednia27.09 km/h
Vmax43.20 km/h
Temp.30.0 °C
Więcej danych
CADavg: 85 rpm | Leśne - Brzoza - Łabiszyn - Obielewo - Murczyn - Białożewin - Podgórzyn - Gąsawa - Rogowo - Rzym - Kowalewo - Popowo - Przysieka - Mieleszyn - Świniary - Charbowo - Kamieniec - Rybno Wielkie - Kiszkowo - Dąbrówka Kościelna - Czernice - Maruszka - Kicin - Koziegłowy

Pogoda ładna, wiatr sprzyjający, więc po powrocie ze służby uzbroiłem rowerek w bagażnik i sakwy i jazda do rodziców! Kiedyś już jechałem z Bydgoszczy do Poznania głównymi drogami i więcej tego nie chcę powtarzać. Dlatego dziś zupełnie nieznana mi trasa bocznymi asfaltami. Aplikacja Locus bardzo ładnie sobie poradziła z wcześniej przygotowanym trackiem (za to baterii starczyło na styk). Ja w pewnym momencie lekko dałem ciała i nie skręciłem tam gdzie planowałem, ale w sumie to dobrze wyszło, bo jechałem przez to totalnymi zadupiami ;) W Kiszkowie stwierdziłem, że końcówkę śmignę przez Puszczę Zielonkę, przez co trochę spadła średnia, ale wzrósł fun z jazdy :) Łącznie z przystankami podróż zajęła mi 5 godzin i kosztowała 6,72 pln. Całkiem nieźle, jak na ponad 120 km. Chyba przesiądę się z auta na rower na stałe! ;)
Środa, 1 maja 2013 Komentarze: 4
Dystans112.97 km
Teren111.00 km
Czas05:13
Podjazdy898 m
Uczestnicy
SprzętLawinka
Vśrednia21.66 km/h
Vmax56.50 km/h
Tętnośr.172
Tętnomax192
Kalorie 5034 kcal
Temp.15.0 °C
Więcej danych
CADavg: 82 rpm | HZ: 0% | FZ: 14% | PZ: 86%

Pierwsze w życiu GIGA (i to jakie!)!!!

Mimo, że dojechałem w zasadzie w końcówce stawki był to do tej pory jeden z nejlepszych maratonów, w których jechałem. Chyba dlatego, że było to moje pierwsze giga. Start poszedł spokojnie, nikt nie wyrywał z całych sił do przodu, można było spokojnie zająć swoje miejsce w stawce. Nawet na odcinku nadwarciańskim nie było nerwówki - każdy spokojnie jechał swoje, no może oprócz draba ;)

Już od 15 kilometra dobraliśmy się z nr 1322 (Krzysztof Gierjatowski z MTB Mercedes Service Team) oraz nr 78 (Piotr Romaszewski) i wspólnie jechaliśmy najbliższe kilkadziesiąt kilometrów. Najpierw chłopacy więcej pracowali, od Murowanej częściej ja pojawiałem się na czubie naszego trzyosobowego składu. Wyprzedzało nas wielu znerwicowanych megowców a my robiliśmy swoje. Na 40 km na chwilę podpiął się pod nas drab, ale ostatecznie do Dziewiczej dojechaliśmy we trójkę. Na podejściu pod killera rozdzieliliśmy się - ze względu na "stan przedskurczowy łydek" musiałem lekko zwolnić.

Mercedes odjechał, a kolegę nr 78 złapał jeszcze większy kryzys niż mnie, dlatego od Dziewiczej to ja prowadziłem. W międzyczasie dogonił nas Marek i od tego momentu to on dawał najmocniejsze zmiany (starałem się jak mogłem, ale powoli zaczynało brakować mi sił). Po małej pomyłce trasy Marek odskoczył razem z kolesiem z GPS'em i tyle ich widziałem... My za to łyknęliśmy nr 1025 (Michał Grzelak z Bydzia Power) i znowu we trójkę ciągnęliśmy do przedostatniego bufetu. Bydzia Power miał problemy z nogą i został na popasie trochę dłużej.

Gdy my wcinaliśmy kolejne banany wyprzedziła nas grupka kliku osób, która nie stawała na bufecie - nie wiem skąd oni się wzięli. To były w zasadzie ostatnie osoby, które widzieliśmy na trasie. Zaczęła się walka o przeżycie, przynajmniej dla mnie. Kolega Piotr po problemach za Dziewiczą, gdy wogóle nie wychodził na zmiany i tylko prosił o dowiezienie do mety stał się dla mnie wybawieniem. Na prostych byłem w stanie dotrzymać mu koła, ale gdy tylko pojawiała się górka lub piach zostawałem w tyle. Wtedy Piotr lekko zwalniał i czekał, aż go podgonię. Gdyby nie pomoc z jego strony na pewno straciłbym dobre kilka minut na samotnej jeździe. A tak do bufetu na setnym kilometrze miałem kogo gonić. Tam się rozdzieliliśmy i do mety dojechaliśmy już osobno.

Podsumowując, maraton przejechany na miarę moich możliwości. W końcu żeby jeździć trzeba jeździć! A nie to co ja...
Momentami trasa cholernie się dłużyła, ale dzięki wzorowej współpracy dało się przetrwać te ponad 5 godzin w siodełku. Z numerem 78 przejechałem aż 85 kilometrów wspólnie pokonując własne słabości. Szkoda tylko, że na krótszych dystanasach trudno o taką współpracę...

Czas: 5:17:36.6
Check point1: 2:47:15 / 86
Check point2: 3:48:46 / 83
GIGA Open: 88/102 (+7 DNF)
GIGA M2: 29/30 (+3 DNF)
Strata: 01:24:46 (Bartosz Banach)
DST: 111,00 km
AVG: 21,66 km/h
Vmax: 56,5 km/h

Goggle Pro Active Eyewear STATS
JPbike – 35 (15 M3) – 4:24:28.2
z3waza - 52 (7 M4) - 4:40:47.2
drogbas - 57 (24 M3) - 4:43:46.1
klosiu – 64 (27 M3) – 4:48:17.1
Marc – 79 (27 M2) – 5:02:52.4
daVe - 88 (29 M2) - 5:17:36.6
duda - 95 (30 M2) - 5:36:00.9

jacgol - 96 (32 M3) - 3:12:54
toadi69 - 207 (39 M4) - 3:43:19
Maks – 228 (43 M4) - 3:52:39

Początek jadę bardzo zachowawczo, w zasadzie od razu w końcówce. Mimo to przez chwilę udaje się o koło wyprzedzić klosia ;) Obok mnie duda i drab, który za chwilę zacznie świrować... :p (foto by: bikelife.pl)


Odcinek nadwarciański to sporo krętych singli, kilka miejsc nie do podjechania, ale reszta sprawia duży fun. Dobrze, że ten fragment chyba już na stałe zagościł w murowanej edycji golonki. (foto by: bikelife.pl)


Nawet mostki są! (foto by: bikelife.pl)


Duda początkowo jedzie tuż za mną, później niestety trochę zostaje w tyle. (foto by: bikelife.pl)


Mniej więcej od 15 km zaczynamy wspólną jazdę z "Mercedesem" i Piotrem. (foto by: bikelife.pl)


Nie wiem, co jest, ale w piachu opony pływają jak szalone. Za trzy razy cudem uniknąłem gleby. (foto by: bikelife.pl)


W tym momencie jeszcze nie wiem, że spędzę z chłopakami najbliższe ponad 3 godziny. Początkowo częściej jestem ostatnim wagonikiem, za Murowaną coraz częściej prowadzę, za to od 80 km wszystko wraca do normy, czyli znowu robię za pijawkę ;) (foto by: Bartek Sufin)


Mimo sporego zmęczenia i przyjazdu w końcówce stawki jestem mega zadowolony z przejechania pierwszego giga w jednym kawałku :) (foto by: bikelife.pl)

PARĘ SŁÓW O MNIE

Cześć, jestem Dawid z miasta Wrocław!

Nikt pewnie nie uwierzy, ale jako dziecko nie chciałem jeździć na rowerze. Za to w 2009 roku wystartowałem w pierwszych zawodach MTB. Wyszukuję nietypowe kategorie, w których walczę o zwycięstwo, jednak ostatnio częściej wybieram "kolarstwo romantyczne". Na co dzień lycrę zamieniam na wojskowy mundur.

86815.64

KILOMETRÓW NA BLOGU

22451.00

KILOMETRÓW W TERENIE

22.26 km/h

ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ

166d 00h 32m

CZAS NA ROWERZE

MOJE ROWERY

CHIŃCZYK

Spełnienie marzeń o karbonowym 29er. Początkowo miał to być niemiecki Canyon, ale z powodu wpadki przy jego zakupie, zdecydowałem się na chińczyka od Marka K. Podczas składania plan był prosty - budujemy rower do ścigania, ale nie bez kompromisów. Oprócz wagi liczyła się przede wszystkim trwałość, uniwersalność i wygoda. Tym sposobem minimalnie przekroczyliśmy 10 kg, ale wyszło super.

  • Karbonowa rama Flyxii FR-216
  • RockShox SID XX World Cup
  • Osprzęt Deore XT M8000
  • Koła DT 350 + DT XR331 + DT Champion

GRIZZLY

Zakup długo chodził mi po głowie, ale pojawiały się myśli, że te gravele to tylko chwilowa moda itp.... Jeszcze zbyt wcześnie, aby wydawać ostateczny werdykt, ale wydaje mi się, że zamiana szosy na szutrówkę to był jednak strzał w dziesiątkę!

  • Ameliniowa rama Canyon Grizl 6
  • Osprzęt GRX RX400 (46/30 + 11/34)
  • Koła DT Swiss Gravel LN

LAWINKA

Jesteśmy razem od lipca '07. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, trwa do dzisiaj :) Początkowo robiła za sprzęt do ścigania, teraz katuję ją na całorocznych dojazdach do pracy. Od kilku lat obwieszona błotnikowo-bagażnikowym szpejem. Nawet dziecko w foteliku wozi!

  • Rama GT Avalanche 2.0
  • RockShox Reba SL
  • Napęd Deore XT M770
  • Hamulce Formula RX
  • Koła Deore XT

WILMA

Pierwsza szosówka, kupiona lekko używana. Po wielu latach na MTB pozwoliła poznać uroki jazdy na szosie. Mimo zastosowania karbonu, demonem wagi nie jest - w sumie około 9 kg. W sam raz na moją nadwagę ;) Po latach oddana w dobre ręce, by cieszyć kolejnego właściciela :)

  • Karbonowa rama Wilier Triestina Mortirolo
  • Osprzęt Campagnolo Veloce/Mirage
  • Koła DT R460